Na to pytanie odpowiadałem jednoznacznie, że możemy spodziewać się kontynuacji deformy szkolnej. Jak szkoła ma być uczącą się wspólnotą nowoczesnej edukacji, skoro wciąż obowiązuje w niej posłuszeństwo dyrektorów szkół wobec kuratorium oświaty, nauczycieli wobec dyrektorów szkół, „małych” uczniów wobec „wielkich” pedagogów, słabszych wobec silniejszych, podwładnych wobec zwierzchników? W sieci krąży mnóstwo memów, które trafnie oddają najbardziej argonackie wypowiedzi resortowego ministra i jego zastępców.
Jakiś internetowy pseudooświatowiec astronomiczny uważa, że nie mam prawa wypowiadać się na temat szkoły i edukacji, gdyż nie prowadzę badań w tym zakresie. Jak siedzi w domu na emeryturze, niczego nie czyta poza tym, co się znajdzie na portalach internetowych, a przy tym wylewa żółć nienawiści za własne niespełnione akademickie aspiracje, to wypisuje takie bzdury. Nie pozostaje nic innego, jak tylko współczuć komuś, kto jest ofiarą własnego nieudacznictwa i polityki oświatowej wielu ministrów.
Po 33 latach budowania
państwa prawa na zasadach ustroju demokratycznego, już tylko oświata opiera się
jego procesom, ale i prawo zostało w nim zinstrumentalizowane politycznie przez
partię władzy. Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, że instytucje po
Akceptowana i wdrażana przez także obecną formację polityczną zasada zwiększania poziomu autokratyzmu władzy, zastraszania nauczycieli, dyscyplinowania uczniów i wycofywania się z dotychczasowych reform o charakterze nie tyle liberalnym, co warunkowanych rozwojem nauki, trafia w podzielonej Polsce na podatny grunt. Nie jest bowiem prawdą, że w ciągu trzech dekad transformacji ustrojowej doszło w polskiej oświacie do rozprzężenia systemu wartości, anarchizacji zachowań uczniów czy zaniedbań dydaktyczno-wychowawczych.
Nie przypominam sobie, by którakolwiek z
ekip rządzących tak właśnie formułowała naczelne cele swojej polityki
oświatowej jak czyni to obecna władza. Polska szkoła jeszcze nie wyszła z pozostałości
po systemie totalitarnym okresu PRL, a już powraca w rozwiązaniach oświatowych
do sprawdzonych w minionym ustroju rozwiązań organizacyjnych, choć osadzonych w
odmiennym systemie wartości. Współczesna, polska szkoła jest społecznością pozornie
solidarną, gdyż częściej jednoczy ją strach i przymus, pozór i nuda, wypalenie
zawodowe nauczycieli i zniechęcenie uczniów do uczenia się, aniżeli
zjednoczenie sumień, autentyzm działań, dobra wola, profesjonalizm i
O ile wcześniej nauczyciele i dyrektorzy szkół nie chcieli pogodzić się z możliwością przenikania do szkół demokracji uważając, że nie są one do tego powołane, o tyle teraz będą angażowani na rzecz autokracji i indoktrynacji. Nadal o sprawach uczniów stanowić się będzie bez ich aktywnego i rzeczywistego udziału (o nich bez nich), lekceważąc także najważniejszych rzeczników ich interesów i potrzeb, jakimi są ich rodzice. Ci bowiem też mają niewiele w szkole do powiedzenia poza przyzwoleniem (ukrytym naciskiem) władzy na materialne ratowanie instytucjonalnego ubóstwa i nędzy infrastrukturalnej w szkole publicznej.
Nauczyciele nie uzyskali samorządności własnej grupy zawodowej, naiwnie licząc na załatwienie ich spraw przez związki zawodowe oraz nieskutecznie prowadzone akcje strajkowe. Najlepsi, najbardziej wrażliwi, krytyczni i kreatywni pedagodzy będą mogli odejść ze szkół na wcześniejsze emerytury, by swoją postawą nie denerwować władzy. Niska płaca skutkuje niską motywacją, a zatem (prze-)trwaniem w zdewastowanym przez Annę Zalewską systemie szkolnym.