Nie wiem, jak pracują redakcje
zagranicznych czasopism naukowych. Niektórzy autorzy czekają na informację
zwrotną o przyjęciu ich tekstu do recenzji i ewentualnej możliwości jego
opublikowania często rok albo nie otrzymują jej wcale. Nie wiedzą zatem, czy ich tekst będzie
wydany, a jeśli tak, to kiedy. Podobnie jest z redakcjami wysoko punktowanych periodyków w Polsce.
Też mam takie doświadczenie, że o ukazaniu się mojego artykułu dowiaduję się po
dwóch, a nawet trzech latach. Jego treść zamieszczam zatem wcześniej, po recenzjach, w innym miejscu.
Autorzy nie mając żadnej informacji zwrotnej o losach swojego tekstu, kierują go do redakcji innego pisma. Wyniki przeprowadzonych badań powinny
ukazać się jak najszybciej, by można było reagować np. w praktyce edukacyjnej
na wypływające z nich wnioski. Kiedy otrzymujemy tekst dotyczący sytuacji
uczenia się lub związanych z nim zaburzeń w okresie pandemii Covid-19 , ale jest on wydany w 2024 roku, to ma już historyczny wymiar. Nie ma pandemii, nie ma
lockdownu. Po co nam teraz taka wiedza? Historykom się przyda.
Jak ma jednak zareagować redakcja periodyku, do której trafia
list autora następującej treści:
"Właśnie napisałem artykuł naukowy poświęcony (...) , na
podstawie autorskich badań porównawczych, przeprowadzonych pośród setek uczniów
i studentów. Czy mieści się on w zakresie tematycznym
czasopisma "Y" i czy potencjalnie
byliby Państwo zainteresowani? Jeśli tak, to ile szacunkowo potrwałyby
poszczególne etapy procedowania artykułu? Mam tu na myśli czas oczekiwania na:
decyzję o skierowaniu do recenzji, wyniki recenzji, publikację."
Jedynie możliwa odpowiedź powinna brzmieć: "Nie wiemy. Nie ma tekstu, to trudno na podstawie autoopinii wnioskować o możliwości jego wydania". Doskonale rozumiem autora/-kę, że chciał(a)by jak najszybciej wydać
swój tekst, skoro przeprowadził(a) jakieś - jej/jego zdaniem - interesujące
badania. Musi przecież wykazać się w swojej jednostce slotem. Szybko mogą reagować na takie oczekiwanie redakcje naukowych miesięczników, ale nie kwartalników, półroczników czy
roczników.
System ewaluacji i oceny pracowników naukowych jest nie tylko patologiczny, ale i patogenny. Ktoś to zmieni? Nie przypuszczam. Nadal są czasopisma, które świetnie zarabiają na tym procederze.
(źródło foto: The London School of Economics and Political Science - autor)