Po wakacjach powinienem napisać o:
- porażonych rekrutacyjnym chaosem uczniach, którzy - statystycznie rzecz ujmując - ponoć dostali się do szkół ponadpodstawowych, a co gorsza - jak twierdził minister - wybierali licea ogólnokształcące;
- tych, którzy stracili szanse edukacyjne, jak i o wybitnie uzdolnionych, którzy uzyskali w okresie wakacyjnym mistrzowskie laury w ramach światowych olimpiad i konkursów przedmiotowych;
- nauczycielach, ich frustracji, zawodzie, apatii, syndromie wypalenia, poczuciu zdrady, zniechęceniu, rezygnacji z zawodu, kredytach, ale i o zachwycie rozpoczynających pracę w zawodzie z powodu 1000 zł. dodatku "startowego" i zwolnienia ich z płacenia podatku PIT, itp.;
- dziewiętnastym ministrze edukacji narodowej, o jego wcześniejszym konflikcie z prawem czy jego medialnej wypowiedzi po Marszu Równości w Białymstoku sugerującej konieczność wyeliminowania z życia publicznego takich form afirmacji lewicowych wartości;
- zlekceważeniu przez ministra władz samorządowych wielkich miast; o jego nadziei, że większość nauczycieli nie weźmie udziału w zapowiadanym na wrzesień strajku;
- odrzuceniu przez sejmową komisję anonimowego autorstwa petycji w sprawie ograniczenia prawa do strajku nauczycielom ale także sejmowe komisje odrzuciły projekt ustawy w sprawie rekompensat za strajk nauczycieli; Minister Dariusz Piontkowski nie uczestniczył w posiedzeniu komisji sejmowej ze względu na udział w mszy świętej na Jasnej Górze;
- zapowiadaniu przez totalną opozycję złożenia w Sejmie wniosku o odwołanie ministra edukacji, jakby to miało sens po jednym miesiącu jego "pracy";
- rzekomo trwającej w polskich szkołach rewolucji cyfrowej w związku z zapewnianiem od kilkunastu już lat dostępu szkół publicznych do szerokopasmowego internetu (MEN nie informuje o ukaraniu osób odpowiedzialnych w CODN/ORE za skandaliczne nadużycia finansowe w ramach programu "cyfrowa szkoła");
- Ekstrasubwencji MEN dla szkół wiejskich, bo w nich jest duża część środowiska nauczycielskiego, które nie przeciwstawi się żadnej centralistycznej władzy oświatowej;
- braku w budżecie państwa pieniędzy na pokrycie podwyżek płac nauczycielskich, czyli wypłatę uzgodnionych z rządem przez NSZZ "Solidarność" ochłapów, skoro środki dostanie zaledwie 49 proc. samorządów (głównie w tych środowiskach, w których PiS zwyciężyło w wyborach samorządowych);
- prezesie ZNP Sławomirze Broniarzu, który został po raz kolejny wybrany do władz Education International w czasie 8. Światowego Kongresu Międzynarodówki Edukacyjnej. Odnotuję jedynie, że „cel tej organizacji jest bardzo prosty: "chcą zmienić świat”;
- sensie utrzymywania niskiego progu zaliczenia egzaminu maturalnego w liceach ogólnokształcących, skoro "wskaźniki zdawalności matury nie przekraczają 70%, czyli ponad 30% absolwentów nie może podjąć żadnych studiów i jest nieprzygotowanych do wejścia na rynek pracy";
- stanowisku Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych w sprawie bezprawnego zbierania przez resort edukacji danych o strajkujących nauczycielach (nie wiemy, czy zbierano dane o uczniach z organizacji Strajk Uczniowski, którzy protestowali w lipcu przed MEN w związku z niekorzystną dla nich sytuacją w szkolnictwie i brakiem miejsc w szkołach średnich);
- Kuratorium Oświaty w Rzeszowie (region b. Marszałka Sejmu - Marka Kuchcińskiego), którego władza uważa, że dyrektor przedszkola nie musi zapewnić dzieciom w czasie upałów dostępu do wody, gdyż nie ma wprost takich przepisów;
- dalszych zmianach programowych w szkolnictwie, które - w świetle lipcowych ustaleń na konwencji programowej PiS - mają podjąć (...) działania na rzecz dalszego ograniczania wprowadzania do szkół ideologii sprzecznych z polskim, chrześcijańskim systemem wartości.
Mam nadzieję, że w dniu 2 września 2019 r. pierwszoklasiści przekroczą mury budynku szkolnego z pozytywnymi emocjami, jeżeli byli właściwie przygotowani przez swoich rodziców lub opiekunów prawnych do tego wydarzenia. Tyle było hałasu o miejsca w szkołach ponadpodstawowych, że musiały zejść na dalszy plan problemy uczniów szkoły podstawowej, a nawet przedszkolaków i ich nauczycieli. Dzisiaj nikt już nie upomina się o sześciolatków, by gremialnie szli do szkół, bo o uczniowskim szlifie w tym wieku decydują aspiracje rodziców, akceleracja rozwoju ich dzieci oraz opinia psychologa.
Powód do radości mają nauczycielki przedszkoli, bo socjotechnicznym trikiem poprzednia minister Anna Zalewska odebrała im prawo do 300 zł. dodatku za wychowawstwo. Jej następca dobrotliwie oznajmił, że im tę kwotę daje, a nie, że ją przywraca. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Zapewne ucieszą się wszyscy ci nauczyciele, którzy pozostali w przedszkolach i szkołach na swoich stanowiskach mimo sponiewierania ich godności przez politykę A. Zalewskiej.
Nauczyciele nie są dla prawicowej władzy, podobnie zresztą jak i dla poprzednich ekip rządzących - elitą, znaczącą grupą zawodową w kulturze, która zasługuje ze strony rządzących na wsparcie rozwoju osobowego, godnego standardu życia oraz poszanowania ich pracy w zinstytucjonalizowanej edukacji.
Po dwudziestu kilku latach pojawiła się w mediach i nauczycielskim środowisku idea powołania do życia przez nowy Parlament samorządu zawodowego nauczycieli (Izb Nauczycielskich). Projekt ustawy został napisany w 1997 r., ale jak tylko obiecujący jego wprowadzenie w życie rzekomi zwolennicy dostali się do Sejmu, szybko o nim zapomnieli i schowali do szuflad historii. Opublikowałem treść tego projektu w książce: "Jak zmieniać szkołę. Studia z polityki oświatowej i pedagogiki porównawczej" (Kraków: "Impuls" 1998, II wyd. 2008).