Nie ma nic gorszego, jak podejmowanie przez
fundacje problematyki naprawy Rzeczypospolitej, a oświaty i nauki w
szczególności! Oto został opublikowany przez Instytut Spraw
Publicznych, Fundację Geremka, Stowarzyszenie 61, Fundację Sztuka Media Film,
Fundację im. Janiny Paradowskiej i Jerzego Zimowskiego oraz Fundację Amicitia
materiał pt. "JAKA POLSKA PO WYBORACH 2023? Rekomendacje siedemnastu debat
programowych (Warszawa, 2023).
Przyglądam
się jedynie rozdziałowi "Panel 6: Oświata: dość błądzenia; po prostu – XXI
wiek!" Z takim zbiorem banałów, potocznych i niezgodnych z prawdą tezami
spotykam się coraz częściej. Poziom ignorancji Alicji Pacewicz jako
autorki tego rozdzialiku jest zdumiewający, bo idealnie wpisujący się w
wolną od profesjonalizmu edukacyjnego politykę populizmu.
Moja
krytyka nie dotyczy kwestii wyobrażeń, chceń, oczekiwań, chociaż te, jeśli są
wyprowadzone z fałszywych przesłanek, muszą prowadzić w ślepą ulicę utrwalania
patoedukacji w naszym kraju, ale faktów na temat polskiej polityki oświatowej.
Kreować wyobrażenia o szkolnictwie, które rzekomo mają świadczyć o jakiejś
koniecznej zmianie, wolno każdemu. Jednak, jeśli ma to mieć jakiekolwiek
znaczenie w kampanii wyborczej do Sejmu A.D. 2023, to radzę się dobrze
zastanowić nad tym, czy warto brnąć w publicystykę?
Rzekomo
ma to być obiektywny materiał, skoro otwiera go stwierdzenie: "Stanowiska
ugrupowań politycznych: pola wspólne i różnice".
Kiedy
jednak w grę wchodzi odpowiedź na pytanie: Jak finansować edukację i co zrobić
z wynagrodzeniem nauczycieli? to autorka wykreowanej odpowiedzi reprezentuje
stanowisko, które reprodukuje systemową patologię, strukturalną przemoc wobec
tej części społeczeństwa, której dzieci muszą realizować obowiązek szkolny.
Pozostałych obywateli III RP to w ogóle nie obchodzi, ile zarabiają lub powinni
zarabiać nauczyciele, gdyż zła pamięć szkoły podpowiada - jak najmniej.
Podobnie
A. Pacewicz w duchu socjalistycznej polityki oświatowej pisze: "Subwencja
oświatowa powinna być znacznie wyższa niż w ostatnich latach, tak by pokrywać
podstawowe koszty funkcjonowania szkoły ponoszone przez samorządy, w tym koszty
wynagrodzeń". Pytanie jednak nie dotyczy subwencji oświatowej, więc
po co wtręt o subwencji? Akapit dale dowiadujemy się, że ma być tak, jak w PRL
i od 1993 roku do dnia dziś:
"Partie
są także zgodne, że należy pilnie podnieść wynagrodzenia nauczycielek i
nauczycieli – Lewica, PO, PSL i Polska 2050 wsparły projekt ustawy Związku
Nauczycielstwa Polskiego, zakładający wzrost nauczycielskich płac o 20 proc.
Proponuje się równocześnie wprowadzenie zasady indeksowania zarobków poprzez
ich powiązanie ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce.
Chodzi
o powstrzymanie procesów ubożenia kadry nauczycielskiej oraz odchodzenia z
zawodu, które widoczne jest zwłaszcza w dużych miastach. Pensje nauczycieli
powinny rosnąć wraz ze wzrostem kompetencji zawodowych, przy czym doskonalenie
zawodowe musi być finansowane przede wszystkim przez państwo i
samorządy".
Co
z tych banialuk wynika? To samo, co było i jest, a więc nihil novi. Pacewicz
reprezentuje stanowisko ZNP, by nadal było tak jak jest, tzn., by związki
zawodowe (nie jest ważne, które) zawsze miały powód do rzekomego troszczenia
się o wzrost nauczycielskich pensji, zaś one nadal będą na granicy najniższej płacy. Jak napisze się, że ma to być wzrost o 20
proc., to zapewne tysiące młodzieży postanowią podjąć studia nauczycielskie, a po
ich ukończeniu zatrudnią się w szkołach.
Baju,
baju, baju .... .
Może
jednak pani A. Pacewicz przestanie mamić czytelników tego bubla jakimiś
procentami, subwencją oświatową, tylko odpowie konkretnie na pytanie: Jaka musi
być minimalna pensja dla rozpoczynających pracę w przedszkolu czy szkole
podstawowej lub ponadopodstawowej, aby uznali, że jest godna ich profesji? Ile
konkretnie powinni zarabiać nauczyciele w tzw. średnim wieku, którym jeszcze
chce się chcieć kształcić młode pokolenia?
Skoro
absolwent/ka trzyletnich studiów informatycznych zaczyna pracę z pensją rzędu
9-10 tys. złotych, to kto ją/jego do tego przygotował? Najpierw nauczycielka
przedszkola, potem nauczycielka edukacji zintegrowanej, następnie nauczyciele
klas IV-VIII szkoły podstawowej i wreszcie nauczyciele szkoły
ponadopodstawowej. To, ile każdy z nich powinien zarabiać, skoro każdy ma w tym
"produkcie końcowym" swój udział?
Kiedy
skończy się peerelowska tabelka, z której już platformersi usunęli nawet ciut
wyższą płacę dla nauczycieli ze stopniem naukowym doktora? Związkowcom to nie
przeszkadzało, bo co? Kompleksy?
Dlaczego
od trzydziestu lat wszystkie rządy pozwalają na zatrudnianie w szkolnictwie
publicznym osób bez kwalifikacji? Tak, tak. Ich są tysiace, tylko GUS
przestał publikować dane na temat liczby tak zatrudnionych nauczycieli. Od nowego roku szkolnego 2023/2024 będziemy mieli
pełnozatrudnionych emerytowanych nauczycieli i tych, którym będzie wolno brać
tyle godzin nadliczbowych, ile tylko udźwigną.
Polecam badania na temat wypalenia zawodowego nauczycieli i ich złostanu. Oni też będą mieli wpływ na wasze dzieci. Nie dziwcie się potem, że są fobie szkolne, nerwice, depresje, samobójstwa. Podziękujcie za to ministrom edukacji i ich premierom, no i jeszcze związkom zawodowym oraz takim "ekspertom".
Jaka będzie oświata po wyborach 2023? GOŁA. Tylko czy wesoła?