05 czerwca 2019

Kolejny minister edukacji nie ma najlepszego otwarcia



O nominacji posła PiS Dariusza Piontkowskiego na ministra edukacji narodowej rozpisywały się wczoraj niemalże wszystkie media. Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało jego życiorys a w Facebooku pojawił się klip z krótką wypowiedzią ministra wskazującą na kontynuowanie przez niego deformy edukacji.

Minister w żadnej mierze nie odniósł się do rozgoryczenia tegorocznych absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów ani też do innych, jakże gorących problemów polskiej oświaty. Mówił tak, jakby nic w niej istotnego nie wydarzyło się w ostatnich miesiącach. Nie wspomniał o problemach, które będzie musiał rozwiązywać.

Strajk nauczycielski został jedynie zawieszony, a w rzeczywistości już trwa jego miękka - bo niewidoczna dla innych - forma włoskiego strajku. Dla ministra, jakby go w ogóle nie było.

Ciekawe, jak poradzi sobie nowy minister z następstwami pozoranctwa swojej poprzedniczki w sferze rzekomych konsultacji i debat czy w zakresie finansowania zadań, za których realizację wprawdzie odpowiadają samorządy, ale to rząd powinien zabezpieczyć na nie środki? Samorządy składają pozwy sądowe w związku z niewyrównaniem strat, jakie wynikają z braku koniecznych środków finansowych na restrukturyzację szkolnictwa, jak i z tytułu wydatków, jakie będą jeszcze musiały ponieść w wyniku przejścia zwalnianych nauczycieli?

Kluczowe będzie także to, jak osoba z wyeksponowaną przez media rysą na własnej osobowości będzie komunikować się z nauczycielami, dla których nie byłoby miejsca w szkołach, gdyby zostali tak, jak ona skazani prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo urzędnicze?

Zastanawiam się, czy decyzja o powołaniu na ten urząd takiej właśnie postaci nie jest swoistego rodzaju "policzkiem", "zemstą" na nauczycielach za ich bunt, niezgodę na lekceważenie przez rząd warunków ich pracy i płacy? Czy ktoś z takim wyrokiem mógłby być dzisiaj dyrektorem przedszkola czy szkoły? Ne wiem. Kieruję to pytanie do prawników, bo etyków nie ma co o to pytać, gdyż w tej dyscyplinie nauk filozoficznych światopoglądowy podział jest wyraźny.

Nie słyszałem, by nowy minister czymkolwiek zasłużył się dla polskiej edukacji, ale i jego poprzednicy, także z innych partii politycznych, mieli w tym zakresie marny dorobek. Jak widać, poprzednia formacja (PO i PSL) traktowała swoje ministry jak "zderzaki". Minister PiS ponoć jest "żołnierzem PiS", czyli iść na wojnę, tylko z kim?

Jak pisze Anna Kolet-Iciek: Mamy nowego ministra edukacji narodowej. Co prawda, nie została nim Barbara Nowak, jak chciał jeden z profesorów, ale jej poglądy na wiele kwestii światopoglądowych będą od dziś silnie reprezentowane w resorcie oświaty. Czyżby zatem kroiła się światopoglądowa krucjata oświatowa?