22 stycznia 2014

POL-on jako sejf także fałszywych danych o szkolnictwie wyższym i jego kadrach













Elektroniczny Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym służy... nie wiadomo komu. Jako ekspert Polskiej Komisji Akredytacyjnej uczestniczę w różnych okresach czasu w ocenie jakości kształcenia na kierunku pedagogika w uczelniach publicznych i niepublicznych. Do wglądu mam elektroniczną i drukowaną wersję Raportu Samooceny, który przygotowały zespoły kadr wszelkiej maści jednostki podlegające ocenie (akredytacja instytucjonalna) lub prowadzony w nich kierunek kształcenia (akredytacja kierunkowa). Wielokrotnie przekonujemy się, że dane zawarte przez władze niektórych jednostek dalece rozmijają się z prawdą. Wszyscy zdążyli się już nauczyć marketingu, w tym języka reklamy i manipulacji, toteż coraz częściej eksperci skupiają się nie na tym, jak jest tylko nad tym, dlaczego nie jest tak pięknie i mądrze, jak zostało to opisane w przesłanej dokumentacji.

Oczywiście, badamy różne aspekty jakości kształcenia, z wielu stron, sięgając do wielu źródeł i baz danych. Zadziwiające jest jednak to, że ekspert PKA, wykonując zadania związane z oceną jakości kształcenia, nie ma wglądu do bazy POL-on, która ponoć zawiera wiarygodne dane. Piszę "ponoć", gdyż jakiś czas temu b. ministra Barbara Kudrycka apelowała do władz uczelni (głównie prywatnych), o terminowe i rzetelne wprowadzanie informacji do POL-onu. Czy tak się stało, nie wiemy, bo i skąd. Nie mamy dostępu do danych, a zatem musimy weryfikować informacje z treścią dokumentów na miejscu. Tylko po co i komu ma służyć POL-on, skoro zapewne istotne informacje jakościowe są w nim skrywane jak w sejfie, a przecież wiedza o nich pozwoliłaby nie tylko kandydatom na studia, ale także kandydatom do podjęcia ewentualnej współpracy z daną uczelnią uniknąć pułapki nieuczciwości ze strony organu prowadzącego daną jednostkę?

Ponoć dzięki temu systemowi uczelnie miały weryfikować w nim m.in., czy studenci nie pobierają stypendiów na kilku kierunkach, a nauczyciele nie wykładają w innej szkole. To mnie akurat nie interesuje, a powinno być przedmiotem kontroli odpowiednich komórek MNiSW. Jako oceniającego, ale także interesuje mnie to, czy system, od którego może zależeć los studenta, wykładowców, profesorów i samej uczelni, jest pełny, zawierając wiarygodne i aktualizowane dane? Kiedy porównamy informacje z raportów z tymi, jakie są np. na stronach internetowych uczelni i innej, starej bazie OPI to się okazuje, że występujące w nich dane nie zawsze odzwierciedlają stan faktyczny, gdyż nie egzekwuje się i nie pociąga do odpowiedzialności władz uczelni z tytułu nieaktualizowania kluczowych informacji z chwilą zaistnienia zmian.

Przykłady:

Na stronie internetowej i w raportach szkoły znajdują się w komitetach programowych konferencji naukowych nazwiska osób już nieżyjących, albo w ogóle nieświadomych tego faktu;

Do dorobku naukowego zalicza się publikacje tych, którzy już dawno w tych szkołach nie pracują, a przypisuje się pozostałym ich publikacje z okresu pracy akademickiej, który nie ma nic wspólnego z ich obecnym miejsce pracy;

Wydawane przez szkołę czasopismo "naukowe" otrzymuje odpowiednią ilość punktów za zamieszczanie w nim artykuły naukowców z innych ośrodków akademickich, spoza jednostki wydającej czasopismo. Tymczasem redaktor pisma nie ujawnia w ankiecie dla MNiSW, że wielu spośród autorów opublikowanych tekstów jest zatrudnionych w jednostce wydającej to czasopismo, ale na drugim etacie czy w innej formie. Tym samym nie powinni być traktowani jako autorzy zewnętrzni. A są, ale dla ukrycia tego faktu podają afiliację innego miejsca zatrudnienia. Brak kontroli jakościowej sprawia, że wiele czasopism uzyskało punkty parametryczne, które zostały uzyskane w wyniku podania "niepełnych" danych;

Wiele wyższych szkół prywatnych posługuje się w informacjach publicznych przy nazwiskach części swoich kadr mianem "profesor" mimo, iż nie posiadają one naukowego tytułu profesora? Dewaluacja tego obciąża całe środowisko, bo poziom niektórych wykładowców obnoszących się tytułem, które nie posiadają, jest niższy niż niektórych młodych pracowników ze stopniem zawodowym magistra czy inżyniera;

Nie mogę sprawdzić w bazie POL-on, gdzie dany nauczyciel akademicki uzyskał stopień naukowy doktora habilitowanego czy tytuł naukowy profesora. Wszyscy mamy wprawdzie możliwość zajrzenia na stronę Ośrodka Przetwarzania Informacji, która zawiera dane o naukowcach, ale jest to interesujące dla badaczy źródło fałszowania i manipulowania danymi kadrowymi w naszym kraju. Dziwne, że jeszcze utrzymuje się tę bazę w takim stanie, bowiem wprowadza się w błąd jej czytelników. Dowód? Proszę bardzo. Wejdźcie na stronę OPI i wpiszcie nazwisko kogoś, kto posługuje się w szkole wyższej stopniem naukowym doktora habilitowanego np. z pedagogiki. Gwarantuję, że znajdziecie w główce rekordu informację np. dr hab. Iksiński, ale już nie macie możliwości zweryfikowania, czy występujące dane są prawdziwe.

Oto ktoś pisze w wierszu zatytułowanym "Rozprawa habilitacyjna" tak: - Uzyskany stopień doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, specjalność: praca socjalna Nie jest to prawdą, gdyż na słowackiej uczelni istnieje lub istniała możliwość uzyskania stopnia doktora habilitowanego odrębnie z pedagogiki oraz odrębnie z pracy socjalnej. W kraju naszych uroczych sąsiadów z południa "praca socjalna" nie jest subdyscypliną pedagogiki, tylko odrębną dyscypliną naukową. Jeżeli zatem Polak/Polka przedkłada dyplom ze słowackiej uczelni, w którym jest zapis o mianowaniu go/jej docentem pracy socjalnej, to ta dyscyplina ma tam odrębny numer statystyczny i odrębny status. W Polsce nie ma takiej dyscypliny naukowej jak praca socjalna. Posługiwanie się zatem stopniem doktora habilitowanego w specjalności "praca socjalna" i korzystanie z uprawnień samodzielnego pracownika naukowego "pedagogiki" a nawet "socjologii" czy "psychologii" - co ma miejsce w wielu polskich uczelniach i szkołach wyższych - jest ewidentnym kłamstwem i wprowadzaniem w błąd władz uczelni. Tym powinny zająć się odpowiednie służby, ale MNiSW nieustannie "zamiata sprawę pod dywan".

Inny, jakże charakterystyczny przykład manipulacji, a dotyczący także niektórych członków i ekspertów Polskiej Komisji Akredytacyjnej, na co nie raczyła zwrócić uwagi pani ministra B. Kudrycka mianując te osobę do składów oceniających jakość kształcenia tych, którzy przeszli rzetelnie drogę awansu naukowego w kraju lub poza jego granicami. Wpisujemy nazwisko takiej osoby i widzimy, że jako Ygrekowska ma przed nazwiskiem "dr hab." . Niestety, nie znajdziemy w jej danych żadnej adnotacji o tym, gdzie uzyskała stopień doktora habilitowanego, na podstawie jakiej pracy i kto recenzował jej dorobek? DUCH ŚWIĘTY? Na jakiej podstawie dopuszcza MNiSW do takich manipulacji i jeszcze nominuje taką osobę do rangi państwowego kontrolera jakości kształcenia i prowadzonych w uniwersytetach badan naukowych? Komu na tym zależało, by niszczyć podstawy rzetelności akademickiej w strukturach Polskiej Komisji Akredytacyjnej? Dlaczego członkini PKA nie chwali się w tej bazie danych żadnymi własnymi publikacjami naukowymi, ale ocenia jakość prowadzonych badań naukowych w uczelniach akademickich, przed którymi "uciekła" na Słowację? Zajrzyjmy na stronę POL-on, a tam jest interesująca informacja przy nazwisku członka PKA: dr hab.: (klas. hist.) nauki humanistyczne > pedagogika > praca socjalna, pedagogika. Jakim prawem ta osoba jest w Polsce uznawana jako doktor habilitowany z pedagogiki, skoro uzyskała docenturę słowacką z "pracy socjalnej"? Takich kwiatków mamy w kraju wiele... tylko do czyjego są one kożucha?









21 stycznia 2014

Sorry, taką mamy władzę...



(źródło: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/internauci-kpia-ze-slow-elzbiety-bienkowskiej/9s8hn)











Wracałem z posiedzenia komisji habilitacyjnej z odległej części kraju samochodem, i całe szczęście, bo jak dojechałem do domu, to mogłem obejrzeć wywiad z panią wicepremier i ministrą infrastruktury Elżbietą Bieńkowską, która - z typową już dla rządzącej formacji arogancją - odniosła się do doniesienia o skandalicznych warunkach podróży pociągami w kraju (kilka godzin jazdy bez ogrzewania!!!m, wielogodzinne opóźnienia itp.) stwierdziła: "sorry, taki mamy klimat". A część członków komisji wracała wczoraj do domów pociągami.

No rzeczywiście. Nie komentowałbym tego, ale tydzień temu poseł na Sejm RP z Platformy Obywatelskiej Adam Szejnfeld w programie "śniadaniowym" jednej z telewizji w niedzielę na słowa oburzenia w związku z zaniedbaniami (także obecnych) rządzących w sprawie wypuszczenia na wolność jednego z wielu groźnych morderców dzieci stwierdził: "przecież nie zagrozi 36 milionom Polaków". Proponuję, by w domu obok miejsca zamieszkania członków rodziny z dziećmi pana posła zameldować tego pana i zobaczymy, czy dalej z taką arogancją będzie komentował ów fakt i zachwalał skuteczność polskiej resocjalizacji.

Jak już zapowiadałem w blogu w dn. 27 grudnia 2013 r. otrzymałem zaproszenie do Prezydenta RP na debatę pt. „Edukacja – wyzwania przyszłości. Jak zaspokoić aspiracje i nie zmarnować potencjału pokolenia wiedzy”. W związku z tym, że zaproszenie skierowano do mnie drogą e-mailową, także tym kanałem komunikacyjnym skierowałem warunkową deklarację udziału w tym wydarzeniu. Zastrzegłem jednak, że dojdzie do mojego w nim udziału, jeśli dowiem się, jaki jest szczegółowy program debaty, kto weźmie w niej udział oraz czy będę miał zapewnione prawo do wypowiedzi na temat polskiej edukacji. Proszę sobie wyobrazić, że na dwa dni przed tą debatą otrzymałem jej program bez jakiegokolwiek poinformowania mnie o tym, niby w jakiej roli miałbym w niej wystąpić, skoro nie uwzględniono w wystąpieniach mojego zgłoszenia. W związku z powyższym przesłałem rezygnację z komentarzem, że nie uczestniczę w pozorowanych debatach o edukacji jako kwiatek do dekoracji. Zawiedzionych brakiem mojej relacji z tej debaty, z racji nieuczestniczenia w niej przeze mnie, mogę tylko odpowiedzieć: "Sorry, taki mamy klimat".

Ma rację prof. Maria Dudzikowa pisząc o coraz bardziej wyraźnej polityce pozoranctwa w sferze oświatowej. Nie przypuszczałem, że dojdzie do tego w tak szacownym miejscu. O tym, jak zostali potraktowani przez Organizatora debaty jej uczestnicy najlepiej chyba świadczy fakt, że pan Prezydent przemówił do nich z Internetu, a nie osobiście. Możecie zajrzeć na stronę i obejrzeć oraz posłuchać. Oceńcie sami. Mieliśmy już ekspertów przemawiających do narodu z tabletu, więc nic mnie już nie dziwi w rodzimej polityce. Jak to dobrze, że nie pojechałem i nie straciłem czasu. Z treści tej debaty, która została zrelacjonowana przez dziennikarzy wynika, że MEN nie zagraża 36 milionom Polaków.







19 stycznia 2014

15 stycznia 2014 r.w Poznaniu zmarł profesor Kazimierz Obuchowski





jeden z najbardziej znanych i zasłużonych dla rozwoju nauki polskich psychologów, z którego rozpraw korzystały setki tysięcy studentów psychologii i pedagogiki, kadry akademickie. Był jedynym poznańskim psychologiem, członkiem Academia Europea, który był zapraszany z wykładami na uniwersytety po obu stronach Atlantyku, od Berlina po Nowy Jork. Reprezentował w społeczności psychologów akademickich nurt egzystencjalny, głęboko związany z antropologią filozoficzną, ale zarazem bardzo bliski pedagogice szkolnej. Na stronie internetowej Szkoły Podstawowej im. Janusza Korczaka w Szabdzie pod tablicą upamiętniającą tego wybitnego pedagoga "nowego wychowania" znajduje się myśl ... Kazimierza Obuchowskiego: "SZKOŁA MA BYĆ PO TO, ŻEBY MŁODY CZŁOWIEK POTRAFIŁ W NIEJ ODNALEŹĆ SIEBIE, ŻEBY UZYSKAŁ TAKĄ WIEDZĘ, DZIĘKI KTÓREJ, BĘDZIE POTRAFIŁ ZROZUMIEĆ ŚWIAT"

Kazimierz Obuchowski urodził się 25 lipca 1931 w Wołożynie w województwie nowogródzkim. W latach 1940 - 1946 był na zesłaniu na terenie Rosji Sowieckiej (CES i Majkajn). W 1951 ukończył liceum i zdał maturę w Łobzie, zaś w pięć lat później ukończył studia psychologiczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z tą uczelnią związany był przez cały okres swojego rozwoju naukowego i kariery akademickiej, bowiem pracował w Instytucie Psychologii, w Zakładzie Psychologii Klinicznej oraz kierując Zakładem Psychologii Osobowości.

W 1983 uzyskał tytuł profesora nauk humanistycznych. W latach 1996 - 2002 był wykładowcą na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Został członkiem Komitetu Nauk Psychologicznych PAN oraz kierownikiem Zakładu Teorii Osobowości Instytutu Filozofii i Socjologii PAN w Poznaniu. W ostatnich latach swojego życia pracował jako nauczyciel akademicki w AHE w Łodzi. Zmarł 15 stycznia 2014 roku w Poznaniu.

Wydał takie książki, jak:

Człowiek jako podmiot postępowania lekarskiego, Poznań 1982

Orientierung und Emotion, Berlin 1982

Kody orientacji i struktura procesów emocjonalnych, Warszawa 1970

Psychologia dążeń ludzkich, Warszawa, 1964

Adaptacja twórcza, Warszawa 1985

W poszukiwaniu właściwości człowieka, Warszawa 1989

The Search for Human Attributes, Efauron 1993

Człowiek intencjonalny, Warszawa 1993

Przez galaktykę potrzeb, Poznań 1995
Człowiek intencjonalny, czyli o tym jak być sobą, Poznań 2000

Galaktyka potrzeb, Poznań 2000

Od przedmiotu do podmiotu, Bydgoszcz 2000

Galaktyka potrzeb – psychologia dążeń ludzkich, Warszawa 2006

Refleksje autobiograficzne psychologa, Łódź 2009






Studenci pedagogiki chętnie czytają rozprawy Profesora i cytują jego poglądy oraz wyniki badań, gdyż pisał w sposób niezwykle przejrzysty, zawsze akcentując rolę człowieka jako podmiotu: Ewolucja jest ślepa niczym bogini sprawiedliwości. Bardziej ceni sobie okoliczności przetrwania i ekspansji genów oraz szczęśliwy traf mutacji niż osiągnięcia jednostki. Ludzkość przeciwstawiła się tym jej preferencjom, ludzie nabrali świadomości siebie i teraz nie mamy już wyboru. Tylko od jednostki zależy jej klasa i przed nikim nie da się usprawiedliwić omyłki zaniechania bycia tym, kim można być. (...)

Niepowodzenia, a w ich wyniku frustracje, powodują poczucie niemocy, obniżają poczucie własnej wartości. Nasilenie niepowodzeń prowadzi zaś do powstania kryzysu egzystencjalnego. Wiąże się ono często z utratą sensu życia, świata wartości. Sens życia to wytyczenie jasnego, praktycznego i możliwego do zaaprobowania kierunku działania na przyszłość, a bez zaspokojenia tej potrzeby człowiek nie może funkcjonować normalnie.
. (Przez galaktykę potrzeb – Psychologia dążeń ludzkich, Zysk i S-ka, Poznań 1995)

Był wśród empirycznych psychologów wielkim humanistą. Warto przeczytać autobiografię Profesora, albo chociaż dostępne z Nim wywiady, jak chociażby:

- Liczy się osobowość. Z profesorem psychologii Kazimierzem Obuchowskim rozmawia Lech M. Jakób, w trakcie którego powiedział m.in.: Nadszedł czas, w którym możemy i musimy konstruować kulturę w sobie. To od naszej odwagi i decyzji zależy, czy nasza kultura będzie miałka. To my o tym ostatecznie decydujemy. I jest to wielką szansą przyszłości ludzkości, która jak na razie zbyt często gubi się we własnych sukcesach. Warto mieć tego świadomość, że kultura jest zjawiskiem kruchym; z jednej strony podatnym na manipulacje, łatwym do zdeprawowania. A wtedy może w umysłach leniwych powstać próżnia nie dająca się wypełnić niczym innym. Dlatego durny pisarz, redaktor, nauczyciel -są groźni. Ale wierzę, że ich szanse są ograniczone w świecie globalnej kultury. Jest to proces nieodwracalny.;

Odszedł kolejny, wielki Mistrz i Uczony łączący w swojej twórczości dziedzinę nauk społecznych i humanistycznych.