15 września 2021

Pedagogika jako "bon mot"

 


(źródło

Nie wiem, czy ktoś już ustalił, ile razy i w jakim kontekście PEDAGOGIKA stała się idealną kategorią we współczesnej nowomowie? Już nawet nie dociekam powodu tego stanu rzeczy. Mam nadzieję, że ktoś podejmie badania naukowe na temat "Pedagogika jako bon mot w dyskursie politycznym".  

Pedagogika jako pseudometafora, jedno z nowych określeń w debatach politycznych, trafiła już do literatury z językoznawstwa. Jej bowiem poświęcił odpowiedni fragment asystent Wisławy Szymborskiej, literaturoznawca, naukowiec i pisarz - prof. UJ Michał Rusinek w napisanej z Katarzyną Kłosińską książce pt. Dobra zmiana. Czyli jak się rządzi światem za pomocą słów.  

   Elity polityczne władzy i opozycji rozbudowują system bon motów, dzięki którym mogą wzajemnie się zwalczać. Nikt nie powie socjologia wstydu czy psychologia hańby, bo jakoś nie chce się wierzyć w to, że lud chwyci przynętę. Mechanizmy kłamstwa stosowanego na użytek władzy czy opozycji w każdym ustroju politycznym odsłania nowomowa, za pomocą której wprowadza się w błąd opinię publiczną, by odwrócić jej uwagę od faktycznych źródeł patologii. Przy tej okazji skierowuje się uwagę na ważność norm moralnych i kryteriów poprawnego myślenia, których samemu się nie przestrzega.

Tak oto pedagogika trafiła na "salony" wielkiej polityki, ale nie jako wiedza naukowa i praktyczna, którą można wykorzystać do naprawy edukacji i tym samym Rzeczpospolitej (bo takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie), ale jako idealna kalka językowa do wmawiania coraz mniej zorientowanemu w polityce społeczeństwu rzekomej obecności pedagogiki jako czyjegoś narzędzia (władzy, opozycji, postawy). 

Być może celem autorów tego zabiegu jest unieważnienie samej pedagogiki, z czym spotkało się pokolenie dorosłych czasów PRL. Na przełomie lat 60. i 70. XX w. pedagogika została usunięta ze szkół wyższych jako dyscyplina naukowa i kierunek kształcenia. Po dziś nie jest obecna w Polskiej Akademii Nauk, bo przecież nie może o jej statusie świadczyć przyzwolenie na działalność komitetu naukowego, który ma zupełnie inne funkcje i zadania niż naukowe instytuty PAN.

Wspomniani powyżej autorzy książki o "dobrej zmianie" w kontekście politycznej manipulacji sytuują pedagogikę, jako PEDAGOGIKĘ WSTYDU. Jest nią (...) określenie nieuzasadnionego przyznawania się przez Polaków do stosowania przemocy wobec innych, co narusza poczucie godności narodowej i osłabia duchową wyższość nad innymi narodami. Mamy tu do czynienia ze zwrotem, który pochodzi ze słownika propagandy, a zatem jest przykładem nowomowy politycznej, charakterystycznym dla każdej formacji sprawującej władzę. 

PiS nie jest tutaj wyjątkiem. W przypadku Zjednoczonej Prawicy pedagogika wstydu ma wzmacniać zakres kontrrewolucji nie tylko społecznej, kulturowej, ale także oświatowej, tak żeby odciąć obecne środowisko edukacyjne od swoich poprzedników, którzy też mieli swoje figury retoryczne zgodne z ideologią partii władzy. 

Używając tej frazesologii (bo tak nazywam to zjawisko) przedstawiciele władzy starają się osobom przeciwstawnym ideologicznie czy światopoglądowo odebrać prawo do własnych poglądów poprzez ich stygmatyzowanie. Nie chodzi tutaj o działania restrykcyjne, które w państwie totalitarnym oczywiście miałyby miejsce, ale o wywołanie uczucia – wstydźcie się wszyscy wy, którzy nie popieracie obecnej władzy i zmian przez nią wprowadzanych. I to jest paradoks. Bo w wyniku takiego zabiegu nowomowy ci, którzy występują de facto przeciwko pedagogice minionej władzy, sami robią dokładnie to samo. 

Natrafiłem na jeszcze inne pedagogiczne bon moty: 

1) Zbigniew Nosowski łączy PEDAGOGIKĘ SUMIENIA z pogromem kieleckim (sic!).  Skoro bowiem - jak twierdzi - Kielce były dla wielu Żydów oczywistym symbolem polskiej nienawiści - to teraz trzeba w ramach zadośćuczynienia upomnieć się o poruszenie ludzkich sumień, a do tego najlepiej nadaje się nie psychologia, psychoterapia, historia polityczna czy nawet politologia, ale właśnie pedagogika. Tymczasem obecnie – dzięki olbrzymiemu kilkunastoletniemu wysiłkowi wykonanemu w tym mieście – Kielce stały się dla tychże Żydów albo ich potomków miejscem przyjaznym, życzliwym, w którym mogą odnaleźć przyjaciół. 

 

2) Filozof kultury i psychoterapeuta Andrzej Leder wprowadził w obieg kolejną manipulację pojęciem pedagogika przypisując je do reform Leszka Balcerowicza. Tak oto mamy "PEDAGOGIKĘ BALCEROWICZOWSKĄ". Gdyby kolejni autorzy chcieli wykorzystać nazwę tej dyscypliny naukowej do innych premierów, wicepremierów, ministrów i ich zastępców, to mielibyśmy pokaźny zbiór nieco różniących się "bon motów".  

Tymczasem możemy przeczytać, że polityka prawicy jest w istocie "pośmiertnym zwycięstwem balcerowiczowskiej pedagogiki lat 90.". O ile jednak dobrze pamiętam, to ten znakomity ekonomista, który przeprowadził nasz kraj z gospodarki centralnie sterowanej do opartej na mechanizmach wolnego rynku, nie powoływał się w swoich publikacjach na pedagogikę. Musiałby bowiem najpierw zaprzeczyć tej, której był wyznawcą w okresie PRL, a wiem, że nie był. 

 3) W pozytywnym znaczeniu ujął metaforycznie pedagogikę minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, uzasadniając konieczność uzupełnienia dotychczasowego kanonu lektur szkolnych, a miał na uwadze pierwsze dwudziestolecie XXI w. Powiedział bowiem w wywiadzie dla jednego z portali: 

(...) żeby nadrobić te dwie dekady straconego czasu, w którym karmieni byliśmy pedagogiką wstydu zamiast dumy, która powinna nas charakteryzować. Jesteśmy narodem, który w największym stopniu sprzeciwiał się totalitaryzmom XX wieku – i temu komunistycznemu i temu nazistowskiemu narodowemu socjalizmowi – obydwa wyrastające z marksizmu. 

Podchwycił to Patryk Obarski wprowadzając do swojego artykułu na temat zmian w kanonie lektur śródtytuł: Pedagogika dumy w nowej liście lektur szkolnych.  

4) Politolog dr hab. Marek Migalski wprowadził do przestrzeni publicznej w dn. 1 sierpnia kategorię PEDAGOGIKI GŁUPOTY I FAŁSZERSTWA. Sądziłem, że napisze o koleżankach i kolegach ze swojego uniwersytetu, którzy przedkładali Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego dyplomy docentów słowackich uzyskane na podstawie obronionych w kraju prac doktorskich. 

On jednak użył pedagogiką nasyconego bon motu do wyrażenia swojego negatywnego stosunku wobec dzisiejszych mitotwórców, którzy (...) zarażają umysły młodych ludzi kłamstwami, niczym nie uzasadnionymi tezami, historyczną głupotą i geopolitycznymi idiotyzmami. 

Wykorzystują PW44 do szerzenia dziecięcej wizji rzeczywistości, w której obryzganie wszystkich wokół własną krwią jest najlepszą metodą politycznej walki o interesy. Dlatego potrzebne jest im kłamstwo o znaczeniu tamtej masakry dla odzyskania przez Polskę niepodległości. W ten sposób formują kolejne pokolenia politycznych analfabetów, którzy za dobrą monetę przyjmą te mity.


Proponuję publicystom i politykom jeszcze takie bon moty, jak: 

pedagogika inwigilacji

pedagogika zdrady 

pedagogika korupcji

pedagogika katastrof  

pedagogika cynizmu 

pedagogika  rozstania

pedagogika zaborcza 

pedagogika respiracyjna 

pedagogika zazdrości

pedagogika powtórzeń 

pedagogika zemsty

pedagogika solidarności

pedagogika rywalizacji

pedagogika upadku

pedagogika rozczarowań 

pedagogika granic 

pedagogika exitu 

pedagogika wyborcza ... itd.itd....