Instytut
Badań Edukacyjnych opublikował "PORADNIK DLA STUDENTEK
I STUDENTÓW. JAK UCZYĆ SIĘ NA STUDIACH?" To jest kolejna kompromitacja edukacyjnej instytucji.
Mimo, że ów poradnik formalnie skierowany jest do
studentów, to w mojej ocenie napisany jest językiem uproszczonym, pozbawionym kompetentnej wiedzy na temat uczenia się dorosłych w XXI wieku. Stylistyka narracji jest jak dla dzieci z klas wczesnej edukacji. Zobacz ćwiczenia typu: „Zapisz
trzy cele na semestr”, „Zmień MUSZĘ na CHCĘ”, „Oddychaj wyobrażając sobie pudełko...”.
Dla
osoby w wieku 19–23 lat, która wchodzi w świat akademicki a jest już dorosła,
takie wskazówki mogą brzmieć protekcjonalnie lub dziecinnie. Nie dziwię się, że
nikt nie chciał się podpisać jako autor tego banału. Ważne, że tajna grupa autorów podpisała umowę o
dzieło, za którą zapewne jej godnie zapłacono. Recenzentem tego kiczu jest wicedyrektor IBE, ekonomista, nauczyciel akademicki.
Gdyby
poproszono mnie o recenzję, to stwierdziłbym, że ów "poradnik"
cechuje:
1. Infantylizacja
języka i ilustracji, bo styl narracji oraz jej eksternalizacja graficzna nie traktują studentów jak
młodych dorosłych, którzy są zdolni do myślenia, krytycznej refleksji. Tekst ma charakter „mentorsko-opiekuńczy”, co będzie zniechęcać do zapoznania się z
nim.
2. Kompromitujący poziom niewiedzy autorów/-ek z dydaktyki dorosłych. Autorzy zamiast odwoływać się do literatury z współczesnej dydaktyki dorosłych i do
psychologii uczenia się, operują sloganami i checklistami. To świadczy o braku
„uniwersyteckiego” poziomu studiowania w trzeciej dekadzie XXI wieku, do
którego studenci mogliby się odnieść.
3. Podejście szkolne w narracji a nie akademickie, skoro wiele
fragmentów wygląda jak kontynuacja porad dla ucznia szkoły podstawowej, typu:
„przygotuj fiszki”, „rób notatki wizualne”, „ustal cele”. Autorzy/-ki oferują zatem bardziej trening nawyków niż rozwój refleksyjnej, krytycznej autoedukacji.
4. Zlekceważona dorosłość studenci są osobami, które są dorosłe, myślące, często już
podejmującymi pracę, działający społecznie, ale też mierzący się z dylematami
tożsamości i przyszłości zawodowej. Poradnik praktycznie nie dotyka tej
perspektywy, zatrzymując się na poziomie „jak zaliczyć kolokwium i nie
stresować się”.
Oczywiście,
można przyznać, że część młodych ludzi przychodząc na studia,
rzeczywiście nie ma jeszcze wypracowanych własnych metod uczenia
się i być może autorzy/-ki tego poradnika celowo piszą prostym, infantylnym językiem.
Tyle tylko, że styl narracji i proponowanych ćwiczeń rzeczywiście
bardziej pasuje do niedojrzałych nastolatków niż do samoświadomej młodzieży akademickiej, która oczekuje pogłębionych narzędzi i bardziej
podmiotowego, konstruktywistycznego podejścia.
Niestety,
autor/-ka zawiódł, bowiem proponuje model behawioralnego studiowania,
posłusznego, adaptacyjnego, zewnątrzsterownego, byle tylko zaliczyć czy zdać
egzamin. Bibliografia do tego poradnika ma się nijak do współczesnej dydaktyki. Trzeba było wydać kasę, a że bezproduktywnie..., kogo to obchodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam