W
1991 roku ukazała się pod redakcją Alicji Kargulowej książka zatytułowana
"Dlaczego dzieci nie lubią szkoły?" a w niej znajdowały się wyniki
badań wśród uczniów szkół podstawowych, których autorzy dociekali, czy
rzeczywiście dzieci nie lubią chodzić do szkoły. W naukach społecznych
przyjmuje się, że nie należy tak formułować pytań badawczych, gdyż mają one
założeniowy charakter. Badacz wie, że dzieci nie lubią szkoły, toteż chce
jedynie danych do samosprawdzającej się hipotezy.
Przejawy
antypatii czy sympatii do szkoły nie są jednak niczym szczególnym, skoro jest
przymus uczęszczania do niej. Jeśli jednak kultura szkoły sprzyja pozytywnej
realizacji tego obowiązku, to zapewne część uczniów jest zadowolona z chodzenia
do szkoły. Jedni, bo kolekcjonują jak znaczki pocztowe najwyższe noty szkolne i
mogą nimi pochwalić się w rodzinie czy wśród znajomych, rówieśników, a ci
uczniowie, którzy doświadczają w szkole porażek nie odpowiedzą pozytywnie na
pytanie: Czy lubisz swoją szkołę?
Ktoś
może lubić szkołę ze względu na świetne relacje rówieśnicze, a ktoś inny
dlatego, że ma wszystkich lub większość wspaniałych nauczycieli, znakomitych
edukatorów, animatorów zajęć lekcyjnych, pozalekcyjnych czy pozaszkolnych. W
tych szkołach, w których jest przyjazne miejsce dla działalności drużyny
zuchowej czy harcerskiej ich członkowie mogą lubić szkołę nie za to,
czego w niej doświadczają na co dzień, ale ze względu na możliwość
uczestniczenia w zbiórkach zuchowych czy harcerskich.
Są
też takie szkoły wiejskie, które część dzieci lubi tylko i wyłącznie lub przede
wszystkim dlatego, że może otrzymać gorący posiłek, a ten jest ich jedynym w
ciągu doby. Tak więc mamy tu do czynienia z polimotywacyjnością uczęszczania do
szkół dzieci i młodzieży.
Prowadząc
badania w jednym z liceów ogólnokształcących w powiatowym mieście województwa
łódzkiego na temat praw ucznia mogłem dowiedzieć się, że nie lubią swojej
szkoły za to, że:
-
są pytani przez nauczycieli pomimo zgłoszenia nieprzygotowania,
-
nauczyciele łamią ich prawo do odpoczynku, gdyż wiele nauczycieli
zadaje ogromną ilość prac domowych, szczególnie na czas przerw, np.
świątecznych,
-
uczeń pełnoletni w szkole nie może sam zwolnić się z lekcji ani usprawiedliwić
nieobecności,
- co
roku pobiera się od nich pieniądze na ksero, to co to jest za szkoła
publiczna?
- w
momencie, gdy ktoś "głośno" mówi o swoich poglądach politycznych,
musi liczyć się z tym, że nauczyciele, zwłaszcza dyrekcja, będą go ignorować,
np. nie odpowiadać na "dzień dobry",
-
spędzamy więcej czasu nad pracami domowymi niż nauczyciel uczy nas w szkole i
to nie dlatego, że nie uczymy się na lekcji, tylko dlatego, że dla części
nauczycieli (również od rozszerzeń) ważniejsze od zrozumiałego omówienia tematu
jest to, żeby sprawdzić listę obecności, wstawić jedynkę za nieprzygotowanie i
nakrzyczeć na klasę, że nie przykłada się do nauki.
-
pewna pani od biologii, oczywiście na początku lekcji, musi
poświęcić około 10 minut w klasie maturalnej na zrobienie sobie kawy,
- podnoszenie
głosu na ucznia, wywieranie presji,
-
nauczyciel zabiera uczniom przerwę ,,za karę" i nie pozwala im wyjść na
przerwę po zadzwonieniu dzwonka mówiąc, że jest on dla nauczyciela, a nie dla
ucznia.
-
nauczyciel wykorzystuje pracę ucznia np. prezentacje na innych swoich lekcjach
jako stworzony przez siebie materiał edukacyjny bez zgody ucznia na to,
-
nauczyciel komentuje wygląd ucznia, np. makijaż, kolor włosów, jego sylwetkę
rzucając niemiłe i niewłaściwe komentarze w jego kierunku, a przy tym stawia
uwagę lub ocenę z przedmiotu.
-
nauczyciel komentuje oceny ucznia poniżając go słownie, np. mówi mu, że nic nie
osiągnie, jest do niczego i w przyszłości skończy jako, np. ekspedient w
sklepie,
- niekulturalny
język i umniejszanie, mówienie, że jesteśmy głupi i mamy iść do zawodówki,
-
niektórzy nauczyciele pozwalają do prowadzenia dyskusji dotyczących tematu
jakim się zajmują na lekcjach i wyrażenia przez ucznia własnej opinii na dany
temat,
itd.,
itd.
Dlaczego
o tym piszę? Właśnie trwa dyskusja na temat fatalnych wyników międzynarodowych
badań TIMSS-2023, z których wynika, że
Polskiej
szkoły nie lubią ani uczniowie, ani nauczyciele.
W
ramach tych badań z zakresu wiedzy i umiejętności uczniów w zakresie matematyki
i nauk przyrodniczych polscy czwartoklasiści byli pytani o kwestie związane z
satysfakcją z uczenia się. Katastrofa. Jesteśmy na szarym końcu wśród
diagnozowanych uczniów i nauczycieli matematyki oraz przedmiotów przyrodniczych
ze względu na ich poczucie przynależności do szkoły. Okazuje się, że jest ono
najniższe spośród dzieci wszystkich krajów należących do OECD a biorących
udział w badaniu: