Ministra
edukacji rozczarowuje decyzjami, gdyż nie mając pojęcia o polityce oświatowej,
do czego szczerze się przyznała, dała się uwieść tym, którzy znakomicie
wykorzystają jej poparcie do realizacji pseudoreform szkolnych. Lewica nigdy
nie miała dobrych ministrów edukacji, bo zawsze traktowała szkolnictwo tak, jak
funkcjonowało ono w czasach socjalizmu. Centralizm i indoktrynacja, władztwo
pod pozorem troski o dobro uczniów. Nie pamiętacie tych "genialnych" a niszczących szkolnictwo swoimi decyzjami lub ich brakiem ministrów za rządów SLD-PSL, jak Aleksander Łuczak, Ryszard Czarny, Jerzy Wiatr , Krystyna Łybacka czy Mirosław Sawicki?
Polityka obecnej lewicy nie ma żadnego związku z tym, co głoszą jej władze, bo wprowadzają
parcjalne zmiany, które rozmijają się nie tylko z nauką, racjonalnością
pedagogiczną, ale także wynikami diagnoz fatalnego stanu polskiej edukacji.
Skąd tak krytyczny osąd? Właśnie dowiedzieliśmy się, że zamiast Komisji
Edukacji Narodowej ministra, która nadzoruje Instytut Badań Edukacyjnych - Państwowy Instytut Badawczy będzie monitorowana przez "komisję powołaną przez ten Instytut, któremu nadano imię Komisji Edukacji Narodowej. Szczyt hipokryzji.
Zastanawiałem
się, co łączy lewicową politykę pseudooświatową z KEN, mimo upływu od powstania
Komisji przeszło 250 lat? Być może jakiś urzędnik przeczytał w Wikipedii, że
KEN powstała w sprzeciwie wobec konserwatywnego i nietolerancyjnego wobec
niekatolików systemu szkolnictwa oraz ze względu na jego oderwanie od
rzeczywistych potrzeb społecznych. Jednak to wszystko, na co było stać tych,
którzy powierzyli edukację lewicy.
Gdyby bowiem poczytali, czym była w rzeczywistości Komisja Edukacji Narodowej, jak funkcjonowała i dlaczego stała się pierwszym takim ministerstwem edukacji na świecie, którego projekty reform po dzień dzisiejszy budzą szacunek, to może ostrożniej szafowaliby jej imieniem. Rankingi szkolnictwa podstawowego i ponadpodstawowego w III RP, których osobiście nie akceptuję (ze względu na pozbawione kontekstu i rzeczywistych uwarunkowań naboru do szkół, ich sieci i kryteriów doboru uczniów nie można mówić o ich obiektywności), dokumentują, że w pierwszej dziesiątce szkół z najwyższymi osiągnięciami ich uczniów przeważają placówki niepubliczne, w tym szkoły katolickie a nie prowadzone przez ZNP.
Reformy
KEN obejmowały cały system ówczesnej edukacji, ale w Polsce A. D. 2025 każdy
resort swoją "rzepkę skrobie", toteż niewiele się zmieni we
współczesnej edukacji. IBE-PIB może sobie kreować, co tylko chce, ale musi
liczyć się z tym, na co zwracano uwagę w czasach KEN, a mianowicie na stan
nauczycielski, zwany również akademickim, który stanowić musi grupa
zawodowa cieszącą się poszanowaniem społecznym, prestiżem naukowym i
obywatelskim, a przy tym będzie dobrze wynagradzaną za pracę, by kompetentnie i
autonomicznie stanowiła o jakości procesu kształcenia i wychowania młodzieży.
Pracownicy podległego MEN Instytutu będą monitorować wdrażanie reformy stanowionej przez MEN. Nikt tak nie obraził pamięci Komisji Edukacji Narodowej, jak właśnie IBE-PIB powołując taką Radę. Jest coraz bardziej śmiesznie, dlatego przypomniał mi się refren jednej z piosenek kabaretu Starszych Panów w znakomitym wykonaniu Wiesława Michnikowskiego:
"I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc zmóc.
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc zmóc".