14 września 2024

Bezszelestność każdej transformacji

 


Prof. Ewa Marynowicz-Hetka uzyskała zgodę francuskiego filozofa, sinologa François Jullien'a na przekład i wydanie jego wykładów z filozofii egzystencjalnej. Podjęła się z sukcesem niezwykle trudnego zadania dokonania ich przekładu i opracowania także recenzji jego myśli, gdyż nie jest to łatwe studium do czytania w czasach popkultury, popnauki i coraz głębszej dewastacji humanistyki w tak "zbójeckich czasach" (McLaren). Warto sięgnąć po tę książkę, gdyż jej treść pozwala wniknąć w doświadczanie przemian jednostkowych czy społecznych. 

Autor rozchmurza, uwalnia w swoim głębokim studium myśli na temat procesu przejścia podczas transformacji aż do niemalże hermeneutycznego wyczerpania odkrywanych w języku argumentów. Demistyfikuje zarazem świat pozornych transformacji tak, by bezszelestnie nikt nie dostrzegł jego odmienności. Jak pisze Jullien:

"Trudność myślenia o transformacji polega na tym, że wymaga ona myślenia procesualnego i przyszłościowego/z wyprzedzeniem, co skłania nas  do wskazania dokładnie tego punktu, w którym nasz (europejski) sposób myślenia jest błędny. Ta trudność też polega na tym, że istota transformacji mieści się w samym centrum przejścia (la transition), co oznacza, iż mogę uporządkować termin "transformacja" odnosząc się do terminu "przejście", rozwijając go w ten sposób, by jak najlepiej oddać owo trans w "trans - formacji": "przejście", jeśli mogę tak powiedzieć, umożliwia osiągnięcie kolejnej "formy"  - między formami" (s.74). 

Przejście jest procesem, który nie daje się zoperacjonalizować, dookreślić z racji jego nieoznaczalności, toteż nie wiemy, w którym momencie życia, aktywności osoby i w jakiej sytuacji dochodzi np. do inkulturacji, do introjekcji wartości. Tak socjalizacja, wychowanie jak i terapia są zjawiskami interdependnymi, intersubiektywnymi, właśnie owym przejściem od stanu A do stanu B czy A'. Zawsze następuje tu zerwanie ze stanem poprzednim. "Przejście" znosi granice szarości i mediany, wyrywając je z uścisku/dominacji Bytu i jego mocy" (s.85).

Dla pedagogiki i polityki oświatowej jest w tym podejściu kluczowe zaprzestanie postrzegania różnorodności kultur, osobowości, instytucji przez pryzmat różnicy, antagonistycznie. "Ponieważ "różnica" odwołuje do poszukiwania przeciwieństw i dalej do roszczenia tożsamościowego - widzimy wyraźnie, ile fałszywych debat toczy się dzisiaj"(s.81).  Otóż to. Warto każdą odmienność czynić punktem wyjścia do jej poznania, eksploracji a nie marginalizowania czy wykluczania tylko dlatego, że nie mieści się w głównym nurcie czy przestrzeni życia.  

Przywołana dziś książka zachwyci zwolenników filozofii Dalekiego Wschodu, której niektóre kategorie autor konfrontuje z zachodnioeuropejską myślą filozoficzną. Jullien oczekuje od Europejczyków swoistej pokory, wglądu w strumień  własnej świadomości, a nawet odfiltrowania własnych iluzji wobec doświadczania  trudów życia, żeby próbować łamać dotychczasowe przyuczenia i wskazówki, schematy  i przekonania. 

"Bowiem w tej drodze ku olśnieniu ujawnia się to, że prawda, do poznania której tak słusznie dążymy, być może pozostaje w niezgodzie z naturalnym porzadkiem (to "może być niebezpieczne", jak wołał Nietzsche) ponieważ niekiedy zdarza się, iż nie chcemy jej uznać i to nawet wówczas, gdy równowcześnie mówimy, że chcemy ją poznać" (s. 113).

Nie jest to łatwa, a tym bardziej afirmująca filozofię Zachodu lektura przywoływanych szkół filozoficznych a obcych naszej kulturze np. myśli konfucjan, mohistów. Jullien nie wie, czy zaproponowane przez niego rozchmurzenie, uwolnienie myśli będzie sprzyjać "(...) wyjściu ze świata ograniczającego do świata rozciągającego się we wszechświecie, co pozwala na to, by zmywając to zmętnienie, przywołać ten jedyny świat znajdujący się w najwyższym stadium rozwoju klarowności i przejrzystości" (s. 132). Zapewne liczy na ponowne czytanie tej książki, które nie będzie pośpieszne, ale pozwoli na delektowanie się jej treścią.

Absolwentom tegorocznej Letniej Szkoły Pedagogów i Pedagożek w Łodzi zacytuję poniżej fragment dotyczący egzystencjalnie pojmowanej za Kierkegaardem powagi codzienności, która jest uzyskaniem "(...) faktycznego dostępu do doświadczenia - między odtwarzaniem wspomnień a nadzieją, o której można ironizować, mówiąc: "nadzieja jest nową szatą", "nie wiemy, czy będzie pasować, nie mając jej nigdy na plecach". Odtwarzanie wspomnień, wspominanie - to szata wyrzucona, która już nie pasuje... Ale ponowne podjęcie jest "miękką i mocną, niezniszczalną, nie do zużycia szatą, przylegającą do ciała, która ani nie przeszkadza, ani też nie jest zbyt powiewna". Ponowne podjęcie nie jest też ani tak uległe i bierne, jak wspominanie, ani też tak niezastąpione/niejasne i ryzykowne, jak nadzieja" (s. 141).     

O ile koincydencja jest w logice pojmowana jako stan dostosowania, dopasowania, o tyle de-koincydencja jest przeciwieństwem tego procesu, bowiem ma prowadzić do odkrywania nowych możliwości. "Zgodność niszczy się sama, niweczy, z uwagi na sam fakt jej adekwatności, sprawiający przyjemność, ale ograniczający i uprzedmiotawiający oraz już niewznawiający niczego nowego" (s. 154).  Tak pojmowana de-koincydencja może otwierać nasze umysły na alternatwyne myślenie o działaniu społecznym, o praktyce, która nie będzie strukturalną adaptacją. Nie tylko sędziom, ale i pedagogom odsłania potrzebę odchodzenia od sankcyjnego podejścia do konfliktów czy sporów międzyludzkich.   

Jullien jest zwolennikiem mediacji, wchodzenia w role mediatora, a więc tego, który "(...) stara się raczej zburzyć mur wzniesiony wskutek wysuniecia przeciwstawnych argumentów przez obie strony, na swój sposób tak spójnych, że wydają się oczywiste, choć są przeciwstawne. To dlatego Mediator stara się otworzyć przestrzeń w tym "zamrożeniu" bezpośediego kontaktu, aby każdą ze stron doprowadzić do zwątpienia w swoje stanowisko, do stopniowego  oderwania się od tego, o czym była stanowczo przekonana i do możliwości porzucenia go oraz otwarcia szczeliny w swym myśleniu. Dzięki temu ponownie pojawia się pole manewru, następuje na nowo ujawnienie wzajemnych stanowisk, wylanie żalów i uwalniają się zasoby, których nie oczekiwano - na nowo otwierają się możliwości w tej zablokowanej sytuacji, w której każdy uczestnik [mediacji], przekonny o słuszności swego stanowiska i "swych praw", nie był w stanie ich inaczej rozważyć" (s. 157).