31 stycznia 2024

Zmarł profesor pedagogiki Andrzej Tadeusz Bogaj


Wczoraj nadeszła bardzo smutna wiadomość o śmierci pedagoga, prof. dr. hab. Andrzeja Tadeusza Bogaja (25.10.1942 - 29.01. 2024), który był specjalistą w zakresie metodologii nauk społecznych, pedagogiki ogólnej, polityki oświatowej oraz teorii organizacji szkolnictwa. Profesor należał do bardzo dobrze wykształconych naukowców, co było nie bez znaczenia dla jakości prowadzonych przez niego badań oświatowych. Miał za sobą wieloletnie doświadczenia pracy w szkolnictwie ponadpodstawowym w latach 1964-1972, w tym m.in. nauczyciela matematyki w Liceum Ogólnokształcącym im. Klementa Gottwalda w Warszawie.

W 1969 roku ukończył studia magisterskie na Wydziale Matematycznym Uniwersytetu Warszawskiego, przygotowując pracę magisterską na temat: "Przesuwalne metody limesowalności". W pięć lat później obronił w Instytucie Pedagogiki w Warszawie dysertację doktorską p.t. "Modele maszyn cyfrowych w realizacji nauczania informatyki w liceum ogólnokształcącym".. Był w czasach PRL współautorem podręczników szkolnych do ”Podstaw informatyki” oraz „Serii testów z matematyki” dla licealistów.

Habilitował się na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego w 1993 roku, zaś głównym osiągnięciem naukowym była monografia "Liceum ogólnokształcące w Polsce. Funkcje, efektywność, kierunki przemian". Tytuł Profesora otrzymał w 2001 roku, zaś postępowanie w tym zakresie prowadził Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.  

Od początku swojego rozwoju naukowego A. Bogaj związany był z instytutami naukowo-badawczymi: w PRL pracował w Instytucie Pedagogicznym, a w okresie III RP był zatrudniony w Instytucie Badań Edukacyjnych, gdzie pełnił m.in. funkcję wicedyrektora (1994-2006). Podstawowym miejscem pracy akademickiej Profesora była jednak uczelnia kielecka - Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Kielcach (1994-2000),  przekształcona w Akademię Świętokrzyską im. Jana Kochanowskiego w Kielcach (2001-2006), która obecnie ma status uniwersytetu bezprzymiotnikowego. W nim pełnił funkcję dyrektora Instytutu Pedagogiki i Psychologii. 

Było to niewątpliwym świadectwem darzenia Profesora przez macierzyste środowisko akademickie nie tylko wysokim uznaniem za Jego osiągnięcia naukowe w pedagogice, ale także docenieniem wysokich kompetencji w kierowaniu zespołami ludzkimi i współzarządzaniu instytucjami edukacyjnymi. W Akademii pełnił bowiem funkcję Prorektora ds. Nauki i Współpracy z Zagranicą (2005-2007). Po przekształceniu Akademii w Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Kochanowskiego w Kielcach także pełnił funkcję Prorektora.  

Prof. Andrzej T. Bogaj należał do cenionych badaczy polskiego szkolnictwa ogólnokształcącego i zawodowego. Prowadzone przez niego badania empiryczne zachęcały doświadczonych i refleksyjnych praktyków-nauczycieli do tego, by obejmował ich projekty swoją opieką. Jak informuje Baza Nauki Polskiej wypromował jedenastu doktorów nauk humanistycznych/społecznych w dyscyplinie pedagogika. Recenzował ponad trzydzieści dysertacji doktorskich, ale także był powoływany do oceniania osiągnięć naukowych habilitantów i kandydatów do tytułu naukowego profesora.   W latach 2004-2007 był członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, zaś od początku 1990 roku – członkiem Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego.

Rozprawy autorskie i współautorskie A. Bogaja stanowiły znaczący wkład w transformację polskiego szkolnictwa, w tym w diagnostykę edukacyjną. Wśród tych prac są wciąż aktualne i będą przydatne kolejnym badaczom polityki oświatowej takie rozprawy, jak:

1.  Bogaj A., Stan i uwarunkowania osiągnięć szkolnych uczniów szkół              ponadpodstawowych. Diagnoza, Warszawa 1989

2.      Bogaj A., Liceum ogólnokształcące w Polsce. Funkcje, efektywność, kierunki przemian. Warszawa, 1992.

3.      Bogaj A., Kształcenie ogólne między tradycją a ponowoczesnością. Warszawa 2000.



4.   Bogaj A., Kwiatkowski S.M., Szymański M.J., System edukacji w Polsce. Osiągnięcia. Przemiany. Dylematy. Warszawa, 1995. 

5.    Bogaj A., Kwiatkowski S.M., Szymański M.J., Edukacja w procesie przemian społecznych. Warszawa 1998. 

6.   Bogaj A., Kwiatkowski S.M., Młynarczyk G., Infrastruktura medialna szkół, Warszawa 2000.

7.   Bogaj A., Kwiatkowski S.M., Piwowarski R., Wskaźniki edukacyjne: Polska 2000, Warszawa 2001. 

8.    Bogaj A., Baraniak B., Kwiatkowski S.M.: Pedagogika pracy, Warszawa 2007. 



Niewątpliwie Profesor był tytanem pracy indywidualnej i zespołowej. O tej ostatniej świadczą wydane pod Jego redakcją i współredakcją ważne doniesienia z badań naukowców z różnych części kraju:


1.   Bogaj A. (red.), Kształcenie nauczycieli. Seminarium nt. Reformy szkolne w latach 1980-1993. Wnioski - Projekty - Wdrożenia. Raport nr 1, Warszawa 1994.

2.      Bogaj A. (red.), Kanon kształcenia ogólnego. Seminarium nt. Reformy szkolne w latach   1980-1993. Wnioski - Projekty - Wdrożenia. Raport nr 4, Warszawa 1995.

3.    Bogaj A. (red.), Metodologiczne i badawcze problemy nauk pedagogicznych. Rocznik Świętokrzyski nr 23, Kielce, 1996.

4.   Bogaj A. (red.), Jakość kształcenia. „Edukacja”, 1996, nr 4 (międzynarodowy)

5.    Bogaj A. (red.), Realia i perspektywy reform oświatowych. Warszawa, 1997.

6.   Bogaj A., I. Wojnar, J. Kubin (red.). Strategie reform oświatowych w Polsce na tle porównawczym. Warszawa 1999.

7.      Bogaj A., Majewski S. (red.), Nowe konteksty edukacyjne a przemiany współczesnej szkoły. „Kieleckie Studia Pedagogiczne i Psychologiczne”, t. 13, Kielce, 2000.

8.     Bogaj A. (red.), Rozwój pedagogiki ogólnej - inspiracje i ograniczenia kulturowe oraz poznawcze, Warszawa-Kielce 2001.

9.      Bogaj A., Kwiatkowski S.M. (red.), Standardy wyposażenia i obudowy medialnej szkół. Szkoła podstawowa. Warszawa 2002.

10.  Bogaj A., Kwiatkowski S.M. (red.): Standardy wyposażenia i obudowy medialnej      szkół – Gimnazjum, IBE, Warszawa 2002.

11.  Bogaj A., Kwiatkowski S.M. (red.): Pedagodzy o sobie i pedagogice, IBE, Warszawa 2003.

12.  Bogaj A., Kwiatkowski S.M. (red.): Szkoła a rynek pracy. Podręcznik akademicki, Warszawa 2006.


Imponujący dorobek naukowy Profesora Andrzeja Bogaja był wzbogacony o przeszło sto artykułów w krajowym i zagranicznym czasopiśmiennictwie pedagogicznym oraz w monografiach zbiorowych.  Był też w 1993 roku autorem ekspertyzy dla MEN dotyczącej eksperymentalnej weryfikacji modelu szkoły amerykańskiej pt. „Nowy system kształcenia w liceum ogólnokształcącym w Gorzowie Wielkopolskim”. Przygotowywał też ekspertyzy dla organizacji międzynarodowych, jak UNESCO czy Międzynarodowego Biura Edukacji w Genewie. 

Za swoją działalność oświatową i naukową prof. A.T. Bogaj został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Brązowym i Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej i Złotą Odznaką ZNP. Polska pedagogika straciła wysokiej klasy badacza, autorytet naukowy, nauczyciela kadr akademickich ale także młodzieży i jej nauczycieli. Niech spoczywa w pokoju!    


30 stycznia 2024

Zmarła współpracowniczka i doktorantka Aleksandra Kamińskiego, pedagog społeczna dr Brygida Butrymowicz

 



Odchodzą moi Nauczyciele-Mistrzowie, a jednym z nich była dr Brygida Butrymowicz. Prowadziła na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego wykłady z pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej oraz z diagnostyki środowiskowej. Kiedy uczęszczałem na te zajęcia, Jej promotor, profesor Aleksander Kamiński był już na emeryturze, ale pozostawił w Katedrze Pedagogiki Społecznej swoich znakomitych Uczniów/Uczennice, z których każdy/każda miał/-a nieprawdopodobny zapał do pracy ze studiującą młodzieżą. Dlatego pamiętam takich Nauczycieli. 

Brygida Butrymowicz miała wyjątkowy dar do zachwycania się tym, co dla większości z nas, studiujących psychopedagogikę a potem pedagogikę szkolną, wydawało się mało istotne, bo przyziemne. Trzeba jednak było Nauczycielki Akademickiej z prawdziwego zdarzenia, która potrafiła mówić o trudnych zjawiskach społecznych w sposób bardzo komunikatywny. Może dlatego, że sama przeżywała ludzkie sprawy, troski, dzieląc się doświadczeniami spotkań z pokrzywdzonymi przez los, gnębionymi przez "komunę" czy bezduszność urzędników, a pomimo tego odnajdujących poczucie sensu życia dla innych, dla bliskich, oczekujących pomocy, wsparcia czy wysłuchania. Zawsze była pedagogiem czułej obecności, wyjątkowej empatii i umiejętności tworzenia przyjaznych relacji. 

Taką Ją będzie pamiętać wielu z nas - jako znakomitą wykładowczynię, terapeutkę dla skołatanych ludzkich serc, pochylającą się nad każdym, kto doświadczał jakiejś przykrości, niepowodzenia czy też wyrażał zainteresowanie problemami bliskimi jej zainteresowaniom poznawczym, kulturowym. Niewątpliwie była zarażona społecznikostwem przez "Kamyka", a może właśnie dlatego wybrała Uniwersytet Łódzki na studiowanie w nim pedagogiki społecznej, żeby móc pod kierunkiem autorytetu naukowego zdobywać wiedzę, a po studiach prowadzić pod jego kierunkiem badania naukowe? 

W jednym z udzielonych łódzkiej prasie wywiadów dla Anny Gronczewskiej tak wspominała przed laty swojego Mistrza, legendarnego żołnierza Armii Krajowej, harcmistrza A. Kamińskiego:

"Był fantastycznym, otwartym człowiekiem. Kiedyś nie jeździło się za granicę, a on miał znajomych w Stanach Zjednoczonych. Ale tam nie pojechał. Tłumaczył, że nie zna dobrze języka angielskiego, więc nie pojedzie. (...) Ja spędzałam z profesorem wiele czasu. Pisałam u profesora Kamińskiego pracę doktorską. Ale czytałam „Kamienie na szaniec”. Nie były to jednak czasy, by wspominać o przeszłości. Zawsze raz do roku, przed Bożym Narodzeniem zapraszał nas do swojego domu, przy ul. Buczka, której patronem jest dziś prof. Aleksander Kamiński. Przy stole zasiadało kilka osób z którym profesor pracował na uniwersytecie. Opowiadał o świętach sprzed lat. Zwłaszcza o tych wojennych. Mówił co wtedy jedli. Żona pana profesora, Janina, pracowała w łódzkim Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym. Mieli córkę Ewę, wnuki. Profesor zabierał je na wakacje. Córka Aleksandra Kamińskiego, Ewa Rzetelska-Feleszko już nie żyje. Była językoznawcą, też profesorem".

Dzięki B. Butrymowicz łódzka pedagogika nawiązała i rozwinęła współpracę z naukowcami z Niemiec Zachodnich (m.in. Uniwersytet im. Justusa Liebiga w Giessen, Uniwersytet w Hanowerze, Uniwersytet w Bonn), a poprzez nich z uczonymi z innych krajów europejskich. Znakomicie znała język niemiecki, toteż była poza granicami kraju ambasadorką polskiej, a w tym łódzkiej szkoły pedagogiki społecznej, włączając do kręgu odważnych na współpracę (z wówczas niepożądanymi przez władze socjalistycznego państwa przedstawicielami burżuazyjnej pedagogiki) koleżanki i kolegów z Wydziału.

Za sprawą Jej kontaktów mogliśmy uczestniczyć w międzynarodowych kolokwiach nauk humanistycznych i społecznych z udziałem niemieckojęzycznych, wybitnych uczonych i kreatywnych, nowatorskich pedagogów-praktyków z Finlandii, Danii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Norwegii, Austrii, Belgii i Szwajcarii. Dwa takie kolokwia zorganizowała już po 1989 roku w Polsce, dzięki czemu gościliśmy w Łodzi, ale także w Krakowie znakomitych uczonych różnych dyscyplin nauk o wychowaniu. Gdyby nie Brygida Butrymowicz, nie mielibyśmy szans na przetrwanie w trudnych czasach cenzury, na skutek ograniczeń w podróżach służbowych oraz z braku dostępu do najnowszej literatury z nauk pedagogicznych w Europie.

W 1992 roku rozpocząłem już na nowym Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ cykl międzynarodowych konferencji dotyczących edukacji alternatywnej, której gośćmi zagranicznymi byli w przeważającej mierze przyjaciele B. Butrymowicz – naukowcy, pedagodzy, medycy, twórczy nauczyciele, a nawet reformatorzy szkolnictwa w Austrii czy Szwajcarii, psychoterapeuci z europejskich uniwersytetów, autorzy znakomitych rozpraw naukowych czy programów reform szkolnych. Brygida Butrymowicz tłumaczyła referaty gości, przygotowywane do druku ich artykuły oraz - na zasadzie przyjacielskiej „kuli śniegowej” - pozyskiwała dla kolejnych edycji konferencji „Edukacja alternatywna-dylematy teorii i praktyki” nowych wykładowców, referujących interesujące rozwiązania, modele, teorie czy wyniki własnych badań empirycznych.


Dr B. Butrymowicz kierowała Oddziałem Łódzkim Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego oraz działała w Łódzkim Towarzystwie Gerontologicznym, toteż zanim przeszła na emeryturę, podjęła się w macierzystej uczelni funkcji Prezeski „Łódzkiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku” (ŁUTW). Oddawała się tej inicjatywie bez reszty, z pasją, z wyjątkowym zaangażowaniem akademickim, kierując ŁUTW w latach 2005-2010. Miała wyjątkowy talent do aktywizowania innych, włączania ich do bezinteresownych działań dla dobra jakiejś społeczności. Znakomicie realizowała się w ŁUTW udostępniając osobom w wieku dojrzałym (po 55 roku życia) osiągnięcia różnych nauk, nie tylko pedagogicznych oraz podtrzymując w nich chęć poznawania świata, uczenia się, ćwiczenia, odkrywania tajemnic także własnego życia. 

To B. Butrymowicz współtworzyła w ŁUTW dwa znaczące, międzynarodowe Projekty Partnerskie Grundtviga „Open Doors for Europe – ODE” (2004-2006) oraz „Wejdźmy w to – Let’s go for IT” (2005-2007), tak m.in. pisząc w 2009 roku o ich edukacyjnych walorach:

Nasze dyskusje pomiędzy spotkaniami partnerskimi często dotyczą wzajemnych zależności między historią narodów, wpływów językowych, a także różnic obyczajowych, które istnieją mimo wspólnych europejskich korzeni. Te rozmowy o historii i kulturze, to zagłębianie się w tematykę humanistyczno-społeczną jest fascynującym doświadczeniem i zbliża bardzo uczestników grupy. Są to bowiem autentyczne przygody intelektualne ludzi starszych o różnym przygotowaniu i doświadczeniu zawodowym przeżywane dzięki projektom” (s.33).

Tak, jak sama była przyjmowana przed wielu laty w mieszkaniu przez Aleksandra Kamińskiego, tak też organizowała w swoim mieszkanku w bloku na ul. Zgierskiej co najmniej raz w miesiącu spotkania z przyjaciółmi, znajomymi, zainteresowanymi zapowiedzianą problematyką, by po czyimś wykładzie, prezentacji można było przy wspólnej kolacji dalej rozmawiać, dyskutować, cieszyć się swoją obecnością. To były poniedziałkowe biesiady naukowe, oświatowe, społecznikowskie, w trakcie których wciąż mogła być w swoim żywiole, zarówno jako gospodyni domu, ale i jako pedagog społeczna w domowym "mikro-uniwersytecie". Niestety, postępująca z wiekiem choroba pozbawiała Ją tego, co tak bardzo kochała – spotkań z tymi, którzy mieli wiedzę, umiejętności, doświadczenia czy osiągnięcia godne podzielenia się nimi z Jej gośćmi.  

W tym roku Łódzki Uniwersytet Trzeciego Wieku będzie obchodził 45-rocznicę, a B. Butrymowicz była z nim związana niemalże od samego początku. W 2004 roku otrzymała za swoją służbę w tym zakresie Odznaczenie „Za Zasługi dla Miasta Łodzi”, a kilkanaście lat później (w 2017 roku) prestiżową Nagrodę Miasta Łodzi. Jakaś cząstka obchodów tego jubileuszu powinna być poświęcona życiu i działalności pedagog społecznej dr B. Butrymowicz. Jak sama mówiła: „Projekty się kończą – wiedza i przyjaźnie zostają”. W mojej pamięci i sercu dr Brygida Butrymowicz zapisała się jako wspaniała pedagog społeczna, osoba wielkiego serca i o coraz rzadziej spotykanej bezinteresownej służbie, pomocniczości, międzykulturowej i międzynarodowej solidarności.  Niech spoczywa w pokoju!  


Pogrzeb odbędzie się 2 lutego br. godz.12.15 w Łodzi na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Szczecińskiej 96/100. 


29 stycznia 2024

Zerwać z życiem osnutym na trwodze

 



W 1937 r. wybitny uczony psycholog i pedagog zarazem - Józef Pieter wydał w Lwowskiej Bibliotece Licealnej dwie rozprawki pt. "Strach" i "Odwaga".  W 1971 roku oba eseje ukazały się w jednym tomie, nie wiem jednak, czy cenzura nie dokonała tu pewnych cięć. Należałoby porównać obie wersje.  

W 1947 r., a więc tuż przed nadejściem fali sowietyzacji polskiego społeczeństwa, postanowił opublikować swoje studium po raz wtóry, gdyż jak pisał w przedmowie: "Do wznowienia i poszerzenia rzeczonych broszur  skłonił mnie - poza wyczerpaniem tychże jeszcze przed wojną - ścisły związek "Odwagi" z problematyka pedagogiczną naszych czasów. "Walka ze strachem", to nie tylko opis  jednego z najbardziej fundamentalnych a zarazem pospolitych wzruszeń. Jest to poniekąd fragment programu wychowawczego."(s.5). 

Tak jak wojna powoduje znikczemnienie moralne u ludzi, tak też rządy bezprawia czy odgórna, a ideologiczna przebudowa społeczeństwa sprzyjają deprawowaniu charakterów ludzkich. Ma to miejsce szczególnie wówczas, kiedy charaktery osób są jeszcze nieuformowane i plastyczne. Podobnie, jak Aleksander Kamiński, autor znakomitych opowiadań „Narodziny dzielności”, ów śląski uczony, a ówczesny dyrektor Instytutu Pedagogicznego w Katowicach, upomina się o uczynienie jednym z niepoślednich środków wychowawczych właśnie DZIELNOŚCI ŻYCIOWEJ.

Jak twierdził: "Charakter słaby wywodzi się w mierze ogromnej ze strachu: często nadmiernego i nieopanowanego. Strach  normalny jest naszym przyjacielem i obrońcą, strach nadmierny deprawuje charakter, a więc trzeba z nim walczyć. Aby go zwalczyć skutecznie, trzeba poznać jego naturę." (s.6)  Po ponad 70 latach niewielkiej objętości studium o walce ze strachem staje się aktualne. W przestrzeni publicznej pojawiają się bowiem pytania o to: Czy politycy posiadający władzę nad społeczeństwem nie manipulują nim odwołując się do mechanizmów strachu? Czy w ten sposób nie niszczą cnoty odwagi, heroizmu i społecznej służby, kiedy wymagają od obywateli "podłej uniżoności", konformizmu, serwilizmu?  

Propagandziści każdej władzy, lewicowej, prawicowej czy liberalnej doskonale wiedzą, że ludzie boją się rzeczy w istocie nieszkodliwych, które im w rzeczywistości niczym nie zagrażają. Jeśli nie są wychowani czy przystosowani do radzenia sobie z takimi sytuacjami, to można to wykorzystać do sterowania nimi. Lęk wynika bowiem bardzo często z fałszywych sygnałów go wzbudzających.  

Rządzący często sięgają po narzędzie przemocy wobec społeczeństwa, kiedy utrzymują je  lub określoną grupę społeczną czy zawodową w stanie permanentnej niepewności. Skutkuje to stanem bezustannego napięcia, w wyniku którego osoby nie przeżywają strachu, ale żyją nim, i o to właśnie chodzi władzy, by w momencie ujawnienia powodów owego lęku postrzegana była jako szlachetna, dobra, bo wreszcie odsłoniła prawdę własnych działań czy intencji. W międzyczasie uzyskuje się rozstrojenie moralne i szybki zanik sił fizycznych do oporu, który mógłby tę władzę znieść z piedestału. 

Zdaniem J. Pietera: „Zawsze i wszędzie władza państwowa wykorzystywała mechanizm strachu celem zaprowadzenia i utrzymania określonego porządku społecznego. W tym to zasadniczym stanie rzeczy wyróżnić możemy - co prawda - skrajne odchylenia od "złotego środka". Na krańcu jednym znajdujemy - destrukcyjny - terror z okrucieństwem, na drugim - więcej w ideale, niż faktycznie - porządek oparty na samym tylko moralnym autorytecie prawa." (s.66-67)

Już w dzieciństwie gromadzimy w swej pamięci wiele znaków do strachu bezpodstawnego. Łatwiej jest bowiem rodzicom czy nauczycielom uzyskiwać posłuch dziecka, kiedy się będzie czegoś bało, niż wzbudzać w nim odwagę. Co gorsza,  nie radzimy sobie z sytuacjami wywoływania przez dzieci strachu wyobrażeniowego, który przytłacza, paraliżuje czy osłabia motywacje do działania. 

Powiadamy - "Strach ma wielkie oczy", bo potrafimy wyobrazić sobie potencjalne skutki działania czy przyjętej postawy wobec czegoś lub kogoś np. nieprzyjemną rozmowę, karę, zgryzotę, obawę o złą opinię, trwogę przed cierpieniem itp. Wyobraźnia jest sprężyną lęku przywołując wcześniejsze, a przykre doświadczenia czy przeżycia lub tworząc je przez analogię z kombinacji myśli, uczuć, wizji czy obrazów.

Zasiedzenie się w strumieniu naszej świadomości wyobrażania sobie sytuacji niebezpiecznych czy niekorzystnych dla nas lub innych, określane jest mianem perseweracji. Człowiek ma skłonność do przesadnego przeceniania zdarzeń, które mogą się pojawić czy też do przeceniania sił przeciwnika, wroga.  Jak pisze Józef Pieter: „Wyobraźnia uprzytamnia nam na ekranie świadomości niebezpieczeństwa możebne, grożące takim czy innym nieszczęściem, niepowodzeniem, przykrością. Zależnie od bujności wyobraźni, od natarczywości i plastyczności poszczególnych pomyśleń, sytuacje li tylko pomyślane jako groźne stają nam mniej lub więcej wyraźnie przed oczyma, pobudzając do czynności znany nam już fizjologicznie mechanizm strachu” (s. 44)   

Jak nauczyciele chcą wychowywać dzieci i młodzież do autonomii moralnej, skoro sami byli formowani w permanentnym strachu i ulegali lękom bez wnikania w ich rzeczywiste powody? Czy rzeczywiście wychowanie młodego pokolenia XXI wieku ma służyć jego formacji w tchórzostwie, bo sami jesteśmy bezsilni wobec braku odwagi do przeciwstawienia się ignorancji władzy, naruszania przez nią prawa, nieliczenia się z normami moralnymi, z wiedzą o psychologicznych i biomedycznych podstawach rozwoju osoby? Zdaniem Józefa Pietera: DUCH MĄDREJ DZIELNOŚCI, TO PRAWDZIWA I PODSTAWOWA OSTOJA JEDNOSTEK I NARODÓW" (s. 9) Może zatem powinniśmy zacząć od siebie i przyjrzeć się własnej dzielności lub tchórzostwu.

 


28 stycznia 2024

Oświadczenie habilitanta/-ki

 


Członek komisji habilitacyjnej pyta, czy osoba składająca wniosek o wszczęcie postępowania habilitacyjnego powinna dołączyć odrębne oświadczenie, jeśli wcześniej składała wniosek habilitacyjny, ale nie został on pozytywnie sfinalizowany? Jak pisze: "Podobno jest gdzieś wniosek (na stronach RDN), gdzie się to wszystko opisuje", ale zainteresowana tym osoba nie może go znaleźć. Pyta zatem, czy jest konieczność składania takiego dokumentu, niezależnie od powodu nieuzyskania wcześniej przez habilitantkę stopnia doktora habilitowanego, a jeśli tak, to gdzie mogłaby pobrać stosowny załącznik? 

Uczelnie są w tym zakresie autonomiczne, toteż ich senaty przyjęły w 2019 roku zasady przeprowadzania postępowań w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego. Zapewne takie informacje znajdują się na ich web-stronach. 

Przykładowo, klarownie uprzystępnił takie zasady wraz z odpowiednimi formularzami Senat Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie: 

"Osoba ubiegająca się o nadanie stopnia doktora habilitowanego dołącza do wniosku określonego w ust. 3 informację o wszczęciu i przebiegu postępowania habilitacyjnego lub postępowania o nadanie stopnia doktora habilitowanego, jeżeli uprzednio ubiegała się o nadanie stopnia doktora habilitowanego w tej samej dziedzinie nauki lub dyscyplinie naukowej (KLIKNIJ I POBIERZ WZÓR) - Przedmiotowe oświadczenie powinno zawierać informację o dziedzinie i dyscyplinie, w której kandydat ubiegał się o habilitację oraz o przebiegu i wyniku tego postępowania/ przewodu (rodzaj uchwały, w tym umorzenie)". 

W związku z tym, że nie wiem, z jakiej uczelni wpłynęło niniejsze zapytanie, to zachęcam do sprawdzenia w jednostce, która ma prowadzić czyjeś postępowanie habilitacyjne, czy zamieściła odpowiedni komunikat i wzór formularza do wypełnienia przez kandydata.  Równie dobrze można je opracować samodzielnie. 


(źródło fotografii: Galeria Sztuki APS - autor)


27 stycznia 2024

"Wywiad" z francuskim psychopedagogiem na temat wychowania i rezygnacji z zadawania prac domowych

 


(źródło: memy.pl) 

"Spotykam się" z francuskim pedagogiem, profesorem Uniwersytetu w Caen, autorem tak znakomitych rozpraw z psychologii pedagogicznej, jak m.in:  Psychopédagogie des moyens audiovisuels dans l'enseignement du premier degré, Paris, (1964); Éducation nouvelle et monde moderne, Paris, (1966); L'apprentissage de la lecture, Paris, (1966);  Introduction aux sciences de l’éducation, Delachaux et Niestlé, UNESCO, (1985); Pédagogie générale, Paris, PUF, 1991; La psychopédagogie, Paris, PUF, « Que sais-je ? », no 2357, 5e édition, (2002); Psychologie de l'éducation, Paris, (2011), by zapytać go o kwestie wychowania i kształcenia, w związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej postulatami wprowadzania powyborczych zmian w edukacji. Moim „rozmówcą” jest autor jednej z powyższych rozpraw - Gaston Mialaret:

Panie Profesorze, jest tak wiele koncepcji pedagogicznych na świecie. Jak radzą sobie z tym nauczyciele i zarządzający edukacją?

1) G.M.: Rzeczywiście, ci, którzy powinni otrzymać wykształcenie w tym zakresie, pełni są wątpliwości, a władze publiczne, niekompetentne raczej z powodu ignorancji niż złej woli, nie chcą angażować się w żadnym określonym kierunku, przekonane, iż dadzą w ten sposób dowód swej mądrości. 

Bloger (B): No właśnie. Mamy w kraju poważne problemy wychowawcze, a niektórzy nie wiedzą, czym jest wychowanie i czy jest im do tego potrzebna pedagogika? 

2) G.M.: Mnie odpowiada definicja wychowania socjologa Durkheima: "Wychowanie jest oddziaływaniem pokoleń dorosłych na te, które nie dojrzały jeszcze do życia społecznego". Wychowanie jako oddziaływanie jednej osobowości na inne, jako tworzenie kontaktów psychicznych między istotami ludzkimi, mieści się w dziedzinie sztuki - jest sztuką stwarzania warunków sprzyjających działaniu zapewniającemu rozwój jednostki w określonym kierunku, sztuką posługiwania się pewnymi technikami oddziaływania, sztuką sterowania ku określonym celom, które mamy na względzie. 

B: To nie jest łatwo być pedagogiem, wychowawcą, skoro oczekuje się od tych osób bycie sztukmistrzami. 

3) G.M.: Precyzując jasno naszą myśl, odróżniamy wyraźnie wychowanie, które samo przez się wkracza w sferę sztuki, wnikliwości i intuicji, od badania faktów pedagogicznych, które może i powinno być prowadzone metodami uznanymi przez nas za metody naukowe. 

B: Czego powinniśmy oczekiwać od nauczyciela-wychowawcy? 

4) G.M.: Dwa najważniejsze czynniki sytuacji pedagogicznej to dziecko i nauczyciel. Znajomość pierwszego jest nieodzowna dla drugiego, jeśli chce on skutecznie na nie oddziaływać (...), tak więc nauczyciel godny tego miana nie może lekceważyć podstawowych pojęć z zakresu biologii i współczesnej psychologii rozwojowej.  Oczywiste jest, że niezależnie od wszelkich wiadomości teoretycznych powinien on posiadać jeszcze to, co chętnie nazwalibyśmy "zrozumieniem dziecka". Wszyscy jednak wiemy, że ta intuicyjna, podstawowa wiedza, z pewnością niezbędna, wcale nie jest wystarczająca. Aby nauczyciel żyjący w środowisku dziecka i w kontakcie z innymi dorosłymi (rodzicami uczniów i kolegami) mógł uświadomić sobie rolę, jaką odgrywa jego osobowość w całokształcie sytuacji pedagogicznej, powinien posiąść znajomość pewnych pojęć z zakresu psychologii ogólnej i psychosocjologii. 

B: Politycy władzy zamierzają odstąpić od zadawania uczniom prac domowych, gdyż obiecali to swoim wyborcom. Co Pan sądzi o takim podejściu do zmian w edukacji szkolnej? Czy to zmieni sytuację naszych uczniów?  

5) G.M.: Jak można wyjaśnić nieuwagę dziecka, jeśli się nic nie wie o jego biologicznym zmęczeniu, o tempie jego aktywności, o poziomie zainteresowań intelektualnych, o pobudkach, o atmosferze domu rodzinnego i o trudnościach, jakie dziecko napotyka we współżyciu z osobami bliskimi?  Nauczyciel powinien więc znać dokładnie różne stadia rozwoju, aby zrozumieć wszystkie reakcje dziecka, aby niektóre z nich akceptować, a inne modyfikować i aby wiedzieć jakie może mu stawiać wymagania w związku z wprowadzeniem nowego materiału. 

B: Czy to znaczy, że rozporządzeniem ministry zapewni naszym uczniom lepsze warunki uczenia się? 

6) G.M: Prawa zmęczenia, przyswajania, okresów powtarzania leżą wszak u podstaw wszystkich metod, technik i sposobów wychowawczych. Główne prawa percepcji i poznawania świata przez dziecko, ogólne zasady rządzące motywacją i rozwojem zachowania się ludzi powinny stanowić dla nauczyciela wartościowe i żywe wytyczne działania. 

B: Czy to znaczy, że nie ma sensu sterowanie procesem uczenia się za pośrednictwem centralistycznie podejmowanych decyzji? 

7) G.M.: Wnikliwość i intuicja wychowawcy powinny tu brać górę nad jego wiadomościami teoretycznymi i zmysłem porządku (opierając się jednak na nich). Każdy uczeń stanowi przypadek o szczególnych warunkach życia, o własnych doświadczeniach, charakterystycznych cechach i oryginalności. Nauczyciel powinien więc dysponować pewnym zasobem informacji prowadzących do takiej konkretnej, a zarazem solidnej znajomości.  

B: Panie Profesorze, czy właściwe jest odbieranie uczniom czy zakazywanie przynoszeni do szkoły telefonów komórkowych? 

8) G.M.: Ubolewania godne jest również lekceważenie przez niektórych nauczycieli całej techniki nowoczesnej, podważanej wyłącznie przez tych, którzy nie znają jej wartości skuteczności. Niewolnik przesądów, pewny swej wyższości nauczyciel, który nie wykracza poza granice dawno zdobytej wiedzy , daje dowód niepewności i niezdolności do postępu, a tym samym i do wykonywania funkcji pedagogicznej. Szkoła nie uratuje siebie i nie będzie mogła uratować społeczeństwa, jeśli nie nawiąże z nim ścisłych związków, aby i ona, i ono mogły z siebie wzajemnie korzystać.   

B: Dziękuję za udzielenie wyjaśnień w kwestiach tak kluczowych dla procesu kształcenia i proponowanych zmian przez nasze władze.     


Źródło: G. Mialaret, Wprowadzenie do pedagogiki, tlum. B. Baranowski, Warszawa: 1968: Przypisy: 1) s.13, 2) s. 14, 3) s.18, 4) s.19, 5) s. 106,  6) s.108, 7) s. 1098-109, 8) s.157.

     


 publiczne  

26 stycznia 2024

Nie nastąpi wzrost zainteresowania pracą w szkolnictwie



Przed prawie stu laty Jan Władysław Dawid pisał: 

W żadnym zawodzie człowiek nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w zawodzie nauczycielskim. Architekt może być złym człowiekiem i zbudować dom ładny i wygodny; inżynier, który przebił tunele, przeprowadził wielkie drogi, pobudował mosty – mógł być człowiekiem lichym. Już mniej jest to możliwe u lekarza; zapewne nie chciałby nikt leczyć się u takiego, o którym wiedziałby na pewno, że jest złym człowiekiem. A już nauczyciel – zły człowiek jest sprzecznością w samym określeniu, niemożliwością. Nauczyciel taki może tego lub innego czasem nauczyć, rzeczy oderwanych, przypadkowych, ale pozostanie dla ucznia kimś obcym, w jego życiu żadnego wpływu nie odegra.(J.W. Dawid, O duszy nauczycielstwa. Opracował wstępem i przypisami opatrzył oraz podał do druku Edward Walewander , II wyd., Lublin: RW KUL 2002, s. 34)


To zadziwiające, że po trzydziestu czterech latach transformacji ustrojowej nie jesteśmy w stanie wyegzekwować fundamentalnej dla jakości edukacji autonomii nauczycieli w procesie kształcenia i wychowywania uczniów w szkolnictwie publicznym. Ciągle piszemy i mówimy o podmiotowości dzieci, ale nie dostrzegamy tego, że coraz więcej ubywa jej ostatnimi laty w pracy ich pedagogów.


Nadal nauczyciel będzie "trybikiem" w odgórnie sterowanym systemie oświatowym pracującym na najniższym szczeblu hierarchicznej struktury zależności oświatowych: MEN – kuratorium oświaty – dyrektor przedszkola/szkoły. Wysokość płac ma jedynie charakter wyrównania wieloletnich strat w tej profesji, gdyż nawet po tegorocznych podwyżkach nie są to płace na poziomie atrakcyjności dla najlepiej wykształconych absolwentów studiów magisterskich i inżynieryjno-magisterskich. 

 

Absolwenci technicznych studiów II stopnia oraz absolwenci studiów kierunkowych w uniwersytetach nie skierują swojego cv do placówek oświaty publicznej, bo nie mają zamiaru zarabiać ledwo powyżej minimalnej płacy w kraju. Propagandowe nakręcanie przez władze MEN emocji o rzekomo wysokich podwyżkach tylko uderza w już zatrudnionych w szkolnictwie nauczycieli, którym wytyka się roszczeniowość i niezadowolenie z podwyżek ich płac. 

 

Być może wróci z emerytury część nauczycieli, w dużej mierze wypalonych zawodowo, ale zainteresowanych dorobieniem sobie do emerytury. Im to się opłaci. Młodzi jednak nie przyjdą, nie tylko z powodu nadal niskich płac w tej profesji, ale także ze względu na jej niską atrakcyjność i znaczący spadek społecznego prestiżu. Nie ulega przy tym wątpliwości, że w tym zawodzie - podobnie jak w medycznym, prawniczym itp. trzeba ustawicznie doskonalić się, samokształcić, gdyż jest to praca w coraz trudniejszych warunkach społeczno-kulturowych, upadku obyczajów, chaosu prawnego itd. Kto chce zatem pracować w coraz trudniejszych warunkach za niską płacę, skoro znacznie więcej można zarobić z tym samym wykształceniem w innych dziedzinach funkcjonowania społeczeństwa? 

 

Ministrowie nie wiedzą, że w uniwersytetach i akademiach nie ma już studiów nauczycielskich, bowiem te zostały zlikwidowane już kilka dekad temu. Kto chce asekuracyjnie uzyskać kwalifikacje do pracy w szkole od klasy IV wzwyż, musi uczestniczyć w odrębnych, dodatkowych zajęciach na swoim kierunku studiów czy płacić za dokształcenie w ramach studiów podyplomowych. 

 

Do pracy w przedszkolach i edukacji początkowej, zintegrowanej nauczycieli przygotowuje się na jednolitych, pięcioletnich studiach pedagogicznych. Młodzież woli wybrać studia I stopnia na innych kierunkach, by szybko zdobyć jakiś zawód i zacząć zarabiać na życie. Nie jest zatem zainteresowana pięcioletnimi studiami, z wyjatkiem np. medycyny. 

 

Wreszcie, gdyby nawet wzrosło zainteresowanie studiami na kierunku wczesnoszkolna edukacja, to uczelnie państwowe mają ogranicznik przyjęć ze względu na tzw. wskaźnik Gowina (na 1 nauczyciela akademickiego nie powinno przypadać więcej niż 13 studentów). Przekroczenie liczby studiujących w stosunku do liczby nauczycieli akademickich skutkuje bowiem niższą dotacją. Nie opłaca się zatem państwowym uczelniom przyjmowanie większej liczby chętnych na ten kierunek studiów.

Rządzących nie interesuje nauczycielska dusza. 

(źródło foto: autor) 

25 stycznia 2024

O ukraińskich korzeniach Czesława Niemena

  

(źródło foto: Wikipedia) 

Przeżywamy renesans twórczości artystycznej Czesława Niemena. W dn. 17 stycznia br. ukazało się wiele odwołań do jego twórczości w związku z 20 rocznią przedwczesnej śmierci artysty. Jego utwory można wysłuchać, a nawet zobaczyć wykonanie pod wskazanym w hiperłączu adresem "Czesław Niemen - Największe przeboje". Nie interesowałem się biografią znakomitego piosenkarza, multiinstrumentalisty, kompozytora i autora tekstów, ale  postanowiłem opublikować (za zgodą autora) nadesłany do mnie z USA tekst prof. Stefana Łaszyna o ukraińskich korzeniach idola wielu pokoleń. Prawdopodobnie będzie publikowany w ukraińskiej prasie.    

"Ukraińskie korzenie Czesława Niemena (w 20. rocznicę śmierci)

Czesław Niemen (Czesław Juliusz Wydrzycki), utalentowany i znany polski muzyk, urodził się 16 lutego 1939 roku. Odszedł do wieczności przedwcześnie, z powodu nieuleczalnej choroby, 17 stycznia 2004 roku. Jego matka była Ukrainką. Już od najwcześniejszych lat uwielbiał ukraiński melodyjny język i piękne ukraińskie pieśni. W tamtych latach w jego rodzinnej wsi, Starych Wasiłyszkach koło Grodna, terytorium ówczesnej Polski, wszyscy lubili śpiewać po ukraińsku: Ukraińcy, Polacy, Białorusini i Żydzi. Mały Czesio dorastał w takiej polityczno-kulturowej atmosferze.

Był synem Anny, z domu Markiewicz i Antoniego Wydrzyckiego. Cała rodzina Czesława Niemena była bardzo muzykalna. Ojca Antoniego przyjaciele i sąsiedzi opisywali jako kogoś, kto dosłownie miał "złote ręce" - nie bał się żadnej pracy. Był utalentowany artystycznie, dlatego syn prawdopodobnie odziedziczył po nim talent. Antoni potrafił nastroić fortepian, organy, naprawić maszynę do pisania, rower, a nawet zegarek. Był organistą w lokalnym kościele. To on zaszczepił w młodym Czesiu zainteresowanie muzyką. Te zainteresowania podtrzymywała także matka Anna, która śpiewała w parafialnym chórze. W domu nie brakowało instrumentów muzycznych. Stały tam fortepian, gramofon, zawsze rozbrzmiewała muzyka.

Ukraińskie pieśni żyły i brzmiały w duszy Czesława przez całe jego życie. W dorosłym życiu  śpiewał je na największych scenach i festiwalach. Gdy występował na popularnym Festiwalu Piosenki Estradowej w Opolu, Polska, w 1977 roku, powiedział: „Szanowni państwo! Chcę wam zaśpiewać moją pierwszą piosenkę, którą wykonałem na estradzie. Miałem wtedy 13 lat. Śpiewałem ją na scenie, bardzo małej, w wiejskiej szkole na zebraniu rodziców. Była to ukraińska pieśń ludowa «Czorni brovi, kari oczi». Tę ulubioną piosenkę Czesława śpiewały miliony, ale jego wykonanie było jakieś magiczne, kosmiczne, z duszy. Niemen bardzo lubił nosić wyszywaną koszulę na koncertach. I to nie dziwne, ponieważ w jego żyłach płynęła ukraińska krew.

Czesława ciągnęło do miejsc, gdzie spędził swoje dzieciństwo i które opuścił w 1958 roku wyjeżdżając do Polski. Chciał przejść rodzimymi ścieżkami, zajrzeć do kościoła, zobaczyć, czy zachował się dom rodziców. Lubił spacerować nad rzeką Niemen, od której wziął swój sceniczny pseudonim.

Artystę kochano i oczekiwano w Ukrainie - ojczyźnie jego matki Anny. Na przełomie lat 1976/1977 władze  pozwoliły mu odwiedzić z koncertami Kijów, Odessę, Donieck, Lwów, Czerniowce i Krym. Chociaż mówił po polsku, podkreślał, że jego matka była Ukrainką i od dzieciństwa znał ukraińskie pieśni oraz lubił je śpiewać.

Na początku lat 80.XX wieku Czesław Niemen ograniczył swoją działalność koncertową. Pracował bardzo dużo, zwłaszcza nocami. W ostatnich latach życia cierpiał na chorobę układu chłonnego. Dopiero śmierć tego utalentowanego i oryginalnego artysty przyczyniła się do docenienia i zrozumienia jego wkładu w europejską i światową muzykę. Jego muzyka zawsze jest żywa, ponieważ utwory, które stworzył, są wieczne, ponadczasowe.

W latach 90.XX wieku zajmował się malarstwem i grafiką komputerową. Córka Natalia napisała książkę zatytułowaną "Niebo będzie później", w której znajdujemy nieznane, ale bardzo ważne i interesujące fakty z życia jej ojca.

Parafrazując słowa swojej piosenki, Czesław Niemen wołał: „Jaki ten świat dziwny!” Jak napisał Michał Maslij: „Do ostatnich dni życia artysta nie mógł zrozumieć, dlaczego na Białorusi chodził do moskiewskiej szkoły i uczył się  tegp psiego moskiewskiego języka! Polacy uczą się po polsku, Niemcy - po niemiecku. A my pozwoliliśmy Moskalom wszystko - język, cerkiew...”. Chciałbym tylko dodać, że polskie komunistyczne władze nie były dla artysty łaskawe, a nawet podejmowały działania, by go skompromitować.

W tym artykule przedstawiłem tylko mniej znane informacje zawarte w materiale Michała Maslija  opublikowanym na jego stronie na Facebooku. Ten materiał stał się motywem do napisania niniejszego tekstu. W innych źródłach nie znajdziemy wzmianki o ukraińskich korzeniach artysty.  Dziękuję autorowi. Szerszy przegląd kariery zawodowej i twórczości artystycznej  Czesława Niemena, a także dostęp do licznych nagrań jego utworów jest możliwy w Internecie.

Już po napisaniu powyższego  tekstu prof. B. Śliwerski zwrócił  moją uwagę, że Czesław Niemen grał na każdym instrumencie muzycznym, który wziął do ręki. Tutaj przypomina mi się wykład z pedagogiki ogólnej  prof. K. Kotłowskiego,  który profesor  prowadził na łódzkiej pedagogice w latach 60.XX wieku. Sformułował wtedy hipotezę, którą potem przekonywująco dowodził,  że przedstawiciele narodów, które nie mają w świątyniach organów wyróżniają się bardzo dobrym słuchem muzycznym. 

Ja tę hipotezę częściowo zweryfikowałem w klasach ukraińskich Liceum Pedagogiczengo nr 2 w Bartoszycach, którego najpierw byłem uczniem a potem nauczycielem. W tych klasach było bardzo wielu uczniów, którzy w praktyce radzili sobie z każdym instrumentem muzycznym, który znalazł się w ich zasięgu. Trudno mówić o wszystkich instrumentach, bo wtedy  w  tej szkole nie było ich aż tak wiele rodzajów.  

Mógłbym wymienić  koleżanki i kolegów, którzy grali na pianinie, skrzypcach, mandolinie, akordeonie, organkach, flecie i gitarze. Tym faktom dziwili się nawet polscy profesorowie muzyki, którzy pracowali w tym liceum.  Czyżby to weryfikowało hipotezę prof. K. Kotłowskiego o wysokich uzdolnieniach muzycznych Ukraińców? Czy to też odnosi się w jakimś stopniu do  Czesława Niemena, tego polsko-ukraińskiego geniusza muzycznego XX wieku?  - Stefan Łaszyn"   

Stefan Łaszyn

24 stycznia 2024

Populistyczna polityka oświatowa

 


 (źródło -www.gov.pl)

Nowa ekipa kierownictwa Ministerstwa Edukacji Narodowej chyba specjalnie generuje chaos w przestrzeni publicznej, by odwrócić uwagę społeczeństwa od innych spraw. Jeśli bowiem zapowiadane rzekomo kluczowe zmiany w edukacji są rzeczywistym podejściem do niej, to współczuję dalekosiężnej kompromitacji. Pani Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer powinny unikać wywiadów dla prasy i innych mediów, dopóki nie się nie douczą, by zrozumieć swoistość kształcenia i wychowania dzieci oraz młodzieży w szkołach publicznych.

Rzecz jasna tego nie uczynią, bo ważne jest nakręcanie spirali rzekomej reakcji władz na konieczność spełnienia wyborczych obietnic. Tym samym klarownie potwierdziły, że "Koalicja 15 października/13 grudnia" szła do wyborów po władzę - przynajmniej w dziedzinie edukacji i nauki - a nie po świadomą konieczność dokonania istotnych korekt, skoro już nie chciano wprowadzać poważnych reform oświatowych.       

Obie panie nawet nie wiedzą, jak powinna wyglądać edukacja zintegrowana w klasach I-III szkół podstawowych, skoro uważają, że trzeba nauczycielkom wczesnoszkolnym "zabronić" zadawania do domu prac o charakterze twórczym. Powodem tego jest donos jakiejś części rodziców (sic!), jakoby niektóre dzieci były lepiej oceniane za prace domowe wykonane przez ich rodziców. 

Obie ministrzyce nie wiedzą, że w klasach I-III nie ma ocen, nie wystawia się dzieciom stopni, a jeśli ktoś tak czyni, to narusza prawo oświatowe. Po drugie, wprowadzanie takich zakazów z pozycji MEN świadczy tylko o tym, że są takie szkoły w kraju, w których nauczycielkami wczesnej edukacji są osoby bez kwalifikacji.  Słusznie zatem  w sieci krążą memy wyśmiewające panią B. Nowacką, których autorzy ironizują z zapowiadanych przez nią decyzji, bo dopiero co lewica i platformersi krytykowali poprzednich ministrów za wtrącanie się do metodyki kształcenia. 

Budzi śmieszność wypowiedź ministry na stronie MEN, jakoby odpartyjniono kuratoria oświaty, a zarazem dodaje, że odbędą się konkursy na te stanowiska. Po pierwsze, niczego nie odpartyjniono, bo "nowi" kuratorzy zostali mianowani przez partyjną ministrę, a nie w wyniku merytorycznego konkursu. 

Po drugie, w czasie kampanii wyborczej była zapowiedź likwidacji kuratoriów. Jak widzę, już się paniom ministrzycom i powołanym kuratorom spodobało, że jednak jest to fajna praca z wyższymi zarobkami niż w przedszkolu czy szkole, bez jakiejkolwiek odpowiedzialności i z możliwością pozorowania potrzeby ich "działania".      

Jak widać, nie ma różnicy między prawicą a lewicą.  Mają te same zapędy i napędy do odgórnego sterowania edukacją publiczną. To przewiduję rychły koniec takiej polityki, czego najlepszym sygnałem jest już  ośmieszenie się z rzekomymi podwyżkami płac dla nauczycieli. Jeśli kierownictwo resortu sądzi, że rządzi, to nawet nie współczuję, bo ignorancja ma zawsze negatywne następstwa. 


   

 

23 stycznia 2024

Autorzy artykułów vs procedury redakcji czasopism naukowych

 

Nie wiem, jak pracują redakcje zagranicznych czasopism naukowych. Niektórzy autorzy czekają na informację zwrotną o przyjęciu ich tekstu do recenzji i ewentualnej możliwości jego opublikowania często rok albo nie otrzymują jej wcale. Nie wiedzą zatem, czy ich tekst będzie wydany, a jeśli tak, to kiedy. Podobnie jest z redakcjami wysoko punktowanych periodyków w Polsce. Też mam takie doświadczenie, że o ukazaniu się mojego artykułu dowiaduję się po dwóch, a nawet trzech latach. Jego treść zamieszczam zatem wcześniej, po recenzjach, w innym miejscu.  

Autorzy nie mając żadnej informacji zwrotnej o losach swojego tekstu, kierują go do redakcji innego pisma. Wyniki przeprowadzonych badań powinny ukazać się jak najszybciej, by można było reagować np. w praktyce edukacyjnej na wypływające z nich wnioski. Kiedy otrzymujemy tekst dotyczący sytuacji uczenia się lub związanych z nim zaburzeń w okresie pandemii Covid-19 , ale jest on wydany w 2024 roku, to ma już historyczny wymiar. Nie ma pandemii, nie ma lockdownu. Po co nam teraz taka wiedza? Historykom się przyda.  

Jak ma jednak zareagować redakcja periodyku, do której trafia list autora następującej treści:              

"Właśnie napisałem artykuł naukowy poświęcony (...) , na podstawie autorskich badań porównawczych, przeprowadzonych pośród setek uczniów i studentów. Czy mieści się on w zakresie tematycznym czasopisma "Y" i czy potencjalnie byliby Państwo zainteresowani? Jeśli tak, to ile szacunkowo potrwałyby poszczególne etapy procedowania artykułu? Mam tu na myśli czas oczekiwania na: decyzję o skierowaniu do recenzji, wyniki recenzji, publikację."

Jedynie możliwa odpowiedź powinna brzmieć: "Nie wiemy. Nie ma tekstu, to trudno na podstawie autoopinii wnioskować o możliwości jego wydania". Doskonale rozumiem autora/-kę, że chciał(a)by jak najszybciej wydać swój tekst, skoro przeprowadził(a) jakieś - jej/jego zdaniem - interesujące badania. Musi przecież wykazać się w swojej jednostce slotem. Szybko mogą reagować na takie oczekiwanie redakcje naukowych miesięczników, ale nie kwartalników, półroczników czy roczników. 

System ewaluacji i oceny pracowników naukowych jest nie tylko patologiczny, ale i patogenny.  Ktoś to zmieni? Nie przypuszczam. Nadal są czasopisma, które świetnie zarabiają na tym procederze. 

(źródło foto: The London School of Economics and Political Science - autor)

22 stycznia 2024

Doktoranci nauk społecznych rezygnują ze studiów III stopnia

 


Ciekaw jestem, jaka jest efektywność kształcenia w szkołach doktorskich nauk społecznych w kraju. W mojej uczelni nie ma takich danych, natomiast każdy z promotorów ma wiedzę na temat postępów w przygotowaniu dysertacji doktorskiej ich doktoranta (-ów). Od roku nie deklaruję gotowości przyjęcia doktoranta głównie ze względu na  PESEL a tym samym poczucie odpowiedzialności za zapewnienie jej/jemu odpowiedniego wsparcia.

Jestem zadowolony z wykształcenia tych, którzy po przeprowadzeniu badań przedłożyli odpowiedniej jednostce akademickiej swoją dysertację celem przystąpienia do jej obrony. I obronili swoje rozprawy a 14 z tego grona opublikowało je i realizuje się w nauce czy środowisku oświatowym. To jednak nie oznacza, że wszyscy, którzy rozpoczynali ze mną współpracę, doprowadzili swój projekt do końca.  

Różne były tego powody, chociaż przeważał wśród nich czynnik ekonomiczny i społeczno-zawodowy. Świetnie zapowiadała się nauczycielka wczesnej edukacji, która chciała w latach 90. XX wieku uczynić przedmiotem swoich badań innowacje w szkolnictwie podstawowym. Pracowała w szkole podstawowej w jednym z podłódzkich miast dając się poznać władzom samorządowym jako odpowiedzialna i kreatywna nauczycielka, uwielbiana przez dzieci i ceniona przez ich rodziców. 

Wkrótce awansowała na stanowisko dyrektorki macierzystej szkoły i... skończyły się marzenia o własnym doktoracie. Nie mogła pogodzić obu obowiązków. Odstąpiła od dalszej współpracy pomimo wszczętego przewodu doktorskiego. 

Inna doktorantka, znakomicie zapowiadająca się, a mająca już wydaną książkę z zakresu wychowania bez przemocy, zrezygnowała ze studiów III stopnia, bo nie byłoby jej stać na utrzymanie się przy życiu w Warszawie. Wyjechała do Danii, gdzie świetnie zarabia i realizuje swoją pedagogiczną pasję.      

Politycy AWS usunęli z tabeli nauczycielskich płac kategorię "nauczyciel ze stopniem naukowym doktora". Tak oto rozpoczął się kurs na trzymanie nauczycieli na "ministerialnej smyczy". Po co zachęcać ich do rozwoju, samodoskonalenia, skoro wymagało to przyznania im nieco, choć niewiele wyższej płacy. 

Reforma AWS zmiotła z systemu szkolnego nauczycielskie innowacje, bo sprawujący władzę chcieli mieć wyłączność na ich wprowadzanie. Od tej pory, a więc już ponad 25 lat, politycy resortu edukacji kierują się wyłącznością wprowadzania reform, zmian je wycofujących czy wprowadzaniem absurdalnych korekt programowych, organizacyjnych a nawet metodycznych. 

Dlatego mamy i nadal mieć będziemy do czynienia z głębokim kryzysem w szkolnictwie publicznym, bowiem nic nie zapowiada odejścia od tej toksycznej polityki.                      

Kolejny z moich Doktorantów pisze: 

"Podjąłem trudną dla mnie decyzję o rezygnację z kształcenia w szkole doktorskiej. Żeby utrzymać rodzinę pracuję już w 3 szkołach (w sumie 40 godzin przy tablicy). Po prostu brakuje mi czasu i sił, żeby sfinalizować to, co było moim marzeniem. 

Temat, który podjąłem (…), jest bardzo ważny (…). Niestety zawód nauczyciela, jest na tyle niedoceniany w naszym społeczeństwie, że musimy pracować non- stop, w kilku placówkach, żeby jakoś sobie radzić, nie zapominając o wychowaniu własnych dzieci.

Żeby jakoś pogodzić wychowanie syna, pracę i swoje marzenie od lat, widzę na dzień dzisiejszy tylko jedno rozwiązanie dla mnie: rezygnacja z kształcenia w szkole doktorskiej i sfinalizowanie rozprawy już w trybie "z wolnej stopy". Wiem, że za doktorat "z wolnej stopy" trzeba będzie zapłacić za całą procedurę". 

Czy rzeczywiście znajdzie czas na doktorat? Czy zarobi w szkolnictwie na pokrycie jego kosztów? Wystarczy zobaczyć, jak niskie były i nadal będą płace w szkolnictwie publicznym, pomimo propagandowej narracji o rzekomo wysokich podwyżkach. Wysokich? Dla kogo? Niech lepiej politycy rządzącej koalicji wraz ze związkami nauczycielskimi nie wprowadzają w błąd opinii publicznej!