Politolog,
doktor habilitowany nauk społecznych, adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i
Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego Łukasz
Zamęcki oraz dr Bartosz Rydliński - adiunkt z
Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW w Warszawie opublikowali
w sieci "Wyniki ankiety Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP" na
temat drugiej edycji ewaluacji naukowej w uczelniach, która odbędzie się w 2026
roku. Badaniem opinii nauczycieli akademickich objęto niereprezentatywną próbę
989 osób-członków ZNP.
Nie
zaskoczyły mnie wyniki tego sondażu, gdyż od czterech lat środowisko
akademickie różnych gremiów, wypowiedzi ekspertów dość wyraźnie komunikowało
ministrowi patologiczny charakter dotychczasowych rozwiązań w powyższym zakresie.
Autorzy nie zamieszczają ani względnie szczegółowej charakterystyki
respondentów, ani też narzędzia diagnostycznego. Musimy im zatem uwierzyć, że w
istocie nie naruszono zasady intersubiektywnej komunikowalności i
intersubiektywnej sprawdzalności.
Każdy
odpowiedzialny i z pasją traktujący te profesję uczony wie, że przyjęte w 2018
roku zasady ewaluacji po pierwsze nie dotyczą oceny działalności naukowej
jednostek akademickich. Dziwię się, że osoby ze stopniami naukowymi a
firmujące ten niepoważny a typowy dla prasy „raport” wprowadzają już w jego
tytułowych założeniach fundamentalny błąd! EWALUACJA NIE DOTYCZY bowiem DZIAŁALNOŚCI
NAUKOWEJ JEDNOSTEK. Tak jej pierwsza edycja, jak i nadchodząca dotyczą
EWALUACJI DYSCYPLIN NAUKOWYCH, a to jest zasadnicza różnica (nie tylko taka
sama, jak w przypadku reklamy piwa).
Prawdopodobnie
błędnie zatem został skonstruowany kwestionariusz ankiety, skoro odpowiedzi
respondentów dotyczyły ustosunkowania się m.in. do stwierdzenia,
że: "Obecne zasady ewaluacji sprawiedliwie odzwierciedlają potencjał
naukowy jednostek za lata 2022-2025".
Czym
innym jest bowiem potencjał naukowy jednostek a nieco innym jest jego część
składowa, którą tworzą m.in. wyniki parametryczne opublikowanych przez
nauczycieli akademickich zaledwie czy aż czterech publikacji w ciągu czterech
lat. Jednostki akademickie mogą nie posiadać potencjału kadrowego w ramach
dyscyplin naukowych, w których będą oceniane publikacje osób zatrudnionych i
afiliowanych w ramach tych dyscyplin, a mimo to posiadają lub posiądą kategorię upoważniającą
do prowadzenia postępowań o nadanie stopni naukowych (od B+ do A+).
Przykładowo,
im mniej jest zatrudnionych pracowników na stanowiskach dydaktyczno-badawczych lub
badawczych w ewaluowanej dyscyplinie naukowej np. w pedagogice, socjologii czy
naukach o polityce, ale opublikowali oni swoje cztery rozprawy w
wysokopunktowanych wydawnictwach i czasopismach naukowych, tym wyższą uzyskają
kategorię naukową dla ich dyscypliny naukowej. Z potencjałem naukowym nie musi
i w wielu uczelniach nie ma to nic wspólnego z jakością działalności naukowej zatrudniających
ich jednostek uczelnianych czy instytutowych. Mogą one nie posiadać
odpowiedniej liczby uczonych, którzy reprezentowaliby podstawowe dla danej
dyscypliny naukowej przedmioty badań (subdyscypliny) i mieli stosowne
osiągnięcia naukowe w tym zakresie, ale mogą - jak dotychczas - nadawać stopnie
naukowe pomimo braku odpowiednio wykwalifikowanych kadr, a więc pomimo braku
potencjału naukowego.
Do
2019 roku jednostki akademickie mogły dysponować uprawnieniem do nadawania
stopni naukowych bez tej karykaturalnej ewaluacji, ale na podstawie jakościowej
oceny właśnie ich rzeczywistego potencjału naukowego, a więc odpowiedniej
liczby profesorów i doktorów habilitowanych oraz ich wkładu w rozwój dyscypliny
naukowej. Minister Jarosław Gowin to zlikwidował, a nawet pogłębił patologię
naukową, bowiem zlikwidował możliwość weryfikowania rzetelności prowadzonych w
jednostkach postępowań awansowych.
Kompromitacją
tego resortu jest zatem to, że od sześciu lat podtrzymuje i chroni zarazem dewastację
polskiej nauki, a odwraca uwagę opinii publicznej od pozornej troski o jakość
kształcenia akademickiego młodych pokoleń. Najlepszym tego przejawem są kolejne
afery - głównie w prywatnym szkolnictwie wyższym oraz zaskakująco niezgodne z
rzeczywistym wkładem w naukę awansem pseudonaukowców, którzy są związani z
formacją władzy.
Powracając
do wyników nieprofesjonalnie przeprowadzonej ankietki Rady Szkolnictwa
Wyższego i Nauki ZNP, mogę jedynie
zgodzić się z wnioskami, do których ów sondaż w ogóle nie był
potrzebny:
(źródło wniosków ankiety ZNP)