15 czerwca 2010

Odpowiedź studentom Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi


Drodzy Studenci,
dopiero dzisiaj otrzymałem pismo, jakie zostało przez Was skierowane do mnie w czasie obrad Senatu WSP w Łodzi w dn. 31 maja 2010 r., a datowane na 15 maja br. Po mojej rezygnacji z funkcji rektora tej uczelni nie mam już innej możliwości, jak właśnie tą drogą skierować do Was odpowiedź. Niektórzy z Was doszli ponoć do wniosku, że skoro tak dawno temu przekazaliście mi swoją "petycję", a ja na nią nie odpowiadam, to pewnie Was zlekceważyłem. Tak jednak nigdy nie było i nie jest. Dopiero dzisiaj wpłynął do mnie Wasz list i od razu nań odpowiadam.

Rozumiejąc i szanując moją decyję związaną z zakończeniem przeze mnie współpracy z WSP prosicie mnie jednocześnie, bym ją dokończył ze studentami wszystkich roczników, z którymi była ona rozpoczęta. Niestety, nie jest to możliwe. Uprzedzałem w swoim wystąpieniu inaugurującym bieżący rok akademicki, jakie zajmę stanowisko, jeśli zostaną złamane pewne zasady. Przypominam to w tym miejscu:

"W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami odsłaniania fałszu w niejednej z istniejących już w naszym kraju szkół wyższych, zarówno niepublicznych, jak i publicznych. Po raz pierwszy w krótkim okresie istnienia naszej uczelni dzwonili w okresie rekrutacji kandydaci z zapytaniem, czy aby WSP w Łodzi jest uczelnią wiarygodną, przestrzegającą prawa, by po jakimś czasie nie okazało się, że minister pozbawi ją określonych uprawnień? Zrozumiałem, że chcą u nas studiować także i takie osoby, które z jakiegoś powodu straciły zaufanie „do akademickiego rynku”. Niepokoją się zatem, czy ich wyrzeczenia związane z koniecznością wniesienia opłat z tytułu czesnego, nie zostaną nagle odarte z wiary w standardy przyzwoitości, jakie powinny panować w środowisku akademickim. Skłoniło mnie to do podzielenia się w dniu inauguracji roku akademickiego 2009/2010 refleksją na ten właśnie temat.

Francuski socjolog, publicysta Michel Fize stwierdza w jednej ze swoich książek, że żyjemy w cywilizacji kłamstwa, pogrążając się w hiperbolicznym wręcz wzroście wszelkiego rodzaju oszustw. Media nieustannie informują nas o kolejnych aktach bezwstydu i bezczelności, po jakie sięgają w swoich działaniach przedstawiciele różnych zawodów i ról społecznych. Dotyczy to tak drobnych oszustów, wyzyskiwaczy, jak ludzi, którzy powinni z tytułu zajmowanych pozycji i stanowisk być wzorem także prawdy. Pytanie zatem o to, czy nie obserwujemy coraz większej dominacji niegodziwości i fałszu w naszym codziennym życiu, choć wydaje się retoryczne, to jednak zobowiązuje nas, humanistów do zastanowienia się nad tym, czy nie zostaje naruszona w naszym świecie hierarchia wartości i czy czasem wartości negatywne nie zdominowały wartości pozytywnych. Krótko mówiąc, świat kłamie na wszelkie możliwe i wyobrażalne sposoby.(M. Fize, Kłamcy. Dlaczego boją się prawdy, tłum. Andrzej Wróblewski, Wydawnictwo Klub dla Ciebie, Warszawa 2009, s. 14).

Wspomniany powyżej autor słusznie przeciwstawia się utożsamianiu kłamstwa z komunikowaniem nieprawdy, gdyż ten, który kłamie, jest wobec nas nieszczery, nieprawdomówny, ale w swoim akcie kłamstwa jest prawdziwy. Kłamca zna prawdę, jeśli nie całą, to przynajmniej prawdę tego, co myśli, co wie, co chce powiedzieć, zna różnicę między tym, co myśli, a tym, co mówi: wie, że kłamie. (tamże, s. 26) Jego kłamstwo jest prawdą, kiedy rozpoznajemy je jako fakt (akt) społeczny, publiczny, kiedy odsłaniamy je, demistyfikując rzeczywiste, a więc prawdziwe powody czyichś postaw, działań, odczuć. Ktoś dzisiaj może mówić nam i/czy innym, że nas szanuje, ceni, uznaje, ale poza naszą obecnością, do innych wyrażać coś zupełnie temu przeciwnego. Być może nie czyni tego wprost, skrywając swoje kłamstwa tak, by inni skupiali się na przedmiocie jego pomówień, oszczerstw czy fałszów, odwracając uwagę od tego, który je wyraża. Być może w tym okłamywaniu innych ktoś tak już się zapętlił, że stracił zdolność rozpoznawania tego, co w nim prawdziwe, od tego, co w nim fałszywe.

Kłamcy jawią się publicznie jako osoby życzliwe, szczere, autentyczne, ale w swej istocie kierujące się taktyką wykorzystania innych do swoich celów, bo tylko tak zamierzają je osiągać, jeśli chcą to czynić czyimś kosztem. Kłamią zatem, by wykorzystywany tego nie rozpoznał. Jeśli więc ktoś chce być pedagogiem, to musi być nie tylko wzorem prawdy, dobra i piękna, ale także reagującym na zło świadkiem jego pojawiania się w naszej rzeczywistości. Uważajmy na tych, którzy stosując w komunikacji z nami różnego rodzaju wybiegi i manipulacje, skrywają swoje kłamstwa. Na kłamstwie wyrastają tylko chwilowe potęgi czy konstrukcje, gdyż nie da się budować domu na zgniłych fundamentach.

Przygotowując się do jednej z najpiękniejszych profesji w naszym świecie, jaką jest rola pedagoga – wychowawcy – nauczyciela czy edukatora, musimy czynić to na zdrowym podłożu własnego rozwoju, w warunkach, w których mistyfikacje, oszukaństwo, symulowanie, hipokryzja czy blaga będą natychmiast nie tylko odsłaniane, ale także napiętnowane jako niegodne ich obecności w naszej codzienności. Pedagog sam staje się kłamcą, kiedy obejmuje milczeniem świadomość istniejących nieprawidłowości, zła, fałszu, kiedy tak czyni pod pozorem ochrony czyjegoś lub własnego interesu, gdyż w ten sposób sam włącza się w skrywanie fałszu, nakręca jego spiralę. Jeśli zatem chcecie Państwo współtworzyć tę instytucję akademicką, to musicie brać pod uwagę to, że studiowanie do czegoś zobowiązuje. Każdy z nas dźwiga ciężar wolności i związanej z nią odpowiedzialności. A to oznacza, że nie tylko wierzy w prawdę, jej szuka, ale i ją stanowi w swoich życiowych rolach. Bodajże przed dwoma laty obecny w czasie inauguracji roku akademickiego WSP w Łodzi - ks. Kazimierz Kurek przypomniał, że to ludzkie sumienie jest bezwzględnym warunkiem autentycznego bycia człowiekiem, a pedagogiem w szczególności. (...)

Proszę zatem nie liczyć na to, że stanę po stronie kogoś, niezależnie od jego pozycji czy usytuowania w tej uczelni, kto tę solidarność naruszy lub jej nadużyje. Albo wszyscy, solidarnie, będziemy się w naszej aktywności akademickiej obdarzać prawdą i wiernością wobec niej, albo naruszając przyjęte wspólnie wartości, naruszymy fundamenty prawdy i będziemy musieli się ze sobą rozstać. Los nauczycieli akademickich, służb administracyjnych tej uczelni i los studentów oraz naszych już absolwentów jest w jakimś stopniu wspólny i zobowiązuje do wierności przyjętym ideałom.

Pedagodzy muszą w krainie możliwego kłamstwa i pozorów ryzykować sobą, a ich prawdomówność musi być jeszcze większa niż prawdomówność kogokolwiek innego. Jeśli przystępujący dzisiaj do immatrykulacji studenci powierzają nam swoją nadzieję, to muszą wiedzieć, że powiernik jest razem z nimi – razem, to znaczy, że w sprawach podstawowych o pół kroku przed nimi. Tam gdzie brakuje owego „razem”, powstaje iluzja wierności.(jw., s. 92) Jestem przekonany, że otwierający ten rok akademicki wszyscy pracownicy WSP dochowają wspomnianej tu zasady solidarności i wierności wobec wszystkich członków tej wspólnoty."


Przekazane Waszym przedstawicielom w Senacie uzasadnienie mojej decyzji (będące pochodną m.in. powyższego przesłania), a przyjęte bezwarunkowo i bez zastrzeżeń przez właściciela szkoły potwierdza - w obliczu zmiany strategii zarządzania tą uczelnią - słuszność i konieczność zarazem takiej decyzji z mojej strony.

Dziękując za Waszą solidarność życzę Wam, byście w nowych warunkach organizacyjnych realizowali swoje plany edukacyjne, zgoDnie z własnymi możliwościami i aspiracjami.

14 czerwca 2010

Socjologiczna ściema

Prof. Marcin Król z Uniwersytetu Warszawskiego narzekał kilka dni temu („Dziennik. Gazeta Prawna” (110/2010, s. A15) na fatalne skutki wdrożenia do szkolnictwa wyższego deklaracji bolońskiej, w wyniku której każdy, kto ukończył studia licencjackie na jednym kierunku, może je uzupełniać na innym. Nie przypominam sobie, by polscy socjolodzy protestowali przeciwko temu rozwiązaniu. Dopiero teraz jednak zdali sobie sprawę z tego, że do niedawna jeszcze elitarne, jednolite, pięcioletnie studia magisterskie z socjologii są już jedynie historią kształcenia w ramach tej dyscypliny. Jak pisze M. Król:


My uczymy socjologii, a w każdym razie nasz magistrant otrzymuje dyplom magistra socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zapewne część studentów, jaka do nas przyjdzie robić magisterium, to nasi licencjaci, ale nie ma pewności, że nie pojawią się trzy inne kategorie: zdolni studenci z niehumanistycznych kierunków lub z takich, na których nie ma odrobiny socjologii, studenci po prowincjonalnych szkołach prywatnych lub publicznych, którzy uczyli się socjologii, ale marnie, oraz studenci, którzy chcą uzyskać dyplom Uniwersytetu Warszawskiego, bo to jednak ma znaczenie dla dalszej drogi życiowej. Oczywiście, w czasie dwu lat studiów magisterskich można trochę nauczyć, jednak nie można nauczyć socjologii od podstaw.


Otóż to, po kiepskich studiach licencjackich z socjologii, można kontynuować je już jedynie na równie kiepskich dwuletnich studiach z innych nauk społecznych czy humanistycznych. Jedno nie ulega wątpliwości, że koniecznych do wykonywania zawodu kompetencji nie uzyska się ani na studiach pierwszego stopnia, ani drugiego, gdyż jako konstruowane niezależnie od siebie i realizowane w różnych szkołach będą najzwyklejszą ściemą. Socjolog, pedagog czy filozof po licencjacie w marnej szkole wyższej czy po nadbudowanym magisterium na innym kierunku studiów może sobie kopiami własnego dyplomu wytapetować ściany dowolnego pomieszczenia, bo dzięki takiemu systemowi edukacji nie zyska poszukiwanych przez pracodawców kompetencji.
Jak pisze o tym szczerze prof. M. Król:

Ten eksperyment czy raczej już nie eksperyment, lecz praktyka wdrożona na wiele lat, może się udać tylko częściowo. Nauczyciele akademiccy jakoś dadzą sobie radę, najbardziej żal mi młodzieży, która nieuchronnie będzie po części oszukiwana.

12 czerwca 2010

Kto jest dla kogo?

Dzwoni do profesora pracownik komórki administracyjnej niepublicznej szkoły wyższej z pretensjami, że student ośmielił się przynieść pracę magisterską, indeks i kartę zaliczeń z podpisanym przez profesora oświadczeniem o jej przyjęciu wraz z wskazaniem na recenzenta określonej osoby. Tymczasem w tej uczelni ponoć zmieniły się wzory formularzy i ten, który został administracji dostarczony przez magistranta jest niezgodny z tym, jaki ma obowiązywać. Co czyni pracownik- biurokrata? Wyrzuca studenta za drzwi, a winą za niezałatwienie jego sprawy obciąża nauczyciela akademickiego. Bo w tej uczelni nie chodzi o to, by administracja służyła studentom, tylko by studenci służyli administracji. Niech się zdenerwują, niech popsioczą (oczywiście na swojego nauczyciela), niech tracą czas, bo ważniejszy jest nowy wzór dokumentu, niż zgodna - także w tej starszej wersji - jego treść.

Ja tego typu postawy określam jednoznacznie mianem administracyjnego sabotażu, czyli tym rodzajem działania, które jest na niekorzyść nie tylko własną takiego pracownika i obsługiwanego przez niego studenta, ale i miejsca pracy - uczelni. Chociaż to krótkowzroczne działanie daje temu pracownikowi-urzędasowi poczucie satysfakcji, że ma „wadzę”, to jednak wkrótce może się okazać, że ci, których powinien on godnie obsłużyć, poinformują kandydatów na studia do tej uczelni, by nie składali do niej swoich ofert, by nie lokowali prywatnych pieniędzy na pokrycie kosztów studiów w szkole nieszanującej płatników. Jak nie będzie już pieniędzy na wypłaty pensji dla takiego pracownika dziekanatu czy inaczej nazwanej komórki administracyjnej, to być może przypomni sobie, jak sam na to zapracował swoją arogancją.

To ciekawe, że mimo zmiany ustroju gospodarczego z socjalistycznego (czy się stoi, czy się leży tysiąc złotych się należy) na kapitalistyczny (jak się nie stoi i jak się nie leży, to co najmniej tysiąc złotych za realną pracę się należy) studenci szkół wyższych wzdłuż i wszerz naszego kraju nadal narzekają na to, jak fatalnie są obsługiwani przez niektórych pracowników dziekantów. To są ci, dla których klient nie jest ich panem, ale sługą. Pogratulować! To nie ci, którzy chcą studiować znajdą się wkrótce wśród bezrobotnych, ale ci, którzy ich tak fatalnie obsługują!

08 czerwca 2010

Prawda czasu, prawda ekranu


Jedna z łódzkich wyższych szkół niepublicznych zostanie prawdopodobnie zamknięta, bo ma zbyt mało studentów, by na siebie zarobić. Zdaniem red. M. Markowskiego z Gazety Łódzkiej jest to pierwsza łódzka uczelnia, która nie wytrzymała konkurencji, i pyta -Czy ostatnia? Pytanie jest retoryczne. Zapewne nie jest to ani pierwsza, ani też ostatnia niepubliczna szkoła wyższa, która rozczarowała swoich klientów tak, jak nawet najlepiej rozreklamowany film.

Gdyby odwołać się do metafory "hollyłódzkiej", można by napisać, że z edukacją wyższą w sektorze niepublicznym i publicznym jest trochę tak, jak z wytwórnią filmów. Można w niej kręcić filmy z marną obsadą, po jak najmniejszych kosztach, na bazie prymitywnego scenariusza czy w kiczowatej scenografii i bez podkładu muzycznego z nadzieją, że jakoś się ten film nakręci i sprzeda (pewnie telewizji publicznej, jak ma się z nią podpisane porozumienie).

Na ekranach kin tu i tam wyświetla się filmy, które zostały nakręcone i wyprodukowane przez różne ekipy czy studia filmowe. To widzowie rozstrzygną o tym, czy chcą obejrzeć film oscarowy, nominowany do nagród czy amatorski, dzieło sztuki czy kicz. Potencjalni widzowie studiując program, czytając recenzje, dopytując się o ich opinie tych, którzy już dany film obejrzeli, a wreszcie kupując bilet (nawet w cenie promocyjnej), nie mają gwarancji, że obejrzą to, czego się spodziewali.

Oczywiście, może być też tak, że ktoś kupuje bilet nie po to, by obejrzeć film, ale by zobaczyć swojego ulubionego aktora, podziwiać misterne dialogi czy posłuchać świetnej muzyki. Przy kiepskiej obsadzie, fatalnej grze aktorów, nudnej fabule itp. pozostaje mu albo sen, albo popijanie coca-colą popcornu, albo wyjście z sali w trakcie seansu. Rozczarowany filmem będzie szerokim łukiem omijał kino z nędznym repertuarem.

Być może z popytem na ofertę edukacyjną niektórych uczelni jest jak z programem filmowym. Ktoś lubi tylko filmy kryminalne, sensacyjne, a ktoś komedię czy horror. Są też i tacy, którzy nie idą na film, tylko do kina. Nie ma się zatem co dziwić, że niektórzy producenci filmowi i właściciele kin po jakimś czasie plajtują, a kino zamienia się w kolejną szkołę "wyższą", albo na odwrót.

07 czerwca 2010

Encyklopedia Pedagogiczna XXI wieku na finiszu



Ogromnie żałuję, że nie będzie mi dane uczestniczenie w tak ważnym dla Profesora Tadeusza Pilcha - Twórcy i Naczelnego Redaktora Encyklopedii Pedagogicznej XXI wieku promocji Suplementu, który zamyka niezwykły projekt naukowy polskiego środowiska pedagogicznego. W tym samym jednak czasie otwieram międzynarodową konferencję na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.

Jak informuje Wydawnictwo Akademickie ŻAK na swojej stronie: Przez 7 kolejnych lat, poczynając od 2002 roku ukazało się siedem kolejnych tomów tego dzieła, w ktorym autorami poszczególnych haseł tworzonych na bieżąco byli przedstawiciele wszystkich uczelni humanistycznych z kraju. Po wielu nieudanych próbach podejmowanych od kilkudziesięciu lat mamy po raz pierwszy w Polsce pełną encyklopedię pedagogiczną. 7 opasłych tomów, 2115 haseł umieszczonych na 8074 stronach oto rozmiary tego dzieła.

W tym tygodniu wyjdzie zatem wspomniany SUPLEMENT, a w nim - kolejnych kilkadziesiąt haseł. Pragnę zatem, także w tej formie, przekazać Profesorowi T. Pilchowi z Uniwersytetu Warszawskiego oraz wszystkim tym Osobom, które przyczyniły się do powstania tego wyjątkowego dzieła - wyrazy szczególnego uznania i szacunku. Potrafił Pan Profesor, jak nikt inny, skupić wokół tego projektu naukowo-edytorskiego badaczy i nauczycieli akademickich oraz działaczy oświatowych trzech pokoleń, których wiedza, pasja i znakomita umiejętność przekazywania w syntetycznej formie najnowszych osiągnięć nauk o wychowaniu oraz dyscyplin z ich pogranicza przyczyniła się do opublikowania w Encyklopedii Pedagogicznej XXI wieku wyjątkowej liczby, struktury i treści haseł.

Zdaję sobie sprawę z tego, że każde tego typu dzieło ma także swoje ograniczenia wydawnicze, toteż wyrazy uznania należą się Wydawnictwu Akademickiemu "ŻAK". Nie mogę nie podzielić się przy tej okazji sugestią, że chciałoby się teraz rozbudowywać Encyklopedię o kolejne tomy czy nowe formy jej wizualizacji (np. wersję elektroniczną z plikami multimedialnymi), a może i zabiegać o jej przetłumaczenie na język angielski, by naukowcy z innych krajów mieli dostęp do stanu wiedzy polskich pedagogów o bogactwie historycznym, kulturowym i edukacyjnym naszej myśli oraz praktyki pedagogicznej. A że jest się czym szczycić, to najlepiej świadczy o tym promowany właśnie Suplement.

Dziękując za możliwość drobnego partycypowania w tym dziele jako autor kilku i recenzent kilkudziesięciu haseł, życzę Profesorowi Tadeuszowi Pilchowi wiele lat dalszej, tak owocnej i jakże nam wszystkim potrzebnej pracy naukowej, radości i zasłużonej satysfakcji z wpisania się tego dzieła w zbiór kanonicznej literatury przedmiotu studiów, badań naukowych i projektów edukacyjnych. Niech kolejne lata będą czasem dalszej aktywności naukowej, spełnienia wszystkich planów, nieustającego zdrowia i pomyślności osobistej.

Przed nami zaś konfrontacja tak tej edycji, jak i wspomnianej już przeze mnie wcześniej w blogu Encyklopedii Pedagogicznej pod red. Jana Průchy z Czech oraz przygotowywanej do druku przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne polskiego wydania Historycznej Encyklopedii Pedagogiki pod red. Dietricha Bennera i Jűrgena Oelkersa z Niemiec i Szwajcarii.

ekopedagogika

Dzięki sejmowej komisji Przyjazne Państwo z kodeksu wykroczeń zostanie usunięty zakaz chodzenia po trawnikach, zielonych skwerach w miejscach publicznych. Tym samym będzie można wkraczać na pas miejskiej czy wiejskiej zieleni, odpocząć na nim, położyć się, a nawet urządzić piknik. Każdy powinien mieć szansę poopalać się, zrobić sobie przerwę od pracy i wypocząć na kawałku zieleni - mówi poseł Stanisław Pięta z PiS, który pojutrze będzie sprawozdawcą z prac nad m.in. tą propozycją zmiany w prawie (To ten sam poseł, który o nauczycielach wykształconych w PRL twierdził, że są lumpeninteligencją).

I jeszcze jedna, ważna z postulowanych zmian w prawie. Nasze pieski będą mogły załatwiać swoje potrzeby na tych publicznych trawnikach. Jakże miło będzie się po nich chodzić i grilować. Harcerze muszą zmienić Prawo Harcerskie w tym punkcie, który dotyczy miłości do przyrody, a wydawcy podretuszować nieco treści w podręcznikach szkolnych.


(źródło: K. Klinger, Można deptać trawniki, Dziennik.Gazeta Prawna 7.06.2010, s.A2)

06 czerwca 2010

Wychowanie, edukacja, nauka i szkolnictwo wyższe na stronach komitetów wyborczych kandydatów na Prezydenta RP














Programy wyborcze kandydatów na Prezydenta RP zapewne nie mogą być zanadto rozbudowane, by wyborca mógł szybko rozpoznać, jakie są ich priorytety, główne myśli, idee czy wartości, wokół których zmierzają budować własną prezydenturę. Tylko komitety wyborcze czterech - spośród liczących się w tegorocznych wyborach Kandydatów (Bronisława Komorowskiego, Jarosława Komorowskiego i Grzegorza Napieralskiego) - mają swoje strony internetowe, co najlepiej świadczy nie tylko o ich zapleczu organizacyjnym, politycznym, ale i medialnym, ale i potwierdza otwartość na ponowoczesną komunikację, gotowość do włączania osób akceptujących ich programy, możliwość pozyskiwania różnych opinii i tworzenia oddolnego ruchu zaangażowania w zarysowanym kierunku.

Przywołuję zatem w tym miejscu (w kolejności alfabetycznej nazwisk kandydatów) te fragmenty programów wyborczych, które wprost nawiązują do wychowania, edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego. Mamy jeszcze dwa tygodnie czasu na poszukiwanie danych, interpretacji czy wyjaśnień tego, co wydaje się nam jeszcze niejasne, wątpliwe czy godne szczególnego rozwinięcia. Warto świadomie i czynnie wpływać na wybór Prezydenta RP.

I. Zarys programu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego

Za najważniejsze uważam dziś trzy sprawy:
Pierwszą jest przyspieszenie rozwoju kraju i rozwiązywania naszych codziennych problemów. (…)
Nasze państwo musi wprowadzać coraz lepsze sposoby wspierania rodzin i tworzyć bardziej przyjazny klimat dla rodzicielstwa. Młodym ludziom musi pomagać w ich starcie życiowym, aby zakładali rodziny nie na emigracji, lecz we własnym kraju. Tutaj powinni mieć dobrze opłacaną pracę i możliwość uzyskania mieszkania. Nie można godzić się z nierównością szans edukacyjnych polskich dzieci. Trzeba lepiej troszczyć się o naukę i kulturę, bo zaniedbania w tych dziedzinach będę trudne do odrobienia.
(…)
Musimy pamiętać o ludziach, którym bez własnej winy żyje się gorzej niż innym. Trzeba skuteczniej pomagać rodzinom i środowiskom, które same nie potrafią wyrwać się z biedy. Więcej naszej solidarności potrzebują osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji i ci, którzy się nimi opiekują. Świat zna przecież sposoby rozwiązywania podobnych problemów.
Druga sprawa to dobra pozycja Polski w świecie i Unii Europejskiej.
Doświadczenie ostatnich pięciu lat uczy, że nasi partnerzy liczą się z nami wtedy, gdy sami znamy swoją wartość i potrafimy zabiegać o swoje. Szanując zdanie innych, musimy przedstawiać bez kompleksów własne argumenty i na tej podstawie dążyć do uczciwego porozumienia.
Trzecia sprawa to połączenie nowoczesności z tradycją.
Polska musi być krajem nowoczesnym. Dla innego nie ma miejsca we współczesnym świecie. Jednocześnie musi być mocna swoją tradycją. Musimy pielęgnować pamięć historyczną, swój dorobek kulturalny i ojczysty język, zachować szacunek dla sprawdzonego modelu rodziny i innych wartości, które budowały nasz Naród. Dumni z tego, że jesteśmy Polkami i Polakami, będziemy szybciej unowocześniać swój kraj.
Bardzo ważną wartością naszej kultury jest prawda. Dziś potrzebujemy prawdy o tym, co w naszym kraju nie działa jeszcze tak, jak byśmy chcieli. Znając tę prawdę i głośno o niej mówiąc, można wypracować dobre rozwiązania w najważniejszych dla Polski sprawach. Właśnie wokół nich musi toczyć się narodowa debata. Prezydent powinien do niej zachęcać i dbać o to, aby wszyscy mieli w niej równe prawa. Przede wszystkim zaś powinien bronić wspólnego dobra oraz inicjować pożądane zmiany.

http://jaroslawkaczynski.info/polska/Zarys_programu_wyborczego_Jaroslawa_Kaczynskiego

II. Zarys programu wyborczego Bronisława Komorowskiego

Kandyduję na stanowisko Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, by wspierać modernizację Polski i dbać o dobro wszystkich Polaków.

Prezydent – odpowiedzialność za przyszłość

System ochrony zdrowia, rozwój nauki i systemu edukacji, kluczowy dla rozwoju Polski nie może być poza obszarem zainteresowań Prezydenta. (…) Zadaniem Prezydenta jest dbanie o taki rozwój kraju, w którym nikt z racji urodzenia, stopnia sprawności, wykształcenia, czy miejsca zamieszkania nie jest pozbawiony możliwości bycia we wspólnocie , a więc także prawa do pomocy w sytuacji trudnej. System edukacji dążąc do jak najlepszego wykształcenia i tworząc warunki do sprawiedliwej rywalizacji nie może służyć do wyrzucania poza nawias tych najsłabszych.

Pomoc dla rodzin i ludzi spoczywa na państwie, wspieranym poprzez organizacje pozarządowe i pomoc wzajemną rodzin. Troska o równomierny rozwój jest dyktowana nie tylko nakazem moralnym. Jest również praktycznym myśleniem o przyszłości. Powstawanie obszarów wykluczenia jest zagrożeniem dla rozwoju, tworzy warunki zagrażające bezpieczeństwu, zarówno w domu jak i na ulicach. (…) Bez historycznej pamięci i świadomości naszych korzeni nie można zbudować społecznego ładu zakorzenionego w wartościach. Możemy być dumni z wielkiego zrywu Solidarności, który doprowadził do obalenia komunizmu, umiejętności wyjścia z księżycowej gospodarki socjalistycznej i zbudowania gospodarki rynkowej oraz z uzyskania bezpiecznych granic i trwałych sojuszy międzynarodowych.

Patriotyzm oznacza dziś umiejętność nawiązywania współpracy ponad podziałami politycznymi, co jest szczególnie ważne na szczeblu lokalnym i regionalnym. Chciałbym, aby sprzyjał temu system wyborczy do samorządów. Będę więc działał na rzecz jednomandatowych okręgów w wyborach do rad gmin, co będzie sprzyjać wykształceniu silnych lokalnych społeczności z autentycznymi liderami.
Patriotyzm to umiejętność organizowania wzajemnej pomocy. Budowanie przestrzeni w której każdy może czuć się bezpiecznie. Jako Prezydent będę wspierał inicjatywy i organizacje pozarządowe - fundament społeczeństwa obywatelskiego.

Dużą wagę przywiązuję do wspomagania rozwoju harcerstwa, jako szkoły patriotyzmu, współdziałania, odpowiedzialności i budowy wspólnoty, czyli tych cnót, które zbyt często gubione są w bezwzględnej walce konkurencyjnej. Patriotyczne myślenie o przyszłości to także dbałość o usuwanie barier rozwoju, wspomaganie polskiej nauki i polskiego systemu edukacyjnego oraz współpracy nauki z gospodarką. Chcę budować przestrzeń do obywatelskiej debaty nad najważniejszymi dla kraju sprawami, mobilizować środowiska polityczne, naukowe, eksperckie do wspólnej dyskusji nad wypracowaniem najlepszych rozwiązań dla polskiej rzeczywistości prawnej, gospodarczej, dla dobrobytu obywateli.
(…)

Polsce potrzebna jest polityka oparta na rozwadze w działaniu, szacunku dla ludzi inaczej myślących i dostrzeganiu w politycznym przeciwniku partnera. Chcę, by Polska była krajem ludzi wykształconych i przewidujących, krajem innowacji, umiejętności i współpracy. By Polska była mądra i rozważna.


http://www.bronislawkomorowski.pl/dlatego-komorowski.html


III. Deklaracja prezydencka Grzegorza Napieralskiego:

Kandyduję na prezydenta RP w przekonaniu, że Polska potrzebuje na tym urzędzie polityka młodego, postępowego, odpowiedzialnego i bogatego w doświadczenie poprzedników. Zagwarantuję prezydenturę odpowiedzialną, ponadpartyjną, przeciwdziałającą politycznemu monopolowi prawicy.

Oto punkty mojej deklaracji:

• Polska bez podziałów. Nie jest ważne, gdzie ktoś kiedyś stał. Ważne jest, co chce robić dzisiaj i gdzie jest teraz. (…) Będę stał na straży wolnego, sprawiedliwego państwa, jakości stanowionego prawa i równych praw dla wszystkich obywateli (bez względu na ich poglądy, wartości, idee, pochodzenie, polityczny życiorys, wyznanie, płeć, orientację seksualną). Jestem orędownikiem państwa nowoczesnego, świeckiego, neutralnego światopoglądowo, oddzielonego od kościoła. Będę dbał, by konkordat nie był nadużywany.

• Bezpłatna edukacja i dostęp do Internetu. Opowiadam się za bezpłatną edukacją na wszystkich poziomach, od szkoły podstawowej, aż po studia wyższe. Podejmę starania, aby Internet stał się dostępny dla każdego i bezpłatny.

• Wiedza jako przepustka do lepszej przyszłości. Domagam się zwiększenia nakładów na naukę, bo dziś są dramatycznie niskie i pozbawiają Polskę szans konkurowania z innymi, a świat jest coraz bardziej konkurencyjny. Studia są prawem – nie towarem. Uczelnia nie jest przedsiębiorstwem, ale miejscem zdobywania wiedzy.

• Konkretna pomoc rodzinie. Jestem zwolennikiem utworzenia i szybkiej realizacji Narodowego Programu Budowy Przedszkoli, tak, by były one dostępne dla wszystkich dzieci. Wystąpię z taką inicjatywą.


http://www.napieralski.com.pl/program

IV. KONTRAKT DLA POLSKI Andrzeja Olechowskiego:

(...)
Będę jednoczył Polaków. Nie będę dzielił ludzi na lepszych i gorszych. Wszyscy obywatele, niezależnie od przekonań, poglądów, pozycji społecznej czy stylu życia zasługują na szacunek i wsparcie swojego Prezydenta. Ustanowię nowe standardy dialogu, kompromisu i współpracy. Dołożę wszelkich starań, aby zespolić nasze siły i stworzyć z nas zespół - drużynę Polska.
(...)

Pomogę w wypracowaniu rozwiązań ułatwiających młodym ludziom usamodzielnianie się. Będę promotorem młodych Polaków. Wzmocnię ich głos w życiu publicznym. Otworzę inne możliwości uczestnictwa w polityce niż w partyjnych młodzieżówkach. Spowoduję, że zmniejszy się liczba tych, którzy uważają, że w Polsce jest „niefajnie”.
(...)

Pomogę w pracach nad nowym kształtem edukacji. Ich efektem musi być większa konkurencja wśród szkół i wyższych uczelni (państwowych i prywatnych) oraz wyższa jakość polskich dyplomów.


http://www.olechowski.pl/program/show/id/6