Ciekaw jestem, jaka jest efektywność kształcenia
w szkołach doktorskich nauk społecznych w kraju. W mojej uczelni nie ma takich danych,
natomiast każdy z promotorów ma wiedzę na temat postępów w przygotowaniu
dysertacji doktorskiej ich doktoranta (-ów). Od roku nie deklaruję gotowości
przyjęcia doktoranta głównie ze względu na PESEL a tym samym poczucie
odpowiedzialności za zapewnienie jej/jemu odpowiedniego wsparcia.
Jestem
zadowolony z wykształcenia tych, którzy po przeprowadzeniu badań przedłożyli
odpowiedniej jednostce akademickiej swoją dysertację celem przystąpienia do jej
obrony. I obronili swoje rozprawy a 14 z tego grona opublikowało je i realizuje
się w nauce czy środowisku oświatowym. To jednak nie oznacza, że wszyscy,
którzy rozpoczynali ze mną współpracę, doprowadzili swój projekt do
końca.
Różne
były tego powody, chociaż przeważał wśród nich czynnik ekonomiczny i
społeczno-zawodowy. Świetnie zapowiadała się nauczycielka wczesnej edukacji,
która chciała w latach 90. XX wieku uczynić przedmiotem swoich badań innowacje
w szkolnictwie podstawowym. Pracowała w szkole podstawowej w jednym z
podłódzkich miast dając się poznać władzom samorządowym jako odpowiedzialna i
kreatywna nauczycielka, uwielbiana przez dzieci i ceniona przez ich
rodziców.
Wkrótce
awansowała na stanowisko dyrektorki macierzystej szkoły i... skończyły się
marzenia o własnym doktoracie. Nie mogła pogodzić obu obowiązków. Odstąpiła od
dalszej współpracy pomimo wszczętego przewodu doktorskiego.
Inna doktorantka, znakomicie zapowiadająca się, a mająca już wydaną książkę z zakresu wychowania bez przemocy, zrezygnowała ze studiów III stopnia, bo nie byłoby jej stać na utrzymanie się przy życiu w Warszawie. Wyjechała do Danii, gdzie świetnie zarabia i realizuje swoją pedagogiczną pasję.
Politycy
AWS usunęli z tabeli nauczycielskich płac kategorię "nauczyciel ze
stopniem naukowym doktora". Tak oto rozpoczął się kurs na trzymanie
nauczycieli na "ministerialnej smyczy". Po co zachęcać ich do
rozwoju, samodoskonalenia, skoro wymagało to przyznania im nieco, choć niewiele
wyższej płacy.
Reforma AWS zmiotła z systemu szkolnego nauczycielskie innowacje, bo sprawujący władzę chcieli mieć wyłączność na ich wprowadzanie. Od tej pory, a więc już ponad 25 lat, politycy resortu edukacji kierują się wyłącznością wprowadzania reform, zmian je wycofujących czy wprowadzaniem absurdalnych korekt programowych, organizacyjnych a nawet metodycznych.
Dlatego mamy i nadal
mieć będziemy do czynienia z głębokim kryzysem w szkolnictwie publicznym,
bowiem nic nie zapowiada odejścia od tej toksycznej polityki.
Kolejny z moich Doktorantów pisze:
"Podjąłem trudną dla mnie decyzję o rezygnację z kształcenia w szkole
doktorskiej. Żeby utrzymać rodzinę pracuję już w 3 szkołach (w sumie 40 godzin
przy tablicy). Po prostu brakuje mi czasu i sił, żeby sfinalizować to, co było
moim marzeniem.
Temat, który podjąłem (…), jest bardzo ważny (…). Niestety
zawód nauczyciela, jest na tyle niedoceniany w naszym społeczeństwie, że musimy
pracować non- stop, w kilku placówkach, żeby jakoś sobie radzić, nie
zapominając o wychowaniu własnych dzieci.
Żeby jakoś pogodzić wychowanie syna, pracę i swoje marzenie od lat, widzę na dzień dzisiejszy tylko jedno rozwiązanie dla mnie: rezygnacja z kształcenia w szkole doktorskiej i sfinalizowanie rozprawy już w trybie "z wolnej stopy". Wiem, że za doktorat "z wolnej stopy" trzeba będzie zapłacić za całą procedurę".
Czy rzeczywiście znajdzie czas na doktorat? Czy zarobi w szkolnictwie na pokrycie jego kosztów? Wystarczy zobaczyć, jak niskie były i nadal będą płace w szkolnictwie publicznym, pomimo propagandowej narracji o rzekomo wysokich podwyżkach. Wysokich? Dla kogo? Niech lepiej politycy rządzącej koalicji wraz ze związkami nauczycielskimi nie wprowadzają w błąd opinii publicznej!