(PriScr: https://www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/kolejne-zmiany-na-stanowiskach-kuratorow-oswiaty)
Etatystyczna doktryna władz
politycznych i państwowych ma się dobrze. Nie rozumiem zachwycania się dokonywanymi przez wojewodów
zmianami kadrowymi w kuratoriach oświaty. Co za różnica, że zamiast pani X
będzie teraz kuratorem pan Y, lub odwrotnie? Jak był to funkcjonariusz partii
władzy, tak nadal nim będzie, tylko innej. Co ma z tego edukacja? Co mają
dzięki temu dzieci realizujące obowiązek szkolny, który ze schole ma
coraz mniej wspólnego?
Zarządzanie szkolnictwem przez polityków na modłę autorytarnego populizmu jest
sprzeczne z Konstytucją, na którą tak ochoczo wszyscy się powołują. W świetle
najwyższego aktu prawnego państwo powinno pełnić rolę pomocniczą rodzicom w sferze
edukacji a nie rolę władczą. Zasada subsydiarności jest ustawicznie łamana
przez wszystkie formacje polityczne III RP od czasu jej ukonstytuowania w
prawie. Jakoś żadna formacja nie chce usunąć z oświatowych ustaw penitencjarnej
kategorii nadzoru "pedagogicznego", która z pedagogiką ma tyle wspólnego, co ta z lat 50.-80. XX wieku.
Utrzymywanie ingerencji władz
państwowych w systemie szkolnym nie ma charakteru subsydiarnego tylko władcze
kontynuowanie przejęcia systemu szkolnego i zasad jego funkcjonowania przez
partyjną nomenklaturę. To politycy - teraz trzech formacji politycznych (quasi
liberalną, lewicową i komunistyczną) zamierzają organizować proces
kształcenia i wychowania w szkolnictwie publicznym oraz częściowo w
szkolnictwie niepublicznym zgodnie ze strategią "top-down", mimo że to samorządy terytorialne są
organami prowadzącymi przedszkola i szkoły publiczne a podmioty gospodarcze,
związki wyznaniowe, organizacje społeczne są organami prowadzącymi przedszkola
i szkoły niepubliczne.
Jak przyznała w życzeniach świąteczno-noworocznych ministra edukacji Barbara Nowacka: Przed nami nowe, wielkie wyzwania. Przed nami zmiana w polskiej szkole. Zmiana ewolucyjna, a nie rewolucyjna. Ale niektóre rzeczy wymagały szybkich działań.
To, co ma dotyczyć edukacji
(przed-i szkolnej), a więc procesów kształcenia, wychowania, opieki i terapii
ma być uzgadniane politycznie, a więc ideologicznie przez przedstawicieli
władzy, a nie ma być prowadzone merytorycznie w profesjonalnie i autonomicznie zarządzanych
placówkach oświatowo-wychowawczych. Rządzący kontynuują inwersyjną politycznie
strategię obsadzania "swoimi" stanowisk w administracji oświatowej, w
kuratoriach i ich delegaturach, zamiast je zlikwidować, bo są to synekury dla tych, którym nie chce się
pracować w przedszkolach czy szkołach, gdyż im się należy pensja za pozorowanie
rzekomej przydatności. Ta zaś była wielokrotnie demistyfikowana przez Najwyższa
Izbę Kontroli oraz wyniki egzaminów państwowych.
Nie spodziewajcie się zatem
szczególnie istotnych dla jakości procesu kształcenia i wychowania zmian w
szkolnictwie publicznym, bo nadal będą wtrącać się do niego niekompetentni
urzędnicy, biurokraci, funkcjonariusze partii władzy posługując się wynikami
sondaży opinii publicznej. Populizm zatem zamiast merytokracji ma zapewnić
dzieciom i młodzieży warunki do uczęszczania do szkoły, w której tylko
nieliczni będą nauczycielami z prawdziwego zdarzenia, z pasją organizującymi proces
uczenia się dzieci i młodzieży, zaś część z przyjemnością podporządkuje się
związkowym i rządowym normodawcom, by przetrwać do emerytury lub do zmiany miejsca pracy.
Szkolnictwo, podobnie jak kuratoryjny nadzór "pedagogiczny", stało się w ostatnich latach przechowalnią dla tych, którym wystarczą zabezpieczenia socjalne, zdrowotne, bo i tak dorobią sobie na boku: jedni korepetycjami, których cena wzrosła do poziomu zabiegów stomatologicznych, a inni korzystając z finansów w ramach doraźnych a wielokrotnie wyżej honorowanych finansowo projektów (grantów) unijnych. Poziom nicnierobienia w wielu szkołach średnich osiągnął już swój szczyt, podobnie jak wzrósł wskaźnik samobójstw, dewiacji, depresji i wewnątrzklasowych wykluczeń.
Jak już nowi kuratorzy osiądą w urzędach wraz ze swoimi "adiutant(k)ami", to z nich nie wyjdą, chyba że w ramach swoich nic nieznaczących wizytacji dla pracy przedszkoli i szkół, bo te mają przecież służyć wzmocnieniu ich poczucia władztwa, nieprzydatnej obecności kontrolnej. Wypiją herbatkę lub kawę, posilą się ciastem, pogrzebią w dokumentach, by jednych docenić a skarcić innych, szczególnie tych, których się nie akceptuje, wyślą sprawozdania do swojego resortu i powrócą na urzędowe grzędy.
Deforma szkolnictwa polskiego trwa. O tym, jak było niszczone przez Zjednoczoną Prawicę:
O tym, jak było niszczone szkolnictwo przez SLD i PSL:
O tym, jak ignorowali naukę politycy sLD i PSL; AWS; PO i PSL a następnie politycy koalicji PiS-Samoobrona i LPR:
Także niekomercyjny blog jako kronika wydarzeń i komentarzy do nich utrwalił to, o czym wielu nie chce już pamiętać.
Marek Piotrowski: REQUIEMDLA GIMNAZJÓW. Wygasić MEN, powołać KEN