Od 1992 r., kiedy po raz pierwszy w nowym ustroju doszła do władzy prawica, sfera oświaty otrzymała wyraźny sygnał. Minister - wbrew etymologicznemu i historycznemu znaczeniu tego słowa - nie jest od tego, żeby służyć edukacji, ale jest od sprawowania nad nią nadzoru, kontrolowania, sprawdzania, weryfikowania, pilnowania, straszenia, zobowiązywania, narzucania, pouczania itp.,itd. Dynamika przemian społeczno-politycznych w III Rzeczypospolitej była tak duża i zmienna, że nikt już nie pamiętał źródeł i intencji tych, którzy jeszcze w okresie PRL walczyli o zupełnie inną oświatę.
Ideologiczną strategię z wykorzystywaniem mechanizmów władztwa nie tylko politycznego, ale i całego instrumentarium szeroko pojmowanej przemocy strukturalnej i symbolicznej administracji państwowej nad obywatelami z pełną satysfakcją korzystali kolejno obejmujący resort edukacji ministrowie.
.
Szkolnictwo stało się dla wszystkich partii politycznych, od prawej przez centrową po lewą stronę sceny ideologicznej, światopoglądowej doskonałą przestrzenią do zarządzania w sferze publicznej wyborcami przez podkreślanie związku władzy z ich światopoglądem. Szkoła jako środowisko edukacyjne, w którym powinien być realizowany w sposób profesjonalny proces kształcenia, w istocie nie obchodziła żadnego ministra i jego wiceministrów oraz całego sztabu urzędników w MEN/MNiS/MEN/MEiN.
Oni mają być dyspozycyjnie do realizacji celów ideowych, światopoglądowych sprawujących władzę, a ich rola sprowadza się do gromadzenia danych, dowodów ZA lub PRZECIW oraz, co jest najważniejsze, do NADZORU. Nie kryje się z tym kolejny minister Przemysław Czarnek, który w udzielonym "Rzeczpospolitej" wywiadzie powiedział jasno:
Mnie polityczne poglądy nauczycieli nie interesują, niech tylko dobrze wykonują swoją pracę. Mam przyjaciół nauczycieli, którzy na pewno nie głosowali na mój obóz polityczny. (...) To poprawność polityczna zagoniła konserwatystów do narożnika. Zdominowali mas ludzie lewicy, którzy mają niewiele wspólnego z wolnością. Którzy często są radykałami, nietolerancyjnymi wobec światopoglądu konserwatywnego, chrześcijańskiego. (Może jestem kontrowersyjny, Plus Minus 49/2020, s. 11).
Lewicowi, w tym związkowcy z NSZZ "Solidarność" i z ZNP oraz
neoliberalni ministrowie/ wiceministrowie edukacji preferowali w edukacji
powszechnej - jak powiada P. Czarnek - "fałszywą wizję człowieka
towarzyszącą wszystkim tym ideologiom [tamże], toteż od 2015 r.
obowiązuje zmiana ideologiczna. Oświata jest od 1992 r. IDEOLOGICZNA, a nie
PEDAGOGICZNA, DYDAKTYCZNA, PROFESJONALNA.
Nauczyciele, jak powiadał każdy minister edukacji od 28 lat - mają być posłuszni władzy, realizować jej dyrektywy administracyjno-ideologiczne, które opakowane są w zapisy ustawowe. Nie bez powodu kolejne władztwo w tym resorcie rozbuchało ustawę osadzając w niej bardzo wyraźnie elementy dyscyplinarne. NAUCZYCIELI jak DZIECI - trzeba smagać różdżką prawa i sprawiedliwości.
Jak się komuś nie podoba ta rola, to jest jego/jej problem, a na pewno nie kłopot władzy. Zatroszczyły się o to wszystkie partie polityczne, także te pseudoopozycyjne i związki zawodowe. W końcu tylko nieliczni, członkowie nomenklatur politycznych i związkowych mogą żerować na budżecie oświatowym, a reszta....
No cóż, nie martwcie się nauczyciele. Minister P. Czarnek zapowiedział Odbudowanie pozycji nauczyciela jest potrzebne, a dziś podważa się ich autorytet na różne sposoby. Te zmiany dotyczą nie tylko płac, ale i statusu społecznego. Kładzie się nacisk na prawa uczniów, a zapomina często uczyć o obowiązkach. Wobec nauczycieli zgłasza się tylko roszczenia - to dotyczy samych uczniów i niestety często ich rodziców [tamże].
Tak więc, drodzy nauczyciele, nie martwcie się i nie krytykujcie dobrego ministra. On zatroszczy się o wasze płace zamrażając je w budżecie na rok 2021, zapewni wam status społeczny. Ciekawe, w jaki sposób? Może trzeba zapisać się do jednej z koalicyjnych partii politycznych? A może po prostu macie milczeć i grzecznie wykonywać wszystkie polecenia.
Wszelkie protesty, strajki, apele, stanowiska, uchwały, listy otwarte w sprawie odwołania ministra edukacji są bez sensu, nieskuteczne, a nawet przeciwskuteczne. Minister udzielił publicznie w tej kwestii odpowiedzi:
A co do pytania, czy ktoś inny nie powinien być ministrem edukacji, ktoś
wypowiadający się bardziej na okrągło, dbający o polityczną poprawność, to
gdybym odpowiedział, że powinien być ktoś inny, ten wywiad byłby hitem. "Kapitulacja
Czarnka". Dlatego tak nie powiem, także z tego powodu, że to
pytanie nie powinno być skierowane do mnie, a do premiera i kierownictwa mojej
partii [tamże].
Zanim zatem skrytykujecie nowego ministra zapoznajcie się z faktami, naukową ich analizą i interpretacją. Nie pierwszy to i nie ostatni minister, który pilnuje, by środowisko oświatowe zmieściło się w określonych przez sprawującą władzę partię polityczną granicach poprawności politycznej.
To, co niewątpliwie niepokoi w wypowiedzi ministra, który i tak niewiele może poza pohukiwaniem na nauczycieli, obrażaniem ich a potem mówieniem, że żadnej ze swoich wypowiedzi nie żałuje. Jak powiada: (...) może czasem inne sformułowanie utrudniałoby wyjmowanie moich słów z kontekstu (...). No więc, mnie tego minister nie utrudnił.
Dla polityków sprawujących władzę każdą ich wypowiedź można wyjąć z kontekstu. Tak więc przeczytajcie cały wywiad, a dojdziecie do tych samych wyimków jednoznacznie osadzonych w kontekście ideologii konserwatywnej, a nie (s-)praw człowieka.
Nie można mieć o to pretensji do ministra. Wolno mu. Jak dla mnie minister P. Czarnek w ogóle nie jest w kwestiach powszechnego szkolnictwa kontrowersyjny, gdyż jest jednoznaczny. Co innego, kiedy wypowiada się na temat szkolnictwa wyższego i nauki. Wówczas jest bardzo grzeczny, miły, tolerancyjny i liberalny. Jak powiada:
Może niektóre wypowiedzi padające z obozu rządzącego były niedopracowane czy przesadne. Ale przecież ja nie chcę nikogo wyrzucać z pracy. Ja chcę wzmocnić tych naukowców, którzy są odstawiani na boczny tor z powodów ideowych. Chcę wyrównywać szanse, troszcząc się o autonomię każdego, a nie zwlaniać [tamże].