Thomas Sowell –
amerykański ekonomista, profesor w Instytucie Hoovera na Uniwersytecie
Stanforda w Kalifornii, należy do tych publicystów oświatowych, których ksiązki
chętnie tłumaczy się na język polski. W 2010 roku wydał książkę pod
tytułem" Intellectuals and
Society", którą zainteresowało się jedno z dolnośląskich wydawnictw.
Polski tytuł widoczny jest na zamieszczonej powyżej okładce.
Ekonomista podjął się
socjologicznego zagadnienia, które w naszej kulturze nie jest obce, a tym
bardziej nowe, gdyż wystarczy sięgnąć do rozpraw chociażby Floriana
Znanieckiego, Józefa Chałasińskiego, Stanisława Ossowskiego czy Józefa
Pietera, którzy na wiele lat przed intelektualnym zmaganiem się przez T.
Sowella problemem roli społecznej intelektualisty, inteligencji. Jednak
spojrzenie outsidera może ożywić debatę na temat tego, kim są mądrzy i
niemądrzy (głupi) intelektualiści w trzeciej dekadzie XXI wieku oraz jaką
spełniają dziś rolę?
Kalifornijskiemu
profesorowi nie były znane dzieła Znanieckiego czy Chałasińskiego, który
korzystał w swoich analizach głównie z artykułów prasowych, publicystycznych,
ale i naukowych rodzimej proweniencji. Przekładu jego ksiązki dokonał Kamil
Maksymiuk-Salamoński, zaś przekład z oryginałem porównał i poprawił dr
Przemysław Hankus, dzięki czemu przywołane przez autora niektórych rozpraw
amerykańskich politologów o orientacji liberalnej czy libertyńskiej mają
odwołanie do polskiej edycji.
Thomas Sowell ma
dzisiaj 92 lata, piastując od 1980 roku stanowisko Senior Fellow w Instytucie
Hoovera Uniwersytetu Stanford. Jak podają źródła: (...) wykładał w prominentnych uniwersytetach amerykańskich
takich jak Howard University, Cornell University, Brandeis University oraz
UCLA. W Polsce ukazało się już pięć jego książek:
· Amerykańskie
szkolnictwo od wewnątrz (1996)
· Ekonomia dla każdego (2003)
· Ekonomia
stosowana (2005)
· Oni wiedzą lepiej. Samozadowolenie jako
podstawa polityki społecznej (2008)
· Bieda, bogactwo i polityka w ujęciu
globalnym (2016).
Z powyższych tytułów wynika, że Sowell należy do grona tych
intelektualistów publicznych, o których pisze w najnowszej monografii jako
wychodzących poza obszar swoich dziedzin. Nie znam wprawdzie recepcji jego
książek z ekonomii, ale ta z polityki oświatowej USA nie przyjęła się w
polskiej pedagogice porównawczej, gdyż znacznie lepsze książki na temat
amerykańskiego szkolnictwa napisała i wydała profesor Eugenia Potulicka z
Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.
Po lekturze książki o
intelektualistach odniosłem wrażenie, że napisał ją ktoś, kto ma poczucie
krzywdy, gdyż nie został właściwie doceniony na świecie. W Wikipedii jest mowa
o tym, jak to podjął studia na Uniwersytecie Columbia, gdyż bardzo chciał
uczestniczyć w wykładach George'a Josepha Stiglera (noblista z ekonomii w 1982
roku). Kiedy dowiedział się, że jego mistrz przeniósł się na University of
Chicago, podążył za nim. Jednak nie stworzył własnej szkoły naukowej. Być może
sądził, że osiągnie sukces wygłaszając sądy na temat
społeczeństwa i postaw intelektualistów zaangażowanych w apologetykę
polityki rządu, powstrzymując niektórych przed narzucaniem innym swojej wizji
świata.
Cytując
słowa Stiglera na temat innych laureatów Nagrody Nobla: "Prawie co miesiąc
obwieszczają publicznie jakieś dramatyczne ultimatum. Byłoby lepiej, gdyby
postawili raczej na dramatyczną ciszę" (s.29).
Ciekawe, że wydawca polskiego
przekładu nadał tytułowi nieco bardziej wyostrzony tytuł, zamiast
"Intelektualiści a społeczeństwo" wolał "Intelektualiści mądrzy
i niemądrzy". Sprofilował tym tytułem naukoznawczy charakter rozprawy,
która jednak taką nie jest, przez co wprowadza czytelników w błąd. Nie dotyczy
ona bowiem naukowej kategorii mądrości i głupoty, ale odgrywania znaczącej roli
przez intelektualistów w społeczeństwie demokratycznym z rozróżnieniem na
demokrację państwa demokratycznego i totalitarnego. Jak pisze w
"Przedmowie":
Niniejsza
książka traktuje o intelektualistach, lecz nie została napisana dla
intelektualistów. Jej celem jest zrozumienie istotnych społecznych zjawisk oraz
podzielenie się tym zrozumieniem z osobami skłonnymi przyjąć tę wiedzę
niezależnie od wyznawanych poglądów. Osoby należące do
"inteligencji", które na kartach tej ksiązki szukać będą miłych słów
na swój temat lub krytyki, z powodu której będą czuć się urażone, dogłębnie się
rozczarują. Niniejsza książka przeznaczona jest dla czytelników skłonnych
przyłączyć się do mojej "podróży ku zrozumieniu" intelektualistów -
czyli dość pokaźnej grupy ludzi żyjących wśród nas, których działalność może
mieć - i de facto ma - niezmiernie istotny wpływ na poszczególne państwa, a
nawet całą cywilizację (s. 13).
To już wiem, dlaczego i ta rozprawa
T. Sowella nie spotka się z recepcją w środowisku naukowym, bo jest adresowana
do tej części społeczeństwa, która potrafi i lubi czytać, ale nie zawsze czyni
to ze zrozumieniem sedna sprawy. Autor poprowadził swoją analizę zgodnie z
samosprawdzająca się hipotezą. Jest bowiem przekonany, jak na ekonomistę
przystało, że teorie, poglądy, koncepcje, modele teoretyczne nauk
humanistycznych i społecznych nie posiadają wartości, jeśli jej prawdziwość nie
została potwierdzona w badaniach empirycznych i/lub doświadczeniu ludzkości.
Jak dodaje:
Tak by się
to przedstawiało w formie prostego równania matematycznego: inteligencja minus
osąd równa się intelekt. Natomiast mądrość jest dobrem najrzadszym ze
wszystkich - jest ona umiejętnością łączenia intelektu, wiedzy, doświadczenia
oraz osądu, a z tej mikstury ma się następnie wyłonić spójne zrozumienie (s.16).
W rozdziale zatytułowanym
"Intelektualiści a ekonomia" odnosi się nie do błędnych teorii
ekonomicznych, ale do powtarzanych przez publicystów, dziennikarzy mitów,
pseudonaukowych sądów, których celem nie jest oświecanie społeczeństwa, ale
wywierania nań wpływu o charakterze moralnym i politycznym zarazem. Polemizuje
zatem z publikowanymi nieporozumieniami, nieudolnością lub zamierzonym sposobem
operowania przez niektórych intelektualistów przefiltrowanymi danymi
statystycznymi, by osiągać cele nie mające wiele wspólnego z prawdą o omawianej
rzeczywistości.
W tym sensie książka jest ciekawa,
bowiem pozwala na porównanie polityk informacyjnych polskich rządów wszystkich
formacji ideologicznych, która, podobnie jak w USA, ma na celu manipulowanie
społeczeństwem, wywieranie wpływu na opinię publiczną, by zdobyć władzę i/lub
ją utrzymać. Stara śpiewka: intelektualiści uparcie cytują statystyki,
które o wiele bardziej pasują do ich wizji Ameryki niż statystyki przez nich
gremialnie ignorowane (s. 63).
Autor powyższej ksiązki
demistyfikuje przykłady indoktrynowania uczniów przez nauczycieli, a obywateli
przez dziennikarzy i rzeczników prasowych władz państwowych. Przywołując liczne
przykłady dowodzi, jak mądrość jest niszczona przez dominujące wśród
posłusznych wobec władzy intelektualistów wprowadzanie ludzi w błąd bez względu
na możliwe tego tragiczne następstwa.
Kolektywne
podejmowanie decyzji (ang. collective decision-making), odbywające się w ramach
procesów demokratycznych bądź poprzez odgórne nakazy, sprowadza się w swej
istocie do tego, że jedni ludzie podejmują decyzje za innych ludzi, a nie
za siebie samych. Obu procesów dotyka ten sam problem: niewystarczająca
wiedza (s. 48).
Ignorancja polityków oraz używanie
przez nich prawa jako "instrumentu zmian społecznych" stały się już
chlebem powszednim, toteż korzystają oni z parasola ochronnego lojalnych wobec
nich, bo dobrze opłacanych ekspertów, którzy (...) robią jedynie
za zasłonę dymną arbitralnych i często podszytych korupcją decyzji
podejmowanych przez inne osoby (...) (s. 44).
Działalność ekspertów nie jest
bezstronna, nie jest bezinteresowna, nie jest też całkowicie wolna od ich
osobistych interesów. To oni jednak mają chronić władze przed społeczeństwem,
gdyby w wyniku podjętych rozwiązań doszło do jakichś strat ludzkich, materialnych
itp. Inaczej mówiąc: często korzysta się z usług ekspertów bynajmniej
nie po to, by uzyskać sprawdzone informacje lub bezstronne analizy pomocne przy
podejmowaniu decyzji przez odpowiedzialnych urzędników, lecz po to, by ekspert
służył jako polityczna przykrywka dla z góry ustalonych decyzji, opartych na
zupełnie innych przesłankach i względach (s.43).
W gruncie rzeczy Sowell
krytykuje część środowiska akademickiego za nieodpowiedzialne angażowanie się w
sprawy publiczne, w publiczne popieranie tej czy innej formacji politycznej.
Jego zdaniem niektórzy intelektualiści ze stopniami naukowymi są
(...) tak samo jak inni ludzie, ślepi i głusi na rzeczy niezwykle
istotne, jako że żaden człowiek nie jest w stanie posiadać wiedzy na poziomie
umożliwiającym podejmowanie decyzji w imieniu całego społeczeństwa. Możliwe
jest co najwyżej decydowanie o sprawach będących znikomym wycinkiem szerokiego
spektrum ludzkich spraw (s. 35).
W książce padają ciekawe
przykłady z dziejów Ameryki i Europy, które naznaczone są błędnymi decyzjami
polityków wysługujących się ekspertyzami intelektualistów, operujących
eufemizmami, szafujących sloganami, zmieniających znaczenia słów, którzy w
wyrafinowany sposób umniejszają prawdzie, racji, przeinaczają argumentację
przeciwników panującej władzy. Jak pisze (...) "stawanie po
czyjejś stronie" często kończy się fatalnie - obie strony tylko na tym
tracą. W inny sposób i w innym stopniu, ale jednak tracą (s.84).
Różnice w społeczeństwie nie
sprowadzają się tylko do odmiennych światopoglądów, gdyż dotyczą one kwestii
ekonomicznych, gospodarczych, ustrojowych, aksjologicznych, bezpieczeństwa,
sprawiedliwości itd. Duża część głoszonych przez ekspertów poglądów nie rządzi
się prawami logiki, ale preferowaną ideologią, za którą nie ma empirycznie
dowodzonych faktów.
Używa się w walce politycznej
"słownej wirtuozerii", by wykluczyć oponentów z gry o władzę. Każda
ze stron konfliktu staje w obronie swojej wizji, nie walczy wyłącznie o swoje
hipotezy na temat świata zewnętrznego, ale o własne dusze. Cytuje zatem za
Josephem Epsteinem: Poróżnij się z kimś na prawicy, a pomyśli on, że
jesteś tępakiem i półgłówkiem tkwiącym w błędzie. Poróżnij się z kimś na
lewicy, a pomyśli on, że jesteś egoistą, sprzedawczykiem i osobą pozbawioną
wrażliwości, dodatkowo prawdopodobnie przesiąkniętą złem (s.
113).
Przekład pracy T. Sowella trafia na
polski rynek wydawniczy w samą porę, by w okresie debat przedwyborczych
zwiększyć wrażliwość obywateli na odbiór informacji, jakie są przekazywane przez obóz
władzy i partii opozycyjnych, media oraz naukowców-pseudointelektualistów,
którzy komentują niemalże codziennie każde wydarzenie na scenie politycznej,
społecznej, gospodarczej a nawet oświatowej.