W Wydawnictwie Uniwersytetu Łódzkiego ukazał się przekład Anny Łagodzkiej książki Matthew Lipmana pt. MYŚLENIE TWÓRCZE (2021). W odróżnieniu od mniej udanych prac Elżbiety Płóciennik na temat rzekomej mądrości dzieci w wieku przedszkolnym, czytelnicy otrzymują wreszcie naukową rozprawę, która wprowadza niezwykle ważne treści do współczesnej myśli pedagogicznej w Polsce. Jej autor nie sili się na bezmyślne kreowanie nowych rodzajów myślenia, tylko trzyma się naukowych podstaw psychologii kognitywistycznej i logiki jako fundamentu dla koniecznych zmian w dydaktyce szkolnej.
Mamy
w kraju trzecią dekadę XXI wieku, ale dydaktyka szkolna w całym systemie woła o
pomstę do Nieba, bo na Ministerstwo Edukacji i (doklejonej do niego) Nauki nie
ma już co liczyć. Im dłużej będzie prowadzona destrukcja w naszym szkolnictwie,
tym trudniej będzie odzyskać straty w porównaniu z krajami UE i należącymi do
OECD, w których polityka oświatowa nie jest przedmiotem wojny światopoglądowej
i indoktrynacji pod dyktando partii władzy.
Rządzący
mogą przekazywać szkołom podstawowym środki na nowoczesne pomoce dydaktyczne,
tylko do ich obsługi potrzeba innej edukacji. Najpierw trzeba zmienić system
kształcenia uczniów szkół podstawowych i wykształcenia nauczycieli w dziedzinie
nauk matematyczno-przyrodniczych, a więc w zakresie matematyki, fizyki,
informatyki, chemii, biologii, żeby absolwenci tych szkół byli w stanie
kontynuować edukację na średnim i wyższym poziomie.
Konieczne
jest też zainwestowanie potężnych środków finansowych w nauczycielskie elity,
by móc stawiać im wysokie wymagania. Dopóki pensja nauczycielska nie będzie
pierwszą płacą w rodzinie, by można było zaspokajać nie tylko podstawowe
potrzeby, ale przede wszystkim potrzeby wyższego rządu, sprzyjające
samorealizacji i inwestowaniu we własny rozwój, dopóty można pozorować rzekome
zmiany, czyli tzw. "bawełniane reformy".
Ministerstwo
informuje o zapotrzebowaniu rynku pracy na takie zawody, jak: automatyk,
elektromechanik, elektryk, mechatronik, monter konstrukcji budowlanych, monter
nawierzchni kolejowej, operator obrabiarek skrawających itd., a te nie są już
możliwe bez odpowiednich kwalifikacji praktycznych i bez kompetencji w sferze
myślenia określanego jako refleksyjne, krytyczne i troskliwe a wykształconego w
szkolnych wspólnotach dociekania.
Jak
pisze M. Lipman: Szkoła jest polem bitwy, ponieważ bardziej niż
jakakolwiek inna instytucja społeczna jest wytwórczynią społeczeństwa
przyszłości (s. 31), tymczasem polska szkoła będzie dysponować
nowoczesnym sprzętem, który trzeba umieć obsługiwać i dysponować środkami
finansowymi na jego sprawne i ciągłe działanie. Niestety, z takim programem i
opresyjną dydaktyką nie będzie miał kto w niej edukować dzieci i
młodzieży.
Wykształceni
w tych dyscyplinach absolwenci studiów technicznych i uniwersyteckich znajdą
znacząco wyżej płatne oferty pracy na rynku innych usług i produkcji niż
edukowanie cudzych dzieci w szkole. Od kilku lat dyrektorzy szkół podstawowych
i ponadpodstawowych narzekają na brak odpowiednio wykształconych kadr
nauczycielskich. Lipman wyraźnie akcentuje, że szkoła
musi kierować się nie tylko potrzebą takiego poziomu kształcenia, by wspomóc
gospodarkę kraju, ale także zapewnić zdolność przyszłych obywateli do
aktywnego i rozumnego życia w społeczeństwie demokratycznym.
Chodzi
o to, że uczniów w szkołach musi się traktować rozumnie, dążąc do uczynienia
ich rozumniejszymi. Oznacza to, że każdy aspekt szkolnego kształcenia, w
zasadzie w każdym przypadku, musi dać się racjonalnie obronić. (...) dzieci
wychowane w rozumnych instytucjach przypuszczalnie będą rozumniejsze niż dzieci
wychowane w nieracjonalnych okolicznościach (s. 33).
Autor
książki krytycznie odnosi się do sytuacji oświatowej, jaka ma miejsce w jego
kraju, stąd wiele uwag krytycznych i odwołań do amerykańskiej polityki
oświatowej jest nieprzydatne polskiemu czytelnikowi. Co najwyżej skorzystają z
tych studiów naukowcy-komparatyści. Jest ona bowiem odmienna od polskiej
polityki edukacyjnej.
O
ile nauczyciele są - zdaniem autora tej publikacji - źle kształceni w USA, mają
"wyćwiczoną niezdolność" do wprowadzania w szkołach innowacji
edukacyjnych, a zdecydowanej większości nie chce się angażować w zmianę, o tyle
w Polsce jest odwrotnie. Nasi nauczyciele otrzymują na studiach wiedzę na temat
psychologicznych podstaw uczenia się i nauczania oraz w zakresie innowacji
dydaktycznych, alternatywnych modeli kształcenia, ale nie mogą ich wprowadzać
do szkół ze względu na sztywne ramy "wymuszonego" na nich
posłuszeństwa przez nadzór polityczny. Inna rzecz, że pasożytującym na szkolnym
etacie pozorantom to bardzo odpowiada.
Nie
musimy zatem interesować się dysfunkcjonalnością tych procesów w USA i powodami
ich istnienia, natomiast warto skorzystać z wiedzy autora na
temat tego, jak postępować, żeby proces kształcenia służył rozwijaniu
racjonalności uczniów, ich krytycznemu myśleniu. Lipman nie zna
bogactwa europejskich nauk o wychowaniu, co jest niezwykle charakterystyczne
dla uczonych z USA, toteż kiedy docieka, kto, kiedy i w jaki sposób prowadził
badania na temat krytycznego myślenia z punktu widzenia jego aplikacji w
edukacji szkolnej, wykazuje się jedynie lokalnym patriotyzmem w duchu
postdeweyowskiej filozofii i psychologii kształcenia.
Możemy
jednak niektóre z diagnoz odnieść także do własnej sytuacji w naukach
pedagogicznych, kiedy wskazuje przykładowo na to, że (...) wiele badań
nad edukacją ewidentnie ma na celu usprawiedliwienie lub utrwalenie istniejącej
praktyki edukacyjnej, a jeszcze więcej przynosi taki skutek, mimo że nie były
prowadzone z taką intencją (s.38). Dotyczy to także wielu badań
prowadzonych w naszym kraju po wprowadzeniu pierwszej reformy ustrojowej w 1999
roku wraz z kolejnymi fazami jej dewastowania przez następne ekipy
rządzące.
Skutecznie
niszczono w naszym kraju oddolne innowacje nauczycielskie i wyhamowywano
eksperymenty dydaktyczne i ustrojowe nawet w szkolnictwie niepublicznym, byle
tylko nie dopuścić do zarazy twórczej w środowisku nauczycielskim, które
chociaż w tym zakresie mogło rekompensować sobie i uczniom ucieczkę od nudy
szkolnej na rzecz budowania małych wspólnot twórczej, przyjaznej, krytycznej i
refleksyjnej edukacji.
Ten
sam problem, chociaż z zupełnie innych powodów, mają amerykańscy
nauczyciele. W pojedynczym szkolnym budynku innowacja pojedynczego
nauczyciela spotyka się z aplauzem, a nawet jest mile widziana przez przełożonego,
lecz uważa się za rzecz samą przez się zrozumiałą, że taka wynalazczość
przypuszczalnie się nie rozprzestrzeni i że niewielka jest szansa, by mogła
wpłynąć na praktykę edukacji (tamże).
Lipman
liczy na restrukturyzację praktyki edukacyjnej w Stanach Zjednoczonych, chociaż
nie przywołuje żadnych badań mających świadczyć o tym, że w szkołach nie
występuje refleksyjny paradygmat krytycznej praktyki. Przebija ów normatywny punkt
widzenia tego autora, który ma charakter metateoretycznej refleksji i analizy krytycznej
stanu edukacji, mimo iż w każdym stanie ma ona swoje zróżnicowane rozwiązania
ustrojowe i dydaktyczne.
Książka
M. Lipmana znakomicie nadaje się do kształcenia filozoficznego i
ogólnodydaktycznego polskich nauczycieli i pedagogów (wczesno-)szkolnych, ale
także powinna być przedmiotem studiów i dyskusji w szkołach doktorskich nauk
społecznych i nauk humanistycznych. Jeśli kształci się w niektórych uczelniach
kadry dydaktyczne, to niniejsza książka idealnie wzbogaca konieczną - z punktu
widzenia troski o jakość akademickiej dydaktyki - dyskusję na temat różnych
uwarunkowań krytycznego myślenia.
Zdaniem
Lipmana edukacyjni fundamentaliści kierowani ideologią konserwatywną są
największym zagrożeniem dla critical thinking, gdyż podporządkowani im
nauczyciele wykluczają dzieci z kształcenia myślenia refleksyjnego,
krytycznego. Powód jest oczywisty: (...) krytyczne myślenie odgrywa
rolę obronną: chroni nas przed będącym skutkiem przymusu bądź prania mózgu
wierzeniem w to, w co inni chcą, byśmy uwierzyli, nie mając
sposobności sami tego dociekać. W każdym społeczeństwie przeciwko jednostce
zwraca się szereg wielkich i potężnych sił - siły polityczne, militarne i
ekonomiczne są najbardziej oczywistymi przykładami - i często dążą one do tego,
byśmy bezrefleksyjnie potakiwali takim poglądom, jakie chcą, żebyśmy
mieli (s.71, podkreśl. moje).
Recenzowana
tu rozprawa będzie przydatna w polskiej rzeczywistości uwolnionej od fundamentalizmu
edukacyjnego, by nie tylko wzmocnić zdolność uczniów do odróżniania manipulacji
(prawdy od fałszu), deestetyzacji (kiczu od piękna), demoralizacji (dobra od
zła), ale także by potrafili rozpoznawać i rozwiązywać problemy, rozumowali
poprawnie, kierując się w swojej praktyce jasnymi kryteriami, podejmowali
racjonalne decyzje z antycypowaniem skutków własnych działań.
To
nie jest poradnik o tym, jak nauczać o krytycznym myśleniu, ale o jego istocie,
uwarunkowaniach, odmianach i kształceniu ukierunkowanym na logiczne, krytyczne,
refleksyjne myślenie. Otrzymujemy świetne studium z filozofii stosowanej, która
uświadamia znaczenie i możliwości budowania wspólnot uczących się osób, dla
których praktyka samokrytyczna, eksperymentalna, indukcyjnego dochodzenia do
praw i prawidłowości przygotowuje młode pokolenie do demokracji deliberacyjnej,
partycypacyjnej, zorientowanej na wartość dobra wspólnego.
Rozprzestrzenienie
się demokracji sprawiło, że uświadomiliśmy sobie, jak ważne jest, by
demokratyczni obywatele myśleli w sposób giętki, lecz odpowiedzialny. Jeśli
tego nie czynią, z łatwością mogą stać się ofiarami autorytarnej i
konformistycznej propagandy (s. 238).
Lipman
uzasadnia zarazem, chociaż nigdzie nie przywołuje dydaktyki konstruktywistycznej,
konieczność uczenia się także z doświadczenia innych osób. Tym samym
rekonstruuje konieczne do spełnienia epistemologiczne założenia dla kształcenia
aktywizującego, które z trudem przebijają się do polskiej rzeczywistości
szkolnej.
Jeśli
chcemy, żeby dzieci wyrosły na osoby refleksyjne, powinniśmy zachęcać je do
bycia refleksyjnymi dziećmi. (...) jeżeli mamy uczyć umiejętności myślowych,
powinniśmy ich uczyć w kontekście rozwijających się wspólnot dociekania,
których sumienne zwracanie uwagi na metodę może być internalizowane przez
każdego członka wspólnoty. W takiej mierze, w jakiej to się dzieje, każdy
uczestnik dociekania staje się refleksyjną i rozumną jednostką (s. 201).
Ucieszyła mnie ta rozprawa, gdyż właśnie złożyłem w Oficynie Wydawniczej "Impuls"
publikację dotyczącą metod kształcenia aktywizującego. Dzięki pracy Lipmana ma
ona dodatkowe uzasadnienie. Nie można dalej kształcić na studiach
metodami szkolarskimi, które przede wszystkim wzmacniają wśród studentów
statyczną dydaktyką bezmyślność, posłuszeństwo, uległość czy cynicznie
praktykowany oportunizm wobec katastrofalnej polityki władz oświatowych.
Na
koniec własnej recepcji niniejszej publikacji zwracam uwagę naukowców na
rozdział 10 pt. Edukacja ukierunkowana na krytyczne myślenie. Znajdą
w nim bowiem analizę uzasadniania własnych racji tak w procesie oceniania
uczniów, studentów, jak i recenzowania rozpraw naukowych. Myślenie krytyczne
wymaga bowiem posługiwania się kryteriami ewaluacyjnymi i/lub klasyfikacyjnymi
czyichś dokonań, poglądów, wytworów pracy itp.
Lipman
poszerza katalog tych kryteriów jako narzędzi do wydawania sądów, także
krytycznych, ale doceniając zarazem ich niezbędność stwierdza: Nawet
najbardziej wiarygodne standardy, takie jak jednostki pomiaru, cechuje pewna
arbitralność, ponieważ wolno nam je zdefiniować, jak nam się podoba (s.247).
Czyż nie ma racji? Czyż ministrowie edukacji i/lub nauki nie manipulują
standardami?
Polecam
tę książkę uwadze filozofów, psychologów poznawczych, pedagogów i socjologów, nauczycielom szkół średnich - zwolennikom krytycznego myślenia samokorygującego, wyczulonego na kontekst
społeczny, kulturowy, polityczny a nawet gospodarczy.