15 lutego 2025

Konieczny jest odwrót od populizmu i pseudonauki




Brytyjski klasyk "nowej socjologii nauki" Harry Collins demistyfikuje w swojej książce "Are We All Scientific Experts Now? zmianę roli nauki, która z roku na rok coraz bardziej traci na swojej wyjątkowości. Coraz częściej spotykamy się z przejawami tego, że już niemal każdy jawi się jako ekspert, chociaż nie ma ani specjalistycznej wiedzy, ani doświadczeń badawczych, a tym bardziej eksperymentalnych.

Także uczeni nauk ścisłych mają problem z powtórzeniem czyjegoś eksperymentu, gdyż, jeśli nawet dysponują tymi samymi warunkami do jego przeprowadzenia, to jednak nie są w stanie powtórzyć subiektywnych właściwości prymarnego eksperymentatora, jego motywacji i nieuchwytnej dla jego następców ingerencji w przebieg eksperymentu.

Brytyjczyk oponuje przeciwko ustawicznemu powtarzaniu w rozprawach naukowych, że to Thomas Kuhn jest autorem teorii rewolucji naukowych, podczas gdy jest on co najwyżej praprawnukiem rzeczywistych jej twórców. Kuhn dokonał w 1962 roku jedynie syntezy znacznie wcześniejszych odkryć w zakresie naukoznawstwa w pracach Ludwika Flecka ("Genesis and Development of a Scientific Fact" - 1935), potem Petera Wincha ("The Idea of Social Science" - 1958) i wreszcie Ludwiga Wittgensteina ("Philosophical Investigations", 1953).

 


Nauka stała się dla polityków nowym narzędziem w ich walce o władzę lub jej utrzymanie. Rywalizacja między obozami partyjnymi sprowadza się do tego, który zyska lepszego rzecznika naukowych "dowodów" na prezentowane założenia reform, by można było pod pozorem ich wiarygodności realizować interesy własnej partii.

Collins cytuje pogląd S. Turnera: "Fenomen kompetencji ma w liberalnej demokracji dwa następstwa: pierwsze - albo demokracja wytwarza nierówności, które osłabiają wpływ obywateli na ich życie, albo oni wykorzystują ją do robienia szwindli; drugie - wydaje się, że demokracja dopóty może utrzymać swoją neutralność dzięki liberalnej władzy za pośrednictwem dyskusji, dopóki aktualnie sprawujący władzę w państwie finansowo wspierają ekspertów i naukowców, a więc są od nich uzależnieni i nadają im szczególny status" (Collins, 2024, s.41-42). 

Dlatego tak ważny jest w demokracji dostęp do informacji, także argumentacji władz wprowadzających zmiany, by można było je weryfikować lub falsyfikować. Brak publikowania krytycznej opinii na ten temat sprawia, że rządzący mogą brnąć w błędne rozwiązania problemów. Tak więc rolą uczonych powinno być w takich sytuacjach uświadamianie społeczeństwu, że "król jest nagi".

W populistycznie sterowanej demokracji "(...) nie ma znaczenia to, co ktoś wie, ale to, co pozostali sądzą, że on wie" (s.43).

Zapewne - pisze Collins - każdy z nas jest w jakimś zakresie specjalistą, fachowcem, ale wszyscy nie jesteśmy naukowymi ekspertami. jeśli ktoś sądzi, że jednak każdy jest ekspertem w każdej kwestii, dzięki czemu ma prawo do zabierania głosu a nawet podejmowania decyzji, "(...) to ich idee będą wdrażać ci, którzy mają władzę, a nasze prawdy formułować będą ci, którzy mają największy wpływ medialny, zgodnie z zainteresowaniami ich odbiorców. (...) Internet, ba, do końca nawet specjalistyczne czasopisma nie są wystarczającym źródłem specjalistycznej wiedzy. (...)" 

Jeśli chcemy, aby sądy o świecie przyrody i społeczeństwie wyrażały niezależne osoby, to musimy odwrócić kierunek "ducha epoki" ("Zeitgeist"), by znowu nauczyć się, że nauka zajmuje w społeczeństwie swoje szczególne miejsce" (s. 107). 

Wydana w 2022 roku monografia wieloautorska z nowej socjologii nauki p.t. "Zasada twarzą w twarz. Nauka, zaufanie, demokracja i Internet" jest w wolnym dostępie. Póki nie jest za późno dla demokracji, to jednak najwyższy czas przywrócić właściwą rangę nauce, a nie cynicznym graczom politycznym i usłużnym im tzw. ekspertom.