17 kwietnia 2023

"A światłość w ciemności świeci..."

 



Dziękuję Oficynie Wydawniczej "Impuls" za wydanie książki Sergija Belińskijego i Julii Iwaszko pod tytułem "A światłość w ciemności świeci... ", która jest etnograficzną opowieścią o tragizmie wojny w Ukrainie. Kiedy do mnie dotarła, odkładałem ją na bok, jak dziecko, które boi się dotknąć czegoś, czego się obawia, by nie stracić wiary w istniejące Dobro. Zapewne dlatego, że pierwszego dnia wojny byłem u mojej mamy, która pod wpływem wiadomości z Ukrainy zaczęła opowiadać o beznadziejnym dla niej czasie II wojny światowej.  

Przeczytałem tę książkę i jestem nią zafascynowany, gdyż otrzymaliśmy etnograficzny i artystyczny zarazem reportaż z pierwszych pięciu miesięcy inwazji na Ukrainę zbrodniczych wojsk Federacji Rosyjskiej. Umieszczona na okładce fotografia grającego "brodatego Olega" (jak dowiadujemy się z treści na s. 64-65) na ocalałym fortepianie sentymentalną melodię z filmu "Parasolki z Cherbourga", w  zbombardowanym budynku szkolnym, jest światłem nadziei na powrót pokoju, a zarazem symbolem trwałości ponadczasowych wartości w obliczu ofiar wojny, niepowetowanych zniszczeń i śmierci.

Bohaterką narracji jest Ola, mieszkanka Kijowa, uczona, która doświadcza deja vu przypominając sobie wspomnienia ojca z czasu II wojny światowej, kiedy w 1941 roku wojska niemieckie wkroczyły do Kijowa, a w dwa lata później radzieckie samoloty bombardowały to miasto. 

Porównuje własne przeżycia z ojcowską relacją sprzed kilkudziesięciu lat. Przeżyli dwuletnią okupację Niemców, zniszczenia miasta, głód, ale odnotowuje w swoim notatniku, że  „(...) agresja Rosjan w 2022 roku będzie wyglądać brutalniej, bardziej absurdalnie. Rosjanie przewyższyli pod tym względem Niemców" (s.12). 

Wraz z Olą i oficerem prasowym (artystą fotografikiem) Stanisławem wkraczamy w przestrzeń indyferentnej wojny w XXI wieku, który zapowiadał się jako "Stulecie pokoju", era nowych technologii mających ułatwiać i przedłużać życie mieszkańcom świata dobrobytu. Z każdą stroną narracji, ilustrowaną zdjęciami z miejsc tymczasowych schronień, zniszczeń infrastruktury, pól stoczonych bitew i miejsc potwornych zbrodni najeźdźcy, doświadczamy wojennych wydarzeń, przeżyć mieszkańców, na których domy spadały rakiety. 

Życie w lęku, niepewności, ciągłym przemieszczaniu się w poszukiwaniu bliskich, względnie bezpiecznego schronienia, pożywienia mieszało się z alarmami przeciwlotniczymi, ulicznymi walkami z dywersantami, ratowaniem rannych, brakiem dostępu do informacji, opuszczaniem domów przez mieszkańców zagrożonych czy już częściowo zburzonych osiedli.

Po raz pierwszy czytam o zjawisku "szklanej ściany" w komunikacji międzyludzkiej: "Ludzie komunikują się ze sobą, bywają nawet przyjaciółmi, widują się, ale dzieli ich przezroczysta szklana ściana, która umożliwia zobaczenie drugiej osoby tylko z zewnątrz. Nie pozwala poznać jej wewnętrznego świata, tak zwanej duszy. Przez taką ścianę można się z kimś porozumiewać przez wiele lat i można pomagać. Jednak ta ściana może się nagle rozpaść na tysiące fragmentów, a ludzie po obu jej stronach nagle widzą się nawzajem takimi, jakimi naprawdę są... "(s.22).

Wojna nie zaskoczyła Ukraińców, bo przecież toczyła się od 2014 roku, jednak dla większości z nich wciąż była daleko. Dopiero narastające z początkiem 2022 roku napięcie w polityce między obu państwami, ostrzeżenia z Zachodu sprawiły, że część Ukraińców miała już przygotowaną "alarmową walizkę", która zawierała niezbędne dokumenty w razie koniecznej ewakuacji. 

Ludzie i wojna. To nie jest jedynie tytuł jednego z rozdziałów, ale sedno reportażowej narracji. Ola organizuje wśród naukowców grupę wolontariuszy ratujących ludzi i zwierzęta. Fotografują, rejestrują narracje ofiar wojny, zdobywają lekarstwa w ocalałych jeszcze aptekach, zabezpieczają żywność dla obrony terytorialnej, ale też prowadzą  w warunkach wojennych zajęcia ze studentami. Budują sieć samopomocy i wspierają młodzież akademicką, by ta dokończyła semestr broniąc pracy licencjackiej czy magisterskiej.

Po obronie Kijowa podejmują działania wspomagające żołnierzy. Bezgraniczna wiara w obrońców i zwycięstwo a zarazem dramatyzm i romantyzm ludzi w sytuacjach krytycznych pozwalała im walczyć o motywację innych do życia, do nierezygnowania z dotychczasowych obowiązków, ale i do radzenia sobie z tragizmem i okrucieństwem, jakie spotkało ich bliskich, znajomych w oddalonych od stolicy miejscowościach - Hostomel, Bucza, Irpień, Borodzianka, Makarow, Mikołajewo, Charków... . 

Z każdym dniem wojny Ukraińcy musieli nauczyć się żyć z bólem i świadomością skutków terroru, który wciąż wydawał się czymś niemożliwym, niewiarygodnym. Jak relacjonuje jedna z przytulanych przez Olę naukowczyń:

"Ale faszyzm Rosjan to nie do uwierzenia. Przyjaźniliśmy się z ich naukowcami i razem organizowaliśmy konferencje naukowe... A teraz naszemu narodowi odmawiają prawa do istnienia..." (s.41) .

Poznajemy losy nauczycieli, którzy podejmowali działania celem podtrzymania ciągłości edukacji szkolnej dzieci mimo trwającej wojny, a więc w formie zdalnej, przerywanej brakiem energii elektrycznej czy koniecznością zejścia do schronu. Setki tysięcy matek z dziećmi opuściły kraj uzyskując schronienie w Polsce, by pozostała część członków ich rodzin mogła walczyć w obronie ojczyzny. 

Wraz z "czułą narratorką" przenosimy się w kolejne rejony Ukrainy, gdzie organizowana jest pomoc dla mieszkańców zbombardowanych domów, szkół, szpitali, placówek handlowych, targowisk czy dworców kolejowych. Na pytanie: Jak się czują ludzie?  otrzymuje odpowiedź:

- "Większość wierzy w nasze zwycięstwo, ale są oczywiście i tacy, którzy godzą się żyć pod okupacją, żeby nie było wojny, oraz aktywni sprzymierzeńcy wroga"(s.49-50).

Zdjęcia szkieletów zburzonych domów przedzielają kolejne relacje z frontu, odtwarzania życia lub przeżycia w miastach, wsiach i miasteczkach. Poznajemy rozmówców Oli, frontowych żołnierzy, rannych, chorych, nagle bezdomnych, choć wcześniej cywilnych lekarzy, artystów, fotografików, muzealników, nauczycieli i in. Rejestruje tragizm wojny, jej okropności, a Stanisław uwiecznia trudną sytuację napotkanych świadków ofiar zbrodniczej napaści. 

Opublikowane w książce kolorowe fotografie z pogrążonej wojną Ukrainy uświadamiają czytelnikom, że nie są to kadry z wojennego filmu fabularnego. Dochodzi do tego przejmujący opis m.in. zniszczonej przez ostrzał szkoły czy .... krowy spoglądającej na zrujnowaną wieś:

"Zwierzęta nie mogą mówić jak ludzie. Nie mogą płakać jak ludzie. Nie rozumieją jak ludzie, dlaczego zabito ich właścicieli, zbombardowano ich dom, w którym były pod ochroną, dlaczego wyrzucono je na ulicę, jakby były nikomu niepotrzebne. Nie rozumieją jak ludzie, że to jest wojna, która tak zawsze wygląda" (s. 60-61)

Znajdziemy w tej narracji opowieści ludzi z ich „normalnego" życia na co dzień w warunkach wojennych, tych, którzy podtrzymują świąteczne tradycje, ale zarazem pamiętają o żołnierzach. To dla nich wypiekają ciasta czy gotują potrawy, by dostarczono na front trochę domowego jadła i "ciepła" solidarnej wdzięczności. 

Wydarzenia w ostatnim rozdziale książki są umiejscowione w Polsce, w Warszawie i Łodzi. Jest to poruszająca opowieść o bohaterskiej walce  narodu o wolność ojczyzny, o tożsamość narodową, którą napisali i zilustrowali dla nas medyk, budowlaniec, artysta-fotografik wraz z nostryfikowaną i zatrudnioną w polskich uczelniach architekt,  doktor habilitowaną, profesorką Kijowskiego Uniwersytetu Budownictwa i Architektury,  a u nas profesorką Politechniki Krakowskiej im. T. Kościuszki a współpracującą w projektach naukowych z polskimi uczonymi z Uniwersytetu Łódzkiego i Politechniki Łódzkiej. 

 Tytuł pięknie napisanej etnowojennej opowieści pochodzi z pierwszych słów z Ewangelii św. Jana: "A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła".