03 września 2025

"Strzał" alternatywą wyobraźni

 


 Polska polityka oświatowa od dawna ma niewiele wspólnego ani z nauką, ani z kulturą, ani z pedagogiką praktyczną. Jeszcze mniej ma z polityką pojmowaną jako racjonalna troska o dobro wspólne. Nie oznacza to jednak stagnacji. Każda kolejna ekipa partyjna, obejmując resort edukacji, coś zmienia – ale zawsze we własnym interesie, nigdy w interesie uczniów czy nauczycieli. Coś buduje, coś rujnuje, ale zawsze w logice krótkotrwałych korzyści politycznych.

Dlatego nie ma sensu czekać na zgodę edu-biurokratów z centrali czy samorządowych urzędów. Sednem ich działania jest bowiem nie wspieranie, lecz blokowanie: stawianie barier, mnożenie przeszkód, tłumienie inicjatyw. Urzędnicy MEN, kuratoriów czy samorządów, a nierzadko także dyrektorzy – strażnicy tego swoistego nadzoru pedagogicznego (czyż sama ta penitencjarna nazwa nie mówi wszystkiego?) – zawsze z podejrzliwością traktowali oddolne, autorskie pomysły nauczycieli. Zamiast rozniecać płomień, gasili iskrę.

Na przekór temu myślał i działał profesor Ryszard Łukaszewicz – twórca Wrocławskiej Szkoły Przyszłości. Jego wizja była solą w oku władz PRL, a w III RP okazała się równie nie do przyjęcia dla lokalnych notabli z Kielc czy Wrocławia. Okazało się bowiem, że deklaracje zerwania z totalitarną przeszłością nie oznaczały ani otwartości, ani odwagi w edukacji. Łukaszewicz wiedział jednak coś, czego aparat władzy nigdy nie rozumiał: wyobraźnia nauczyciela jest silniejsza niż każda instytucjonalna kontrola. To ona pozwala urzeczywistniać marzenia, wykraczać poza to, co „niemożliwe”, przekształcać imaginację w praktykę.

Przed laty – jak sam pisał – został „raniony strzałą wyobraźni”. Ta rana okazała się błogosławieństwem: pchnęła go ku alternatywie edukacyjnej, w której wspólnie z dziećmi można było uciec od nudy i lęku, a zamiast tego podróżować po świecie idei, wartości, zmysłów, emocji, pasji i marzeń. Z tą myślą ukuł hasło ALE – Alternatywa Lepszej Edukacji – i odtąd konsekwentnie dowodził, że edukacja z wyobraźnią nie musi być powszechnym rozwiązaniem ani obowiązkowym modelem. Ma być poligonem marzeń, laboratorium inności, sztuką kształcenia, do której prowadzą ścieżki tęsknot, intuicji i improwizacji.

Siedem zdziwień Ryszarda Łukaszewicz jako siedem bram ludzkiej wyobraźni

Łukaszewicz określa swoją pedagogiczną przygodę mianem „siedmiu zdziwień”. W istocie to coś więcej, bo siedem bram, przez które nauczyciel, ale i uczeń, może wejść w świat edukacji jako sztuki, a nie jedynie standardu kształcenia.

Pierwsze zdziwienie – to dzielenie się „strzałą wyobraźni”, pierwszym błyskiem marzenia. Marzenie zatrzymane w jednym umyśle gaśnie, ale wypowiedziane – zaczyna żyć w innych. Jak pisał Cyprian NorwidBo nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych. Tak i marzenie nauczyciela nie jest po to, by tkwić w szufladzie, lecz by zaiskrzyć w jego eksternalizacji.

Drugie zdziwienie – to spotkanie z nauką, która – wbrew stereotypom – okazuje się czasem bardziej gościnna niż szkolna biurokracja. Uniwersytet bywa światem paradoksalnej wolności: przyjmuje nawet „akademickie brewerie”, bo wie, że nie wszystko musi zakończyć się sukcesem. Istotnie, świat nauki jest tolerancyjny wobec tego, co uczony-pedagog chce zrealizować w środowisku pozauniwersyteckim, bo nie dotyczy to universitas. Co najwyżej, może przynieść chwałę lub ... wzbudzić czyjąś zawiść.

Trzecie zdziwienie – to pamięć o nauczycielach serca, tych, którzy tworzyli „wyspy dziecięcej szczęśliwości”. Każdy z nas nosi w sobie twarz pedagoga, który choć raz spojrzał na nas tak, jakbyśmy byli kimś jedynym. Dla Łukaszewicza była to matka-przedszkolanka. Pobrzmiewa echem w tym zdziwieniu myśl Bruno SchulzaDzieciństwo jest ojczyzną duszy. Czyż nie w tym pejzażu rodzi się ludzka wyobraźnia?

Czwarte zdziwienie – „metamorfoza pióra”. Wyzwolenie się z języka scjentystycznego na rzecz języka obrazów, metafor, symboli. To przejście od raportu do opowieści, od tabelki do narracji. Łukaszewiczowi pomogła w tym podróż  do Indii i Nepalu, ale dzięki otwartości granic po 1989 roku każdy nauczyciel czy uczony może podróżować i doświadczać innego świata, kultury i tradycji, który staje się wyzwaniem dla własnej kultury. Podobnie, jak dla Witolda Gombrowicza: Pisarz nie opisuje, on stwarza, toteż podobnie nauczyciel i uczeń, pisząc „po swojemu”, stwarzają przestrzeń do nowego odczytywania świata.

"ZADZIWIENIA UPATRUJĘ ZATEM W ODKRYWANEJ I WYOSTRZANEJ  UMIEJĘTNOŚCI WIDZENIA OBRAZAMI-SYMBOLAMI-METAFORAMI; przyznaję, iż nie tylko sprawiło mi to na swój sposób wiele radości, a jednocześnie sprzyjało i pozwalało na edukacyjne realizacje. (...) owo rozwijanie "sztuki" widzenia obrazami/symbolami/metaforami, jak gdyby w sposób zupełnie naturalny, zaczynało p r z e c h o d z i ć  w narrację - w narrację jako rozumienie świata, jak pisał Jerzy Trzebiński. To wielkie i ważne źródło czerpania mocy  odmienieniu edukacji?!" (s.4).

Piąte zdziwienie – teatr dziecięcej i nauczycielskiej wyobraźni to odkrywanie, że lekcja może być sceną, a klasa przestrzenią gry, improwizacji, odkrywania. Jak pisze o tym Łukaszewicz o kreowaniu wszechświata możliwości, by nie dać się zamknąć w granicach codziennej rzeczywistości: "TO MOJE ZDZIWIENIE TAK NAPRAWDĘ PRZEMIENIŁO SIĘ NA STAŁE W PRAKTYKOWANIE INNEJ EDUKACJI "POD RĘKĘ" Z WYOBRAŹNIĄ" (s.5). W teatrze edukacji chodzi jednak nie o maski, lecz o odkrywanie prawdziwego oblicza.

Szóste zdziwienie – bricolage, czyli sztuka składania świata z tego, co pod ręką. Tu pojawia się nauczyciel-bricoleur, który z odpadków codzienności potrafi stworzyć narzędzie odkrywania świata. To metoda wymagająca odwagi, bo zmusza do ryzyka. Ale czy nie o tym pisał Heraklit z EfezuNawet gdybyś przewędrował wszystkie ścieżki, nie odkryjesz granic duszy, tak głęboki jest jej logos.

Łukaszewicz stworzył w ten sposób NATURAmy,  EURONATURAmy, Stacje Edukacji Ekologicznej, Międzynarodowy Ośrodek Działań Niekonwencjonalnych Inicjatyw Edukacyjnych. Wszystko to zostało zarejestrowane kamerą i utrwalone dla przyszłych pokoleń. Czy rozbudzi ich zdziwienie nie tylko do naśladowczej innowacyjności, ale kreowania tworów własnej wyobraźni?

Siódme zdziwienie – przedkładanie „zadanego nad dane”, szukanie tego, co jeszcze nie istnieje. To zdziwienie utopijne, odważne, skandaliczne w swojej śmiałości. Wyobraźnia nie pyta, co jest możliwe, ale docieka, co jest potrzebne, chociaż wydaje się to niemożliwe. "Otwieranie, "odkrywanie", znajdywanie  rozmaitych możliwości, próbowanie "nieznanych okazji", praktykowanie edukacyjnych prowokacji, mierzenie się z odwagą utopii - TO FANTASTYCZNE PODRÓŻE NIEZNOŚNEGO BACHORA Z WYOBRAŹNIĄ I CHARAKTEREM W ... CIĄGŁYM ZADZIWIANIU; w ciągłym dialogu między tym, co mogłoby być, a tym, co już jest - póki sił starczy!?" (s. 7).   

W tym sensie przypominają się słowa Konstandinosa KawafisaJeżeli do Itaki wybierasz się w podróż, niech będzie to podróż długa, pełna przygód i nauk. Lestrygonów, Cyklopów, gniewnego Posejdona nie musisz się obawiać. Jeżeli będziesz myślą szybował wysoko, a umysł twój i ciało będą ciągle zdolne do wzruszeń nieprzeciętnych, nikt z nich ci nie zagrozi. Taką podróżą jest właśnie edukacja alternatywna a nie droga do ustanowionego przez MEN celu. To nieustanne budzenie „ciągłego bycia zadziwionym”.

Nie dziwi więc, że R. Łukaszewicz, mimo napotykanych przeszkód, nie poddał się ani biurokratycznym turbulencjom, ani toksycznym blokadom. Wyobraźnia i upór pozwoliły mu uruchomić kolejne środowiska autorskiej edukacji, wbrew tym, którzy woleliby, aby Wrocławska Szkoła Przyszłości pozostała jedynie wspomnieniem.

Wniosek jest oczywisty: alternatywna edukacja wymaga nie tylko wyobraźni, lecz także odwagi, dzielności w leczeniu głupoty i pozoru, nudy i bylejakości, formalizmu i kompleksów. Edukacja z wyobraźnią jest bowiem aktem twórczym, który nigdy nie rozwija się w cieniu urzędniczych pieczątek.

I dlatego słowa profesora Łukaszewicza warto powtarzać choćby w memach na Facebooku czy Instagramie, ku przypomnieniu, że lepsze jest zawsze możliwe, jeśli tylko znajdzie się wspólników wyobraźni.




Szkoła przyszłości zaczyna się tam, gdzie nauczyciel nie boi się własnych marzeń.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam