19 sierpnia 2015

Jak to jest ze słowackimi habilitacjami w Polsce i u naszych południowych sąsiadów?



Przeglądam wpisy w blogu o Polakach, którzy otworzyli przewód habilitacyjny na słowacką docenturę. Któryś z anonimowych czytelników zapytał, jak wyglądają tzw. „twarde” dane na temat tego, ile jest tak naprawdę w naszym kraju osób, które postanowiły habilitować się akurat na Słowacji? Z jakich pochodzą uczelni? Kim są z naukowego wykształcenia, a zatem jaką reprezentują dyscyplinę nauki? Od kiedy trwa ten proces i w jakich uczelniach na Słowacji jest on przeprowadzany?

Czy to jest temat wstydliwy? Czy uzyskanie docentury na Słowacji jest czymś niegodnym, niepoprawnym? Jak do tego podejść? Jak tłumaczyć to zjawisko, któremu publicyści nadali miano albo „turystyki habilitacyjnej”, albo „akademickiego szalbierstwa”? Czy na Słowacji podobnie traktuje się ten problem, czy może nasi południowi naukowcy są z tego dumni, że tak wielu Polaków właśnie u nich postanowiło ubiegać się o docenturę? Jak odnosi się do tego zjawiska słowacka prasa, skoro w Polsce ma miejsce co jakiś czas debata publiczna na ten temat?

A czy ktokolwiek zastanawiał się nad tym, jak często, w jakich mediach w naszym kraju i dlaczego pisano o tych kwestiach? Co tak naprawdę budzi niepokój, a co bulwersuje? Kto i czego w tym przypadku broni, kto to osłania, a kto temu sprzyja? Komu nie podoba się ten stan rzeczy? Czy rzeczywiście słowacka habilitacja jest inna od polskiej? Jak to jest możliwe, że akurat bilateralna umowa z tym państwem UE (a nie np., z Republiką Czeską) przyczynia się do fali negatywnych nastrojów w naszym środowisku?

Pytania można by mnożyć. Na wiele z nich udzielałem już odpowiedzi w blogu, także w swoich publikacjach. Tu może przypomnę najważniejsze źródła (data wpisu jest hiperłączem do tekstu):

środa, 12 sierpnia 2015
Jak docent po pracy socjalnej udaje profesor medycyny

czwartek, 23 lipca 2015
Skandaliczne naruszenia prawa i norm moralnych w Katolickim Uniwersytecie w Ružomberku na Słowacji

sobota, 28 marca 2015
Akademickie patologie (nie tylko) na Słowacji

sobota, 20 grudnia 2014
Wieści dla Polaków oraz Czechów jako nie tylko habilitacyjnych turystów na Słowację

środa, 17 grudnia 2014
Są Słowacy, którzy od lat narzekają na handel habilitacjami z Polakami i Czechami

środa, 15 października 2014
Kolejna docentura na Słowacji z pracy socjalnej oraz skandaliczne naruszanie prawa w Rużomberoku


piątek, 26 września 2014

Prokuratura na Wydziale Pedagogicznym Katolickiego Uniwersytetu w Ružomberku na Słowacji

środa, 9 lipca 2014
Docentury pedagogiczno-naukowe Polaków na Słowacji

wtorek, 6 maja 2014
Czy zagraniczny "tytuł naukowy" jest nieważny w Polsce?

niedziela, 16 lutego 2014
Każdy docent na Słowacji jest naukowo-pedagogiczny

sobota, 21 grudnia 2013
Na Słowacji nieudane zmiany i awanse akademickie Polaków

piątek, 4 października 2013
Habilitacyjne duety na Słowacji

piątek, 19 lipca 2013
Docenci pracy socjalnej to nie są socjolodzy i pedagodzy, czyli o turystyce habilitacyjnej Polaków w wakacyjnym klimacie


sobota, 9 marca 2013
Praca socjalna hitem polskich pedagogów

wtorek, 1 stycznia 2013
AKADEMICKI KIT ROKU 2012

niedziela, 18 marca 2012
Naga prawda o habilitacjach (nie tylko) made in Slovakia?

czwartek, 16 lutego 2012
Słowacy też walczą z nieuczciwością akademicką

wtorek, 14 lutego 2012
Spieszcie z habilitacją na Słowację, bo tak szybko w Polsce jej nie dadzą

czwartek, 19 sierpnia 2010
O akademickich oszustwach na Słowacji


Co na to Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego? Co na to Przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej? Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów od co najmniej czterech lat kieruje wnioski w sprawie nadużyć, jakie mają miejsce na Słowacji.

18 sierpnia 2015

Naukowcy piszą i wydają książeczki dla dzieci






Wielu profesorów, ale i doktorów różnych nauk podejmowało się działań popularyzujących naukę nie ze względu na spodziewaną korzyść w awansie akademickim (ta sfera aktywności jest nieustannie w Polsce lekceważona w naszym środowisku), ale dla dzieci czy młodzieży. Miałem okazję poznać osobiście niektórych naukowców, znakomitych humanistów, którzy napisali książeczkę dla małych czy większych dzieci. Ich autorstwo wyniknęło zapewne z potrzeby umysłu, chęci podzielenia się z młodszymi swoją wiedzą, ale - moim zdaniem - przede wszystkim wynikało z potrzeby serca, więzi rodzinnych. Nie piszę tu o podręcznikach szkolnych czy zeszytach ćwiczeń, gdyż te wymagały jednak uzyskania stosownego certyfikatu - albo Kościoła (w przypadku katechezy czy książek z historii Kościoła, religii itp.), albo instytucji państwowej (np. Ministerstwa Edukacji Narodowej czy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego).

Jednym z takich autorów jest profesor zwyczajny Wydziału Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej Akademii Górniczo-Hutniczej Ryszard Tadeusiewicz. Wydał właśnie w tym roku serię popularnonaukowych książeczek dla dzieci, które są elementem projektu edukacyjnego AGH Junior. To w jego ramach naukowcy mogą pisać i wydawać dla potrzeb indywidualnego uczenia się przez dzieci i młodzież książki, których celem jest przybliżenie zagadnień naukowych - technicznych czy przyrodniczych w taki sposób, by budziły one zaciekawienie, a dalej rozbudzały dziecięcą pasję do poznawania świata i jego tajemnic.

Jak można wywnioskować z wstępu do każdej z dwóch już wydanych tytułów, na wycieczkę do krainy prawdziwej nauki i techniki zaprasza Autor w imieniu córki- dziesięcioletniej Asi i jej jamnika Ralfa. Jak pisze bezpośrednio do młodego czytelnika: "Możesz się z nich sporo nauczyć, bo w każdej bajce Asia coś Ralfowi wyjaśnia o nauce i technice. Rozmowy Asi z Ralfem to oczywiście fantazja, wprowadzona żeby nie było nudno. Ale nauka i technika, które Asia opisuje, są absolutnie prawdziwe!" Po czym autor dodaje zachęcającą tezę: "Ralf w bajce już je pojął i zrozumiał. A Ty?"


Moja, nieco młodsza od wskazanych we wstępie adresatów, córka została zapytana, czy chciałaby przeczytać taką książeczkę, odpowiedziała z radością, bowiem sama od lat stawia nam mnóstwo pytań, często bardzo oryginalnych, zaskakujących, na które jako rodzice staramy się odpowiadać na bieżąco. Tym razem otrzymujemy książeczki, które nie tylko rozbudzają ciekawość, ale także powtarzają niektóre z dziecięcych pytań, a inne czynią zupełnie nowym zadaniem poznawczym.

Profesor AGH wydał dwie takie książeczki: "Poznaj prawa przyrody" oraz "Poznaj domowe urządzenia", a każda z nich ma nadytytuł "Bajkowe wycieczki do krainy prawdziwej nauki i techniki". Można je znaleźć na stronie: www.junior.agh.edu.pl Tym samym nie tylko rodzice juniorów, ale i nauczyciele klas IV-VI szkół podstawowych mogą sięgnąć po te publikacje jako źródło rozbudzające pasję poznawczą.

W związku z tym, że moja córka Hania wybrała z każdej książeczki po jednym, najbardziej ją frapującym problemie poznawczym, postanowiła zilustrować każde z jego rozwiązań przedstawić w poniższy sposób. Nie jest jeszcze juniorką, więc mała czcionka drukarska nieco spowalniała czytanie całości. Podam jednak dwa przykłady z ilustracją do każdego, by pokazać, że bajkowe wycieczki stanowią znakomitą zachętę do krainy prawdziwej nauki i techniki.

Książeczka: "Poznaj prawa przyrody":



Książeczka: "Poznaj domowe urządzenia":


Gratuluję Autorowi i jego córce, bo zapewne musiała być pierwszą czytelniczką bajek, które są prawdą o naszym świecie.

A co sądzi o tym Autor- prof. Ryszard Tadeusiewicz? Odpowiedź jest w jego blogu.

12 sierpnia 2015

Jak docent po pracy socjalnej udaje profesor medycyny










Wbrew pozorom "turystyka habilitacyjna", o której pisali na początku sierpnia dziennikarze WPROST (2015 nr 32), nie dotyczy tylko pedagogiki czy teologii. Obejmuje ona swoim zasięgiem socjologię, psychologię, nauki ekonomiczne, nauki o kulturze fizycznej, geografię oraz nauki o polityce. Najwyższy czas przestać udawać, że nie ma sprawy, nic się nie dzieje i nic się nie stało. W wyniku polityki Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod kierunkiem prof. Barbary Kudryckiej oraz prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej mamy do czynienia z poważną destrukcją w polskiej nauce i kształceniu młodych naukowców.

Redakcja "WPROST" zerwała z milczeniem mediów i głaskaniem władzy pozornymi artykulikami w rzekomej trosce o akademickie środowisko. Dokonała analizy kilku zaledwie przypadków, gdyż takich kazusów jest kilkadziesiąt. Trzeba stwierdzić, że nie wszystkie są nieuczciwe, nierzetelne, fikcyjne. Stają się nimi w momencie, kiedy wwiezione do kraju dyplomy docentów są rejestrowane i tym samym wykorzystywane niezgodnie z obowiązującym w Polsce prawem.

Nie ulega wątpliwości, że "habilitacja słowacka" jest w pełni wartościowa na terytorium tego kraju, w jego uczelniach i szkołach wyższych. To, jaka jest jej rzeczywista wartość naukowa, zostało już w Polsce wielokrotnie zweryfikowane. Jak pisała w czasopiśmie Polskiej Akademii Nauk b. rzecznik praw obywatelskich - prof. Ewa Łętowska:

Z tego, że jest prawny obowiązek traktowania czegoś jako równoważne, nie wynika, że to coś rzeczywiście jest równoważne. Perwersyjny efekt automatycznego uznawania stopni naukowych w UE pogłębia deficyt aksjologii - niebezpieczne dla etyki nauki, osłabia możliwość oceny z punktu. widzenia aksjologicznego celu. (Perwersyjne efekty automatycznego uznawania stopni naukowych w UE, NAUKA 2012 nr 3 , s.31)


Oto jeden z licznych przykładów:


Pani Barbara Błaszczyk uzyskała stopień naukowy doktora nauk medycznych w 1985 r. w Akademii Medycznej w Krakowie. Jej praca doktorska nosiła tytuł: "Napady padaczkowe w uszkodzeniach mózgu pochodzenia naczyniowego". Nie znamy powodów, dla których nie uzyskała habilitacji z nauk medycznych. Wiemy natomiast, że udała się na Wydział Pedagogiczny Katolickiego Uniwersytetu w Ružomberku na Słowacji, gdzie przeprowadziła w dn. 29. 09. 2009 r. przewód na tamtejszą habilitację, ale nie z medycyny, tylko z pracy socjalnej. Jej rozprawa nosi tytuł częściowo zbieżny z problematyką w polskim doktoracie, bo dotyczący osób chorych na epilepsję - "Kvalita života osoby chorej na epilepsiu (Jakość życia osoby chorej na epilepsję), zaś wykład habilitacyjny nosił tytuł: "Stigmatizácie a diskriminácie pacientov s epilepsiou" (Stygmatyzacja i dyskryminacja pacjentów z epilepsją).

Nie ma wątpliwości, że dyplom docenta z kierunku kształcenia - praca socjalna - otrzymała na Słowacji zgodnie z obowiązującym tam prawem. Jedną z rozpraw, którą przedłożyła jako monografię naukową, była wydana w Kielcach praca pt. BŁASZCZYK, B.: Społeczeństwo wobec chorych na padaczkę – rys historyczny. Kielce, 2008. Z tytułu nie wynika, żeby była to praca habilitacyjna z nauk medycznych. KU w Ružomberku zresztą nie miał prawa do nadawania tytułu docenta w tej dziedzinie nauk.

Od tego czasu, jako docent pracy socjalnej, powyższa osoba leczy w Polsce pacjentów pod szyldem prof. dr hab. Barbara Błaszczyk - neurolog, lub prof. nadzw. dr hab. Barbara Błaszczyk. Uniwersytet Jana Kochanowskiego umożliwił jej spełnienie się w roli promotorki pracy doktorskiej lekarza medycyny Rafała Juchy , któremu otworzono przewód doktorski na temat: „Analiza jakości życia i śmiertelności chorych po przebytym udarze mózgu w latach 2003-2004 i 2013”.

Jak to jest możliwe, że rada wydziału zezwala na powołanie na promotora w przewodzie doktorskim z nauk medycznych dla lekarza medycyny doktor habilitowanej nauk humanistycznych, z kierunku kształcenia "praca socjalna"?

Na stronie OPI - a więc w bazie pracowników wprowadza się w błąd uczelnie i naukowców.

Wydział Lekarski II na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie dopuścił tę panią do recenzowania pracy doktorskiej z neurologii, mimo że ta pani nie była i nie jest doktorem habilitowanym nauk medycznych. Temat: "Stężenie żelatynaz oraz ich inhibitorów u pacjentów z wtórnie postępującą postacią stwardnienia rozsianego w trakcie leczenia kladrybiną", Praca doktorska Beaty Korzeniewskiej była z nauk medycznych w zakresie medycyny, specjalność: neurologia.

Pani docent pracy socjalnej recenzowała pracę doktorską z farmakologii też na tym wydziale. Temat pracy w sam raz dla pracy socjalnej: Wpływ trzech pochodnych imidów bursztynowych (HMIPPS, MMIPPS i APIPPS) na ochronne działanie klasycznych leków przeciwpadaczkowych w teście maksymalnego wstrząsu elektrycznego u myszy. Na Wydziale Pielęgniarskim Uniwersytetu Medycznego w Lublinie pani doc. pracy socjalnej recenzowała doktorat nt. "Strategie radzenia sobie z bólem u chorych z zespołem korzeniowym".

Oto jeden z przykładów:


Od sześciu lat pani dr nauk medycznych Barbara Błaszczyk, b. pracownik naukowy UJK w Kielcach a obecnie wykładowca prywatnej - Wyższej Szkoły Ekonomii i Innowacji w Lublinie - wpadła na pomysł, że skoro uzyskała docenturę (słowacką habilitację) z pracy socjalnej, to może sobie przenieść ów tytuł naukowo-pedagogiczny na prywatną i akademicką aktywność rzekomo medyczną. Powiadamiane o tym fakcie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego być może coś uczyniło w tej kwestii, skoro wiedziało o tej praktyce od kilku lat.

Prawdopodobnie wiceminister Daria Nałęcz, która została rok temu powiadomiona o tych patologiach, sprawiła, że pani doktor odeszła z państwowego uniwersytetu. Tego nie wiemy. Natomiast nie o taką interwencję tu chodzi, skoro proces wykorzystywania dyplomów docenta ma już szerszy, niż tylko jednostkowy wymiar. Jak się okazuje, w Polsce można prowadzić prywatny gabinet z szyldem prof. nadzw. dr hab. i przyjmować pacjentów według stawek "profesora", mimo że w naukach medycznych nim się nie jest.

Lista wstydu - jak to określili dziennikarze - liczy wiele nazwisk osób funkcjonujących w szkolnictwie wyższym w naszym kraju, w tym - co jest zdumiewające - na uniwersytetach i akademiach publicznych, a ministerstwo (zarządzane przez polityków Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego) nie dokonuje zmiany w skali makro.

Nie można powiedzieć, drobne, incydentalne reakcje na Słowacji były, bowiem MNiSW skierowało do władz KU w Ružomberku kilka pism wskazujących na zachodzące nieprawidłowości. To jest jednak za mało, skoro rektor KU i dziekan Wydziału Pedagogicznego dopuścili do dalszych postępowań nawet osoby, wobec których nasze władze formułowały zastrzeżenia. Ministerstwo powinno ten problem rozwiązać w Polsce, a nie podejmować na Słowacji interwencje, które są nieskuteczne. Co z tego, że min. B. Kudrycka spotkała się na Słowacji w 2009 r. z przedstawicielami Słowackiej Komisji Akredytacyjnej, skoro wówczas pisemnie potwierdziła, że wszystko jest w porządku? Ucieszyło to zatem osoby odpowiedzialne z naruszanie norm i wzmocniło w kontynuowaniu tego procederu.

Po co minister Barbara Kudrycka, a następnie Lena Kolarska-Bobińska powołały do życia Zespół do spraw etyki, skoro w odniesieniu do osób jawnie naruszających standardy prawa, a nie tylko etyki, w ogóle tych spraw nawet nie przekazano? A może przekazano, tylko Komisja schowała je do szuflady?

Co z tego, że raczono wysłać do łamiących prawo władz Katolickiego Uniwersytetu w Ružomberku skargę i krytyczne uwagi na toczące się tam - bez przestrzegania standardów akademickich - postępowania niektórych polskich "naukowców", skoro władze Wydziału Pedagogicznego i Wydziału Teologicznego totalnie to zlekceważyły i dalej kontynuują ów proceder?

Ile jeszcze musi napłynąć do naszego kraju dyplomów niezgodnych z polskimi standardami nauk, żeby Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podjęło zdecydowane kroki w Polsce i dla dobra polskiej nauki? Po co ta hipokryzja, zatroskanie o jakość polskiej nauki, skoro resort sam przyczynia się do jej destrukcji?

Ciekaw jestem, czy ministra L. Kolarska-Bobińska zgodzi się na to, by prace doktorskie czy habilitacyjne z reprezentowanej przez nią dyscypliny - SOCJOLOGIA - recenzowali nasi nauczyciele akademiccy z docenturą z pracy socjalnej? Może wkrótce będą opiniować wnioski o nagrody dla pani minister, bo mamy też profesorów po słowackiej pracy socjalnej? Może wkrótce sama napisze książkę o kryzysie w polskiej socjologii?



10 sierpnia 2015

Edukacyjny ranking Platformy Obywatelskiej





Zarząd Platformy Obywatelskiej zatwierdził w dn. 7 sierpnia br. tzw. autorską listę liderów partii w poszczególnych okręgach wyborczych, którzy będą ubiegać się jesienią o mandat poselski. Nie jest to ranking szczególnego rodzaju zmian. Na pierwszych trzech miejscach pojawiają się bowiem tylko częściowo nowe nazwiska. To akurat cieszy, że będą kandydować do Sejmu zupełnie nowe postaci.

Gorzej, że pani premier postanowiła - mimo radykalnej krytyki i kompromitacji niektórych posłów - przeprowadzić ich do Parlamentu. To wprawdzie może się powieść, ale będzie skutkować mniejszą liczbą posłów PO w Sejmie IX kadencji, gdyż za arogancję wobec obywateli, niekompetencję, błędne decyzje i poważne wątpliwości co do wydatkowanie środków publicznych w Ministerstwie Edukacji Narodowej będzie musiała zapłacić cała ta formacja.

Nie przypuszczam, by mieszkańcy Krakowa czy stolicy nie pamiętali fatalnej polityki poseł Urszuli Augustyn czy Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Postarają się o przypomnienie ich niekompetentnej roli w polskiej oświacie nie tylko związkowcy, ale także nauczyciele przedszkoli, wczesnej edukacji czy szkolnictwa ponadgimnazjalnego.

Decyzja władz PO świadczy o tym, że absolutnie nie rozumie się tu patologii w zarządzaniu polską edukacją i tego, że za to ponoszą odpowiedzialność w/w panie. To oznacza, że władze PO nie wyciągnęły wniosków z ostatniej kampanii wyborczej na urząd Prezydenta RP, w której m.in. kwestie błędnej polityki MEN zaciążyły na odrzuceniu kandydatury Bronisława Komorowskiego. To właśnie w Warszawie zlekceważono wnioski miliona obywateli o referendum w sprawie obowiązku szkolnego sześciolatków. Takich spraw naród nie zapomina.

Natomiast cieszy pojawienie się na I miejscu w okręgu łódzkim kandydatury rektora Uniwersytetu Łódzkiego prof. dr. hab. Włodzimierza Nykiela, gdyż mamy tu do czynienia z osobą doświadczoną w zarządzaniu jedną z największych i wysoko notowanych uczelni akademickich w naszym kraju. Szkolnictwo wyższe potrzebuje ekspertów nie tylko w tym zakresie, ale także prawnym, bo - jak wiemy - obecna ustawa o stopniach i tytułach naukowych wymaga napisania jej od nowa. Nie da się już więcej nowelizować tego bubla. Jest zatem szansa, że rektor UŁ, który jest także prawnikiem, podejmie się nowego wyzwania także w tym zakresie.

Ucieszyła mnie na I miejscu w okręgu dolnośląskim obecność prof. dr hab. Alicji Chybickiej, która w ub. roku odebrała godność doktora honoris causa w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. Pani Profesor jest jedną z najlepszych - wśród sił społecznych - rzeczniczek praw dziecka w naszym kraju. Pisałem o niej w blogu ciesząc się Jej zasłużonym wyróżnieniem.

Dziwi przesunięcie posła Stefana Niesiołowskiego - profesora zwyczajnego UŁ - do okręgu lubelskiego. Prawdopodobnie wejdzie z I pozycji do Sejmu, ale szkolnictwu wyższemu jak dotychczas specjalnie się nie przysłużył. Raczej pełnił rolę politycznego krytyka opozycji.

Nadal nie wiemy, kto będzie reprezentował na czołowych miejscach obecnie opozycyjne partie czy też nowe ruchy społeczne, tzw. antysystemowe. To one mogą zmienić scenę polityczną w naszym kraju, a tym samy także doprowadzić do koniecznej zmiany w oświacie i szkolnictwie wyższym.

07 sierpnia 2015

Koniec wyłącznie instrumentalnej, biurokratycznej oceny czasopism naukowych przez resort nauki i szkolnictwa wyższego?








Do grudnia 2014 r. powoływany przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego zespół naukowców decydował o tym, ile punktów będzie posiadać periodyk naukowy, który został zarejestrowany przez wydawcę w resortowej bazie. Pisałem o tym wielokrotnie, że także Komitet Nauk Pedagogicznych PAN protestował przeciwko biurokratycznym metodom przyznawania punktów czasopismom, które są naukowe, chociaż wiele z nich z nauką niewiele ma wspólnego.

Tak to niestety jest, że jak chce się o jakości czegokolwiek decydować zza biurka, na podstawie wypełnionych ankiet, musi dojść do eksplozji w środowisku naukowym, które naprawdę lepiej wie, co jakieś pismo jest warte. Ministra nauki i szkolnictwa wyższego, tak poprzednia, jak i obecna nie odpowiadała na protesty KNP PAN, na rzeczowe. Wiele uwag było zgłaszanych do MNiSW na piśmie, na łamach pism akademickich, naukowych jak np. "Forum Akademickie" czy "Nauka", bo już nie przytaczam tu rozpraw z debat na temat szkolnictwa wyższego. O taki wysiłek urzędników nawet nie podejrzewam.

Przypomnę, że to prof. Krzysztof Mikulski zaprosił do Instytutu Historii PAN w Warszawie przewodniczących wszystkich komitetów naukowych Akademii, by po wspólnej dyskusji, diagnozie przejść do działania naprawczego. Zależało mu na tym, by przestać godzić się z jedynie instrumentalnie (parametrycznie) tworzoną punktacją (tzw. lista krajowa punktowanych czasopism), która w żadnej mierze nie była weryfikowana jakościowo. Niestety, ale to profesorowie - także członkowie PAN - ekonomiści, ale i nauk medycznych i ścisłych opracowali wbrew interesom i dobru polskiej nauki mierniki, które były poza kontrolą, poza prawem odwoławczym. Gdyby takie działało, to wnioskujące o wyjaśnienia podmioty utrzymywałyby odpowiedź. Redakcja naukowego czasopisma "Rocznik Pedagogiczny" (KNP PAN) dwukrotnie kierowała do MNiSW wniosek o ujawnienie kryteriów i uzasadnienia przypisanej periodykowi punktacji. Zbywano ją milczeniem, brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi.

Profesor - członek rzeczywisty PAN Jan Wolański, wybitny filozof, zachęcił nas do tego, by podjąć jednak walkę o odzyskanie minimum przyzwoitości w kreowanym przez biurokrację rankingu czasopism. Nikt z nas, także profesor, nie podważał potrzeby wprowadzenia oceny publikacji naukowych, która dotyczyłaby nie tylko czasopism, ale także monografii. Czy musi ona jednak mieć jedynie charakter parametryczny, zobiektywizowany w postaci cyfrowej czy liczbowej? To jest już do dyskusji pod warunkiem, że nie traktuje się nauki tylko instrumentalnie. Urzędnicy MNiSW chcieli mieć narzędzie selekcyjne, by rozstrzygać o tym, którym jednostkom płacić więcej lub mniej z budżetu na ich funkcjonowanie. Profesor Jan Woleński słusznie protestował mówiąc i pisząc bez ogródek:

Konieczność parametryzacji jest wymuszona m. in. rywalizacją pomiędzy naukowcami, zarówno tą tradycyjną o wartość własnych wyników i związany z tym prestiż jak i coraz powszechniejszym zabieganiem o fundusze. O ile jednak ta pierwsza mogła opierać się na kryteriach jakościowych, druga wymaga stosowania kryteriów ilościowych. Dysponenci funduszów nie mogą ich przydzielać wedle ocen czynionych „na oko”, ale muszą posługiwać się wskaźnikami metrycznymi, gdyż tylko ten sposób dostarcza obiektywnych podstaw dla przewidywania rezultatów badań. Czy nam to podoba się czy nie, nauka stała się towarem. (J. Woleński, Uwagi o ewaluacji czasopism naukowych, PAUza Akademicka nr 194 z 17 stycznia 2013)

Jeśli uwzględnimy fakt, że w opublikowanych przez resort wykazach punktowanych czasopism w Polsce jest ok. 16,5 tysiąca tytułów, to zrozumiałe, że coś trzeba z tym uczynić, dokonać ich weryfikacji. Ta jednak nie może być oparta na działaniu życzeniowym czy fałszowanym przez niektórych, a niestety - stwierdzam to na podstawie analizowanych ankiet - nawet przez wielu wydawców, także pełniących funkcje dziekanów, rektorów czy zatrudnionych na stanowiskach profesorskich w wyższych szkołach niepublicznych czy publicznych. Okazuje się bowiem, że w części naszego środowiska znaleźli się tacy, którzy postanowili wzmacniać lichą reputację szkoły, brak jakości i jakichkolwiek badań naukowych powołanym do życia wydawnictwem rzekomo naukowym.

W ciągu tej kadencji komitetów naukowych PAN, dzięki intensywnym spotkaniom, dyskusjom i pracom PAN-owskiego zespołu ds. oceny czasopism, jego członkowie uzgodnili możliwości podjęcia się jakościowej oceny periodyków tylko z listy krajowej (nie filadelfijskiej i nie ERIH). Nareszcie, ministerstwo zaakceptowało nasz upór - być może w związku z nadchodzącymi wyborami i złymi notowaniami partii władzy - bo nastąpiła jego zgoda na włączenie ekspertów PAN do tego procesu.

Przewodniczący komitetów naukowych skierowali do władz PAN listę ekspertów (w naszym przypadku są to członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN reprezentujący kluczowe subdyscypliny nauk pedagogicznych), którzy wreszcie mają możliwość zajęcia naukowego stanowiska wobec listy punktowanych czasopism.

Proces ewaluacji czasopism naukowych jest przeprowadzany na podstawie Ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 r. o zasadach finansowania nauki (Dz.U. z 2014 r., poz. 1620 oraz 2015 r. poz. 249) oraz § 14 ust. 1 Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej jednostkom naukowym (tekst jednolity: Dz. U. 2014, poz. 1126). Sposób oraz terminy jego przeprowadzenia reguluje z kolei Komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 2 czerwca 2015 r. w sprawie kryteriów i trybu oceny czasopism naukowych.

Zgodnie z jego treścią „proces oceny czasopism naukowych ewidencjonowany jest w systemie teleinformatycznym”, zaś jednym z jego elementów jest ich ocena przeprowadzona przez Ekspertów. Na podstawie oceny dokonanej przez Ekspertów Zespół ds. oceny czasopism naukowych może przyznać czasopismu od 0 do 5 punktów na podstawie m.in. oceny czasopisma naukowego w środowisku naukowym, spełniania standardów etycznych, wydawniczych, oceny wkładu w naukę polską oraz naukę światową oraz innych kryteriów oceny eksperckiej.

Aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom Ekspertów, którzy będą dokonywać oceny czasopism naukowych, opracowany został system informatyczny poprzez który możliwe będzie dokonanie oceny. Twórcą systemu jest Index Copernicus - współwykonawca projektu systemowego „Stworzenie Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym POL-on”. Ten proces ruszył. O tym, jak wypadają pedagogiczne, edukacyjne czy oświatowe czasopisma napiszę w innym czasie.

Już teraz mogę stwierdzić, że wiele czasopism uzyskało niezasłużenie wysoką ilość punktów. Takiego szalbierstwa dawno nie mieliśmy, ale też dopuściły do tego władze naszego resortu. Dobrze zatem się stało, że ministerstwo dopuściło wreszcie jakościową ocenę czasopism. Zobaczymy, jak ona się sprawdzi. Czy komitety naukowe PAN wywiążą się z zadania, które ma charakter pracy społecznej, a niezwykle pracochłonnej i czasochłonnej.

04 sierpnia 2015

Pedagodzy specjalni - profesorami tytularnymi


W przedostatnim dniu urzędowania prezydent Bronisław Komorowski nominował 48 profesorów, w tym następujących pedagogów specjalnych:

1) prof. dr hab. Małgorzatę SEKUŁOWICZ - pedagog specjalną - profesor nauk społecznych z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu.

W czerwcu relacjonowałem znakomity Kongres Światowy Pedagogów Specjalnych, który nominowana Profesor zorganizowała na Wydziale Nauk Pedagogicznych DSW we Wrocławiu. Pani profesor należy do grona światowej klasy pedagogów specjalnych, gdyż jej publikacje, osiągnięcia w zakresie kształcenia kadr naukowych, udział w projektach badawczych i upowszechnianiu wiedzy w praktyce jest niezwykle ceniony w naszym kraju. Korzystając z opinii jednego z recenzentów, jakim był tu prof. Amadeusz Krause z Uniwersytetu Gdańskiego, odnotuję najważniejsze osiągnięcia nowej pani profesor:

Prof. dr hab. Małgorzata Sekułowicz przedłożyła w postępowaniu o nadanie tytułu naukowego profesora cztery monografie autorskie, sześć pod jej redakcją, 47 artykułów w pracach zbiorowych, 18 artykułów w recenzowanych czasopismach naukowych oraz recenzje i sprawozdania z konferencji. Oprócz aktywności naukowo-badawczej wyróżniają ją szczególne osiągnięcia dydaktyczne i organizacyjne po okresie uzyskania stopnia naukowego doktora habilitowanego.
Młoda profesor ukończyła pomaturalną szkołę medyczną, co nie jest bez znaczenia w kontekście jej dalszej twórczości. To podstawowe przygotowanie medyczne pozwoliło Jej w kolejnych latach rozwijać zainteresowania interdyscyplinarne na pograniczu pedagogiki specjalnej i pedagogiki leczniczej. Studia wyższe ukończyła na Uniwersytecie Wrocławskim w 1991 roku, gdzie w ramach pracy magisterskiej badała rozwój psychoruchowy dzieci urodzonych w zamartwicy, w powiązaniu z przebiegiem ciąży. Sześć lat później, tj. w roku 1997 pod opieką naukową profesora Tadeusza Gałkowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego napisała rozprawę doktorską pt: Matki dzieci niepełnosprawnych wobec problemów życiowych”. W roku 2005 na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim sfinalizowała przewód habilitacyjny, której podstawą była monografia „Wypalenie zawodowe nauczycieli placówek specjalnych”.

Wraz z uzyskiwaniem kolejnych stopni naukowych zmieniał się też status zatrudnienia M. Sekułowicz. W latach 1983-1991 była bowiem zatrudniona jako nauczyciel w Medycznym Studium Zawodowym, w latach 1991-1997 jako asystent Uniwersytetu Wrocławskiego, w latach 1997-2003 jako adiunkt w Instytucie Pedagogiki UW. Od roku 2003 jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu, gdzie do roku 2006 była adiunktem, a od roku 2006 jest profesorem tej znakomitej Uczelni. W trakcie pracy zawodowej kandydatka pełniła szereg funkcji oraz odbywała liczne staże zagraniczne.

Wśród znaczących nurtów badawczych pani Profesor jest diagnoza funkcjonowania dziecka z niepełnosprawnością, szczególnie dzieci z autystycznego spektrum zaburzeń, dzieci z ADHD i ADD. Od lat prowadzi też interesujące badania nad funkcjonowaniem rodziców dzieci z niepełnosprawnością, sytuacją rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym oraz sposobami radzenia sobie z sytuacjami trudnymi w tym środowisku socjalizacyjnym. Specyficzny i wąski nurt twórczości dotyczy problematyki wypalenia zawodowego nauczycieli i pracowników służb specjalnych, w którym nawiązuje do tradycji pedagogiki specjalnej, w tym do twórczości Marii Grzegorzewskiej, która jako pierwsza zwracała uwagę na zjawiska opisywane w aktualnych kontekstach przez kandydatkę.

Kluczową pozycję w dorobku naukowym prof. M. Sekułowicz stanowi niewątpliwie jej najnowsza monografia pt. „Wypalanie się sił rodziców dzieci z niepełnosprawnością" (2013). Recenzent wymienia ważne empirycznie wnioski z badań, a mianowicie:

• Badana grupa jest istotnie dotknięta wypaleniem sił rodzicielskich, 49 % badanych jest zagrożona wypaleniem, a 19% należy uznać za wypalonych

• Ojcowie wypalają się w mniejszym stopniu aniżeli matki

• Wartość średnia wypalenia u rodziców dzieci z niepełnosprawnością jest niższa niż u rodziców dzieci z autyzmem

• Średnia wyczerpania emocjonalnego u rodziców dzieci z zaburzeniami neurologicznymi jest najwyższa

• Średnie wypalenie u matek wychowujących samotnie dziecko jest wyższe

• Wypalenie jest wyższe u młodszych i starszych rodziców większe aniżeli w grupie wiekowej średniej

• Matki w starszej grupie wiekowej mają wyższe poczucie bezsilności

• Wyższe wypalenie u osób z wykształceniem zawodowym

• Poszukiwanie wsparcia emocjonalnego jest typową formą radzenia sobie w grupie rodziców niewypalonych

• Wysoki poziom wypalenia ogranicza możliwość stosowania aktywnych form radzenia sobie

• Podstawowymi predykatorami wypalenia jest poziom stresu i jakość życia rodziców.

Warto zatem korzystać z bardzo rzetelnie przeprowadzonych badań do dalszej penetracji naukowej zarówno powyższego środowiska, jak i formułowania nowych problemów badawczych.

2) prof. dr hab. Jacka BŁESZYŃSKIEGO profesora nauk społecznych, pedagoga specjalnego - Wydział Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu


Profesor Jacek Błeszyński należy do bardzo twórczych i zaangażowanych w środowisku akademickim oraz oświatowym pedagogów specjalnych. Jest absolwentem Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie w 1990 przedłożył pracę magisterską pt. Formy i metody pracy z dzieckiem autystycznym na przykładzie trzech województw. Stopień doktora nauk humanistycznych, w zakresie pedagogiki uzyskał na podstawie obronionej w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej w Warszawie w 1997 r. rozprawę pt. "Indywidualne i rodzinne czynniki różnicujące rozwój mowy dzieci z autyzmem". Habilitował się na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu w 2005 r. zaś podstawą jego dorobku była monografia pt. Rodzina jako środowisko osób z autyzmem. Aspekt wychowawczo – terapeutyczny.

W trakcie swojej akademickiej kariery pracował w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku (1991 – 1997), Uniwersytecie Łódzkim (1997 – 2002), by osiąść na stałe na Wydziale Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (od 2003 r. do chwili obecnej). Jak informuje na stronie Katedry Pedagogiki Specjalnej, przez sześć lat był kierownikiem Pracowni Badań nad Niepełnosprawnością Złożoną. Powołał do istnienia oddziały Karkowego Towarzystwa Autyzmu w Słupsku i Toruniu oraz był dyrektorem Katolickiego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Kwidzynie (1997-199) i twórca Diecezjalnego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Toruniu. Jest autorem publikacji zawiązanych z problematyką wspomagania dziecka i rodziny z dzieckiem z autyzmem i głębokimi deficytami w rozwoju. Wypromował czterech doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika.

Najważniejszymi książkami autorskimi w dorobku prof. dr. hab. Jacka Błeszyńskiego są:

* Kluczowe zagadnienia przysposobienia i funkcjonowania rodzin adopcyjnych. Kraków : Oficyna Wydawnicza Impuls, 2010.

* Analiza różnicująca wybranych zespołów zaburzeń autystycznych : zarys rewalidacji. Toruń : Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 2010.

* Autyzm a niepełnosprawność intelektualna i opóźnienie w rozwoju : skala ocen zachowań autystycznych, Gdańsk : Harmonia Universalis, 2011

* Niepełnosprawność intelektualna : mowa, język, komunikacja : czy iloraz inteligencji wyjaśnia wszystko? Gdańsk : Harmonia Universalis, 2013.


Współredagował cztery monografie zbiorowe oraz trzy własne:

* Józef Binnebesel, Jacek Błeszyński, red. nauk Zbigniew Domżał, Wielowymiarowość cierpienia. Łódź : Wydawnictwo Naukowe Wyższej Szkoły Edukacji Zdrowotnej, 2010.
Jacek J. Błeszyński, red. nauk Terapie wspomagające rozwój osób z autyzmem. Kraków : Oficyna Wydawnicza "Impuls", 2011.

* Zbigniew Szot, Jacek Błeszyński, Cezary Specht, red. nauk. Terapia ruchowa osób z zespołem Aspergera : implikacje praktyczne. Łódź : Wydawnictwo Naukowe Wyższej Szkoły Informatyki, 2011.

* Jacek J. Błeszyński, Katarzyna Kaczorowska-Bray, red. nauk. Diagnoza i terapia logopedyczna osób z niepełnosprawnością intelektualną : teoretyczne determinanty problemu. Gdańsk : Harmonia Universalis, cop. 2012.

* Ditta Baczała, Jacek J. Błeszyński, red. n. Rozwój społeczny osób z niepełnosprawnością intelektualną : ograniczenia i możliwości w zakresie kompetencji społecznych. Toruń : Wydawnictwo Adam Marszałek, 2013.

* Jacek J. Błeszyński, red. nauk. Alternatywne i wspomagające metody komunikacji . Kraków : Oficyna Wydawnicza "Impuls", 2008.

* Jacek J. Błeszyński red. nauk., Medycyna w logopedii : terapia, wspomaganie, wsparcie : trzy drogi - jeden cel Jacek Jarosław Błeszyński. Gdańsk : Harmonia Universalis, 2013

* Terapie wspomagające rozwój osób z autyzmem / pod red. nauk. Jacka J. Błeszyńskiego. Wydanie: Kraków : Oficyna Wydawnicza "Impuls", 2013.

Serdecznie gratuluję nominowanym Profesorom i życzę im po tak pięknej uroczystości udanego urlopu.







03 sierpnia 2015

Pora relaksu i refleksji




W zawodzie nauczyciela akademickiego niektórzy mają trzy miesiące wakacji, jeśli nie należą do kadr kierowniczych, które są odpowiedzialne za rekrutację czy przygotowanie nowego roku akademickiego. Ten bowiem zaczyna się dopiero 1 października 2015 r.

Kiedy rozpoczynałem pracę w Uniwersytecie Łódzkim jako asystent na Wydziale Filozoficzno-Historycznym, to bardzo chwaliłem sobie rolę pracownika pomocniczego, który niewiele jeszcze wówczas rozumiał i potrafił w zarządzaniu jednostką (zakładem, katedrą). Nie ogarniałem jeszcze specyfiki systemu kształcenia akademickiego i polityki badań naukowych, ale mogłem być przydatny w okresie wakacyjnym w pracach organizacyjnych Instytutu. Wówczas były egzaminy wstępne, więc pracy było bardzo dużo.

Nie da się ukryć, że dzisiaj większość nauczycieli ma wolne i niczym się nie przejmuje. Nie identyfikuje się ze swoją uczelnią na tyle, by włączać się z własnej woli w działania, które pozwoliłyby na jej wzmocnienie. Tak to bywa, że większości wydaje się, że skoro nie muszą, to po co mieliby przejawiać jakąś inicjatywę? Ktoś, kto musi, uczyni to za nich i de facto także dla nich.


Trzeba doświadczyć kierowniczej odpowiedzialności, żeby zrozumieć, że skończył się czas laby, "wożenia się na kółku", wchodzenia na gotowe. Jeśli pomocniczy a bezfunkcyjni pracownicy skorzystają kreatywnie z tego przywileju, dobrodziejstwa bycia przede wszystkim dla siebie i swoich studentów, to dobrze. Przyjdzie czas wyjęcia z plecaka własnej drogi akademickiego rozwoju buławę marszałkowską.

Przewidziany prawem czas urlopu każdemu należy się nie tylko z formalnego powodu. Powinno się z niego korzystać tak dla własnego dobra, jak i szeroko rozumianej rodziny. Tym, którzy jeszcze odpoczywają czy też dopiero wybierają się na wakacje życzę odpowiedniej pogody (niektórzy bowiem nie lubią, jak jest zbyt słonecznie, zbyt ciepło, albo nie ma deszczu), dużo radości i satysfakcji z nowych doznań. Niech szum morza lub brud nadmorskiego piasku nikogo nie zraża. Coś takiego nie często i nie każdemu się zdarza.


Zachęcam do retrospekcyjnej lektury wpisów w blogu. Wiele tematów, problemów nie było przedmiotem refleksji czy krytyki, gdyż tempo bieżących zmian sprawia, że nie zawsze mamy czas na czytanie, dyskusję, podzielenie się uwagami. Wpisy do końca sierpnia br. będą nieco rzadsze. Ode mnie też wypada odpocząć.