04 września 2023

Czy obnażono komunizm?

 

 



Wydanie przekładu książki z 1957 roku szefa komendy policji w Salt Lake City (USA) W. Cleona Skousena pt. "Komunista obnażony" dotyczy wprawdzie epoki zimnej wojny między USA a Rosją, ale można zawarte w niej analizy odnieść do państw współczesnych, których liderzy partii władzy postanowili podporządkować obywateli ideologii własnej partii. Aby osiągnąć ten cel lider partii władzy potrzebował (...) dwóch rzeczy: po pierwszej całkowitej anihilacji wszelkiej opozycji, (...). Po drugie, potrzebował  nowego rodzaju człowieka (...) skoszarowany gatunek "pawłowskich automatów", których umysłami mogliby sterować  ich panowie za pomocą odpowiednich sygnałów. Ludzi, którzy nie kierowaliby się już wolną wolą. etyką, moralnością i sumieniem. (...) Od ponad czterech tysięcy lat stworzenie takiego gatunku było marzeniem ludzi chciwych władzy (s. 49-50).       

Każdy, kto okazuje miękkie serce, ma w świetle powyższego podejścia także "rozmiękczony mózg", a zatem jako człowiek słaby nie zasługuje na zbyt wiele. Można go pozbawić dotychczasowego statusu. W obecnej polityce obowiązują prawa dżungli w świetle których, do władzy dostaje się ten, kto jest silniejszy, kto nie kieruje się moralnością czy honorem.  Wszystko, co sprzyja sprawowaniu władzy, jest dobre, a każdy, kto jej w tym przeszkadza, jest "czystym złem".

Dla takiej osoby podpisanie kilkudziesięciu traktatów, a następnie pogwałcenie ich  (...) nie jest hipokryzją, lecz strategią.. Manipulowanie umysłami innych ludzi, by ukryć przed nimi prawdę, nie jest oszustwem, lecz niezbędnym narzędziem władzy. (...) to, co służy realizacji celów, jest dobre  (s.51). Taka osoba postrzega innych jako zagrożenie dla własnego (prze-)trwania w polityce, toteż podejmuje takie działania, dzięki którym będzie możliwe sprawowanie nad nimi całkowitej kontroli. Sam tworzy bariery, za którymi może ukrywać własne działania, prawdziwe ich intencje. Harmonogram podboju społeczeństwa będzie realizować krok po kroku z wielką determinacją.  

Kilkadziesiąt lat temu Skousen zastanawiał się nad tym, "Jak wybitnemu naukowcowi czy jakiejkolwiek wykształconej osobie może przypaść do gustu komunizm?"(s. 81), by dojść do wniosku, że zarządzanie przez konflikt, ustawiczne dzielenie społeczeństwa na tych, którzy są ZA władzą i jej ideologią, i tych, którzy są jej przeciwni, służy reprezentowaniu idei konfliktu w naturze i podtrzymaniu konieczności prowadzenia ze sobą walki. 

Można to sprowadzić do zasady, że cel uświęca środki. Dla słusznej sprawy wolno oszukiwać, kłamać, nie dotrzymywać słowa czy nawet niszczyć ludzkie życie (s.90). Władza autorytarna, narzucająca społeczeństwu jedynie słuszną ideologię, będzie propagować nowe podejście do historii, ekonomii, polityki, etyki, wychowania i nauki. 

Władza państwowa jest fundamentem zbiorowego życia. Człowiek jest ze swej natury istotą społeczną i polityczną, a zatem powoływanie rządów do kierowania członków  wspólnoty w stronę wspólnego dobra jest immanentnym wyrazem natury człowieka  (s. 123). W państwie autorytarnym zmienia się system prawny dla ochrony osób władzy.  

Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, w jaki sposób komunizm jako ideologia przenikał do różnych regionów i krajów świata oraz jak idee Marksa i Lenina stawały się jedynie słuszną wykładnią wszystkich sfer życia człowieka podporządkowanego monoideologii, powinien przeczytać tę rozprawę. Z biegiem czasu ulegała ona przekształceniom, ewoluowała, ale nadal obecna jest w codziennej praktyce tej formacji politycznej "tajna broń komunizmu".

 Przypomina się ostrzeżenie pedagoga kultury Zygmunta Mysłakowskiego, dla którego agitator tym się różni od naukowca, że operuje hasłami i modą dnia. "Tylko umysły prymitywne a doktrynerskie (esprit primaire) chwytają się gotowych formuł i sądzą, że oto są w stanie wyrugować całkowicie tradycję, pokonać rutynę. Wiara w „nową szkołę”, przeciwstawioną „starej”, bywa tak samo przesądna i naiwna, jak wiara w jakiś cudotwórczy lek albo magiczne zaklęcie" (Z. Mysłakowski, Pedagogika, jej metody i miejsce w systemie nauk. Odbitka z Encyklopedii Wychowania, tom 1, Nakładem „Naszej Księgarni” Spółki Akcyjnej Związku Nauczycielstwa Polskiego, Warszawa 1933, s. 17). 

Przyszłość edukacji jest w rękach naukowców, o ile doktrynerzy nie będą im przeszkadzać w misji poszukiwania prawdy i kreowania koniecznych zmian dla dobra wspólnego.


03 września 2023

Zaczyna się rok szkolny 2023/2024

 




Inauguracja roku szkolnego 2023/2024 odbędzie się z kilkudniowym opóźnieniem – 4 września, co zapewne raduje młodzież a utrzymuje w poczuciu niepewności i obaw pierwszoklasistów. Jak wynika z danych oświatowych brakuje nauczycieli wychowania przedszkolnego, znacznie trudniejsza sytuacja jest w kształceniu przedmiotowym w klasach IV-VIII szkół podstawowych i w szkołach ponadpodstawowych – nastroje w środowisku oświatowym przed rozpoczynającym się rokiem szkolnym komentuje pedagog Uniwersytetu Łódzkiego i bloger prof. Bogusław Śliwerski z Katedry Teorii Wychowania.

Nowy rok szkolny – kondycja szkolnictwa

Najmłodsi nie zostaną pozbawieni opieki i edukacyjnego wsparcia, gdyż łatwiej jest na rynku pracy o nauczycieli wczesnej edukacji aniżeli o specjalistów do szkół średnich. W niezwykle trudnej sytuacji znalazła się jedna z najważniejszych profesji publicznych w naszym kraju, jaką są nauczyciele, toteż znacznie trudniejsza sytuacja jest w kształceniu przedmiotowym w klasach IV-VIII szkół podstawowych i w szkołach ponadpodstawowych. Niskie płace w tym zawodzie spowodowały rezygnację z pracy doświadczonych pedagogów i brak motywacji do jej podjęcia przez nowe pokolenie wykształconych nauczycieli matematyki, informatyki, fizyki, chemii, biologii, języka angielskiego a nawet języka polskiego. Brakuje wysokiej klasy profesjonalistów do kształcenia w szkolnictwie zawodowym. Znacznie więcej i godniej zarobią w pozaszkolnym sektorze prywatnym, gospodarce czy w innych usługach publicznych.


Dzieci i młodzież do 18 roku życia muszą uczęszczać do szkoły niezależnie od tego, jaka jest kondycja kadr nauczycielskich, stan infrastruktury szkolnej i poziom zadowolenia wszystkich osób z jakości procesu kształcenia. Wraz z inflacją wzrosła cena korepetycji, z których korzystają głównie uczniowie ostatnich klas szkół podstawowych i ponadpodstawowych, a zatem w tym zakresie nic się nie zmienia od lat. Zbliżające się wybory do Sejmu wzmacniają krytykę dotychczasowej polityki oświatowej rządu oraz generują nowe oczekiwania wobec kandydatów różnych stronnictw politycznych, którzy ubiegają się o mandat poselski. 

Władze resortu edukacji zainaugurowały powszechne wyposażenie uczniów klas czwartych szkół podstawowych w laptopy, z których będą oni mogli korzystać do ukończenia tej szkoły, zaś ich nauczycielom przyznano kwotę 2,5 tys. złotych na zakup sprzętu komputerowego. Wszyscy nauczyciele otrzymają też jednorazowo tysiąc złotych jako rzekome zadośćuczynienie z powodu inflacji.  "Kiełbaska wyborcza".

Uczenie się zachodzi w nierozerwalnym związku z doświadczeniem, w toku prawdziwych, autentycznych spotkań międzyludzkich, w których nikt nie odgrywa ról, nie zakłada kolejnych masek. Zderzenie każdej osoby z jednostkowymi i społecznymi kryzysami, patologiami i osiągnięciami ludzkiego życia w wyniku globalizacji, której przejawem jest m.in. natychmiastowy dostęp do wszelkich informacji, tak o pozytywnych, jak i negatywnych sytuacjach, sprawia, że od kilkudziesięciu lat jesteśmy z nimi coraz bardziej oswajani, ale też manipulowani przez multimedialne przekazy.

Narastające podziały w środowisku oświatowym

Pierwszego września Związek Nauczycielstwa Polskiego przypomniał społeczeństwu o najgorszej sytuacji socjalnej nauczycieli od początku transformacji ustrojowej. Tego też dnia związkowcy zorganizowali przed gmachem MEiN pikietę protestacyjną, żądając wzrostu płac w tym zawodzie o 20 procent. 

Tego typu akcje, jak wynika to z dotychczasowych doświadczeń, niczego nie zmieniają, gdyż drugi związek zawodowy oświaty „Solidarność” popiera konserwatywną politykę rządu. Od ośmiu lat wdrażana jest w szkolnictwie powszechnym kontrofensywa ideowo-moralna w duchu tej ideologii, co nie może już nikogo ani dziwić, ani zaskakiwać, gdyż podobny mechanizm reorientacji ideologicznej stosowały uprzednio partie lewicowe czy liberalne. 
 

Nauczyciele nie są dla prawicowej władzy, podobnie zresztą jak i dla poprzednich ekip rządzących, elitą, znaczącą grupą zawodową w kulturze, która zasługuje ze strony rządzących na godny standard życia oraz poszanowanie ich pracy w zinstytucjonalizowanej edukacji. Prowadzona przez polityków walka o władzę w państwie, w parlamencie, w samorządach toczy się kosztem systemu szkolnego i akademickiego, które traktowane są przez kolejne partie rządzące jako okazja do forsowania własnej ideologii. Nie ma to wiele wspólnego z racjonalną, bazującą na osiągnięciach naukowych polityką troski o edukację jako dobro wspólne. 



Szkoły nie przygotowują młodych pokoleń do życia w społeczeństwie obywatelskim, gdyż jego idea została wyeliminowana z polityki państwa. Problemy demokratyzacji szkoły, a więc jej uspołecznienia, zagwarantowania autonomii wszystkim nauczycielom i uczącym się, wsparcia ich kreatywności oraz partycypacji w procesie kształcenia i samostanowienia o nim wymagają aktywnej niezgody na ukryty program dehumanizacji i monistycznej światopoglądowo indoktrynacji w toku powszechnej edukacji. 

Prowadząc badania naukowe dotyczące wdrażanych, odwoływanych czy kwestionowanych przez kolejne rządy reform oświatowych dostrzegamy wyraźny brak w tych procesach jakiejkolwiek regularności czy kontynuacji zgromadzonych doświadczeń przez nauczycieli i ich uczniów w ramach m.in. projektów współpracy międzynarodowej (Erasmus+). Mieliśmy tu do czynienia z ustawicznym konfliktem między zwolennikami autonomii, decentralizacji i uspołecznienia oświaty a ich jawnymi lub skrytymi wrogami. Pojawiające się projekty reform natrafiały tak na opór struktur politycznych, jak i na niechęć, a niekiedy nawet działania sabotujące ze strony samych nauczycieli czy funkcjonariuszy związkowych. 


Reformy budzą sprzeciw i opór

Sytuacja w Polsce w latach 2020–2023 stała się szczególnie trudna, bowiem wdrażana od 2019 roku reforma szkolna oraz stłumienie przez rząd wiosną 2019 roku strajków nauczycielskich skutkowały negatywnymi postawami nauczycieli wobec władz oświatowych, a tym samym stwarzały sytuacje ukrytego i jawnego oporu wobec wszelkich dyrektyw, zaleceń i projektowanych rozwiązań w zakresie zdalnej edukacji. 


Władze oświatowe wciąż tkwią w paradygmacie kształcenia jako wyłącznie transmisji wiedzy, jednokierunkowego formatowania osobowości dzieci i młodzieży w dobie, w której nasi podopieczni już tylko muszą, chociaż częściowo wcale nie chcą temu się podporządkowywać. Tak więc jedni udają, że jeszcze nauczają, a obiekty-przedmioty ich wpływów udają, że się temu podporządkowują.



W kolejnych latach zmieniają się jedynie główni aktorzy polityki oświatowej, usiłując przekonać społeczeństwo do poparcia projektowanych czy wdrażanych już zmian. Toczyła i toczy się nadal walka o sumie zerowej, w której gracze mają dokładnie przeciwstawne interesy czy preferencje, dążąc do wyeliminowania drugiej strony. 



Mocno już podzielone środowisko oświatowe i akademickie z głębokim niepokojem lub nadzieją spogląda na nadchodzącą datę wyborów parlamentarnych, których wynik przesądzi o kontynuacji obecnej polityki oświatowej lub jej zmianie. Dzieci i młodzież nie są aktorami politycznej gry o władzę, zatem niezależnie od wyników wyborów będą uczęszczać do swoich przedszkoli czy szkół, by zdobywać wiedzę, umiejętności i rozwijać swoje postawy społeczno-moralne. To oni za kilka- lub kilkanaście lat zainteresują się polityką, toteż nie jest bez znaczenia to, czego doświadczą w toku edukacji i w jakim zakresie będą świadomi jej toksycznych, obojętnych dla niej lub pozytywnych zdarzeń. 

Życzmy im jak najwięcej tych ostatnich. 
  

(Redakcja: Centrum Komunikacji i PR

02 września 2023

Ideologiczne zakleszczenie w polityce oświatowej

 




Sięgam po głęboką metaforę zakleszczenia, bo w głębokiej wodzie pływają grube ryby, a rzecz dotyczy zakleszczenia, które odpowiada głębinowym procesom w polityce oświatowej. Nie ma co trzymać się mielizny, bo schwycimy jedynie mizerne płotki. 

Metafora „zakleszczenia” pozwala w lekkiej formie docierać do głębin patologicznych zjawisk, które powinny sprzyjać poważnej refleksji nad stanem polskiej polityki oświatowej. Pojęcie zakleszczenia ma kilka znaczeń, dzięki czemu możemy dostrzec w naukach i praktyce o wychowaniu zjawiska, które skutkują tak pozytywnymi, jak i negatywnymi następstwami. 

Zakleszczenie jako wzajemna blokada (ang. deadlock), odnosi się do sytuacji, do jakiej dochodzi między osobami czy zdarzeniami, w wyniku których co najmniej dwie różne akcje czekają na siebie nawzajem. Żadna z nich nie może zaistnieć czy zakończyć się, dopóki nie nastąpi jakieś uwolnienie z jednej przynajmniej strony. Przykładem klasycznego zakleszczenia w świecie fizycznym jest "korek" drogowy na skrzyżowaniu dróg równorzędnych, gdzie żaden samochód nie może wykonać manewru jazdy dopóki ktoś przynajmniej jednemu z nich nie ustąpi pierwszeństwa. W takiej sytuacji samochody wzajemnie się blokują.

Podobnie jest z polityką oświatową, w której konkurują ze sobą przedstawiciele różnych, ale radykalnie przeciwstawnych ideologii, nurtów, koncepcji kształcenia i wychowania młodych pokoleń i żaden z nich nie chce „zjechać z drogi”, by ustąpić, by „korek” mógł się rozładować, tylko usiłuje wymusić uległość na pierwszym z prawej strony. 

Ci, którzy są u władzy nie uznają, nie akceptują, nie szanują czy też nie tolerują innego podejścia do kształcenia i wychowywania młodych pokoleń. Przedstawiciele opozycyjnej wizji nie zamierzają z niej rezygnować, toteż kiedy odzyskują władzę, eliminują lub częściowo zmieniają dotychczasowe rozwiązania organizacyjne, prawne, programowe itp.

Jeśli którakolwiek partia polityczna zapewni w czasie kampanii wyborczej o tym, że odpolityczni szkolnictwo, to zapytajmy, czy wprowadzi "policjanta", który będzie regulował ruch pojazdów na równorzędnym skrzyżowaniu? Z powyższego zakleszczenia można wyjść tylko wówczas, kiedy Sejm powierzy tę rolę kompetentnemu "policjantowi", a więc organowi, który będzie uwzględniał DOBRO DZIECI I MŁODZIEŻY, a nie jawne i ukryte interesy partii politycznych. 

 

 

01 września 2023

Co jeszcze nie jest nakazane, to może być zakazane

 


Bogdan Szlachta napisał znakomity wstęp do dzieła Jakuba Karpińskiego pt. "Oblicza komunizmu". Wybór pism wybitnego socjologa Uniwersytetu Warszawskiego ukazał się w 2021 roku, toteż poprzedzenie ich współczesną analizą przez prawnika, który specjalizuje się w analizie doktryn politycznych i prawnych, ma szczególne znaczenie dla toczących się w kraju sporów ustrojowych.  

Studia Karpińskiego dotyczą procesów utrzymania i wzmocnienia władzy przez jedną formację polityczną, której nomenklatura odgrywa znaczącą rolę w państwie kosztem innych grup społecznych. Jak pisze B. Szlachta: 

Kładąc akcent głównie na równość wobec prawa, Karpiński włączał się w dyskusję o jego pojmowaniu i granicach. Odrzucał, typowe dla komunistów, próby czynienia z prawa narzędzia realizacji celów wyznaczanych przez wyspekulowany projekt ideologiczny, które skłaniały do dostosowywania praw i wolności oraz ich "rozmiarów" do miar lojalności z jednej, "etapu dziejowego rozwoju społeczeństwa" z drugiej strony. Prawo miało służyć potrzebom rozwoju społeczeństwa; jego treść należało wypracowywać w spokojnie prowadzonej debacie, uwzględniającej zarówno różnorodne uwarunkowania, jak i odmienne punkty widzenia ujawniające "społeczne poczucie sprawiedliwości". Prawo, które miało chronić prawa i wolności obywateli, nie mogło uzasadniać przemocy arbitralnie stosowanej przez komunistów wobec tych, którzy nie uznawali celów przez nich wyznaczanych lub nie byli skorzy do ich realizacji (Jakub Karpiński - liberalny krytyk komunistycznej rzeczywistości, s. XV).      

Otrzymaliśmy zatem podwójnie wartościowe studium centralistycznej (totalitarnej) demokracji jako projektu, którego regulacje prawne i uruchamiane mechanizmy władztwa mają na celu nie tylko arbitralne  pozbawienie obywateli partycypacji w rozwiązywaniu problemów ogólnospołecznych, ale i tłumienie wszelkiej krytyki środowisk opozycyjnych wobec rządzących. Istotną rolę w takim ustroju odgrywa nie tylko przemoc strukturalna z zastosowaniem narzędzi prawa, ale także przemoc symboliczna, jaką jest język, który służy ujarzmianiu obywateli i wprowadzaniu ich w błąd przez zmanipulowane przekazy na temat rzeczywistości i przeinaczanie dotychczasowych znaczeń kategorii pojęciowych.

Zdaniem Szlachty: Karpiński nie poprzestawał tedy na krytyce idei jedności czy homogeniczności ludu i jednania z jego wolą woli jednostek, lecz dotykał również "mafijności", ujawniającej się w instytucjach w złączeniu z ideologią, posługiwania się przez "partię wewnętrzną" partią zewnętrzną i organami władzy publicznej w ujawnianiu, komu można i należy utrudniać życie (...) (s. XXIX). 

  Czy dzisiaj powstałaby w środowisku socjologicznym i prawniczym rozprawa naukowa na temat języka manipulacji politycznej "demokratów" III RP różnych opcji ideologiczno-politycznych? Językoznawcy podjęli się takiej próby wybiórczo, bo tylko w odniesieniu do języka prawicy. 

Polecam niektóre kryteria J. Karpińskiego do odczytania języka propagandy każdej formacji politycznej w kraju: 

1. Krytykowane wydarzenia muszą mieć spersonalizowanego sprawcę, a nie szersze uwarunkowania (społeczne, gospodarcze, militarne, oświatowe, naukowe, kulturowe itp.). 

2. Należy mówić o przeciwniku politycznym a nie o własnym obozie politycznym jako trwałym wrogu państwa, społeczeństwa, który "godny jest moralnej pogardy i potępienia" (s.3). Wroga rozpoznaje się przez identyfikowanie także jego sojuszników, których cele są równie niegodne i podejrzane.  

3. Należy utożsamiać interes narodu z partią władzy, bo tylko ona go reprezentuje.  Dlatego też ważne jest wzmocnienie tego aspektu przez treści kształcenia i prawo oświatowe, by karać, izolować tych, którzy z tym się nie zgadzają. 

4. Należy stosować  terminologię o "uchwytnej treści opisowej, która będzie sprzyjać selekcji rzeczywistości. Niektóre terminy tworzy się przede wszystkim w celu przekazania emocji i ocen". W komunikatach celowo wprowadza się sądy oznajmujące, sprawozdawcze, kategoryczne, o charakterze rzekomych prawd (generalizacji), które mają sugerować konieczność dostosowania się do określonych w nich procesów (s. 5). 

Przykłady:

"... jak wiadomo..."; 

"zbudowaliśmy...", ale "...popełniono błędy..."; 

" wszyscy tak sądzą..."; 

" X to czyste zło"; 

"W krajach X, Y , Z widać, jak ...";

" tak zwani... :

"zdeklarowani wrogowie...: "... to ludzie znani z poglądów... ; "... zagorzali...." itd., itp.

Wolność - zdaniem J, Karpińskiego - a także wolność w świecie współczesnym - jest stanem rzadkim i kruchym. Państwa, w których wolności jednostki są szanowane, stanowią mniejszość. Brak jest wolności w państwach despotycznych, w których rządzi grupa mająca w swej dyspozycji środki przemocy i grożąca ich użyciem w razie nieposłuszeństwa. Istnieją liczne dyktatury wojskowe, a także dyktatury ideologiczne, w których posiadacze władzy dążą do realizacji ideału politycznego wbrew woli swych podwładnych. Na ogół mówi się wtedy, że wolność poddanych jest ograniczona w imię realizacji wyższych celów społecznych, które uświadamiają sobie i do których dążą posiadacze władzy (s.105). 

Życzę refleksyjnych analiz debat politycznych.  Głos każdego wyborcy ma znaczenie.   

  



 

31 sierpnia 2023

Musi nastąpić przebudowa systemu...

 

(źródło fotografii: archiwum rodzinne) 

Kolejna rocznica sierpnia 1980 roku. Przypominam fragment wypowiedzi pierwszego postsocjalistycznego premiera Rzeczypospolitej Tadeusza Mazowieckiego, który w wywiadzie dla Romana Graczyka z "Tygodnika Powszechnego" (nr 7, s. 1) tak oceniał 12 lutego 1989 r. sytuację w naszym kraju 

Wtedy „Solidarność” z konieczności niosła ze sobą wszystkie nadzieje i oczekiwania społeczeństwa przez kilka dziesięcioleci pozbawionego podmiotowości. (…)

Wszystko, co żywe, chroniło się pod ten wielki parasol. Tak nie musi być. Tak nie będzie, jeżeli stworzy się inne możliwości. Mam na myśli przede wszystkim możliwości swobodnego stowarzyszania się, w innych celach niż związkowe. (…)

Wreszcie trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że będzie to proces trudny, wymagający od wszystkich także po naszej stronie, umiejętności zachowywania się w tej nowej sytuacji. Walczyliśmy jeszcze walczymy o pluralizm, a teraz pojawi się – mam nadzieję – możliwość jego praktykowania.

Po ponad trzydziestu czterech latach trudno przyznać, że powiodła się tak oczekiwana praktyka. Polityka przestała być racjonalną troską o wspólne dobro. 

 

30 sierpnia 2023

"Uchwycić życie"

 



W ciągu roku akademickiego nie ma czasu na lektury książek, które nie są związane z bieżącą aktywnością naukowo-badawczą i dydaktyczną. Jedenaście lat temu pożegnałem w blogu profesor pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego Hannę Świdę-Ziembę, ale dopiero kilka lat później ukazała się biograficzna książka pt. "Uchwycić życie. Wspomnienia, dzienniki i listy 1930-1989", którą przygotował do druku i opracował redakcyjnie dr Dominik Czapigo (Warszawa, 2018). Jej wydanie było możliwe dzięki sfinansowanemu przez MNiSW projektowi badawczemu "Narodowego Programu Humanistyki", którym kierował politolog prof. Andrzej Friszke. 

Głównym źródłem wiedzy o jej życiu i działalności okazały się rękopisy dzienników uczonej, zapiski, notatki, nagrania wywiadów i materiały archiwalne (np. listy do rodziców). Biografia Hanny Świdy-Ziemby jest wartościowa naukowo ze względu na wybitność uczonej, której rozprawy naukowe mają walor społeczno-historyczny, a zarazem ponadczasowy. Niewątpliwie będą one służyć kolejnym pokoleniom badaczy socjalizacji młodzieży, jej uwarunkowań, przejawów i następstw.  

Jest to zarazem autoetnografia badaczki społęcznej oraz zapisana historia losów polskiej rodziny i warunków życia, która musiała opuścić w 1945 roku rodzinne Wilno. To także czas bolesnych doświadczeń dwóch totalitaryzmów i odzyskania suwerenności państwowej po 1989 roku, do czego w pewnej mierze ona sama się przyczyniła reprezentując opozycję w czasie obrad "Okrągłego Stołu". 

W 1945 roku zamieszkała w Łodzi, gdzie uczęszczała do ówczesnego IV Państwowego Liceum Żeńskiego im. Emilii Sczanieckiej. Zajrzałem na web-stronę tego Liceum, ale nie ma na niej wzmianki o wybitnych uczniach, a więc i o H. Świdzie-Ziembie, która poświęciła w swoim dzienniku wiele stron na wspomnienia z życia swojej klasy. 

W czwartej klasie musiała przenieść się do Wrocławia, gdyż jej ojciec tam otrzymał posadę na uczelni jako doktor prawa. (...) kocham Łódź, tę starość, przeciekający dach, żeńską Sczaniecką, nie chcę do obcej, koedukacyjnej szkoły" - odnotowała w swoim dziennikuWróciła jednak do Łodzi wybierając po maturze studia na socjologii.  W jej grupie był Janek Lityński i Antonina Kłoskowska. Promotorem jej pracy magisterskiej został Jan Szczepański. Seminaria i wykłady prowadzili wówczas m.in. Stanisław i Maria Ossowscy, Tadeusz i Janina Kotarbińscy i Józef Chałasiński

Opis uniwersyteckich studiów w czasach stalinizmu jest niezwykle realistyczny, oddając klimat i procedury obowiązującej indoktrynacji i upolitycznienie procesu kształcenia. Z narastaniem stalinizmu narastał też lęk. O socjologii podobnie jak o cybernetyce, pisano jako o nauce burżuazyjnej, imperialistycznej, o psychologii i filozofii - jako idealistycznej. W związku z tym cały czas byliśmy zagrożeni likwidacją, nie mieliśmy pewności, czy nie przyjdzie prikaz z góry i czy w ogóle dostaniemy dyplomy (s.155-156)Po dwóch latach zlikwidowano socjologię zastępując ją kierunkiem nauki społeczne.  Jakaś analogia do 2018 roku? 

W czasie studiów musiała jednak zdać egzamin z pedagogiki (...) u raczej mało inteligentnego, za to mocno osadzonego partyjnie profesora Wiktora Szczerby. Trzeba się było przygotować z podręcznika sowieckiego Kairowa, którego ja sobie zupełnie nie umiałam przyswoić, bo były tam takie sloganowe bzdury, jak na przykład: jest tyle i tyle republik, wszystkie są równe, ale rosyjska jest najważniejsza (s.157).  

Przypomniało mi to wspomnienie prof. Czesława Kupisiewicza, który na moje pytanie o stalinowskie czasy na uniwersytetach potwierdził, że rzeczywiście o tym profesorze powiadano, że jest "szczerbą w polskiej pedagogice". Doskonale pamięta, jak wyrzucono z Katedry Pedagogiki UŁ profesora Sergiusza Hessena "za ... idealizm". 

Wprawdzie H. Świda-Ziemba ukończyła studia socjologiczne, ale swoją działalność naukową związała z pedagogiką. W dzienniku zapisała: To, co pozostało ze mnie jako socjologa, to robienie notatek z "życia codziennego" systemu (s.217).

Najpierw została nauczycielką statystyki we wrocławskim technikum statystycznym, z którego musiała odejść za antysocjalistyczną postawę. Polubiła pracę z młodzieżą, ale nie z radą pedagogiczną i dyrektorką szkoły.  

W swoim dzienniku odnotowała: Ci, co przechodzili na stalinizm, przyjmowali z łatwością terror jako koszty rewolucji. Gdy mówią dziś, że o terrorze nie wiedzieli - zakłamują, może w dobrej wierze, swoją przeszłość. (...) Gwałt był widoczny, ale nie był traktowany jak zło. Nie mógł stać się sygnałem ostrzegawczym. Myślę, że o zaangażowaniu się w stalinizm decydowała bardzo duża chęć działania, i - po traumatycznych doświadczeniach wojennych - szalona chęć sukcesu i wzięcia udziału w czymś zbiorowym. A tu oferowano pozór walki i od razu sukces (s.160).

Wyjechała do Warszawy, gdzie przez dwa lata uczyła w Technikum Finansowym i Technikum Handlowym. W 1954 roku udała się do Instytutu Pedagogiki UW, w którym pracował W. Szczerba, by ten rekomendował ją na stanowisko asystenckie dziekanowi Wydziału Pedagogicznego profesorowi pedagogiki - Bogdanowi Suchodolskiemu. Tak też się stało. 

Niezależnie od pracy na uczelni zatrudniła się w latach 1957-1959 w Liceum Ogólnokształcącym w Aninie, gdzie prowadziła badania do swojej pracy doktorskiej. Tę zaś przygotowała i obroniła pod kierunkiem B. Suchodolskiego.  Temat prac doktorskiej brzmiał: Problemy i dążenia młodzieży współczesnej. Tej grupie społecznej poświęciła całą swoją drogę rozwoju i awansu naukowego. 

Pedagodzy resocjalizacyjni uwzględniają w ewolucji ich subdyscypliny pedagogicznej eksperyment pedagogiczny, jaki przeprowadziła Hanna Świda-Ziemba w Zakładzie Karnym dla Młodocianych Mężczyzn w Szczypiornie koło Kalisza, a wyniki z jego przebiegu i efektów opublikowała w książce "Młodociani przestępcy w więzieniu" (Warszawa 1961). 

Jako jedna z nielicznych wówczas doktorów nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki przełamała granice nauk, poświęcając swoje kolejne studia i badania naukowe kluczowej dla pedagogiki ogólnej problematyce relacji między psychologią osobowości a metodologią badań pedagogicznych.  W 1970 roku wydała znakomitą monografię habilitacyjną pt. "Osobowość jako problem pedagogiki". 

 Niniejsze wspomnienia są interesującym źródłem wiedzy o uwikłaniach filozofii, socjologii, pedagogiki i psychologii w antykapitalistyczną transformację ustrojową, ale także o panującej atmosferze terroru i etycznej destrukcji w okresie PRL w Uniwersytecie Łódzkim i Uniwersytecie Warszawskim. Opisuje postawy sfrustrowanych adiunktów, także takich, co to (...) łażą po Instytucie, tracąc czas na oskarżycielskie utyskiwanie i plotki, zamiast "usiąść na dupie" i pisać... (s.299), o niszczących ich profesorów i ministerialnych urzędasach, o walce o pieniądze na badania i personalnych rozgrywkach, o rozwijającej się opozycji wśród członków "Solidarności" i o dramaturgii obrad "Okrągłego Stołu" (koterie, manipulacje, walka o pozycję). 

Jakże zasadna jest jej refleksja w jednym z tekstów z 1991 roku, w którym skonstatowała: (...) ruch "Solidarności" w okresie swego legalnego działania przez 16 miesięcy, a jeszcze silniej w okresie funkcjonowania w świadomości społecznej w stanie wojennym, utwierdził pewne cechy mentalności totalitarnej w ten sposób, że dziś utrudnia nam ona przemianę w normalne społeczeństwo demokratyczne, to znaczy takie, jakie istnieje w idealizowanej przez nas, a przecież zgoła nieidealnej Europie. Dlaczego coś takiego nastąpiło? 

Właśnie dlatego, że "Solidarność" w okresie 1980-81 i w okresie stanu wojennego nie zmierzała, mimo przełomu, jaki dokonał się w świadomości społecznej, bezpośrednio do zmiany systemu. Nie zmierzała, ponieważ nie mogła podjąć takich działań w obliczu siły systemu. Działała więc wewnątrz systemu totalitarnego, była jego elementem i funkcjonowała w takich ramach, jakie stwarzał dla niej system (s.342).    

    

Może warto wyciągać z tego wnioski? 

29 sierpnia 2023

Nauczyciele - Nauczycielom

 



Pod redakcją Marty Mamet‑Michalkiewicz ukazała się książka zatytułowana "Nauczyciele – nauczycielom. Przestrzenie edukacji" (Katowice 2022), która jest pokłosiem dwuletniej współpracy między nauczycielami akademickimi z Uniwersytetu Śląskiego i nauczycielami ze szkół podstawowych i ponadpodstawowych z województwa śląskiego. Stanowi ona znakomite połączenie nauki z praktyką oświatową, które było możliwe dzięki sfinansowaniu projektu Śląskiej Szkoły Ćwiczeń ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego (POWER).

W latach 2020–2022 w  Uniwersytecie Śląskim realizowano konsultacje przedmiotowe dla nauczycieli języków obcych, matematyki, informatyki oraz przedmiotów przyrodniczych, a także cykl warsztatów dotyczących edukacji, w tym edukacji spersonalizowanej, grywalizacji, design thinking oraz edukacji cyfrowej. Zorganizowane zostały również dwie konferencje poświęcone edukacji. Niniejsza publikacja jest zwieńczeniem działań w obszarze szeroko pojętej edukacji, namysłu nad kondycją współczesnej szkoły oraz rolą nauczycieli (s. 7).

Tom otwiera znakomity tekst Tadeusza Sławka pt. "Nowhere Man. O szkole, która się waha", pobudzający do głębokiej refleksji nad rolą nauczyciela i szkoły w XXI wieku. Wybitny uczony Uniwersytetu Śląskiego, humanista, filolog, teoretyk i historyk literatury, tłumacz, poeta, publicysta po raz kolejny nawiązuje do istoty edukacji, a każdy z kolejnych jego tekstów na ten temat odsłania nowe strefy namysłu nad egzystencjalnym rdzeniem procesu uczenia się i partycypowania w nim przez uczniów i ich nauczycieli. W ubiegłym roku wydał książkę pt. "A jeśli nie trzeba się uczyć..." (Katowice, 2022), by w obecnej rozprawce wniknąć w sens uczenia się jako wartości autotelicznej. 

Nie po raz pierwszy śląski humanista odwodzi nas od pragmatycznego, instrumentalnego, technicznego a zarazem politycznie zdeterminowanego procesu uczenia się i bycia kształconym przez nauczycieli. Zależy mu na tym, by podtrzymać w przestrzeni publicznej humanistyczne przesłanie o wolności bez której nie zachodzi proces uczenia się, nie wnika on do struktur ludzkiej tożsamości, nie uruchamia woli do działania zgodnie z introjektowanymi wartościami. Autentyczne uczenie się jest opuszczeniem przez osobę platformy niewiedzy, niezrozumienia, dezakceptacji wobec czegoś, co nie jest przez nią bezpośrednio doznawane i przeżywane, co do niej nie przynależy.

Czym zatem jest kształcenie i jaką rolę odgrywa w nim nauczyciel? Czy rzeczywiście każdemu, kto jest zatrudniony na stanowisku nauczycielskim, można przypisać miano bycia nauczycielem? Ważne, by nauczyciel nie był "człowiekiem znikąd", by był sobą, autentyczny. Jak stwierdza: 

(...) kształcenie, choć niewątpliwie jest przedmiotem zainteresowania władzy, pozostaje z nią w skomplikowanych relacjach. Z jednej strony konstytucyjnym zadaniem państwa jest zapewnienie dostępu do szkół, z drugiej – intencje przyświecające realizacji tego zobowiązania nie zawsze są uczciwe. Instytucje władzy są bowiem właśnie instytucjami, to znaczy przystępują do działania, mając wypracowany stosowny schemat i procedury służące jego wypełnieniu, podczas gdy kształcenie jest w dużej mierze nie tyle anty-, ile a‑instytucjonalne. To, co w nim najlepsze i najwartościowsze, dokonuje się poza przepisanym odgórnie „minimum programowym” (tamże, s.15).    

Niestety, dzieci nie mają wyboru. Muszą uczęszczać do szkoły jako instytucji podporządkowanej partii władzy, toteż ich kształcenie nie może być a-instytucjonalne. Obowiązek szkolny spoczywa na rodzicach, opiekunach dzieci, którzy nie posyłając ich do szkoły narażają się na sankcje karne. Tym samym założenie T. Sławka, że kształcenie szkolne jako tworzenie warunków do sensownego życia wymaga czasu uwolnionego (tamże) odnosi się jedynie do możliwych zmian w czasoprzestrzeni szkolnej i polityce oświatowej. 

Niestety, nie zrezygnują z władzy ci, którzy tą przestrzenią władają: nauczyciele, bo jest to bardzo wygodne, gdyż zobowiązuje uczniów do uczenia się a nie nauczycieli do nauczania rozumianego jako wspomaganie uczniów w uczeniu się. To zaś musi obejmować poznawanie, rozumienie, wiązanie emocjonalne i działanie uwolnionych od barier i ograniczeń uczniowskich umysłów i sumień, zdolności do krytycznej refleksji, formułowania hipotez i podawania w wątpliwość narzucanej im narracji. 

Kształcenie to nieustanna praca nad językiem po to, by (1) przeciwdziałać poczuciu niemocy wynikającej z dyskursywnej bezradności w nazywaniu i analizowaniu dotykających indywiduum problemów, a także (2) by jednostka była w stanie przeniknąć przez dostarczane jej w nadmiernej obfitości językowe wizerunki świata, będące najczęściej tylko retoryczną próbą przekonania jej do uznania racji wysyłającego przekaz jako jej własnych racji osobistych (tamże, s. 18). 

Niniejsze podejście dotyczy wyższych stanów edukacji, bowiem praca nad językiem, myślenie, wątpienie wymagają uprzedniej alfabetyzacji. Rolą edukacji nie jest bowiem jedynie przygotowanie jednostki do samodzielnego życia w dorosłości, do jej emancypacji, ale także równoważące ten zamysł jej uspołecznienie, uobywatelnienie.   

W tym zadaniu edukacja okazuje się kształceniem tyleż indywiduum, co obywatela. Kształci człowieka nie tylko po Kantowsku „oświeconego” i zdolnego do samodzielnej krytycznej refleksji zgodnie z zasadą sapere aude, ale również takiego, który nie będzie skory do przewrotnego i podstępnego przedstawiania swych prywatnych ambicji i uprzedzeń jako interesu publicznego (tamże, s. 19)

Tak idealistyczna perspektywa jest godna szczególnego namysłu tych, którzy mimo wszelkich znaków na niebie i Ziemi, by rozstali się ze szkołą, nie tracili nadziei i przetrwali dla dobra swoich uczniów jako ich autentyczni przewodnicy po świecie dobra, prawdy i piękna. Troska o ludzkie dusze nie może bowiem być krucjatą dziecięcą, ale (...) musi uwolnić się od nachalnych państwowych programów będących wykładnią, między innymi, polityki historycznej. Nie stroni ona od posługiwania się retoryką walki (np. o „duszę polskiej młodzieży”), co ma prowadzić do ścisłej kontroli nad szkołami i programami uniwersyteckimi (tamże, s. 21).  

Redaktorka książki - Marta Mamet‑Michalkiewicz podtrzymuje ten nurt myślenia nadając mu znaczenie interakcyjnej bliskości między nauczycielem a uczniem. Podobnie jak T. Sławek łączy troskę o indywiduum z jej uobywatelnieniem, uspołecznieniem. Kluczowe bowiem dla edukacji są autentyczne relacje międzyludzkie wzmacniające poczucie wspólnotowości, współodpowiedzialności za osiągane cele. Oczekiwanie buberowskiego dialogu od relacji nauczyciel-uczeń jest jednak nieporozumieniem, gdyż prawdziwy dialog według tego filozofa nie jest możliwy do zaistnienia w przestrzeni przymusu, bycia ocenianym, selekcjonowanym itp.    

Skoro zainteresował mnie artykuł Sylwii Kanii pt. "Czy liczby mogą kłamać? O przykładach aktywizacji w nauczaniu matematyki", to znaczy, że uczniowie tej nauczycielki mają wyjątkowe szczęście, bo trafiła im się nauczycielka z pasją, pozytywnie zakręcona. Udokumentowała stosowane przez siebie metody aktywizujące uczniów na lekcji, które zawierają elementy zabawy, gry, humoru, multimedialnych skojarzeń, pobudzają myślenie krytyczne. Jasny, jednoznaczny, logiczny, formalistyczny język komunikacji matematycznej można od czasu do czasu wzmocnić alternatywnym przekazem, który pobudzi ciekawość, zainteresowanie, a co ważne, uświadomi uczniom jej praktyczne funkcje. 

Nauczycielka włącza wizualizację matematycznych pojęć czy funkcji w formie memów, uruchamia analogiczne myślenie, stymuluje do poszukiwania rozwiązań problemu, zachęca do wykorzystania dostępnych w Internecie informacji celem dostrzeżenia sprzeczności i absurdów rozumowań matematycznych, koryguje nieścisłość w rozumowaniu czy wprowadza zagadki matematyczne, które zachęcają do dowodzenia poprawności jej rozwikłania.   

Nauczycielki chemii - Marzena Podgórna, Maciej Serda i Aneta Słodek potwierdzają przykładami własnych rozwiązań metodycznych, że także w czasie zajęć z tego przedmiotu można rozbudzić wśród uczniów chęć (...) poszukiwań nowych substancji, najpierw poprzez modelowanie związków, tworzenie ich z poszczególnych fragmentów w  jedną całość, a  następnie weryfikację ich właściwości, które mogą okazać się wyjątkowe (s. 95). 

Publikację domyka tekst Małgorzaty Przybyły‑Kasperek a dotyczy on możliwego wykorzystania sztucznej inteligencji w edukacji. Chociaż artykuł nie ma charakteru metodycznego, to stanowi wsparcie dla tych nauczycieli, którzy potrafią w ramach swoich zajęć wykorzystywać narzędzia AI, z którymi uczniowie przychodzą do szkoły (smartfony, aparaty). Zamiast ich straszyć, pozbawiać kontaktu z medium, narzekać na rozwój nowych technologii warto po nie sięgnąć, skoro są one obecne w codziennym życiu uczniów poza przestrzenią szkolną. Właśnie w szkole powinni oni uzyskać rzetelną wiedzę na temat zastosowania sztucznej inteligencji do osiągania pozytywnych, ale i negatywnych celów.   

Książka bardziej przyda się w kształceniu nauczycieli i pedagogów aniżeli politykom oświatowym czy samorządowcom, gdyż skierowana jest do tych nauczycieli, także akademickich, którym chce się poszukiwać nowych metod kształcenia czy zastanowić się nad sensem własnej profesji. Zaletą jest otwarty dostęp do tej publikacji. Kto chce, może sobie ją ściągnąć bez ponoszenia kosztów.