17 maja 2025

Wypełnione sloty za poradnikowe płoty

 

 

Profesor Marek KOSMULSKI, chemik Politechniki Lubelskiej wydał zaktualizowaną wersję swojego poradnika dla młodych naukowców pt. "Lepiej wypełnione sloty"(Lublin, 2025).  Do niewielkiej objętości  książeczki załączył kserokopię listu prorektora jego macierzystej uczelni, który poinformował autora, że nie widzi podstaw do sfinansowania  jej wydania ze środków Politechniki, gdyż prezentowane w niej opinie nie są zgodne z polityką i praktykami tej uczelni. 

Od nastu lat interesuję się naukoznawstwem, więc tym bardziej byłem ciekaw treści poradnika. Wprawdzie z podtytułu wynikało, że jest to publikacja o charakterze nienaukowym, quasi dydaktyczna, to jednak warto było się zapoznać z jej treścią, by przekonać się, że nie jest ona demistyfikacją praktyk Politechniki Lubelskiej. 

Niepokój zatem prorektora był tu zbyteczny, natomiast słusznie odmówił finansowania, skoro autor nie raczy poinformować pracodawcę i płatnika o miejscu przewidywanego  wydawnictwa. Każdy pracownik uczelni państwowej, jeśli zależy mu na lepszym czy szybszym wydaniu własnej rozprawy, powinien jednak uzyskać na to zgodę władz uczelni. Ta zaś musi mieć dane o kosztach wydania, własnym wkładzie pozauczelnianego wydawcy oraz powinna odpowiadać legitymizowanym przez Ministerstwo Nauki oficynom.

Wprawdzie recenzowany tu tytuł nie jest pracą naukową, tylko poradnikiem naukowca dla młodych naukowców, toteż nie mógłby być uwzględniony w ewaluacji reprezentowanej przez autora chemii jako dyscypliny naukowej. Mógł zatem wydać ten poradnik w dowolnej drukarni, która nie gwarantuje merytorycznej i edytorskiej redakcji. 

Zamieszczone w publikacji dwie recenzje nie wnoszą merytorycznego wkładu, gdyż są marnym streszczenie zawartości tego poradnika. Ważne, że chwalą autora i rekomendują tekst do wydania. Tak też się stało, bo publikacja M. Kosmulskiego została wydrukowana na jego koszt,  niestarannie edytorsko.

Przejdźmy zatem do treści poradnika, której układu nie zamierzam tu referować ze względu na brak logiki i spójności treści.  To sprawia, że nie wiadomo, po co została zaproponowana do lektury także niektórym (którym?) zasłużonym (dla autora?) profesorom i ... dla praktyki publikacyjnej. Kosmulski oferuje w tym poradniku  narracyjny chaos. Szkoda, że recenzenci nie dostrzegli tego, tylko lekkim piórem pochwalili autora zapewniając zarazem czytelników o jej wyjątkowych walorach? 

Są tu jednak ciekawe refleksje lub osobiste wnioski, w tym oczywistości, jak np.: 

* 60 proc. sklasyfikowanych polskich czasopism z listy Web of Science należało do najsłabszej, bo czwartej kategorii (Q4), a więc nie są znaczące dla nauki;

* "Obrona prawdy może być naprawdę niebezpieczna! Znane są przypadki, gdy naukowiec, który ujawnił plagiat został pozwany przez plagiatora pod zarzutem naruszenia dóbr osobistych, a naukowiec obnażający oszukańcze działania firmy farmaceutycznej został pozwany przez tę firmę" (s.22).

Autor ma rację. Wystarczyło skrytykować pseudonaukową i pseudoakademicką publicystykę sfrustrowanego/-ej doktora/-ki, by ten/ta uruchomił/-a mściwą repulsję wobec krytyka, opartą na wyssanych z jego/jej palca zarzutów.

* "Ujawnienie konfliktu interesów przez osoby trzecie, gdy autor nie uczynił tego dobrowolnie, rzuca cień na wiarygodność wyników, a pośrednio także na wiarygodność autora i czasopisma"(s.23). 

Ma rację prof. M. Kosmulski. Pamiętam jak z pozytywną konkluzją recenzent habilitacji został przez nią przywieziony do jednostki prowadzącej jej postępowanie, wymienił się z nią całusami a następnie przyszedł na posiedzenie komisji habilitacyjnej kilka minut po niej i witał się tak, jakby jej w ogóle nie znał.

* "Ewidentny konflikt występuje, gdy przedmiotem badań jest sam fundator badań lub oferowane przez niego produkty. Fundator może zakazać publikacji wyników badań, a nawet gdy takiego zakazu nie ma w umowie, naukowiec znajdzie się w niekomfortowej sytuacji, gdy wyniki te stawiają fundatora lub oferowany przez niego produkt w niekorzystnym świetle (...)"(tamże).

Dobry przykład. Wystarczy sobie przypomnieć związek między MEN a IBE i prywatnym Instytutem dyrektora tej ostatniej instytucji.

Prof. Kosmulski uważa, że jawność recenzji w postępowaniach awansowych " (...) może wpływać na treść recenzji np. z powodu obawy Recenzenta przed zemstą Autorów za krytyczną recenzję, do jakiej może dojść, gdy role się odwrócą" (s.24). 

To chyba ma tu na uwadze pseudonaukowców. 

cdn.