Jak tweetuje Ministerstwo
Edukacji i Nauki - minister Przemysław Czarnek ma dzisiaj poinformować
środowisko oświatowe o przygotowaniach do ewentualnego powrotu uczniów do
szkół. Najważniejsze jest podtrzymywanie wrażenia, że ów resort jest
niezbędny polskiemu szkolnictwu. Tymczasem nauczyciele słusznie pytają, kiedy
zaczną się szczepienia przeciwko koronawirusowi, skoro Związek Nauczycielstwa
Polskiego uzyskał gwarancje, że znajdą się w tzw. grupie Number One?
Nie wiem, czy wszyscy
zainteresowani czytają tweety szefa resortu, które zmieniają się z godziny na
godzinę. Już nawet TVP 1 nie nadąża z ich aktualizowaniem, nie mówiąc o
opozycyjnych mediach. Na szczęście nie pracuję w oświacie, ale jako rodzic
jestem zainteresowany tym, czego mogę się spodziewać? Polecić dziecku pakowanie
plecaka szkolnego czy może jednak wzmocnić usługę internetową, by nie zanikał
głos, obraz itp.?
Na temat edukacji szkolnej
najczęściej wypowiadają się ci, którzy nie mają z nią nic wspólnego,
bowiem ani nie są nauczycielami, ani rodzicami dzieci objętych obowiązkiem
szkolnym. Traktują tę sferę jako okazję do wzmacniania swojego
światopoglądowego przekazu, czyli albo afirmowania partii władzy, albo
wyrażania kosztem edukacji swojego sprzeciwu.
O szczepieniach nauczycieli
mówiono w obozie zbliżonym do władzy, że będą warunkiem otwarcia szkół, ale w
mediach społecznościowych podzieleni Polacy wzajemnie informują się z bolesną i
cierpiąca miną, któż to wcześniej wskoczył do kolejki spośród nieprzewidzianych
do tej procedury osób.
Nie rozumiem tego oburzenia,
protestów, kpin czy interpelacji, skoro jest to kolejny wskaźnik reprodukcji w
III RP syndromu homo sovieticus. On replikuje się skuteczniej niż COVID-19, bo
nie ma przeciwko niemu żadnej szczepionki. W czasach PRL wpychali się do
kolejek przed sklepami liczni obywatele, zaś sprawujący władzę mieli w
komitetach PZPR, w wojskowych kantynach, w urzędach państwowych własne sklepiki, dostęp do niedostępnych dla ludności towarów, nawet bez potrzeby
pokazywania kartek na żywność.
Nic się w Polsce nie zmieniło.
Każda władza najpierw troszczy się o siebie, o swoich, bo bliższa jest ciału
koszula. Jakoś publicyści słusznie krytykujący osoby wciskające się lub
zaproszone od zaplecza do szczepiennej kolejki poza zapowiedzianą przez
premiera typologią - nową kategoryzacją warstw społecznych - też dzielą się na
prawo- i lewoskrętnych, a zatem reprodukujących powyższy syndrom. Dostrzegają bowiem tylko tych z drugiej strony ulicy, jak z przysłowiowym źdźbłem trawy w czyimś oku.
Zawsze przyjemniej jest
przymknąć oko na uprzywilejowanych "swoich", bo ci są najważniejsi, prawdziwi, wierni, rzetelni, oddani sprawie, aniżeli na "obcych", "innych". Krążą nawet kopie
zaświadczeń wydanych działaczom partyjnym, samorządowym, z administracji
państwowej, ale nikt nie może potwierdzić, czy są to fałszywki, fake newsy czy
autentyki. Nie ma to zresztą znaczenia. Ważne, by każda strona podzielonego
społeczeństwa miała dowody na przeciwnika.
Na tym też polega hidden
curriculum każdego rządu i zbliżonych do niego elit - tak z lewicy, prawicy, jak i liberalnego centrum.
Przypomniał mi się pewien epizod z początku lat 90. XX w. , kiedy zaczęła
radykalnie pogarszać się sytuacja finansowa nauczycieli. W 1992 r. działacze Zarządu
Okręgowego ZNP w Wałbrzychu postanowili powołać do życia POLSKĄ PARTIĘ
GŁODUJĄCYCH NAUCZYCIELI.
W rzeczy samej, zamiast we
własnym oddziale zajmować sprawami nauczycieli, znaleźli sposób na wciśnięcie
się do kolejki, by znaleźć się w gronie uprzywilejowanych. Skoro nie starcza
dla wszystkich, to musi znaleźć się dla wybrańców.
Partia powstała, została zarejestrowana, podobnie jak szereg innych partyjek, których działacze zapewnili sobie miejsce w Parlamencie. W latach 1993-1997, kiedy rządziła w Polsce postpezetpeerowska lewica wraz z (post-)socjalistycznym PSL do Sejmu weszło w wyniku przyspieszonych wyborów prawie 100 nauczycieli.
Już nie
głodowali. Zatwierdzali w ustawach na kolejne lata bardzo niski poziom środków
budżetowych na oświatę, w tm niskie płace dla nauczycieli, ale dla wzmocnienia dobrego samopoczucia organizowali w
terenowych oddziałach ZNP protesty uliczne przeciwko takiej polityce
władzy. Łódzki Oddział ZNP był tu jednym z pierwszych do strajkowania pod wodzą posła Krzysztofa Baszczyńskiego.
W Statucie Polskiej Partii Głodujących Nauczycieli zapisano m.in.
- pomoc władzom
Rzeczypospolitej Polskiej w wyborze kandydatów na stanowiska we władzach
oświatowych i państwowych (rozdz. II pkt.2).
Po uzyskaniu poselskiego mandatu głodni już nie byli. Ciekawe, że w 2011 r. , a więc za rządów PO i PSL ktoś założył na Facebooku grupę Partii Głodujących Nauczycieli w połączeniu z Partią Posiadaczy Magnetowidów. Tylko po co, skoro magnetowidy wychodziły już z uzytku, a za tamtej władzy nauczyciele mieli ponoć znakomite pobory?
Po trzydziestu latach
transformacji ustrojowej widzimy to samo w ukrytym zakresie. Po co pisać w
statutach, że po to powołuje się fundację X, by załatwiać własne interesy?
Zawsze pod szyldem troski o innych, można wciskać się do kolejki po dobra,
które nie są dla wszystkich dostępne w ogóle, albo przez jakiś czas.
Na zainstalowanie telefonu w
czasach PRL musiałem czekać 12 lat. Inni mieli to od ręki. Na talon na samochód
w ogóle nie miałem szans, za to zatrudniony w Komitecie Wojewódzkim PZPR
pracownik UŁ otrzymał nie tylko talon, ale i samochód wraz z
mieszkaniem,
To może i doczekam się
szczepienia za kilka lub kilkanaście miesięcy, aż zaspokoją swoje potrzeby w
tym zakresie jawnie i skrycie uprzywilejowani oraz "zerówkowicze" (pacjenci grupy 0). W końcu rząd ponoć zamówił 60
mln dawek. Spokojnie. Bądźmy cierpliwi.