Profesor
Marek KOSMULSKI, chemik Politechniki Lubelskiej wydał zaktualizowaną wersję
swojego poradnika dla młodych naukowców pt. "Lepiej wypełnione
sloty"(Lublin, 2025). Do niewielkiej objętości książeczki
załączył kserokopię listu prorektora jego macierzystej uczelni, który
poinformował autora, że nie widzi podstaw do sfinansowania jej wydania ze
środków Politechniki, gdyż prezentowane w niej opinie nie są zgodne z polityką
i praktykami tej uczelni.
Od
nastu lat interesuję się naukoznawstwem, więc tym bardziej byłem ciekaw treści
poradnika. Wprawdzie z podtytułu wynikało, że jest to publikacja o charakterze
nienaukowym, quasi dydaktyczna, to jednak warto było się zapoznać z jej
treścią, by przekonać się, że nie jest ona demistyfikacją praktyk Politechniki
Lubelskiej.
Niepokój
zatem prorektora był tu zbyteczny, natomiast słusznie odmówił finansowania,
skoro autor nie raczy poinformować pracodawcę i płatnika o miejscu
przewidywanego wydawnictwa. Każdy pracownik uczelni państwowej, jeśli
zależy mu na lepszym czy szybszym wydaniu własnej rozprawy, powinien jednak
uzyskać na to zgodę władz uczelni. Ta zaś musi mieć dane o kosztach wydania,
własnym wkładzie pozauczelnianego wydawcy oraz powinna odpowiadać
legitymizowanym przez Ministerstwo Nauki oficynom.
Wprawdzie
recenzowany tu tytuł nie jest pracą naukową, tylko poradnikiem naukowca dla
młodych naukowców, toteż nie mógłby być uwzględniony w ewaluacji
reprezentowanej przez autora chemii jako dyscypliny naukowej. Mógł zatem wydać
ten poradnik w dowolnej drukarni, która nie gwarantuje merytorycznej i
edytorskiej redakcji.
Zamieszczone
w publikacji dwie recenzje nie wnoszą merytorycznego wkładu, gdyż są marnym
streszczenie zawartości tego poradnika. Ważne, że chwalą autora i rekomendują
tekst do wydania. Tak też się stało, bo publikacja M. Kosmulskiego została
wydrukowana na jego koszt, niestarannie edytorsko.
Przejdźmy
zatem do treści poradnika, której układu nie zamierzam tu referować ze względu
na brak logiki i spójności treści. To sprawia, że nie wiadomo, po co
została zaproponowana do lektury także niektórym (którym?) zasłużonym (dla
autora?) profesorom i ... dla praktyki publikacyjnej. Kosmulski oferuje w tym
poradniku narracyjny chaos. Szkoda, że recenzenci nie dostrzegli tego,
tylko lekkim piórem pochwalili autora zapewniając zarazem czytelników o jej
wyjątkowych walorach?
Są
tu jednak ciekawe refleksje lub osobiste wnioski, w tym oczywistości, jak
np.:
*
60 proc. sklasyfikowanych polskich czasopism z listy Web of Science należało do
najsłabszej, bo czwartej kategorii (Q4), a więc nie są znaczące dla nauki;
*
"Obrona prawdy może być naprawdę niebezpieczna! Znane są przypadki, gdy
naukowiec, który ujawnił plagiat został pozwany przez plagiatora pod zarzutem
naruszenia dóbr osobistych, a naukowiec obnażający oszukańcze działania firmy
farmaceutycznej został pozwany przez tę firmę" (s.22).
Autor
ma rację. Wystarczyło skrytykować pseudonaukową i pseudoakademicką publicystykę
sfrustrowanego/-ej doktora/-ki, by ten/ta uruchomił/-a mściwą repulsję wobec
krytyka, opartą na wyssanych z jego/jej palca zarzutów.
*
"Ujawnienie konfliktu interesów przez osoby trzecie, gdy autor nie uczynił
tego dobrowolnie, rzuca cień na wiarygodność wyników, a pośrednio także na
wiarygodność autora i czasopisma"(s.23).
Ma
rację prof. M. Kosmulski. Pamiętam jak z pozytywną konkluzją recenzent
habilitacji został przez nią przywieziony do jednostki prowadzącej jej
postępowanie, wymienił się z nią całusami a następnie przyszedł na posiedzenie
komisji habilitacyjnej kilka minut po niej i witał się tak, jakby jej w ogóle
nie znał.
*
"Ewidentny konflikt występuje, gdy przedmiotem badań jest sam fundator
badań lub oferowane przez niego produkty. Fundator może zakazać publikacji
wyników badań, a nawet gdy takiego zakazu nie ma w umowie, naukowiec znajdzie
się w niekomfortowej sytuacji, gdy wyniki te stawiają fundatora lub oferowany
przez niego produkt w niekorzystnym świetle (...)"(tamże).
Dobry
przykład. Wystarczy sobie przypomnieć związek między MEN a IBE i prywatnym Instytutem
dyrektora tej ostatniej instytucji.
Prof.
Kosmulski uważa, że jawność recenzji w postępowaniach awansowych " (...)
może wpływać na treść recenzji np. z powodu obawy Recenzenta przed zemstą
Autorów za krytyczną recenzję, do jakiej może dojść, gdy role się odwrócą"
(s.24).
To
chyba ma tu na uwadze pseudonaukowców.
cdn.