Czytam raport „PRZYSZŁOŚĆ EDUKACJI. SCENARIUSZE
2046”, który powstał we współpracy Collegium Da Vinci z infuture.institute
Natalii Hatalskiej, by w roku 2021 świętować pod hasłem „Ciekawi nas przeszłość
i przyszłość”. Rektor Collegium Da Vinci dr inż. Krzysztof
Nowakowski był ciekaw:
Jaka
będzie edukacja na półmetku XXI wieku?
Czy
zrealizują się wizje rodem z filmów science fiction o cyborgizacji
społeczeństwa?
Czy
uczyć nas będą roboty, a klasyczne nabywanie wiedzy zastąpi wszczepiany z nią
czip?
Jak
na edukację wpłyną globalne zmiany klimatyczne i polityczne? [s. 6].
Trzeba
przyznać, że ów autor ma niezłe poczucie humoru lub wybujałą wyobraźnię sądząc, że można
znaleźć odpowiedzi na te pytania w odniesieniu do sytuacji w Polsce. Przecież
od kilku lat wracamy ustrojowo do głębokiego PRL, przy czym zmieniła się
jedynie ideologiczna nadbudowa. Młode pokolenie nie rozumie nawet tego pojęcia,
ani też nie rozumie, jak głęboko został zdewastowany system szkolny w naszym
kraju.
No
to pobawmy się w science-fiction, bo to w końcu nic nie kosztuje poza stratą
czasu na czytanie rzekomych raportów. Natalia Hatalska CEO, Head of
Foresight, infuture.institute nie ukrywa, że chodzi tu o ciekawą
lekturę, ale że przede wszystkim stanie się przyczynkiem do szerokiej dyskusji
na temat tego, jakie zmiany powinniśmy wprowadzać, aby odpowiadać na wyzwania
przyszłego świata [s.8].
Aleksandra
Trapp stara się przekonać, że rzekomy raport: miał na celu spojrzenie 25
lat do przodu i zbudowanie scenariuszy przyszłości dla edukacji. Cały proces
był dużym wyzwaniem, nie tylko dlatego, że edukacja podlega wielu zmianom i
turbulencjom (spowodowanym także przez pandemię), ale również dlatego, że to
właśnie efekty obecnej edukacji będą miały wpływ na funkcjonowanie przyszłych
społeczeństw.
Stare
chińskie przysłowie mówi „Jeśli myślisz rok naprzód, sadź ryż. Jeśli myślisz 10
lat naprzód, sadź drzewo. Lecz jeśli myślisz 100 lat naprzód, ucz ludzi”.
Zatem jeśli chcemy dążyć w kierunku lepszego jutra, o efektywnej i
skutecznej edukacji powinniśmy rozmawiać już dziś. [s. 10].
Co
do chińskich przysłów to byłbym ostrożniejszy, bo - jak wynika z prognoz
ekonomiczno-politycznych - to właśnie oni będą rządzić światem. Jedyna szansa dla
Polski, że spełni się przepowiednia, w świetle której Chińczycy mają nas zostawić
w spokoju.
Raport
ma swoją "metodologię”, która warunkowała wieloetapowy proces
badawczy, którego celem miało być (...) wypracowanie scenariuszy
przyszłości dla edukacji w perspektywie najbliższych 25 lat. Warto podkreślić,
iż scenariusze przyszłości to wizje przyszłych możliwości oraz dróg rozwoju.
Przedstawiają w sposób holistyczny i systematyczny różne przyszłe
uwarunkowania [s.16].
Boję się, co to będzie, jak tego typu "metodologia" wkroczy do
uczelni stricte naukowych, a nie konstruujących popnaukę. Już widzę rozwój
"pedagogiki przyszłości" z "nowym Suchodolskim" na czele,
czy jakieś kolejne a edukacyjne "szoki przyszłości". Jakie to były
przesłanki?
Etap
1. Analiza desk research obejmująca trzy moduły
badawczo-analityczne:
1.1. Analiza sygnałów
zmian
1.2. Analiza
danych ilościowych dotyczących kompetencji przyszłości kluczowych na
rynku pracy (ankieta internetowa, CAWI - Computer-Assisted Web
Interview)
1.3. Wywiady
eksperckie
Etap
2 Warsztaty „Sesja Radykalnego Śnienia”
Etap
3 Interaktywne współtworzenie wizji przyszłości edukacji przez Radę
Przyszłości do Spraw Edukacji.
Etap
4 Ankieta internetowa (CAWI - Computer Assisted Web Interview) wśród
uczniów i studentów, którzy odpowiadali na pytania, jak nauka
zdalna wpływa na ich samopoczucie, co im podoba się najbardziej i co
przeszkadza w takim trybie edukacji.
Etap
5 Ankieta internetowa (CAWI - Computer- -Assisted Web Interview) dotycząca „priorytetyzacji”
(?) czynników zmian. Respondenci badania wskazywali, na ile dany czynnik
będzie miał decydujący wpływ na edukację za 25 lat oraz na ile dany czynnik ma
trudne do przewidzenia konsekwencje dla przyszłości edukacji (wciąż nie
wiemy, w jakim kierunku potoczą się zmiany).
Etap
6 Opracowanie scenariuszy przyszłości, metodą bazującą na tworzeniu oraz
opisywaniu możliwych dróg i wariantów przyszłości.
Można
skomentować cały projekt mianem interesującego spekulatywizmu, który
uruchamia ludzką wyobraźnię, pozwala na snucie domysłów, formułowanie
hipotez, skoro nikt nie wie, jak będzie i czy w ogóle jeszcze coś będzie.
Interesujące
jest to, że nawet w wyliczeniu tzw. zawodów przyszłości "badani"
trzymali się tego, co jest teraźniejszością, więc co to za przyszłość? Czy
chodzi o to, by bezmyślnie kontynuować rozwój tego, co jest np. absurdalne,
aspołeczne, apolityczne, akulturowe itp.? Co z tego, że ktoś nie słyszał
jeszcze 10 lat temu o czymś, co dzisiaj określa się mianem zawodów, skoro niewiele mają wspólnego z użytecznym profesjonalizmem (np. TikTok
influencer)?
Inna
ciekawostka, to zapowiedź wśród innowacji np. interfejsu mózg–komputer,
tzw. BCI (ang. brain computer interface), który ma zmienić edukację, gdyż
(...) podłączając się do zewnętrznego urządzenia, będziemy w stanie
przetransferować wiedzę prosto z sieci do swojego mózgu [s.26].
Jeśli
pracują nad takim interfejsem inżynierowie na zamówienie doktrynerów ideologii
politycznych, to indoktrynacja może okazać się w przyszłości bardzo
skuteczną. Ciekawe, czy powstanie interfejs obrony przed tego typu ingerencją,
bo o tym już nie napisano w tym raporcie. Nic na tym świecie nie jest
jednokierunkowe.
Do
10 czynników zmian mających ponoć największy wpływ na przyszłość edukacji
zaliczono:
1. W
kierunku innowacyjności (think different) - wpływ transformacji cyfrowej
2.
Robotyzacja i automatyzacja
3. Brain
computer interface
4. Kultura
nanosekundy
5. Klimatocentryzm
6. Tsunami
technologiczne
7. Holistyczna
spójność
8. Algorytmizacja
życia
9. Kultura
indywidualizmu
10. Kultura
współpracy.
Wniosek: Ważna staje się
umiejętność łączenia wielu kompetencji i umiejętności. Potrzebna jest
holistyczna wizja edukacji [s. 32]. Nihil novi.
Badania
sondażowe wśród uczniów i studentów mają być potwierdzeniem tego, że
(...) z chwilą ukończenia szkoły lub uczelni część zdobytych w niej
umiejętności będzie już nieaktualna lub wręcz niepotrzebna [tamże].
Trzeba jednak zadać pytanie, czy uczniowie i studenci mają podstawy wiedzy
naukowej, by wygłaszać takie sądy? Nie mają, ale co to ma za znaczenie, kiedy i
badacze jej nie posiadają. Badacze nie znają zasady przestrzegania intersubiektywnej komunikowalności.
Zespół
infuture.institute zdefiniował 10 głównych obszarów wyzwań, z którymi
najpilniej musi się zmierzyć edukacja, ale nawet nie zweryfikowano tego, czy
edukacja współczesna na świecie podejmuje tego typu zadania. Można zatem
przypuszczać, że pragnienia czy oczekiwania polskich respondentów są osobistą
reakcją na to, czego im brak, a mianowicie:
1. Zdobywanie
informacji aktualnych i istotnych zamiast archaicznych, zbędnych, które się
szybko dezaktualizują w świecie wiedzy dostępnej natychmiast w internecie i w
podręcznych urządzeniach.
2. Utrzymywanie
motywacji i pasji do nauki w dobie kultury nanosekundy. Skuteczne zachęcanie i
motywowanie – a nie zmuszanie do nauki i traktowanie jej jako konieczności.
3. Redefinicja
tego, kim jest/ będzie „uczeń” szczególnie w dobie trendu lifelong learning
(...). Nauka, jak skutecznie się uczyć (także po to, by uczyć się całe życie).
4. Oparcie
edukacji na wiedzy, która jest przydatna w życiu i którą można aplikować na co
dzień. Nastawienie na naukę realnych umiejętności i rozwiązywania problemów.
5. Wypracowanie
bardziej zindywidualizowanego podejścia do uczących się (m.in. wykorzystanie
wiedzy o różnych stylach uczenia się, potrzebach edukacyjnych, różnorodnej
motywacji).
6. Położenie
nacisku na naukę kompetencji miękkich. Pokazanie, jak dane kompetencje ćwiczyć
w naturalnym środowisku. Przekazywanie uczącym się wiedzy o nich samych, o ich
mocnych stronach, potrzebach; pomoc w zrozumieniu własnych emocji, reakcji.
Budowanie samoświadomości w celu wybrania najlepszej ścieżki edukacyjnej dla
siebie. Umożliwienie kształtowania własnej ścieżki edukacyjnej, większa
elastyczność edukacji.
7. Umiejętne
wykorzystanie nowych technologii i innowacyjnych rozwiązań w edukacji. Większa
interaktywność i multimedialność. Nabycie kompetencji cyfrowych (przez uczniów,
ale i nauczycieli/wykładowców), edukacja w tym zakresie. Korzystanie w sposób
odpowiedzialny i krytyczny z nieograniczonych strumieni danych i źródeł wiedzy
online. Rozwój cyfrowych narzędzi umożliwiających uczenie się różnymi
sposobami, w wybranym przez siebie czasie i miejscu (tzw. self-study).
8. Większa
umiejętność wzbudzania zainteresowania nauczanymi przedmiotami. Wzrost pasji i
zaangażowania po stronie uczących i nieograniczanie ich (w miarę możliwości)
koniecznością realizacji materiałów. Możliwość podążania za uczącymi się,
umiejętność i możliwość improwizacji w nauczaniu.
9. Budowanie
rzeczywistych relacji nauczyciel/wykładowca – student/uczeń. Zapobieganie
wykluczeniu, samotności, fali depresji.
10. Skuteczna
weryfikacja umiejętności i przyswojonej wiedzy. Umiejętny, wartościowy,
konstruktywny feedback, nauka na popełnianych błędach. Odejście od oceniania
skupionego na informacji, czy zadanie wykonane zostało dobrze, czy źle (w skali
od 1 do 6) [s.
34-37].
To
prawda, że dzisiejsi uczniowie i studenci żyją w dwóch równoległych do siebie
światach, ale jakości i możliwości życia doświadczają przede wszystkim w
świecie realnym, który stanowi podstawę dla ludzkiej egzystencji, zaspokajania
potrzeb i do realizacji własnych marzeń.
Kiedy
w raporcie mowa jest o kompetencjach jutra (współpraca w zespole, kompetencje cyfrowe i techniczne, analizowanie danych, rozwiązywanie złożonych
problemów i kreatywność), to przecież są to kompetencje wczorajsze i
dzisiejsze. Zmieniają się tylko narzędzia, treści, formy. Mówienie zatem o
lukach w powyższym zakresie jest constans. Te zawsze były, są i będą, gdyż nie
wszyscy ludzie mogą i/lub chcą je osiągać.
Czy
rzeczywiście stechnologizowany świat będzie już bez nauczycieli i wykładowców?
Czy ich pracę (służbę) wykonają roboty? W świetle moich doznań i wyobrażeń -
NIE. Warto przypomnieć sobie eksperyment psychologiczny Harry
Harlowa z
małpą drucianą i szmacianą. W procesie kształcenia, a tym bardziej
inkulturacji, nic nie zastąpi realnych wzorów osobowych, przewodników, liderów,
pajdagogosów.
Dziecko nie będzie naśladować maszyny i nie będzie identyfikować się z jej aplikacjami, a tym bardziej internalizować wartości, które robot będzie chciał mu transferować do mózgu, bo oprócz niego są jeszcze inne "mózgi" warunkujące ludzką egzystencję jako niepodatną na stechnologizowanie.
Nie
będę tu referował scenariuszy przyszłości, bo każdy może sam się z nimi
zapoznać. Mnie nie są one w stanie ani przekonać, ani wywołać zachwyt czy chęci zaangażowania w realizację któregoś z nich, gdyż jednak stąpam po ziemi,
spotykam się z realnymi osobami i doświadczam realnych emocji czy doznań. Na
szczęście jest jeszcze w naszym świecie kultura, a nie ludzie-roboty.
Wracam
zatem do swojej roboty. Reklama uczelni jest rzeczywiście kreatywna, ale
niewiele poza tym.