28 kwietnia 2025

Ignorancja w polityce oświatowej jest cnotą, czyli fińska edukacja jest już de mode

 

(www.ibe.edu.pl) 

W połowie trzeciej dekady XXI wieku politycy oświatowi w MEN, zachwyceni prawem do zarządzania szkolnictwem, odtwarzają etatystyczną strategię top-down, która nie ma  możliwości osiągania powszechnej skuteczności. Tym samym merytoryczna odpowiedzialność nie obciąża kreatorów zmian i ich konsultantów.

Wicedyrektor IBE dr nauk ekonomicznych Tomasz Gajderowicz w trakcie jednego ze spotkań z udziałem ekspertów, którzy nie muszą mieć pojęcia o złożonych procesach reform szkolnych w innych krajach (nie mylić tego ze znajomością raportów OECD, bo te nie dotyczą procesów i ich uwarunkowań), stwierdził, że teraz mamy już wyrzucić do kosza fińskie reformy edukacyjne. Ekonomista pozwala sobie na publiczne rozstrzyganie o tym, z jakich to rozwiązań zmian w edukacji nie należy już korzystać, a do których IBE będzie nawiązywać. To będzie Portugalia, Irlandia i Kanada. 

Żaden z członków tego 200 osobowego konsylium, które jest zespołem najwybitniejszych ekspertów w kraju, nawet nie zaprotestował, nie zapytał o powód tej narracji.  Nie uważam, że książka Renaty Nowakowskiej-Siuty na temat fińskiej edukacji ma iść do kosza tylko dlatego, że ktoś uważa inaczej, a chyba jej nawet nie przeczytał. 

Socjolożka, prof. UW Marta Zahorska w 2017 roku pisała: 

"Reformowanie szkolnictwa jest banalne. Edukacją, w większości krajów, zarządza państwo, nie ma więc nic prostszego, jak wydanie przez odpowiedniego ministra stosownych rozporządzeń. Schody zaczynają się później.(...)". O zachwycie nad fińską reformą edukacji pisała na podstawie lektury książki Pasi Sahlberga (Finnish Lessons. What can world learn from educational change in Finland?, New York and London 2015) "(…) ponieważ Finom udało się połączyć dwa cele stawiane systemom edukacyjnym, a uznawane za trudne a czasem wręcz za niemożliwe do pogodzenia: wyrównywanie szans edukacyjnych i wysoką jakość kształcenia, to warto rozważyć, czy przynajmniej niektórych rozwiązań nie można by było przenieść do naszego kraju" (podkreśl. moje).

Nie uważam też, by ten, kto chce, musiał stosować lub odrzucać rozwiązania oświatowe Finlandii, tym bardziej z Irlandii, Portugalii, Australii czy Kanady. Akurat w cytowanym zakresie osiągnięć uczniowie szkół fińskich nadal osiągają zdecydowanie wyższe wyniki od polskich uczniów, nie wspominając już o niższych wynikach u uczestników badań OECD z wymienionych tu jeszcze krajów. No, ale trzeba przynajmniej nie manipulować wybranymi danymi tak, by pasowały do własnej, potocznej opinii i pamiętać, by nie porównywać tego, co jest nieporównywalne bez zwrócenia uwagi na wielość czynników rzutujących na osiągnięcia szkolne uczniów.      

Dyrektor IBE Maciej Jakubowski jako wiceminister edukacji w latach 2012-2014, a więc za  rządów premiera Donalda Tuska realizował w ówczesnej polityce oświatowej zmiany oparte na ... reformach w Finlandii. Poprzedzająca jego kadencję ministra Katarzyna. Hall odbyła nawet wycieczkę do Finlandii. Teraz jego zastępca uważa, że fiński model edukacji jest już de mode. Odmiennych wyników kolejnego rocznika badanych uczniów, nawet wykazali niższe osiągnięcia w 2022 roku w stosunku do tych z 2018, nie można z nimi porównywać, gdyż nastąpiła w tym kraju zmiana w polityce oświatowej. Poza tym są to badania poprzeczne a nie wzdłużne.      

Za jakiś czas kolejny minister edukacji będzie opowiadał, jak wyrzuci do kosza wszystkie dotychczasowe prace na temat edukacji za poprzednich rządów, a tym bardziej przywoływane w debacie publicznej rzekomo świetne rozwiązania edukacyjne w Portugalii, Australii lub Kanadzie. Wszystko jest znakomite lub beznadziejne, jak przywołujemy jedynie dane dotyczące wyników badań osiągnięć szkolnych.  

Wielu przedstawicieli Science pogardza naukami społecznymi i humanistycznymi, ale wprost tego nie wyraża tak jednoznacznie i publicznie. W ramach projektowanej i już częściowo realizowanej deformy edukacji 2+2=5.  Jednak w czasie konferencji naukowej z udziałem zagranicznych ekspertów T. Gajderowicz uwzględnił pedagogikę jako naukę. Tylko gdzie ona jest  w czym się przejawia?    

Nie ulega wątpliwości, że wśród tzw. "zespołu ekspertów" są znakomici nauczyciele swoich przedmiotów. Zapewne są też mniej lub bardziej doświadczeni w badaniu wąskiego zakresu edukacji czy socjalizacji nauczyciele akademiccy. Nikt przecież nie deprecjonuje ich indywidualnych osiągnięć. Jednak to, w czym uczestniczą, jest powtórką inżynierii społecznej kolejnej formacji władzy politycznej.   

Pan T. Gajderowicz powtarzał po trzykroć, że na szczęście IBE nie odpowiada za finanse tej zmiany. Wie, że kluczem do każdej reformy są nauczyciele. Jest nawet przekonany, że trzeba wzmocnić ich prestiż społeczny. Tylko społeczny? Jak? Bez pieniędzy? Niewiedza jest w dobie populizmu cnotą. Milczenie uczonych jest współsprawstwem. Na szczęście projektowana zmiana zapowiada sprawstwo, ale uczniów.  To może oni zmienią politykę oświatową za kilkanaście lat.   

Cieszy natomiast zapowiedź prowadzenia ogólnokrajowych badań edukacji pomiędzy okresami międzynarodowych pomiarów osiągnięć uczniów w ramach programów OECD. Czesi prowadzą je już od lat. 

Dyrekcja IBE apeluje o krytykę, bo oczekuje głosów krytycznych, a nawet "lubi krytykę", żeby stworzyć coś lepszego. Tylko jest jeden warunek, a mianowicie nie należy krytykować IBE, bo pracownicy tego instytutu tworzą warunki do zmiany, która niewątpliwie jest oczekiwana. Dlatego ma to być krytyka konstruktywna. Już kiedyś słyszałem to określenie.