10 września 2021

Którego nauczyciela zwolniłbyś z pracy?

 

W czasie wakacji spotykałem uczniów różnych typów szkół. W rozmowie z czternastolatkiem z jednej z trójmiejskich szkół podstawowych zapytałem go, którego nauczyciela zwolniłby z pracy za nicnierobienie?

Nadmieniam, że chłopiec ma świadectwo ukończenia klasy siódmej z wyróżnieniem (z tzw. czerwonym paskiem). Nawet nie zastanawiał się zbyt długo nad udzieleniem mi odpowiedzi. Stwierdził bowiem, że miał bardzo dobrych nauczycieli z wyjątkiem pani od... informatyki (sic!). 

Prawie cały rok zajęcie były prowadzone w formie zdalnej, więc wyraziłem swoje zdumienie. Jak to jest możliwe, że nauczycielka informatyki powinna być zwolniona, i to w trybie natychmiastowym, gdyby to było możliwe?

Z czego jak z czego, ale z informatyki zajęcia powinny być nie tylko wyjątkowo atrakcyjne, ale i realizowane w sposób budzący co najmniej zaciekawienie. Kto, jak nie nauczyciel informatyki, powinien wprowadzać uczniów w tajniki poruszania się w wirtualnym świecie i korzystania z dobrodziejstw programowania lub korzystania z programów internetowych? 

Co to zatem była za nauczycielka informatyki? Jak wyglądały zajęcia online? - zapytałem.

- Lekcje były beznadziejne, a raczej w ogóle ich nie było, bowiem pani kazała otworzyć podręcznik na stronie X, wykonać zadanie Y i przesłać na jej adres. Po czym rozłączała się. Nikt nie mógł o nic zapytać. Nie było szans na wyjaśnienia, przykłady, itp. 

Jak zatem uczeń miał sam np. skonstruować stronę internetową? 

Jak sobie poradził z tym poleceniem? Musiał pytać kolegów, ale i oni mieli problem. Ktoremuś ojciec odrobił pracę lekcyjno/domową, więc pozostali kopiowali ją wprowadzając drobną modyfikację.

A pani nauczycielka informatyki? Zapewne jest zadowolona. Przez cały rok nikt jej lekcji nie hospitował a ona mogła w tym czasie zająć się swoimi pracami (domowymi, koleżeńskimi, zarobkowymi itp.). 

W końcu szkoła jest dla części takich pseudonauczycieli gwarantem ZUS i NFZ, a i tak na boku lub w centrum dorabiają gdzie indziej.

 A może ta pani nie ma żadnych kompetencji, więc unika jakichkolwiek pytań ze strony uczniów? Płace otrzymuje regularnie. Niech uczniowie ją nauczą. Tylko co z dydaktyką? Co z metodyką kształcenia? 

Ilu jest takich pseudonauczycieli? Pani wróciła do stacjonarnej edukacji. Zaczęła lekcje od polecenia uczniom, by przepisali ze strony internetowej normę prawną dotyczącą etyki w sieci. Ciekawe, co jutro będą przepisywać?