W procesie wychowania nieustannie mamy do czynienia z rozziewem między ogólnym charakterem obiektywnego ładu społeczno-moralnego a codziennością życia każdego z nas. Rolą wychowania jest zatem spowodowanie, by jeśli nie zlikwidować, to chociaż maksymalnie zmniejszyć istniejącą rozbieżność, „zasypać” powstałą czy istniejącą od dłuższego czasu szczelinę. To właśnie przed pedagogiką otwiera się – jak pisze Tadeusz Ślipko – szerokie pole do działań na rzecz rozwiązywania tych zagadnień, gdyż filozofia może nas wprowadzić jedynie na sam próg moralnego konkretu.
Dalej już pozostaje
człowiek, wychowawca ze stanem swojego sumienia wobec wartości i nieustannie wyłaniających się pytań: co czynić, jak reagować - milczeć czy mówić, wołać czy
skrywać, być czy udawać, mówić prawdę czy kłamać? Jak nauczyć wychowanków tego,
by tak teraz, jak i w swojej dorosłości potrafili zwracać się ku samym sobie,
ku własnym aktom myśli, uczuć i woli, by przeżywali w całej pełni i
autentycznie to wszystko, czego doświadczają w sobie, w związku z sobą czy
wokół siebie, by nie pytali innych - co mają zrobić? Na tym polega dojrzałość,
emancypacja, oświecenie, że człowiek jest w stanie zapytać samego siebie, w
czym uczestniczy lub do czego jest zmuszany?
Dorosłość oznacza
pełne kierowanie własnym rozwojem, bycie sobą, samostanowienie. Staje się to
możliwe dzięki mechanizmowi specyficznego reagowania podmiotu wychowanego na
sens wartości, mechanizmowi introcepcji. W pełni jest to możliwe, gdy zdarzy
się wybitny wychowawca, który ujawnia przed swoimi podopiecznymi własne oblicze
duchowe. Wówczas dzieci, młodzież a nawet dorośli lgną do niego (…) i coś
pięknego zaczyna się dziać. Jakiś wzór się rysuje, powstaje chęć dorównania mu,
chęć pobudzająca do urabiania się wewnętrznego, jakiś prąd płynie od silnego
charakteru do charakterów jeszcze nie ustalonych, od harmonijnych osobowości do
ludzi, którzy jeszcze nie wyszli z zewnętrznych sprzeczności i zamętu. (B.
Nawroczyński, Szukajmy człowieka, „Kwartalnik Pedagogiczny” 1964 nr 3)
Fakt zróżnicowania obu
osób pod jakimkolwiek względem np. wiedzy, charakteru, wieku czy zajmowanej
pozycji społecznej nie stanowi żadnej bariery we wzajemnym na siebie
oddziaływaniu. Niewątpliwie wymaga to ze strony wychowawcy szczególnej troski i
wysiłku, by nie ulec groźnej „chorobie” – określonej przez Janusza Reykowskiego
mianem „kompleksu zagrożonego autorytetu”, która w konsekwencji doprowadza do
jednostronnego podporządkowania sobie wychowanka.
W tym wypadku wychowawca tłumi, często nieświadomie, silny niepokój dotyczący własnego autorytetu przez blokadę informacji zwrotnych o nim samym bądź przez stosowanie punitywnych form władzy wobec wychowanków, którzy poddają jego autorytet w wątpliwość. Interakcja pedagogiczna niweczy samodzielność, otwartość, aspiracje perfekcjonistyczne i poczucie podmiotowości wychowanków, eliminując z edukacji proces samowychowania.
„Edukacja zamiast być instrumentem układania się
człowieka ze światem, zamiast wspomagać go w dialektycznych sprzecznościach
przekształcenia świata i siebie, reguluje jego szanse i wybory samorealizacji i
samorganizacji społecznej poprzez sztywne nałożenie siatki celów. I nikt już
nie pyta, czy owe cele są celami, które wynikają z życia ludzi, ich kłopotów i
radości, aspiracji i powinności, z ich przymierza z rzeczywistością
potencjalną; człowiek generuje własne cele, a edukacja – własne (R.
Łukaszewicz, W poszukiwaniu alternatywy humanistycznej, „Kwartalnik
Pedagogiczny” 1985 nr 2).
Im mniej w naszym
środowisku jest osób świadczących swoimi działaniami postawy moralne,
tym trudniej jest wychowankom przeżywać podobne zachowania w kontekście
obowiązujących wartości. Nie można zjeść ciastka i go nie zjeść. To nasi
wychowankowie muszą umieć zapytać siebie, jak się z czymś czują, jakie wywołuje
to w nich odczucia oraz podjąć decyzję, jak zachować się w sytuacji
konfrontacji wartości z przejawami ich zaprzeczeń. Co i komu będą chcieli w
określony sposób udowodnić, a co i przed kim usprawiedliwić?
Niestety, sumienie
ludzkie ma janusowe oblicze, gdyż zwraca się ku zamierzonym dopiero, ale
jeszcze nie spełnionym aktom, bądź też ku aktom już dokonanym. Ma więc
charakter prospektywno-retrospektywny: wybiega ku przyszłości, ale cofa się też
wstecz i dosięga przeszłości (…). Śledząc przeżywane przez nas stany sumienia
dostrzec także możemy, że kiedy sumienie ma za przedmiot działanie przyszłe,
rozpatruje raczej moralną zawartość zamierzonego aktu, czy jest on dobry, zły,
nakazany czy dowolny. Jeżeli zwraca się ku aktom minionym, z przeżyciem
moralnej treści aktu łączy się, i to w silniejszy jeszcze sposób, jakieś
osądzenie samego siebie: sam o sobie daję świadectwo, jakim jestem pod względem
moralnym. (T. Ślipko, Zarys etyki ogólnej, Kraków 2004, s. 369).
Wychowanie do
introcepcji wartości jest ustawicznym zadaniem pedagogiki współczesnej nie
tylko w odniesieniu do dzieci i młodzieży, ale także osób dorosłych. Człowiek
uczy się przez całe życie czegoś więcej niż tylko subiektywnych wzruszeń czy
intuicyjnie doświadczanego „wyczucia” lub „olśnienia”. Uczy się bowiem i
doświadcza skutków świadomego kształtowania własnego moralnego „ja”. Tylko
niezależne sumienie –stanowi absolutnie przeciwny biegun dla tyranii, tylko
uznanie jego nienaruszalności strzeże człowieka przed człowiekiem i przed sobą
samym; tylko jego panowanie gwarantuje wolność (Kard. Joseph Ratzinger,
Sumienie w dziejach).
Warto zatem zaangażować się w wychowanie sumienia, gdyż świadczy ono o moralnej nieskazitelności osoby, szczególnie w zawiłych sytuacjach życia, a tych w ponowoczesnym świecie nie brakuje. W każdym zatem środowisku socjalizacyjnym, w danej społeczności lub instytucji, jeśli władzę sprawuje ludzkie sumienie, a nie dyktatura pozbawionego sumienia pedagoga, istnieją bariery dla usiłującego nadużywać swojej władzy wychowawcy i dla jego samowoli.
Władza przejawia
wielkość wtedy, kiedy z władzy rezygnuje. I osiąga wielkość tam, gdzie poddaje
się ocenie sumienia. (tamże) W każdym z nas istnieje pewne sacrum, które
musi pozostać nietykalne dla innych i którym, dzięki jego suwerenności, nie
mogą dysponować ani obcy, ani swoi.