03 maja 2024

Kilka refleksji na temat proponowanych zmian w curriculum dla szkół podstawowych

 



Ministerstwo Edukacji Narodowej konsultuje projekt rozporządzenia PODSTAWA PROGRAMOWA KSZTAŁCENIA OGÓLNEGO DLA SZKOŁY PODSTAWOWEJ

Ciekawe jest uzasadnienie zmian w tym zakresie, które z mocy biurokracji wymaga odpowiedzi na pytanie: Jaki problem jest rozwiązywany? 

Skoro resort edukacji ma problem, który postanowiło rozwiązać, to zainteresowała mnie jego przyczyna, a jest nią potrzeba

"1) zapewnienia adekwatności zakresu treści nauczania – wymagań szczegółowych do wymiaru godzin nauczania przedmiotów, określonego w przepisach wydanych na podstawie art. 47 ust. 1 pkt 3 i ust. 4 ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. – Prawo oświatowe; 

2) umożliwienia nauczycielom skupienia się na realizacji wymagań ogólnych podstawy programowej; wymagania szczegółowe, prezentujące konkretne treści kształcenia, powinny być dobrane tak, aby jak najlepiej realizować wdrażanie celów kształcenia, określonych przez wymagania ogólne". 

   

Rozwiązaniem problemu są zatem zmiany, które "(...) polegają przede wszystkim na ograniczeniu zakresu treści nauczania – wymagań szczegółowych podstawy programowej dla szkoły podstawowej w zakresie II etapu edukacyjnego (klasy IV–VIII) oraz dla branżowej szkoły I stopnia, i powinny zapewnić nauczycielom i uczniom więcej czasu na spokojniejszą i bardziej dogłębną realizację zagadnień określonych w podstawie programowej kształcenia ogólnego". 

 

W preambule powyższego aktu prawa zmienia się zadanie szkoły na: 

"(...) łagodne wprowadzenie dziecka w świat wiedzy, przygotowanie do wykonywania obowiązków ucznia oraz wdrażanie do samorozwoju".

Szkoła ma wdrażać do samorozwoju zamiast do umiejętności uczenia się przez całe życie. Rzeczywiście, w dobie wolnego dostępu do różnych źródeł wiedzy i jej wariantów między nauką a szalbierstwem, między autorytetami a pseudokołczami, byłoby lepiej wdrażać do mądrości uczenia się, zamiast do samorozwoju.      

"Szkoła zapewnia bezpieczne warunki oraz przyjazną atmosferę do nauki, uwzględniając indywidualne możliwości i potrzeby edukacyjne ucznia". 

Znakomicie. Ciekawe, jak zapewni się rozporządzeniem przyjazną atmosferę do nauki, a przede wszystkim, co władza przez nią rozumie?  

"Najważniejszym celem kształcenia w szkole podstawowej jest dbałość o integralny rozwój biologiczny, poznawczy, emocjonalny, społeczny i moralny ucznia".

Czytając jednak „PODSTAWĘ PROGRAMOWĄ KSZTAŁCENIA OGÓLNEGO DLA SZKOŁY PODSTAWOWEJ” odnajduję w niej odroczoną w czasie kwestię wspierania rozwoju biologicznego uczniów.  W zakresie edukacji wczesnoszkolnej mowa jest o „(…) wielokierunkowej aktywności dziecka przez organizowanie sytuacji edukacyjnych umożliwiających eksperymentowanie i nabywanie doświadczeń oraz poznawanie polisensoryczne, stymulujących jego rozwój we wszystkich obszarach: fizycznym, emocjonalnym, społecznym i poznawczym". 

O rozwoju biologicznym nie ma ani słowa. Na drugim etapie kształcenia w klasach IV - VII jest wprawdzie przedmiot pod nazwą "przyroda", ale z rozwojem biologicznym uczniów ma odległy związek, skoro: 

 "Nadrzędnym celem przedmiotu przyroda w klasie IV jest przybliżenie uczniowi najbliższego otoczenia, stworzenie możliwości poznania składników krajobrazu i zależności zachodzących w przyrodzie. Obszarem działania powinna być przede wszystkim okolica szkoły i miejsca zamieszkania. Osiągnięcie tego celu odbywa się przez obserwację, badanie, doświadczanie i komunikowanie się z innymi. Działania prowadzone przez ucznia powinny być przez niego dokumentowane w postaci opisu, fotografii lub rysunku. Podczas zajęć w ramach przedmiotu przyroda, zarówno terenowych, jak i w sali lekcyjnej, uczeń pod kierunkiem nauczyciela doskonali umiejętność właściwego reagowania w wypadku kontaktu z organizmami zagrażającymi życiu i zdrowiu. Ważne zagadnienia dotyczące budowy i higieny ciała oraz właściwej dbałości o własny organizm kształtują u ucznia poprawne zachowania w życiu codziennym".

Dopiero w klasie V pojawia się przedmiot: "Biologia", którego nauczanie "(...) w szkole podstawowej ma na celu rozwijanie u uczniów naturalnej chęci poznawania świata, kształtowanie u nich właściwej postawy wobec przyrody i środowiska". 

Akapit dalej mowa jest o tym, że: "Niezwykle istotnym aspektem nauczania biologii jest zdrowie człowieka, stąd w podstawie programowej kształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej bardzo ważne są zagadnienia dotyczące anatomii, fizjologii, zasad higieny oraz ochrony zdrowia". Czy nie nazbyt późno pojawia się troska o rozwój biologiczny uczniów? 

Autor/autorzy tej regulacji śmiało leje/-ą H2O pisząc:

"Nauka biologii w szkole podstawowej umożliwi zatem uczniom nabycie niezbędnej wiedzy użytecznej w każdej sferze życia oraz rozwijanie ich kompetencji kluczowych". Rewelacja.

Rzekome zdobycie „wszystkich potrzebnych kompetencji kluczowych” zapisano niemalże w każdym z przedmiotów, ale przykładowo w odniesieniu do fizyki wprowadzono je do ósmej kategorii w dziale: zadania i funkcje wychowawcze szkoły, obiecując: „kształtowanie kompetencji kluczowych: wiedzy, umiejętności oraz postaw jako stałych elementów rozwoju jednostki i społeczeństwa”.

Stylistyka banałów, pustosłowia, publicystycznych zwrotów, a zatem wyjałowionych, potocznych określeń potwierdza, jak niski jest poziom kadr w ministerstwie, które odpowiada za edukację narodową. Tak kręci się ta karuzela chciejstwa od lat, bez pożądnej dignozy i klarownej strategii. O finansach nawet nie wspominam.  


02 maja 2024

Każde państwo musi samo toczyć walkę z wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym, także w cyberprzestrzeni




 

 Dr Joanna Kulesza z Uniwersytetu Łódzkiego pisze w eseju o tym, że zarówno Zgromadzenie Ogólne ONZ w 2018 roku, jak i dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni naszego kraju potwierdzają brak jasno określonego progu cyberwojny, która toczy się już niemalże na wszystkich kontynentach naszego świata. Tak więc Polska musi sama zdecydować o odpowiednim włączeniu się do wojny w cyberprzestrzeni niezależnie od tego, jakie działania są podejmowane w innych krajach. Jak pisze

"(...) wiele państw, w tym Polska (2022) zdecydowało się opublikować swoje stanowiska odnośnie do stosowania prawa międzynarodowego w cyberprzestrzeni, wychodząc naprzeciw potrzebom międzynarodowego pokojowego dialogu. Z owych deklaracji interpretacja użycia siły w cyberprzestrzeni jest jednoznaczna – państwa samodzielnie decydują o kwalifikacji cyberataku jako ewentualnie naruszającego wskazana przez nie normę prawa międzynarodowego. (...) 

Jak zmierzyć „siłę” cyberataku? Czy mamy do tego skuteczne narzędzia? Tu z pomocą przychodzą badacze prawa międzynarodowego i politolodzy. W zakończonym niedawno przez UŁ projekcie „Dane dotyczące cyberbezpieczeństwa” centrum badawcze Lodz Cyber Hub przygotowało dostępny w języku polskim panel operacyjny do pomiaru cyberataków, oparty o interdyscyplinarną metodologię. Potrafimy więc zmierzyć cyberatak i ocenić go w porównaniu z innymi, podobnymi incydentami. 

Na polskiej stronie projektu Eurepoc odnaleźć można opisy i wskaźniki poszczególnych cyberincydentów, także tych realizowanych w trakcie wojny w Ukrainie, w tym tych realizowanych przez złożoną z oficerów GRU, wiodącą kremlowską grupę APT28. W repozytorium odnajdziemy także liczne publikacje, pozwalające odpowiedzieć na dogmatyczne i praktyczne pytania o próg wojny w cyberprzestrzeni. Do tej pory wszystkie one jednak wyraźnie zalecają deeskalację konfliktu i postrzegania cyberataków jako ewentualnego naruszenia suwerenności państwa, skutkującego odpowiedzialnością międzynarodową raczej niż odpowiedzią zbrojną".

Kiedy rodacy radują się majówką, cieszy ich każdy przejaw wiosennego lata, kiedy grillują, podróżują, spotykają się z bliskimi, korzystają z dobrodziejstw wolnego świata zachodniej demokracji (mniej lub bardziej liberalnej), za naszą wschodnią granicą toczy się potworna w skali i skutkach wojna. Codziennie giną mieszkańcy kraju, który do 2014 roku był suwerennym państwem, mającym rzekomo gwarancje przywódców Rosji i USA do autonomicznego rozwoju, własnej historii, kultury, oświaty itd. Dzieje się to mimo złożonej w Budapeszcie w 1994 roku obietnicy, że jak Ukraina zniszczy swój nuklearny arsenał, to będzie chroniona jej suwerenność. 

Po raz kolejny świat ludzi wolnych przekonał się, że rozbrojenie dla rzekomej idei narodowego i międzynarodowego bezpieczeństwa jest ułudą, grą fałszywymi kartami, by osłabić moc suwerenności terytorialnej państwa, a wraz z nią niemalże wszystkich dziedzin życia jego obywateli. 

01 maja 2024

Vitae mala cupido




Francuski filozof André Lalande przypomniał w 1935 roku słowa Platona - "Nikt nie czyni zła dobrowolnie", bo zło - jak dopełniał powyższą tezę Lukrecjusz - jest ściśle zespolone z wolą życia i władzy: "Vitae  mala cupido".

Trzeba to zatem tylko chcieć dostrzec, by w toku socjalizacji, wychowania i edukacji  rozwijać  siły moralne, a to także znaczy: "(...) niszczyć siły przeciwmoralne, te, które stanowią przeszkody zewnętrzne, jak również te, które działają od wewnątrz" (Kultura i Wychowanie, nr 2-3, s. 81). Interesy władców połączone z ich biopsychicznymi skłonnościami do panowania nad innymi, by kosztem ich życia i dóbr potęgować własną moc, wspierane są przez nich ideami, które mają stanowić usprawiedliwienie ich antymoralnych postaw. 

Wojna zaczyna się w człowieku, w toku jego pierwotnej i wtórnej socjalizacji, na co zwracają uwagę  biografiści Hitlera, Stalina, a ostatnio także Putina, odczytując w okresie ich dzieciństwa brutalną przemoc ze strony im bliskich osób, którą przenosili na innych z przyzwoleniem środowisk ich indywidualnego wzrastania, a z biegiem czasu także dzięki zmanipulowanym propagandą społeczeństwom. Podtrzymywanie amoralnych postaw nie dotyczy tylko tych, którzy doszli dzięki nim do władzy, ale każdego, kto korzysta z wrodzonego popędu walki do wzrastania kosztem bliźniego.  

"(...) pamiętajmy, że ludzie są także zwierzętami: mają zęby, żołądek i kończyny, aby móc walczyć i chodzić na łowy. A ponieważ prócz tego mają świadomość rzeczy i samych siebie, przekonanie o realności innych ludzi oraz zdolności rozumowania i obierania dla siebie uniwersalnego punktu widzenia, więc trudno byłoby zaprzeczyć, że tkwią w nich tendencje zgoła przeciwne" (tenże, s. 84).

Jeśli nie ONZ, to przynajmniej Zjednoczona Europa powinna powrócić do Kongresów Wychowania Moralnego, by koncentrować większą uwagę nie tylko na instrumentalnych osiągnięciach umiejętności dzieci i młodzieży w zakresie nauk przyrodniczych, ścisłych i czytania, ale także, a może przede wszystkim na ich cechach kierunkowych, a więc na rozwoju społeczno-moralnym dzięki inkulturacji, mającej przełamać prawa wrogiej ludzkości naturze. Trafnie pisze o tym Krzysztof Maliszewski

"W dużej mierze zapomnielismy, że wychowanie to nie jest usługa, lecz transformacja  - nie służy zaspokajaniu gotowych potrzeb, zainteresowań, oczekiwań, lecz orientacji  w tym, co warte jest zabiegów. Umyka nam, że jego zadaniem jest właśnie sublimacja potrzeb i generowanie nowych, prowokowanie i pogłębianie zainteresowań oraz przewartościowywanie  wstępnych czy obiegowych oczekiwań. Człowiek idzie do szkoły, nie uniwersytet lub na porządny kurs nie po to, aby otrzymać to, czego chce od niego rynek, ale po to, aby się nauczyć, czego chcieć warto  oraz co trzeba wiedzieć i umieć, aby się dojrzale w jakiejś dziedzinie  życia poruszać" (Pedagogika na pograniczu światów. Katowice, 2015, s.39)  

Polskie rządy czasu transformacji po dzień dzisiejszy nie wypracowały dalekosiężnej strategii rozwoju kulturowego społeczeństwa, istoty i aksjonormatywnego kierunku jego (wy-)kształcenia i wychowywania młodych pokoleń, by w toku edukacji sublimować, socjalizować naturalny instynkt walki każdej istoty ludzkiej. Zjednoczenie nie może oznaczać pozbawiania młodych ludzi zdolności do walki z amoralnością innych i własnymi ku temu skłonnościami.

"Najbardziej zasadniczym, najogólniejszym pędem życia, który wśród istot żywych , aż do człowieka włącznie, a przede wszystkim u człowieka, możemy obserwować - jest pęd o walki, do stawiania oporu, do przeciwstawiania się, jak również tendencja do wyodrębniania się, do zaznaczania swych cech indywidualnych, widoczna zarówno wśród jednostek, jak w obrębie grup ludzkich. Życie ludzkie, we właściwym tego słowa znaczeniu, a więc w kierunku zacierania, usuwania tego, co w życiu jest instynktowne, pierwotne, biologiczne, dziedziczone. Jest ono wolnością jednostki, symbolem jej braterstwa i miłości" (Lalande, 1935, s. 87).

Należy zatem reagować na każdy, nawet najdrobniejszy przejaw instynktu walki, której celem jest niszczenie drugiej osoby, grupy społecznej, ale zarazem sprzyjać temu, by doświadczający przemocy czy jej świadkowie mieli możność walki z nią, wyrażania wobec niej swojego sprzeciwu. Trzeba mieć śmiałość, odwagę przeciwstawiania się rozsadnikom nienawiści, psychopatycznym przejawom toksycznych działań osób, które są czyimś kosztem zaspokajać własną potrzebę mocy, panowania. 

"Nie wystarczy nie opierać się życiu, ufając jego opatrznościowej mądrości; trzeba mieć śmiałość przeciąć mu drogę, gdy zajdzie tego potrzeba, i kazać mu z tej drogi zawrócić"(tamże, s. 88). 

Najwyższy czas zawrócić sprawujących władzę w edukacji i nauce z ścieżki ignorancji, ideokracji, ale także dostrzec i wzmagać siły międzynarodowego oporu przeciwko zbrodniczej działalności raszystów w Ukrainie, jak i toczących wojnę w Strefie Gazy i Syrii. Niech świat kultury zjednoczy się przeciwko kreatorom cywilizacji śmierci. 

"Postęp jest wynikiem gry sił wielorakich i sprzecznych, które linję krzywą, będącą obrazem ewolucji, skierowują wstecz, w stronę jej punktu wyjścia. Postęp dokonywa się zawsze poprzez zawikłania i rewolucje, stawianie oporu i zagładę, wreszcie przez walkę, której celem jest wzrost podobieństw i umacnianie się więzów łączących. Przez walkę, która rozgrywa się już nie między ludźmi, lecz między uczuciem i rozsądkiem z jednej, a podstępnością i gwałtownością życia instynktowego z drugiej strony" (tamże).



Andrzej Lalande, O przesądach sprzeciwiających się rozwojowi sił moralnych, tłum. Z. Wierzbicki, „Kultura i Wychowanie” , zeszyt drugi i trzeci, 1935, s. 81-88.