NAWA,
rektor i prorektorzy Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie otrzymali
mailem list od pana Mariusza Kaniowskiego (?), który informuje o wspaniałej
karierze naukowej pani doktor psychologii z tej uczelni. Jak
pisze ów sygnalista, bo nie przypuszczam, by nazwisko tego pana i jego adres
elektroniczny były wiarygodne:
"W
trosce o dobro prawdziwych naukowców oraz o prestiż środowiska naukowego w
Polsce, zwracamy się z prośbą o pilne zajęcie się skandaliczną sprawą dr [...] z
UMCS w Lublinie. Według doniesień, w znaczeniu niemal dosłownym, owa adiunkt uzyskała tytuł doktora habilitowanego w sposób budzący poważne wątpliwości etyczne,
poprzez procedury w Bułgarii.
Jak
to możliwe, że osoba 32-letnia, przedstawiana jako ekspert w zakresie
psychologii, uzyskuje w Bułgarii habilitację z dziedziny bezpieczeństwa
wewnętrznego – zupełnie innej specjalizacji niż jej wcześniejszy doktorat?
Fakt, że habilitacja została przyznana w obszarze niepowiązanym z
dotychczasowym dorobkiem naukowym, rodzi poważne pytania o wiarygodność i
wartość takich tytułów.
Jakie znaczenie ma taka habilitacja i jak wpływa to na dobre imię rzetelnych
naukowców, zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej? Takie praktyki są
powodem do wstydu dla całego środowiska akademickiego i stanowią zagrożenie dla
reputacji polskiej nauki.
Apelujemy
o zaprzestanie takich procedur oraz o nagłośnienie tej sprawy w celu ochrony
wiarygodności i prestiżu nauki w Polsce. Liczymy na Państwa zdecydowaną reakcję
w tej kwestii".
Rzeczywiście,
zajrzałem do bazy nauki polskiej, gdzie mogłem dowiedzieć się, że bułgarska
docentka z nauk o bezpieczeństwie ("Doctor of Sciences" in a professional direction 9.1. "National Security") ukończyła studia magisterskie na kierunku
pedagogika, doktoryzowała się z psychologii w prywatnej szkole wyższej, a
habilitację (docenturę bułgarską?) uzyskała z nauk o bezpieczeństwie.
Powyższe
dyscypliny naukowe należą do tej samej dziedziny - nauk społecznych. Każdy
zatem ma prawo, niezależnie od wykształcenia, uzyskanego stopnia naukowego
doktora, ubiegać się o habilitacyjny awans z zupełnie innej dyscypliny w ramach
tej dziedziny, pod warunkiem że ma w niej osiągnięcia naukowe. Nie mnie to oceniać, bo nie uczestniczę w takich
postępowaniach.
Jednak, kiedy dziennikarze śledczy publikują od kilku miesięcy artykuły na temat nowej ścieżki "turystyki habilitacyjnej", to być może coś jest na rzeczy? Społeczność akademicka powinna być zatem informowana, czy można doktor habilitowaną nauk o bezpieczeństwie powoływać do recenzowania wniosków np. z psychologii, skoro nie ma ona habilitacji z tej dyscypliny? Ważne, by w swojej aktywności pozauczelnianej informowała, że jest doktorem psychologii, a nie doktorem habilitowanym w tej dyscyplinie.
Być
może będzie międzynarodowej klasy ekspertką od nauk o bezpieczeństwie? Nie
ulega jednak wątpliwości, że nie powinna uczestniczyć w postępowaniach
awansowych z psychologii i pedagogiki. Tymczasem jednym z recenzentów wydanych
przez nią prac zbiorowych jest dr hab. pedagogiki z WSE UAM w Poznaniu?
Przeczytałem
ten tom i jestem zdruzgotany jego niskim poziomem, który zaprzecza nie tylko
uzyskanej habilitacji z pedagogiki jej recenzenta wydawniczego z powyższej
uczelni, ale chyba powstał jedynie w celu powiększenia czyichś "osiągnięć", by można było ubiegać się o docenturę
poza granicami kraju?
Jeśli
w Bułgarii uznali ową pracę za naukową, to chyba dzieje się coś bardzo złego
nie tylko w tamtym kraju (co już mnie nie dziwi), ale przede wszystkim w UMCS oraz w innych uniwersytetach. Pseudometodolodzy rekomendują do druku pseudonaukowe prace. Trzeba o tym pisać, mówić i sprawdzać.
(źródło foto: BŚ)