18 marca 2021

Edukacja w dobie pandemii – klęska czy szansa?



Nawiązując do przywołanej wczoraj relacji z konferencji w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, podzielę się poglądami wyrażonymi w referacie przez prof. Marka Konopczyńskiego z Uniwersytetu w Białymstoku, który mówił o pozytywnych aspektach zdalnej edukacji. Były wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN akcentował następujące kwestie: 

    Niewątpliwie pandemia "przeorała" wszystkie sfery ludzkiego życia na całym świecie. Zaburzyła zatem także pracę szkół i innych placówek oświatowych. Edukacja niesie z sobą kłopoty, bowiem osłabia kondycję uczniów, nauczycieli i rodziców. Jednak Profesor nie uważa, że szybki powrót do szkół będzie korzystny, skoro mamy do czynienia z tak poważnym zagrożeniem ludzkiego życia. 

    M. Konopczyński przypomniał dane z raportu  "Nastolatki w sieci", z którego wynika, że izolacja uczniów od nauczycieli jest szansą edukacyjną dla zmian w szkołach.  Pandemia odsłoniła bowiem nie tylko bolączki reform polskiej edukacji, ale zarazem  wskazała na zasoby, które do tej pory nie były w niej wykorzystywane. W okresie stacjonarnej edukacji bardzo rzadko były wykorzystywane elektroniczne  środki dydaktyczne. 

    Wprawdzie w edukacji zdalnej ograniczona jest funkcja socjalizacyjno-wychowawcza szkoły, ale przed pandemią była ona postrzegana jako mało istotne zadanie tej placówki. Sposób organizacji pracy szkół był niedostosowany do założonych funkcji wychowawczych. Tak więc już znacznie wcześniej nie były rozwijane tzw. kompetencje miękkie. 

    Edukacja może być w wyniku pandemii szansą dla zmian, a nie porażką. Nauczyciele  wprawdzie chcą zrzucić winę za niepowodzenia uczniów na pandemię, na brak bezpośredniego z nimi kontaktu, ale chyba nie są najlepiej przygotowani do tej formy kształcenia.  

    Skoro z badań NASK wynika, że przed pandemią: 

- ponad 86 proc. uczniów korzystało z Internetu codziennie, w tym 46 proc.  bez przerwy było online, 

- średnia wieku inicjacji internetowej wyniosła 9 lat 

- dla 69 proc. uczniów  Internet był źródłem wiedzy, 

- dla 62 proc. uczniów Internet stał się także źródłem relacji społecznych, 

    to może trzeba umieć to wykorzystać? Świat wirtualny jest chlebem powszednim dla uczniów, nie sprawia im kłopotów. To nauczyciele mają problem poruszania się w tej przestrzeni i nawiązywania oraz utrzymania z uczniami efektywnych relacji.  

    Profesor M. Konopczyński formułował pytania do dyskusji: Czy skoro w okresie zamknięcia szkół nastąpił spadek wiedzy i umiejętności uczniów aż o 70 proc., to może szkoły powinny przestać wtłaczać im do głów wiedzę na poziomie sprzed pandemii? Może część wiedzy jest naprawdę zbędna? Może jest to korzystne dla rozwoju dzieci i młodzieży? Czy przyrost wiedzy jest jedyną miarą sensu edukacji i pomiaru spełniania przez szkoły funkcji dydaktycznej?

    Wyniki badań PISA z 2019 r. wykazały, że osiągnięcia polskich piętnastolatków były gorsze od poprzedniego  pomiaru, a przecież nie było pandemii. Dydaktyka stacjonarna zatem wcale nie jest najlepsza. Uczniowie uważają, że nie uczęszczając do szkoły nie tracą na tym. Dla nich ważniejsze są pozaszkolne relacje rówieśnicze, także te zawierane w cyberprzestrzeni. 

Podsumowując swoją wypowiedź M. Konopczyński dodał, że edukacja zdalna jest szansą na zdobywanie wiedzy przez dzieci i młodzież w sposób samodzielny. Także dla rodziców stała się szansą na zbliżenie się do własnych dzieci.   


Wczoraj odbyła się interesująca rozmowa prof. Romana Lepperta z najlepszym w polskiej pedagogice ekspertem od socjalizacji młodzieży w równoległym świecie - prof. UAM Jackiem Pyżalskim. Gorąco polecam.    


Za kilka godzin referuję w Akademii Pomorskiej w Słupsku. Tym razem o alternatywnej edukacji 2030.


17 marca 2021

Edukacja w dobie pandemii

 


Mało kto wie o tym, że Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie zorganizowała międzynarodową konferencję na temat edukacji w okresie pandemii COVID-19.  Inicjatorką tego przedsięwzięcia była Komendant – Rektor Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie insp. dr hab. Iwona Klonowska, z wykształcenia psycholog oraz pedagog (po habilitacji w UAM w Poznaniu).

W konferencji wzięli udział naukowcy z UAM w Poznaniu, Uniwersytetu w Białymstoku, Uniwersytetu Łódzkiego, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie, Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni oraz uczeni z Niemiec, Ukrainy i Litwy. Znakomita organizacja i komunikacja elektroniczna sprzyjały prezentacji własnych referatów a także był czas na dyskusję.  

Nie sposób zreferować w blogu wszystkie wystąpienia, toteż przywołam najbliższe moim zainteresowaniom. Mam nadzieję, że powstanie tom pokonferencyjny, który będzie miał nie tylko historyczną wartość, ale i odda stan badań z trzeciej dekady XXI w. na powyższy temat.  


Inspirujące było wystąpienie prof. Zbyszko Melosika z UAM w Poznaniu, który mówił o pandemii,  edukacji i tożsamościowych problemach współczesnej młodzieży. Każdy z nas mógł bowiem odnieść treść tego wystąpienia do różnych raportów z badań naukowych i własnych doświadczeń. 




Prof. Z. Melosik zwrócił uwagę na następujące kwestie:    

1) Brak egzystencjalnego bezpieczeństwa okazał się następstwem negatywnych następstw globalizacji niejako ją wstrzymując. Pandemia sparaliżowała bowiem cały świat, toteż to, co dotychczas było lokalne, nagle mogło pojawić się wszędzie. Co jakiś czas zamiera życie w miastach, na plażach, gdzie tłumy przechodniów lub wczasowiczów cieszyły się swoją obecnością, ale też były przed pandemią postrzegane negatywnie. W wyniku lockdownu ich brak wywołuje frustrację, zanik poczucia entuzjazmu, ekscytacji. 

2) Pandemia stała się faktem społecznym i kwintesencją społeczeństwa ryzyka. Wiemy czego nie wiemy i nie wiemy, czego nie wiemy. Pojawiają się różne warianty przyszłości, którym towarzyszy chaos myślenia negatywnego. Brak kontroli nad przyszłością zwiększa lęk, poczucie bezradności, oczekiwanie na zło. Kim zatem jesteśmy w tak trudnym okresie - optymistami czy pesymistami? Ustawiczne oglądanie wiadomości z komunikatami na temat zmarłych i zakażonych nie sprzyja równowadze emocjonalnej.

3) W świetle analizowanych przez Profesora badań naukowych  (gł. USA) - nastąpiło zmniejszenie poczucia kontroli nad własnym życiem i relacjami społecznymi, które wypiera koncentracja na zdrowiu, finansach, wykształceniu. Pogorszyło się emocjonalne życie. Straciliśmy kontakt z kulturą smaku, zapachu, dotyku. Nic dziwnego, że zamknięci w domach sięgamy po przekąski, które rozładowują napięcia, zły nastój, nudę.

4) Digitalizacja codziennego życia  skutkuje przesyceniem, do którego dochodzi  na skutek edukacji zdalnej. Właściwie, całe nasze życie zostało przeniesione do rzeczywistości wirtualnej z wszystkimi tego konsekwencjami. To, co w realnych warunkach wymagało długiego procesu (np. nawiązywanie przyjaźni, relacji partnerskich), w wirtualnym świecie nabiera zupełnie innego tempa. Widać w komunikatorach społecznych łaknienie akceptacji, niemalże wymuszanie otrzymywania pozytywnych komentarzy, tzw. lajków.

5) Rozwinął się i kwitnie rynek gier komputerowych (przyrost o 80 %). Już nawet WHO pozytywnie wypowiada się na temat korzystania przez młodzież z gier komputerowych, gdyż mają one pozytywny wpływ na psychikę młodych ludzi. Natomiast spadł poziom aktywności fizycznej;  

6) Młodzież i dorośli doświadczają pustki egzystencjalnej. Część osób całkowicie lekceważy zasady bezpieczeństwa, a szczególnie mężczyźni, którzy uważają, że noszenie masek jest niemęskie. Niektórym wydaje się, że wirus może przestać istnieć za pomocą dotknięcia czarodziejskiej różdżki. Pojawia się gra w ryzyko, jakaś absurdalna rywalizacja, kto pierwszy zachoruje na Covid-19.  

Podsumowując swoje wystąpienie prof. Z. Melosik podkreślił, że trzeba docenić fakt dostępu do nowych mediów. Co byśmy zrobili, gdyby ich nie było? Nie bylibyśmy m.in. na tej konferencji. Zamknęlibyśmy się fizycznie i psychicznie. Należy uświadomić sobie, co jest podstawą naszej egzystencji, odbyć szczerą rozmowę z samym sobą i bliskimi. Profesor nie wierzy, że ludzkość się zmieni po stanie pandemii, gdyż ludzie będą chcieli odreagować na czas zamknięcia ich w domach. 


16 marca 2021

Włodzimierz Bernacki kompromituje urząd pseudoodpowiedzią na interpelację posłów w sprawie punktacji czasopism

 


(fot. prof. dr hab. Włodzimierz Bernacki i dr hab. Przemysław Czarnek)  

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się rzetelnej, uczciwej i merytorycznej odpowiedzi wiceministra edukacji  i nauki. Być może ów pan sądzi, że naukowcy są na tak niskim poziomie intelektualnym i/lub naiwni, że wystarczą im pseudowyjaśnienia na interpelację posłów. Tym samym albo mierzy ich swoją miarą, albo nie ma szacunku do własnego środowiska.  

Posłowie Maciej Lasek, Katarzyna Lubnauer, Barbara Nowacka, Waldemar Sługocki, Michał Gramatyka i Rafał Grupiński skierowali w dn.18 lutego 2021 roku Interpelację (nr 20141) do ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie wykazu czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych. Doskonale wiedzieli, że minister nie udzieli im odpowiedzi w duchu wartości prawdy. Wyręczył go w tym "obejściu" tak fundamentalnej wartości wiceminister Włodzimierz Bernacki.  

Zarówno treść interpelacji, jak i pseudoodpowiedź na nią opublikowało "Forum Akademickie" niezależnie od tego, że oba dokumenty znajdują się na stronie Sejmu. Niech środowisko wie, z kim i z czym ma do czynienia. Jeśli zatem minister P. Czarnek będzie wspominał coś o wolności w nauce i poszanowaniu wartości prawdy, to powinniśmy  cytować treść odpowiedzi  kompromitującej ten urząd i ministra. 

Posłowie wnioskowali o precyzyjne odpowiedzi na pytania, a tymczasem otrzymali nieprecyzyjne, unikające prawdy frazesy, ogólniki i uniki administracyjno-prawne.  Ba, na większośc pytań nie otrzymali żadnej odpowiedzi. 

Jak można przypuszczać, trudno było ministrowi przyznać się do naruszenia co najmniej dobrych obyczajów w nauce. A może pan Włodzimierz Bernacki nie potrafi czytać ze zrozumieniem? Może ktoś przetłumaczy wiceministrowi, czego dotyczy ta interpelacja? 

Niezależnie od rzeczywistych, a ukrytych powodów, nie znajdziemy odpowiedzi na następujące pytania ujęte w interpelacji: 

2.     Jakie były kryteria, na podstawie których zmieniona została punktacja? Prosimy tutaj o podanie przyczyny zmiany punktacji indywidualnie dla każdego czasopisma. Prosimy również o podanie dyscyplin, które są przypisane do tych czasopism i wydawców tych czasopism.

3.     Na liście pojawiły się nowe czasopisma. Prosimy o podanie tytułów tych czasopism, wydawców, dyscyplin, które są do nich przypisane i kryteriów, na podstawie których te nowe czasopisma zostały wpisane na listę z uzasadnieniem ustalenia dla nich poziomu punktów. Prosimy tutaj o wyjaśnienie w każdym przypadku nowego czasopisma oddzielnie. Ponadto, czy czasopisma te zostały wpisane na listę ministerstwa w związku z ich wejściem do międzynarodowych baz danych? Prosimy tutaj o podanie w każdym przypadku informacji, w jakiej bazie danych czasopismo się znalazło i kiedy (jeśli data ta jest możliwa do ustalenia).  

4.  Prosimy ponadto o jednoznaczne wyjaśnienie, dlaczego niektóre czasopisma, prezentujące nierzadko dłuższą historię i wysoką jakość publikowanych w nich prac, nie znalazły się na liście (np. European Foreign Affairs Review, czy Polskie Stosunki Międzynarodowe - International Relations), wobec pojawienia się na niej czasopism o wątpliwej lub niemożliwej do określenia jakości (np. Fides, Ratio et Patria - Studia toruńskie lub Nieruchomości@ - Kwartalnik Ministerstwa Sprawiedliwości).

5. Czy nadal kryterium wprowadzenia polskich czasopism do wykazu były kryteria cytowalności (prosimy wtedy o podanie według jakich indeksów) lub uczestniczenie w programie ministerialnym „Wsparcie dla czasopism naukowych”? Prosimy o podanie, które z nowych czasopism spełniły powyższe kryteria.

6. Jakie były procedury pracy nad propozycją nowego wykazu czasopism, jakie zespoły ekspertów rekomendowały zmianę punktacji i wprowadzenie nowych czasopism do wykazu i jaka była procedura wyłonienia tych zespołów? Prosimy o podanie tutaj składów tych zespołów. Prosimy również o przesłanie lub upublicznienie protokołów wszystkich posiedzeń niniejszych zespołów.






15 marca 2021

Relacje międzyludzkie w pandemicznym i postpandemicznym czasie

 


Panel dyskusyjny w ramach niezwykle interesującego XIX Ogólnopolskiego Sympozjum Katechetycznego,  które zorganizowała  Archidiecezja Łódzka wraz z Świętym Wojciechem Domem Medialnym w Poznaniu w dn. 12 marca br., bardzo dobrze oddaje klimat i znaczenie problemów edukacji w dobie pandemii. Niestety, nie miałem możliwości uchwycenia wszystkich komentarzy, jakie na bieżąco (na czacie) kierowali do nas uczestnicy tej debaty. Do niektórych można było ustosunkować się na gorąco.   

W panelu, w którym miałem zaszczyt uczestniczyć, a znakomicie poprowadził go red.
Archidiecezji Łódzkiej p.  Łukasz Głowacki,  wypowiadali się:

- psycholog - mgr Małgorzata Taraszkiewicz;   

- o. dr hab. Ignacy Kosmana OFM conv.;

- ks. dr Tomasz Siuda.

Żałowałem, że nie mogłem uczestniczyć w warsztatach katechetów ze względu na konieczność odstania w długiej kolejce i w warunkach urągających jakimkolwiek zasadom bezpieczeństwa do szczepienia przeciwko Covid-19. Mogłem za to wysłuchać równie oburzonych nauczycieli, którzy licznie tłoczyli się w wąskim korytarzu szpitalnym w oczekiwaniu na konsultację lekarską mającą dopuścić nas do zaszczepienia. 



   

14 marca 2021

Czy coś zmieniło się w kształceniu logopedów w Polsce?

 


Upłynęło sześć lat od przekazania b.prezesowi PAN prof. dr. hab. Michałowi Kleiberowi opinii na temat kształcenia logopedów w naszym kraju. Napisała ją prof. dr hab. Iwona Chrzanowska z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. Jak to bywa w PAN, nikt z ówczesnych władz nie raczył ani podziękować za tę opinię, ani tym bardziej odnieść się do jej ewentualnego wykorzystania przez władze PAN w relacjach z ówczesną szefową Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 

Ciekaw jestem, czy coś się w ogóle zmieniło w tym zakresie, bo przecież opublikowany przez Joannę Gruby rzekomy raport o stanie kształcenia logopedów nie ma merytorycznej i naukowej analizy tylko jest zbiorczym zestawieniem szkół wyższych, w których kształci się w ramach przedmiotu logopedia czy takiej specjalności na kierunku studiów.  Nie ma tam żadnej interpretacji naukowej, toteż określanie tabelki mianem raportu jest nadużyciem. 

Prof. Chrzanowska jako przedstawicielka pedagogów specjalnych - pisała na temat kształcenia logopedycznego w 2015 r., co następuje:       


W pełni popieramy starania Polskiego Związku Logopedów związane z koniecznym uporządkowaniem kształcenia w zawodzie logopedy.

Rozwój współczesnej nauki zmierza w kierunku badań interdyscyplinarnych a nawet trans dyscyplinarnych. Tendencja ta w sposób nieuchronny dotyka także badań  zaburzeń języka i/lub mowy. Z jednej strony logopedia silniej wiąże się z naukami medycznymi (neurologopedia, surdologopedia) z drugiej zaś z pedagogiką, coraz silniejsze są także wpływy badań z zakresu nowych technologii.

Warto zauważyć, co nie zostało podkreślone w Liście, iż studia w zakresie logopedii powinny charakteryzować się określoną specyfiką. Wyposażyć tym samym studenta w kompetencje, pozwalające podjąć i wykonywać określony zawód. W Rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 7 sierpnia 2014r. w sprawie klasyfikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy oraz zakresu jej stosowania (Dz. U. 2014, poz. 1145) kilkakrotnie jest wymieniany zawód logopeda. 

W grupie: Specjaliści do spraw zdrowia (kod 22) występują następujące zawody: Logopeda (kod 229402), Neurologopeda (kod 229403), Surdologopeda (kod 229405). W kolejnej grupie: Specjaliści nauczania i wychowania (kod 23) uwzględniony jest zawód: Nauczyciel logopeda (kod 235906). Sytuacja ta wskazuje na interdyscyplinarność logopedii, a ponadto wydaje się uzasadniać uruchamianie kierunku/specjalności logopedia (z określonym uszczegółowieniem) na różnych wydziałach i przy różnych kierunkach studiów.

Sprostanie tak różnorodnym wymaganiom, tak wielu koniecznych obszarów nauki, które powinny być uwzględniane w planowaniu kształcenia tylko jednego kierunku, jest bardzo dużym wyzwaniem. Wymaga włączenia w minimum kadrowe rzeczywistych reprezentantów obszaru naukowego, w tym przynajmniej z obszaru nauk: społecznych, humanistycznych, medycznych, z szeregiem dyscyplin naukowych w ich ramach. Skompletowanie kadry minimum dla tak zakreślonego kierunku jest zamierzeniem niezmiernie trudnym, jeśli w ogóle możliwym, biorąc pod uwagę podnoszoną w Liście troskę o najwyższą jakość kształcenia, a nie tylko spełnienie formalnych wymagań stawianych przez rozporządzenie MNiSW z 5 października 2011 r. w sprawie warunków prowadzenia studiów na określonym kierunku i poziomie kształcenia (Dz. U. Nr 243, poz. 1445), w szczególności zawarte w § 12. 1. Nauczyciel akademicki może być zaliczony do minimum kadrowego określonego kierunku studiów o profilu ogólnoakademickim, jeżeli posiada dorobek w obszarze wiedzy, odpowiadającym obszarowi kształcenia, wskazanemu dla tego kierunku studiów, w zakresie jednej z dyscyplin naukowych lub artystycznych, do których odnoszą się efekty kształcenia dla tego kierunku i w pkt 2. Nauczyciel akademicki może być zaliczony do minimum kadrowego określonego kierunku studiów o profilu praktycznym, jeżeli spełnia wymagania określone w ust. 1 lub posiada doświadczenie zawodowe zdobyte poza uczelnią, związane z umiejętnościami wskazanymi w opisie efektów kształcenia dla tego kierunku.

Należy jednocześnie wyraźnie podkreślić, że w kontekście zapisów obowiązującego prawa, jednostka o pełni praw akademickich może bez przeszkód, o ile spełnia konieczne wymagania, wystąpić o utworzenie dowolnego kierunku.

Zgadzamy się z Autorami pisma, że współczesne „praktyki” powoływania do życia specjalności logopedycznych na licznych uczelniach szczególnie niepublicznych, ale również publicznych, pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Nie tylko nie przygotowują merytorycznie, ale częstokroć nie eliminują zagrożenia wykonywania zawodu logopedy przez osoby nie tylko źle wykształcone ale również ujawniające zaburzenia i wady mowy.

Trudnym, w kontekście istniejących zapisów prawa, jest podnoszony w Liście problem kształcenia w zakresie logopedii na studiach niestacjonarnych. Wnioskodawcy sugerują, iż kształcenie w ramach kierunku/specjalności powinno być realizowane, jeśli dobrze rozumiemy, jedynie na studiach stacjonarnych. Należy się domyślać, iż kwestią sporną jest w tym przypadku liczba godzin zajęć dydaktycznych, która zgodnie z prawem zmniejszona w przypadku studiów niestacjonarnych, nie daje, w przekonaniu Wnioskodawców, możliwości ukształtowania oczekiwanej struktury kwalifikacji w kontekście efektów kształcenia z zakresu: wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych. Ta jednak kwestia, sposobu poradzenia sobie z problemem, nie została przez Wnioskodawców poruszona, nie przedstawiono żadnych propozycji rozwiązań, poradzenia sobie z dylematem w ramach obowiązującego prawa (czy ewentualnych, proponowanych zmian prawa w tym zakresie).

Niestety, Polski Związek Logopedów nigdy nie przekazał Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN ani swojej prośby o jakąkolwiek ekspertyzę w tej kwestii, ani tym bardziej nigdy nie ustosunkował się do treści opinii prof. Iwony Chrzanowskiej. Może do PZL nigdy ona nie dotarła, tylko ktoś z kancelarii prezesa PAN wysłał komunikat: NIE, bo NIE. Tego nie wiemy. Jednak nie zna tych spraw także prof. Dariusz Galasiński, więc może niech dokładniej bada kwestie kłamstwa i manipulacji, zanim cokolwiek napisze, nawet w wydawałoby się niewinnie brzmiącym felietonie.     

13 marca 2021

Manipulacja prof. D. Galasińskiego w kwestii niepowołania logopedii jako dyscypliny naukowej (cz.3)

 

Nie wiem, kto informował prof. Dariusza Galasińskiego o rzekomej roli Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w kwestii niepowołania logopedii jako odrębnej dyscypliny naukowej?  Informator miał jednak złe intencje wpuszczając specjalistę od manipulacji w okłamywanie akademickiej i związanej z logopedią opinii publicznej. 

Cóż takiego napisał ów profesor?  Cytuję: 

O status dyscypliny w nauce polskiej można wnioskować. I tak to parę lat temu Komitet Nauk Pedagogicznych PAN wypowiedział się przeciwko uznaniu logopedii za dyscyplinę. Jednym z argumentów było, uwaga, że skoro nie ma instytutów i katedr logopedii, to nie ma też takiej dyscypliny (mam nadzieję, że czytelnicy dostrzegają tu misternie zarysowane błędne koło). Pedagodzy stwierdzili, że logopedzi na dyscyplinę nie zasługują.

Można się zastanawiać, co jest bardziej absurdalne – wniosek o stworzenie dyscypliny czy argumentacja przeciwko tejże dyscyplinie. Jednak po chwili namysłu, przychodzi refleksja, że własna dyscyplina to przecież władza, a oddanie choćby piędzi dyscyplinarnej ziemi, to właśnie o tę piędź władzy mniej.

Muszę zatem sprostować, bo skoro rzecz miała dziać się parę lat temu, to byłem przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Nasze środowisko nigdy nie zajęło stanowiska w sprawie powołania logopedii jako koniecznej dyscypliny naukowej. Autor tej tezy nie wie, że ówczesne Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego  nigdy nie zwracało się do KNP PAN z prośbą o opinię w jakiejkolwiek sprawie. KNP PAN był i jest społecznym konsultantem dla Ministerstwa Edukacji Narodowej. 

Być może stanowisko takie zajęło Prezydium Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, ale to jest właściwy organ, do którego mógłby autor błędnie przytoczonej informacji skierować swój żal. 

Na marginesie mogę dodać, że w okresie mojej kadencji prezes PAN prof. Michał Kleiber poszukiwał ekspertów w sprawie statusu kształcenia na kierunku logopedia oraz ewentualnego wyrażenia przez specjalistów zdania na temat ewentualnego powołania logopedii jako dyscypliny naukowej. Jednak Komitet Nauk Pedagogicznych PAN ani nie prowadził debaty naukowej w tym zakresie, ani tym bardziej nie zajął własnego stanowiska. 

Swoją opinię wyraziła w tej kwestii profesor zw. Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu - Iwona Chrzanowska, ale nie była ona członkiem KNP PAN.  Komitet mógł jedynie pośredniczyć w przekazaniu opinii wysokiej klasy specjalistki, autorki wielu rozpraw z pedagogiki specjalnej dla prezesa PAN,  Autorka listu konsultacyjnego z dn.9.03.2015 r.  napisała zatem: 

 W liście (...) w sprawie powołania dyscypliny naukowej „logopedia” oraz uporządkowania kształcenia form kształcenia logopedów w Polsce” pojawiają się dwie zasadnicze kwestie. Pierwsza dotyczy uzasadnienia dla powołania dyscypliny naukowej logopedia, druga kształcenia logopedów w Polsce. Wymagają one osobnego ustosunkowania się do każdej z  kwestii. (...) 

Opinię w sprawie kształcenia logopedycznego opublikuję jutro. Dzisiaj przytoczę treść opinii Pani Profesor Iwony Chrzanowskiej  z UAM, która - z racji swojej rzetelności i odpowiedzialności za subdyscyplinę pedagogiki specjalnej - zapewne konsultowała ją z innymi pedagogami specjalnymi w sprawie zasadności utworzenia dyscypliny naukowej: logopedia, toteż przekazała jedynie sugestie środowiska pedagogów specjalnych, pisząc:  

Odnosząc się do kolejnej kwestii - propozycji powołania do życia dyscypliny naukowej Logopedia.

Stoimy na stanowisku, że zaburzenia rozwoju mowy i/lub języka są jednym z rodzajów odchyleń w budowie organizmu i/lub funkcjonowaniu człowieka, które niosą niepożądane skutki. Z tego powodu zaburzenia te są, w naszym przekonaniu, powszechnie uznawane za jedne z rodzajów niepełnosprawności, o czy można się przekonać studiując podstawowe podręczniki pedagogiki specjalnej na świecie [np. W. L. Heward (2012). Exceptional children. A introduction to special education. (wydanie dziesiąte). Pearson: Upper Saddle River;  M. S. Rosenberg, D. L. Westling, & J. McLeskey (2011). Special education for today’s teachers. (wydanie drugie). Pearson: Upper Saddle River;   A. Leonhardt, & F. B. Wember (red.) (2003). Grundfragen  der Sonderpädagogik. Beltz Verlag:  Weinheim, Basel, Berlin].  Logopedia jest więc postrzegana jako subdyscyplina pedagogiki specjalnej.

Nie zamierzamy jednak, jako środowisko pedagogów specjalnych ograniczać czy blokować prawa przedstawicieli logopedii do zmiany statusu i o ile spełnia ona konieczne wymagania, możliwości przekształcenia się subdyscypliny w dyscyplinę naukową.

Warto jednak zwrócić uwagę (odnosząc się do związku logopedii z pedagogiką), że współcześnie coraz intensywniej podkreśla się, że skuteczna interwencja logopedyczna może mieć miejsce nie tylko w ramach wyodrębnionych zajęć terapeutycznych ale i w ramach interwencji stosowanej już w klasie szkolnej, podczas normalnej lekcji (D. D. Smith (2008). Pedagogika specjalna. Redakcja naukowa: A. Firkowska-Mankiewicz, G. Szumski.  PWN - APS: Warszawa). Taki kierunek rozwoju myślenia o sposobach wspomagania nabywania języka i rozwoju mowy jeszcze silniej zbliża logopedię do pedagogiki. Ma także implikacje dla kształcenia logopedów, które powinno być prowadzone m.in. w ramach kierunków pedagogicznych i studiów nauczycielskich.

Podkreślamy jednocześnie, że w Polsce dyscypliną naukową nie jest nie tylko logopedia, ale  - o wiele od niej szersza (w sensie pola naukowych i praktycznych analiz) - pedagogika specjalna. Dzieje się tak między innymi z powodu braku warunków kadrowych i instytucjonalnych do rozwoju takich dyscyplin. Wyodrębnienie dyscypliny naukowej skutkuje tym, że poszczególne ośrodki naukowe muszą spełniać określne warunki kadrowe do prowadzenia kształcenia na kierunku studiów (o czym wspominaliśmy wyżej, w przypadku logopedii, a które w większym z pewnością zakresie spełnia pedagogika specjalna niż logopedia) oraz, co istotne w kontekście rozwoju naukowego dyscypliny, prowadzenia postępowań doktorskich, habilitacyjnych i profesorskich. Dyscyplina może się rozwijać, gdy w kraju uprawnienia takie posiada co najmniej kilka ośrodków.

Tymczasem, w naszej ocenie, w Polsce nie ma w obszarze logopedii kadr, które zapewniałyby zachowanie zasady konkurencji w tym zakresie. Autorzy wniosku nie przedstawiają koniecznych analiz, które by wskazywały, że choć jeden ośrodek naukowy spełnia wymagania kadrowe do uzyskania uprawnień do nadawania stopnia doktora habilitowanego w zakresie logopedii.

Konkludując. W przypadku wniosku o zmianę statusu logopedii i powołania nowej dyscypliny naukowej, z powodów wskazanych powyżej, nie możemy jednoznacznie pozytywnie wypowiedzieć się w kwestii, zwłaszcza w odniesieniu do możliwości kadrowych w ramach ośrodków naukowych, potencjału naukowego kadry w kontekście możliwości prowadzenia przewodów doktorskich i habilitacyjnych oraz na tytuł naukowy profesora w zakresie logopedii.

   

Podsumowując cykl analiz treści felietonu prof. D. Galasińskiego muszę podkreślić, że nie rozumiem, dlaczego tak troszczy się o to, by powstała jeszcze jedna dyscyplina naukowa, skoro w ten sposób zaprzecza swoim poglądom na temat nonsensownego rozdrabniania nauk i zamykania ich w wąskich zakresach przedmiotowych?!  Niech więc profesor zdecyduje się, czy chce, żeby powstała kolejna dyscyplina naukowa, której przedstawiciele mieliby pilnować "własnych opłotków"? Chyba nie, więc o co mu chodzi?       

 


12 marca 2021

Prof. Dariusz Galasiński wprowadza w błąd akademicką opinię publiczną (cz.2)

 



Wydawałoby się, że autorytet naukowy w zakresie psychologii komunikacji (problematyka perswazji i kłamstwa) będzie wiarygodny w swoim przekazie. Tymczasem prof. Dariusz Galasiński zawarł w drugiej części swojego felietonu ("Forum Akademickie" 2/2021) zdumiewająco nieprawdziwy komentarz o postępowaniach awansowych w naszym kraju.  

Po pierwsze manipuluje rzekomą frustracją związaną z tym, że: 

"Gdy starałem się o tytuł naukowy, rada naukowa, do której zwróciłem się z wnioskiem w tej sprawie, właściwie nie zajęła się moim dorobkiem. Dużo ważniejsze dla członków rady było to, do jakiej dyscypliny należy go przypisać. Rada bowiem uznała, że skoro nie zajmuję się za bardzo strukturą języka (jakimiś grupami spółgłoskowymi czy innymi formantami), to lingwistą chyba jednak nie jestem. Kimże zatem jestem?"    

Dodaje przy tym kolejną bzdurę:

"Po odwołaniu ktoś wpadł na genialny pomysł, że przecież profesura jest w dziedzinie, a nie w dyscyplinie, więc dyscypliny określać nie trzeba. Tak to uzyskałem tytuł naukowy."

Co to za doktor  habilitowany (podwójnie - z językoznawstwa i psychologii), który w 2006 r. nie wiedział, jakie są wymagania i możliwości ubiegania się o tytuł naukowy profesora?  Na pewno w tym czasie, kiedy składał wniosek o tytuł naukowy profesora, obowiązywało prawo, w świetle którego tytuł profesora nadaje Prezydent w dziedzinie nauk, a nie w dyscyplinie. Po co zatem zamieszcza taką informację?   

Nikt nie musiał wpadać na genialny pomysł! Prof. D. Galasiński otrzymał nominację profesorską z rąk prezydenta III RP w dziedzinie nauk humanistycznych w 2007 roku. W tej dziedzinie wówczas było zarówno językoznawstwo jak i psychologia

Tymczasem dalej rozwodzi się w swoim felietonie: 

"Co rusz czytamy w recenzjach awansowych, że może i dorobek jest, ale nie w dyscyplinie, w której działa recenzent. Recenzenci rozważają, czy napisać recenzję pozytywną, bo przecież należy bronić czystości dyscypliny. Recenzent w jednym z moich postępowań awansowych napisał, że takich badań, jakie prowadzę, w przedmiotowej dyscyplinie się nie prowadzi i napisał, jak naprawdę powinny wyglądać moje badania. Konkludował negatywnie, choć w recenzji w ogóle nie kwestionował dorobku. Mój dorobek tylko nie pasował do recenzenckiej wizji dyscypliny".

 Ponownie muszę zwrócić uwagę autorowi tego felietonu, że wypisuje bzdury. W przypadku wniosków o tytuł naukowy profesora recenzenci nie muszą bronić  "czystości dyscypliny". Czyżby nie wiedział, że właśnie na tym polega różnica między naukowcami ubiegającymi się o stopień naukowy doktora habilitowanego, który musiał być w ramach dyscypliny naukowej, a tytułem naukowym profesora w ramach szeroko pojmowanej dziedziny nauk, a więc wykraczającym poza własną dyscyplinę? 

To oczywiste, że rady jednostek rekomendujące wówczas Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów recenzentów do postępowania na tytuł profesora musiały wiedzieć, w jakiej dyscyplinie naukowej lokowane są osiągnięcia naukowe kandydata, ale nie po to, by zachować jakąkolwiek "czystość dyscypliny", tylko by wskazać na recenzentów adekwatnych do osiągnięć kandydata. 

Jeżeli zatem dr hab. D. Galasiński miał zamiar przedłożyć jako swoje wybitne osiągniecia naukowe z językoznawstwa i psychologii, to powinien o tym poinformować radę jednostki naukowej, by ta nie ograniczyła grona 5 recenzentów do jednej dyscypliny, ale zaproponowała 2 czy 3  z jednej i 2 czy 3 z drugiej. To chyba powinno być nie tylko logiczne dla kogoś, kto zajmuje się psychologią komunikacji. Nieprawdaż? 

Jutro o kolejnej manipulacji w krótkim felietonie tego Profesora.