(źródło -www.gov.pl)
Nowa ekipa kierownictwa Ministerstwa Edukacji Narodowej chyba specjalnie generuje
chaos w przestrzeni publicznej, by odwrócić uwagę społeczeństwa od innych
spraw. Jeśli bowiem zapowiadane rzekomo kluczowe zmiany w edukacji są
rzeczywistym podejściem do niej, to współczuję dalekosiężnej kompromitacji.
Pani Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer powinny unikać wywiadów dla prasy i innych mediów, dopóki nie się nie douczą, by zrozumieć
swoistość kształcenia i wychowania dzieci oraz młodzieży w szkołach
publicznych.
Rzecz
jasna tego nie uczynią, bo ważne jest nakręcanie spirali rzekomej reakcji władz
na konieczność spełnienia wyborczych obietnic. Tym samym klarownie
potwierdziły, że "Koalicja 15 października/13 grudnia" szła do wyborów po władzę -
przynajmniej w dziedzinie edukacji i nauki - a nie po świadomą konieczność
dokonania istotnych korekt, skoro już nie chciano wprowadzać poważnych reform oświatowych.
Obie
panie nawet nie wiedzą, jak powinna wyglądać edukacja zintegrowana w klasach
I-III szkół podstawowych, skoro uważają, że trzeba nauczycielkom
wczesnoszkolnym "zabronić" zadawania do domu prac o charakterze
twórczym. Powodem tego jest donos jakiejś części rodziców (sic!), jakoby
niektóre dzieci były lepiej oceniane za prace domowe wykonane przez ich
rodziców.
Obie ministrzyce nie wiedzą, że w klasach I-III nie ma ocen, nie wystawia się dzieciom stopni, a jeśli ktoś tak czyni, to narusza prawo oświatowe. Po drugie, wprowadzanie takich zakazów z pozycji MEN świadczy tylko o tym, że są takie szkoły w kraju, w których nauczycielkami wczesnej edukacji są osoby bez kwalifikacji. Słusznie zatem w sieci krążą memy wyśmiewające panią B. Nowacką, których autorzy ironizują z zapowiadanych przez nią decyzji, bo dopiero co lewica i platformersi krytykowali poprzednich ministrów za wtrącanie się do metodyki kształcenia.
Budzi śmieszność wypowiedź ministry na stronie MEN, jakoby odpartyjniono kuratoria oświaty, a zarazem dodaje, że odbędą się konkursy na te stanowiska. Po pierwsze, niczego nie odpartyjniono, bo "nowi" kuratorzy zostali mianowani przez partyjną ministrę, a nie w wyniku merytorycznego konkursu.
Po drugie, w czasie kampanii wyborczej była zapowiedź likwidacji kuratoriów. Jak widzę, już się paniom ministrzycom i powołanym kuratorom spodobało, że jednak jest to fajna praca z wyższymi zarobkami niż w przedszkolu czy szkole, bez jakiejkolwiek odpowiedzialności i z możliwością pozorowania potrzeby ich "działania".
Jak
widać, nie ma różnicy między prawicą a lewicą. Mają te same zapędy i
napędy do odgórnego sterowania edukacją publiczną. To przewiduję rychły koniec
takiej polityki, czego najlepszym sygnałem jest już ośmieszenie się z
rzekomymi podwyżkami płac dla nauczycieli. Jeśli kierownictwo resortu sądzi, że
rządzi, to nawet nie współczuję, bo ignorancja ma zawsze negatywne
następstwa.