14 października 2021

Wciąż aktualna historia myśli dydaktycznej

 




Trudno w tak dwoistym nastrojowo Dniu Edukacji Narodowej składać Nauczycielom życzenia. Kieruję jednak do wszystkich nauczycieli życzenie, by skorzystali z tych pryncypiów dydaktyki ogólnej, które (u-)czynią z ich aktywności zawodowej przestrzeń wolności potwierdzanej uczniowską wdzięcznością.   

Sięgam do rozprawy z 1913 roku zatytułowanej "Zarys dydaktyki ogólnej" autorstwa Friedricha Regenera, która jest przekładem z języka niemieckiego czwartego wydania (sic!). Translacji dokonał Waldemar Osterloff, który także wzbogacił tekst o przypisy wyjaśniające. 

Jeśli nauczyciel czy naukowiec mógłby pomyśleć, że napisany ponad sto lat temu tekst nie może być dzisiaj aktualny, to jest w błędzie. Historia kołem się toczy, mimo że zmieniły się czasy, są nowe podejścia do nauki, istotne odkrycia psychologicznych i dydaktycznych prawidłowości itp., itd. Jednak są takie pryncypia, które wciąż czekają na swoje bardziej powszechne zastosowanie przez włączenie ich do procesu kształcenia. To jednak nie będzie możliwe, jeśli nauczyciele i kształcący ich akademicy nie dostrzegą ponadczasowej wartości niektórych idei, poglądów czy konkretnych rozwiązań.      

Z powyższej książki wybrałem z rozdziału I. 6. Zainteresowanie i samodzielność właśnie - uniwersalny przekaz. Zachowuję oryginalną pisownię, by uświadomiła części kadr nauczycielskich, jak daleko jest nam do przeszłości, która miała być warunkiem rozwoju i życia dzieci w teraźniejszości, by poradziły sobie w przyszłości. 

 

1. Nauczanie wieść ma do inteligencyi, do zrozumienia otaczającego świata i wnikania w moralne zadania człowieka. Uczeń dojdzie do tego celu tem łatwiej, im więcej będzie posiadał dobrej woli do kształcenia się. Pragniemy tego, co budzi nasze uczucia, nasze zainteresowanie, co dla nas posiada pewną wartość. Stąd żądanie: żeby nauka budziła zainteresowanie. Interesujący jest przedmiot, który z jakiegokolwiek powodu pociąga, zyskuje naszą sympatyę, budzi w nas chęć zajmowania się nim. Np. powieść interesuje nas: pragniemy dowiedzieć się o losach występujących w niej osób, a gdy się o nich dowiemy, uczuwamy pewne zadowolenie. (...)

Zainteresowanie jest to pragnienie zajmowania się pewnym przedmiotem, dlatego że sprawia nam to zadowolenie, przyjemność. A więc zainteresowanie należy do sfery woli człowieka. Budzić zainteresowanie znaczy budzić wolę. 

Zatem żądanie, żeby nauczanie uczynić interesującym, znaczy: Ucz tak, żeby w uczniu budziło się pragnienie zajmowania się danym przedmiotem, dlatego, że to zajęcie sprawia mu przyjemność (...) Zbudziwszy zainteresowanie ucznia, lekcya utrzymuje także jego uwagę.  Zainteresowanie wytwarza uwagę, i to zawsze. Co nas w żadnym względzie nie interesuje, o tem słyszeć nie chcemy, na to nie zwracamy uwagi. [s. 37-38].   (...) 

Osobowość nauczyciela o tyle wchodzi w rachubę, że nauczyciel nie może żadną miarą zainteresować uczniów wykładem, skoro sam się nim nie interesuje. Jeśli zaś w tonie jego mowy, w jego ruchach, w miłości i żywości z jaką traktuje swój przedmiot, widać jak bardzo jest nim przejęty, to uczucia przelewają się z jego serca do serc uczniów, porywa ich za sobą. Gdy zaś on sam nie rozgrzewa się, gdy go rzecz nie interesuje, gdy udaje, odgrywa żywość zewnętrznie, to nie rozgrzewa się też serca uczniów. 

 

            Kto sam nie czuje, czucia nie zdobędzie!

            Gdy ono nie przenika do duszy,

            To i słuchacza nie poruszy

            I władzy nad nim nie posiędzie. 

                        [Goethe; przekład Janikego; s. 44].


(źródło mem'a: Międzyszkolnik

13 października 2021

Szkoła nie jest dla kuratora oświaty, ale dla uczniów, nauczycieli i rodziców



Nie muszę wyjaśniać, jak ważną rolę odgrywa każda forma symbolicznego wyróżniania nauczycieli w różnych momentach ich profesjonalnej służby. Symbolicznego, bo przecież oni nie są piłkarzami, bokserami, liderami zespołów rockowych czy tym bardziej disco-polowego kiczu, by być obsypywanymi dziesiątkami tysięcy złotych za wyjście na boisko, ring czy scenę. Cóż im pozostaje poza skrytością własnych marzeń i bijących serc ich własnych uczniów? Kto jeszcze im ufa? Komu na nich zależy? Które to z kolei pokolenie ma czekać na spełnienie obietnic uznania niewidocznego w swej istocie trudu ich pedagogicznego zaangażowania? 

Nie upominam się w tym miejscu o tych, którym się nie chce, są wypaleni przed- w trakcie i/lub postzawodowo, którzy zatrudnili się w przedszkolu czy szkole z zewnętrznego (ekonomicznego)  przymusu, bowiem nic ich w tym miejscu nie pociąga (poza comiesięcznym sprawdzeniem na koncie, czy już te niskie płace zostały w nim zarejestrowane) i nie motywuje do czegoś istotnego. Takich nauczycieli nie cieszy ani płaca, ani praca. Instytucja edukacyjna jest tylko dworcową poczekalnią, w której muszą odczekać na przyjazd właściwego, lepszego pociągu. 

Frustratów nie obchodzi los i przeżycia innych - uczniów, ich rodziców, koleżanek i kolegów z rady pedagogicznej, dyrekcji czy pracowników administracji. Im zawsze będzie w tym miejscu źle, gdyż nie jest to środowisko ich pierwszego i wyłącznego wyboru. Niektórzy szukają wyjścia z dyskomfortowej dla nich sytuacji, bo przecież odczucia innych są im obojętne. Ktoś wstąpi do związku zawodowego, inny zapisze się do partii politycznej, byle tylko móc uciec od czarnej czy tym bardziej - interaktywnej "tablicy", jeszcze inny osaczy dyrekcję ingracjacją itp., byle tylko pracując w istocie nie być zaangażowanym w dydaktykę, pracę wychowawczą i organizacyjną. Szkoła jest dla takich jak survival. Trzeba ją przeżyć, by dotrwać do ferii, a potem do wakacji. 

Tacy pseudo-nauczyciele czynią wiele zła większości, która chce, potrafi a nawet w dużej mierze uwielbia pracę z dziećmi czy młodzieżą. To takich nauczycieli wyłaniają z ich nieobecności w przestrzeni publicznej albo ich uczniowie, rodzice (via stowarzyszenia), albo przełożeni. Skierowanie wniosku o udział nauczyciela/-ki w ogólnopolskim konkursie na "Nauczyciela Roku" jest bezinteresowanym okazaniem jej/jemu szacunku, wdzięczności za wspaniałą pracę z dziećmi czy uczniami oraz wzmocnieniem poczucia sensu spełniania się w profesji, która podlega z różnych stron ustawicznej presji.

Warto zatem odtworzyć przebieg zarejestrowanej transmisji wideo z Gali Nauczyciela Roku 2021, która odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie. Usłyszymy o jednych spośród wielu tysięcy znakomitych nauczycieli/-ek, o ich zaangażowaniu, nowatorskich rozwiązaniach dydaktycznych, zobaczymy ich przekonując się, że są jednymi z nas, nauczycielami z pasją. 

Wczoraj Kapituła Konkursu nominowała Nauczycielem Roku 2021 nauczyciela języka polskiego z Małopolskiej Szkoły Gościnności - Dariusza Martynowicza.        




Laureatami tego konkursu a zarazem członkami Honorowej Kapituły, są:

- Grzegorz Lorek (2002), 

- Bogumiła Bąk (2003), 

- Wiktor Kamieniarz (2004), 

- Jadwiga (2006),

- Wiesław Włodarski (2007),              

- Dariusz Kulma (2008),        

- Radosław Moskal (2009), 

- Marek Golka (2010),            

- Anna Sosna 

- Marzena Kędra (2012), 

- Marcin Zaród (2013), 

- Barbara Halska (2014), 

- Katarzyna Nowak-Zawadzka

- Joanna Urbańska 

- Marta Florkiewicz-Borkowska

- Przemysław Staroń ( ),

- Czechowska (2019). 

- Dariusz Martynowicz (2021)

- (.................................?) (2022). 

O tym, jak trudno jest wybrać z grona primus inter pares tylko jednego NAUCZYCIELA ROKU świadczy fakt, że Jury Konkursu postanowiło przyznać w tym roku jeszcze DWA WYRÓŻNIENIA: 

Joannie Świercz, nauczycielce matematyki w Szkole Podstawowej nr. 31 im. UNICEF w Opolu 

Joannie Waszkowskiej, nauczycielce języka polskiego i wiedzy o mediach w II Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Emilii Plater w Sosnowcu.

Muszę jednak sprostować następującą informację, która widnieje w Wikipedii: 

Wyboru dokonuje jury, złożone z przedstawicieli MEN, Głosu Nauczycielskiego oraz ekspertów oświaty. W pierwszym etapie wybiera się trzynastu "nominowanych", w drugim – zwycięzcę i dwóch wyróżnionych. Zwycięzca otrzymuje nagrodę Ministra Edukacji Narodowej, wszyscy – nagrody rzeczowe od sponsorów.

Z Regulaminu Konkursu wynika, że w składzie jury nie tylko nie zasiada przedstawiciel Ministerstwa Edukacji i Nauki, ale i resort nie funduje nagrody dla Nauczyciela Roku. Tą ministrą, która objęła ten Konkurs stygmatem, wycofując MEN z patronatu i jury, była ministra edukacji Anna Zalewska (nagrodzona premią w wys.69 tys.zł).

Proszę wprowadzić zmianę treści w Wikipedii, by nie wprowadzała w błąd czytelników. W skład Jury Konkursu wchodzą bowiem osoby wspierające ideę Konkursu (m.in. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN) oraz przedstawiciele Organizatora („Jury”), a jest nim redakcja tygodnika "Głos Nauczycielski" oraz ZNP.    

Gala Nauczyciel Roku stała się dziewiętnaście lat temu świętem NAUCZYCIELI (W)WOLNOŚCI, a więc takich, którzy we wszystkich warunkach, w jakich przychodzi im praca z dziećmi czy młodzieżą są pedagogami w pełnym tego słowa znaczeniu, pozostając nimi nawet w warunkach najbardziej niepomyślnych czy naruszających ich godność przez tzw.elity polityczne. Nauczyciele są osobami, które pod żadnym warunkiem nie zapierają się swego profesjonalizmu, swojej pasji, a wprost przeciwnie, potwierdzają je w swym uwarunkowaniu. 

Nikt nie jest w stanie "urobić" takich nauczycieli, ani ich zastraszyć, pomniejszyć poczucie wartości własnego zaangażowania. Dlatego z jednym stwierdzeniem tegorocznego laureata nie mogę się zgodzić, jakoby "ze szkół odchodzili najlepsi nauczyciele, a pozostawali w nich sfrustrowani w wieku przed- lub emerytalnym". Wiek nie ma tu żadnego znaczenia. Nauczycielami są wszyscy ci, którzy chcą nimi być, ale zarazem nimi być nie muszą. Natomiast rację miał, kiedy stwierdził, że szkoła nie jest dla kuratora oświaty, ale dla uczniów, nauczycieli i rodziców. Nie jest też dla państwa, samorządu terytorialnego, Kościoła, związków zawodowych czy jakichkolwiek partii politycznych.  

 (Żródło fot. M. Kędra/Fb)

 

 

12 października 2021

Jubileusz 40-lecia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego


Przekazuję komunikat PTP, by dotarł do osób zainteresowanych XI Zjazdem Pedagogicznym: 


Konferencja przedzjazdowa pt. Przesilenie w kulturze jako przedmiot badań pedagogicznych odbędzie się 25 października 2021 r. (MS Teams). 


Oddział PTP w Olsztynie we współpracy z Zarządem Głównym PTP ma zaszczyt zaprosić Państwa do wzięcia udziału w obchodach jubileuszu 40-lecia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego oraz tzw. konferencji połówkowej, zapowiadającej XI Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny. Oba wydarzenia odbędą się 25 października 2021 r. w formie zdalnej na platformie TEAMS.

W tym roku mija 40 lat od założenia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. To świetna okazja, by spojrzeć wstecz i rozważyć udział PTP w rozwoju polskiej pedagogiki, popularyzacji osiągnięć naukowych tej dyscypliny w kraju i za granicą, a także ocenić rolę Towarzystwa w integracji środowisk zainteresowanych problemami edukacji. Warto również podjąć namysł nad perspektywami dalszego rozwoju PTP. 

Refleksje wokół tych zagadnień snuć będą osoby żywo zaangażowane w działalność Towarzystwa, które przyczyniły się w znaczący sposób do jego rozwoju i wysokiej pozycji wśród towarzystw naukowych w Polsce. Obchody 40-lecia PTP odbędą się w sesji przedpołudniowej.

W sesji popołudniowej zapraszamy na tzw. konferencję połówkową, która swą ideą nawiązuje bezpośrednio do XI Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego pt. Przesilenie. Budujmy lepszy świat w sobie i pomiędzy nami, organizowanego przez Wydział Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w dniach 20-22 września 2022 roku. 

Ze względu na ograniczenia związane z pandemią, formuła tego przedzjazdowego spotkania będzie odmienna od dotychczasowych, które odbyły się w Bydgoszczy i Toruniu (2015) oraz Poznaniu (2018). Postanowiliśmy stworzyć Uczestnikom naszej konferencji okazję do zapoznania się ze spektrum zagadnień, które będą poruszane podczas przyszłorocznego Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego w Poznaniu – współprowadzący poszczególne dziesięć zjazdowych sekcji dokonają wprowadzenia w problematykę ich obrad. 

Mamy nadzieję, iż oprócz zarysowania nowych trendów w analizach pedagogicznych, wystąpienia te ułatwią przyszłym Uczestnikom Zjazdu wybór sekcji i przygotowanie własnych wystąpień.

Udział w obchodach Jubileuszu PTP oraz konferencji jest bezpłatny. Deklarację chęci uczestnictwa należy złożyć do 15 października 2021 r. pod adresem: 
Zaproszenie do Uczestników wydarzenia zostanie wysłane drogą mailową w formie linku po 18 października. 

Szczegółowe informacje są dostępne na stronie internetowej: 

Zapraszamy do kontaktu drogą e-mailową: ptp.jubileuszkonferencja@uwm.edu.pl
Z wyrazami szacunku i nadzieją na spotkanie - Sekretarz konferencji Przewodnicząca Oddziału PTP w Olsztynie dr hab. Iwona Myśliwczyk; 
dr hab. Marzenna Nowicka, prof. ucz. 

Plan wydarzenia 

9.00 – 9.30 Logowanie się uczestników
Część pierwsza. Obchody jubileuszu 40-lecia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego

9.30 – 9.50 Uroczyste rozpoczęcie wydarzenia

• Dr hab. Jerzy Przyborowski, prof. ucz., Rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie; • Dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska, prof. UWM, Dziekan Wydziału Nauk Społecznych UWM w Olsztynie; • Dr hab. Piotr Kostyło, prof. ucz., Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego; • Prof. dr hab. Agnieszka Cybal-Michalska, Przewodnicząca Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk; • Prof. Mustafa Yunus Eryaman, President of World Education Research Association (WERA), Canakkale Onsekiz Mart University, Turkey

9.50 – 10.20 Ogłoszenia na temat wyróżnień i nagród przyznanych przez Polskie
Towarzystwo Pedagogiczne w 2020r. 

10.20 –12.30 Wystąpienia Prelegentów i Prelegentek

• Prof. dr hab. Zbigniew Kwieciński, Początki Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego

• Prof. dr hab. Joanna Madalińska-Michalak, Polskie Towarzystwo Pedagogiczne - między tradycją a wyzwaniami przyszłości

• Dr hab. Piotr Kostyło, prof. ucz., Polskie Towarzystwo Pedagogiczne jako instytucja długiego trwania

• Prof. dr hab. Maria Czerepaniak-Walczak, Funkcje towarzystwa naukowego; z doświadczeń PTP. Komu i czemu służy towarzystwo naukowe?

• Dr Robert Sarnecki, (Prze)trwanie i rozwój. Pola aktywności Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego

12.30 – 13.00 Przerwa

Część druga. Konferencja przedzjazdowa pt. Przesilenie w kulturze jako przedmiot badań pedagogicznych

13.00 – 16.00 Wprowadzenie w problematykę poszczególnych sekcji XI Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego

Moderatorzy: dr hab. Piotr Kostyło, prof. ucz.; dr hab. Marzenna Nowicka, prof. ucz.

Sekcja 1: Przesilenie. Kręgi kryzysów kontekstów edukacji – wyzwania dla pedagogiki Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Zbigniew Kwieciński; prof. dr hab. Mirosław S. Szymański; dr hab. Anna Odrowąż-Coates, prof. ucz.; Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Anna Odrowąż-Coates, prof. ucz. 

Sekcja 2: Człowiek i społeczeństwo w obliczu wyzwań przesilenia – szanse i zagrożenia - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Tadeusz Lewowicki; prof. dr hab. Marzenna Zaorska; dr hab. Agnieszka Szplit, prof. ucz.
Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Agnieszka Szplit, prof. ucz

Sekcja 3: Polityka edukacyjna, szkoła, wychowanie, opieka – w stronę zaangażowania w stwarzanie lepszego świata - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Bogusław Śliwerski; dr hab. Elżbieta Górnikowska-Zwolak, prof. ucz.; dr hab. Kinga Kuszak, prof. ucz.; Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Elżbieta Górnikowska-Zwolak, prof. ucz.

Sekcja 4: Przesilenie – myśl metateoretyczna i metodologiczna w pedagogice - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Heliodor Muszyński; dr hab. Eugenia Karcz-Taranowicz, prof. ucz.; dr hab. Piotr Kostyło, prof. ucz.; 
Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Eugenia Karcz-Taranowicz, prof. ucz.

Sekcja 5: Tożsamość, wspólnota, przestrzeń moralna – rozumieć, budować i podejmować odpowiedzialność za (swój) świat - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Agnieszka Cybal-Michalska; prof. dr hab. Agnieszka Gromkowska-Melosik; dr hab. Wiktor Żłobicki, prof. ucz.; 
Problematykę sekcji przedstawi: prof. dr hab. Agnieszka Gromkowska-Melosik

Sekcja 6: Wielokulturowość, pluralizm wartości i przemiany kultury współczesnej - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Agata Cudowska, prof. dr hab. Zbyszko Melosik; prof. dr hab. Jerzy Nikitorowicz; Problematykę sekcji przedstawi: prof. dr hab. Agata Cudowska.

Sekcja 7: Rynek pracy, kariera zawodowa i wychowawcza funkcja pracy – ku społeczeństwu przyszłości - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski; prof. dr hab. Magdalena Piorunek; prof. dr hab. Norbert G. Pikuła, prof. ucz.; Problematykę sekcji przedstawi: prof. dr hab. Norbert G. Pikuła, prof. ucz.

Sekcja 8: Misja, posłannictwo i służebność Uniwersytetu - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Barbara Kromolicka; prof. dr hab. Kazimierz Przyszczypkowski; dr hab. Waldemar Segiet, prof. ucz.; Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Waldemar Segiet, prof. ucz.

Sekcja 9: Pedagogika wobec negatywnych zjawisk społecznych, zagrożeń i zachowań patologicznych - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Wiesław Ambrozik; prof. dr hab. Ryszard Łukaszewicz; dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska, prof. ucz.; Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska, prof. ucz.

Sekcja 10: Pedagogika i edukacja wobec czynników sprawstwa ludzkiego losu w dobie przesilenia cywilizacyjnego i globalnych kryzysów - Przewodniczący obrad w sekcji: prof. dr hab. Maria Czerepaniak-Walczak; dr hab. Małgorzata Kamińska, prof. ucz.; dr Robert Sarnecki; Problematykę sekcji przedstawi: dr hab. Małgorzata Kamińska, prof. ucz.


11 października 2021

Anna Radziwiłł o ideologii wychowawczej w totalitarnej Polsce





Nie może być znana młodej generacji publikacja dr nauk humanistycznych, nauczycielki - Anny Radziwiłł, którą wydała w okresie walki środowisk oświatowych z reżimem totalitarnego państwa. Swoją narrację historyczno-pedagogiczną poświęciła problematyce ideologii wychowawczej w Polsce w latach 1948-1956.  Rozprawa została wydana w ramach Zeszytów Towarzystwa Kursów Naukowych w 1981 r. w Warszawie, będąc znakomitym punktem wyjścia do uświadomienia sobie przez część społeczeństwa pseudonaukowych, bo stricte ideologicznych i politycznych uwarunkowań funkcjonowania systemu szkolnego.

Ówczesny system edukacji nie znosił (...) oglądu historycznego, gdyż zaprzeczał on jego naturze. Kiedy coś traktuje się jako doskonałe chociaż takim nie jest. To (…) system ustala i rozwija siły, jakby zewnętrzne wobec niego – społeczeństwo przez niego kształtowane, produkcję przez niego organizowaną – natomiast sam, w gruncie rzeczy, nie może siebie oglądnąć, gdyż jego istotą jest statyczność absolutu [s.1].

O ile w okresie stalinizmu 1948-1956 realizowany był przez władze model wychowania w wyniku ofensywy ideowo-propagandowej, jak i rozwiązań organizacyjnych – reforma systemu szkolnego, nowe programy nauczania, reorganizacja administracji szkolnej oraz uniformizacja ruchu młodzieżowego. Nie było tu mowy o przypadkowości, gdyż miał obowiązywać ściśle określony ideał wychowawczy, określona koncepcja procesu wychowawczego i dydaktycznego. 

Charakterystyczną cechą tamtego okresu był izomorficzny związek między modelem wychowania i kształcenia a modelem propagandy ideowo – politycznej. Przez kilkadziesiąt lat władze polityczne wmawiały Polakom, że konieczne jest wychowanie „nowego człowieka” w zupełnie nowym „systemie wychowawczym”. Ten zaś był determinowany instrukcjami i przekładami z języka rosyjskiego literatury psychologicznej, socjologicznej, ekonomicznej i pedagogicznej na język polski, by zapewnić pełny monopol wpływów radzieckiej władzy na stan świadomości młodych pokoleń.  

Każdy, kto się temu sprzeciwiał, traktowany był jak wróg państwa polskiego, rewizjonista, do którego dzieci i młodzież nie powinny mieć dostępu. W języku publicznego przekazu wzmacniano dychotomiczność obrazu świata, w którym tylko socjalistyczny zasługiwał na miano humanistycznego i godnego rozwoju, zaś kapitalistyczny oceniany był jako wrogi, antyludzki, niszczący godność człowieka. W całym oddziaływaniu na świadomość społeczną panował wielki skrót myślowy, kult sformułowań prostych i jasnych. Zjawiska rozpatrywano więc na zasadzie szukania jednej cechy wyróżniającej, umożliwiającej klasyfikację, a następnie można było prowadzić dalsze rozumowania sylogistyczne, które doprowadzały do pożądanych cech [s. 4].

 Na szczęście część obywateli podejmowała walkę polityczną z poglądami odmiennymi do jedynie słusznych i obowiązujących. Trzeba było uświadamiać społeczeństwu, że to, co nie jest socjalistyczne, wcale nie jest czymś złym, destrukcyjnym czy patologicznym. Jak pisała Radziwiłł: Ocena „słuszna” mogła być tylko jedna. Z dychotomii wynikało, że wszelka inność oznacza po prostu wrogość [s.5].  

         Autorka znakomicie zdemistyfikowała wdrażanie do procesu kształcenia i wychowania doktryny ideologicznej w taki sposób, żeby stało za nią naukowe uzasadnienie. Ta perfidna manipulacja znalazła wśród naukowców zwolenników, którzy chętnie przyjmowali stanowiska na uniwersytetach po usuniętych z nich profesorach tzw. „przedwojennej daty”, humanistach świadomych fałszowania przez władzę świadomości społecznej. Pedologia, naturalizm, formalizm, apolityczność, obiektywistyczność, eklektyzm, oportunizm to słowa – „straszaki” w opisywanym okresie. Każdy tekst czy wystąpienie, w których występowały, były z góry skazane na uznanie ich za wrogie. Czasem kolejność bywała odwrotna. Gdy chciano dane opracowanie zdyskwalifikować, wystarczyło doszukać się w nim któregoś z wymienionych elementów [s. 11-12].

         Świadoma potencjalnego oporu w środowisku władza oświatowa postanowiła rozszerzyć kontrolę nad szkołą jako wrogą jej twierdzą przez czynniki społeczne i polityczne. Szkoła miała stać się instytucją agitacji ideologicznej i dyspozycyjna dla władzy jako instrument transmisji jedynie słusznej i „prawdziwej” ideologii do społeczeństwa, a zarazem ingerującą w sferę prywatności uczniów i ich rodziny. Szkoła miała zawłaszczać coraz większy zakres czasu i zainteresowań dzieci i młodzieży, jak i stawać się ośrodkiem kształtowania świadomości środowiska (…) Wszelkie akcje polityczne (wybory, dyskusja nad konstytucją, zjazdy partii) znajdują odzwierciedlenie w działaniach szkoły [s.13].

         Przechwytywanie młodzieży polegało na obdarzaniu jej przez polityków nowymi rolami, włączaniu do pozorujących zainteresowanie jej poglądami rad młodzieżowych, zaś jej rodziców poddawano tzw. pedagogizacji przy okazji wzywania ich na szkolne wywiadówki. Właściwe dla ówczesnej atmosfery wychowawczej charakterystyczne było przeciwstawianie sobie wszystkich uczestników procesu wychowawczego. Wszyscy musieli pilnować i trwać w nastroju ciągłej czujności. Nauczyciel kontrolował wychowanków, wychowywani czuwali nad prawomyślnością wychowawców i wzajemnie nad sobą. Dzieci i nauczyciele kontrolowali postawy rodziców, ci z kolei mieli dbać o właściwą linię ideowo-polityczną szkoły itp. [s.15].      

         Władza określała, co jest „racją stanu” także w polityce oświatowej, w ramach której wprowadzano do szkół „właściwą” wersję patriotyzmu, określanego mianem patriotyzmu socjalistycznego czy patriotyzmu ludowego w powiązaniu z internacjonalizmem socjalistycznym (zgodnie z podporządkowaniem sobie przez ZSRR państw socjalistycznych).  

Wszelkie innowacje mogły być wprowadzane jedynie odgórnie, zgodnie z interesem władz partyjno-oświatowych, których zadaniem było narzucenie Polakom sowieckiej ideologii, języka i kultury. Występowała tu dziwna mieszanina werbalizmu, sloganowości, szkolarstwa z próbą tworzenia atmosfery silnie rozbudzonych emocji, entuzjazmu, aury patosu i heroizmu. (…) Funkcjonowały pewne sformułowania – wytrychy, za pomocą których można było ustawić każde zjawisko „we właściwym świetle”. 

Nowomowa była łatwa do opanowania, zestawu pojęć i określeń można się było w krótkim czasie nauczyć i dosyć swobodnie nim operować. Równocześnie nie pozwalała ona na żadną spontaniczność [s. 18].

         Każda krytyka była postrzegana jako niedopuszczalna, wroga i szkodliwa dla państwa.  Władza była jedyną siłą, która miała prawo do wyrażania troski o lud i zapewnienie jemu naprawiania ewentualnych błędów, ułomności czy niedomagań, których sprawcami były jakieś tajemnicze i wrogie państwu siły. Rekonstruując ówczesny model polskiej edukacji A. Radziwiłł zwraca zarazem uwagę na jego skrywane oblicze obronne. Część uczniów, posiadających inne, pozaszkolne źródła informacji, być może demoralizowały przez zmuszanie do świadomego kłamstwa, jeżeli chcieli jakoś funkcjonować w szkole, ale jednocześnie ułatwiały dystans, broniły przed akceptacją modelu, ujawniając mimo intencji twórców, jego fałszywość [s. 45].   

         Każda władza polityczna usiłująca zmieniać szkolnictwo wbrew wiedzy naukowej z psychologii, pedagogiki i nauk o kulturze fizycznej prędzej czy później stanie się przedmiotem kompromitujących ją rozpraw i wyników badań oświatowych. Każdy okres w dziejach szkolnictwa pozbawiał monistycznie determinujących oświatę władców skuteczności własnego sprawstwa.   


09 października 2021

"Minerwa" wyleciała tym razem w dniu 8 października z okazji ianuguracji roku akademickiego 2021/2022

W ubiegłym tygodniu miały miejsce uroczyste inauguracje roku akademickiego 2021/2022.  Przywołam w tym miejscu dwie z nich, gdyż miałem zaszczyt bezpośredniego  w nich udziału. Pierwszą w dniu 8 października było otwarcie roku w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Pełny przebieg tej uroczystości znajduje się na YouTube (poniżej), ale jeśli ktoś chciałby wysłuchać wykładu wybitnego filozofa - etyka profesora Jacka Hołówki (1:03:53). Profesor poświęcił swój wykład inspiracji współczesnych myśli/doktryn/idei w naukach humanistycznych i społecznych, jakimi są - jego zdaniem KONTESTACJA i  KONWENCJONALIZM (KONSERWATYZM).     



Natomiast kilka godzin później odbył się wykład inauguracyjny pt. Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu  w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, który wygłosił Prorektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, pedagog  porównawczy i socjolog edukacji - prof. dr hab. Zbyszko Melosik, dhc.



Warto wysłuchać obu wystąpień jako inspiracji zarówno dla doktorantów oraz dojrzałych naukowców, jak i dla studentów oraz nauczycieli akademickich w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych. 

 

Marna publicystyka dra Józefa Wieczorka na temat obecnych kadr akademickich

 


Publicyści prasy prawicowej usiłują wmawiać opinii publicznej, że w III Rzeczpospolitej mamy do czynienia z niewydolnością obecnego systemu akademickiego, a więc jego głębokim kryzysem. Tym samym krytykują politykę rządu prawicowej koalicji w latach 2015-2021. Jednym z nich jest dr Józef Wieczorek, który nie powołuje się w swoim ostatnim artykule pt. Skąd się wzięły obecne kadry akademickie? (WNET 2021 nr 10, s. 17) na chociażby scjentometryczne raporty w tym zakresie (zob. badania prof. Marka Kwiekaczy na sprawozdania MEiN. 

Być może nie wie, że do pisania o środowisku akademickim i jego naukowych osiągnięciach lub porażkach trzeba najpierw rzeczowo się przygotować, poznać realia, by nie tworzyć o nim fałszywego obrazu. Nie wystarczą bowiem utyskiwania na rzekomy stan fatalnych kadr z okresu PRL, skoro te już dawno nie mają dla obecnego rozwoju polskiej nauki szczególnego znaczenia. Większość odeszła z uczelni na emeryturę, a wśród nich także wybitni uczeni. 

Mamy w Polsce kadry odpowiadające stanowi ok.10 proc. naukowców jak w najlepszych uniwersytetach świata, których publikacje są najwyżej oceniane, o czym wielokrotnie pisałem w blogu, przywołując wyniki międzynarodowych badań.    

Tymczasem publicysta J. Wieczorek narzeka na akademickie kadry, które musiały mieć jakiś wpływ na jego drogę naukową w okresie PRL, skoro dzięki nim uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie Jagiellońskim. W PRL musiał mieć bowiem PRL-owskiego promotora, recenzentów i członków rady wydziału. Nie wypadł zatem "spod ogona" przedwojennych kadr profesorskich, gdyż te, jak trafnie o tym pisze, zostały albo wymordowane przez Niemców, albo wykończone przez bolszewickie rządy okresu stalinowskiego. 

Ma też zapewne osobiste doświadczenie i być może nawet bolesną pamięć tego okresu, której pod koniec artykułu jednak sam zaprzecza pisząc: W PRL wydatki na naukę były wielokrotnie mniejsze, zarabialiśmy jakieś 100 razy mniej niż obecnie (kilkanaście - kilkadziesiąt dolarów miesięcznie), a poziom nauki był podobny, a nawet w wielu dziedzinach lepszy. 

To w  końcu, jak to było z tym PRL-em, skoro najpierw stwierdza, że: Polska domena akademicka poniosła ogromne starty osobowe i materialne podczas II wojny światowej, i to zarówno ze strony okupanta niemieckiego jak i "wyzwoliciela" sowieckiego. Niestety w zniewolonej PRL tych strat nie zdołała odbudować. Kadry akademickie, które uchroniły się przed zagładą, podlegały procesom "oczyszczającym" od samego początku Polski Ludowej, aby nie wpływały negatywnie na młodzież akademicką, która maiła budować nowy, postępowy ustrój.                     

Czytelnicy mają być przekonani, że w okresie transformacji III RP, mimo iż ta trwa już trzydziesty drugi rok, została zachowana ciągłość prawna i personalna w środowiskach akademickich. Ma rację, że [n]ie dokonano lustracji ani tym bardziej dekomunizacji, poza swoistą dekomunizacją uczelnianych historii poprzez usuwanie z nich terminów "komunizm" czy "PZPR", a także takich wydarzeń jak stan wojenny.  Pisałem o tym, że tak historycy, socjolodzy, filozofowie, jak i psycholodzy nadal ukrywają destrukcyjną partyjnie aktywność swoich promotorów, recenzentów czy popleczników ich karier. 

No i co z tego? Czy to znaczy, że stali się reproduktorami bolszewickiej nauki humanistycznej lub ideologicznej/socjalistycznej doktryny? Jego zdaniem współcześni młodzi naukowcy odtwarzają sowiecką myśl naukową, przez co nie są uznawani na świecie. Co za bzdura. 

Artykuł J. Wieczorka jest potoczną publicystyką, narzekactwem, które nie znajduje poważnych argumentów, skoro nie przytacza się w nim konkretnych faktów. Ogólnikowe poglądy tego autora są w tym artykule niespójne, pozbawione rzeczowej argumentacji. Autorowi nie podoba się, że naukowcy, dzisiejsi nauczyciele akademiccy, których rzekomo postsocjalistycznych karier sam nie przywołuje, nie egzemplifikuje, nie powinni upominać się o godne płace, o środki na badania naukowe, bo... są to jeszcze gorsze kadry, niż te w ... PRL! 

Ba, J. Wieczorek sugeruje, by w związku z powyższym przestać troszczyć się o finansowanie szkolnictwa wyższego: Co ciekawe, polskie uczelnie nie są otwarte na naukowców, którzy przy nikłym finansowaniu budżetowym, a nawet bez finansowania potrafią osiągnąć w nauce więcej niż etatowi pracownicy. Dr J. Wieczorek nie wie, że powstały szkoły doktorskie, w których doktoranci otrzymują nie tylko stypendia, ale także mogą ubiegać się o konieczne środki na badania własne? Nie muszą już żebrać na ulicy, ale też nie powinni być nisko opłacani.  

Po co mydlić społeczeństwu oczy takimi bzdurami? Gdzie są ci wybitni naukowcy, młodzi, nieskażeni PRL i jego reprodukcją, którzy są gotowi pracować naukowo za darmo? Poproszę o ich adres. Chętnie włączę ich do procesu badawczego, skoro są gotowi pracować dla idei, jak obecna prawicowa władza.     

Podejście do rzekomego kryzysu kadrowego w szkołach wyższych przypomina mi nieco wypowiedź prof. Ryszarda Legutki, który w swoim artykule pt. Profesorowie i prokuratorzy ("Życie" z dn. 19-20 grudnia 1998, s. 7) pisał: (…) w opinii tych, którzy pamiętają przeszłe czyny, za dużo jest w historii ich życia pychy, a za mało żalu, za dużo poczucia misji, a za mało pokory. Jednocześnie te same cechy sprawiają, iż stali się  oni, przynajmniej niektórzy z nich, akademickimi gwiazdami uwodzącymi kolejne pokolenia młodzieży.  (…) Jest skądinąd zastanawiające, że młodsze pokolenie – głosząc pochwałę buntu – wcale nie zbuntowało się przeciw swoim nauczycielom., lecz zawsze lojalnie przy nich trwa. 

Może zatem, zamiast narzekać na stan obecnych kadr akademickich, autor tak fałszowanej rzeczywistości akademickiej skupi się na faktach i od nich zacznie rzetelną analizę. W Polsce A.D. 2021 nie finansuje się akademickiej patologii. Natomiast zapewne płaci się za takie publicystyczne teksty w dofinansowywanej z budżetu państwa prasie.                     

 

08 października 2021

Meandry polityki oświatowej III RP

 


Wydawałoby się, że odpowiedź na to pytanie: Kto jest kompetentny w zakresie kształcenia i wychowania młodych pokoleń? jest jednoznaczna - NAUCZYCIELE, profesjonaliści w zakresie dydaktyki przedmiotowej np. nauczyciele matematyki, fizyki, chemii itp. czy nauczyciele dydaktyki kierunkowej np. w zakresie edukacji przedszkolnej, zintegrowanej/wczesnoszkolnej. 

Otóż, nie. Ten, kto tak uważa, jest w błędzie, jeśli ma na uwadze sytuację w Polsce, gdzie o procesie kształcenia, jego organizacji, strukturze, treściach i metodach postępowania decydują politycy, a od czasu do czasu uruchamiani przez nich także prawnicy. Nauczyciel ma być narzędziem, środkiem do transmisyjnego, kierunkowego (światopoglądowego) przekazu władzy bez względu na to, czy mu się to podoba, czy nie. Nie po to sprawujący władzę sięgnęli po nią, by zostawić szkolnictwo poza sferą własnych wpływów oraz ich mocy. 

Takie będą szanse na dostanie się z najwyższych lokat do krajowego czy europejskiego parlamentu, jakie będzie oświatą zarządzanie. Nie ma zatem znaczenia źródło i typ ideologii edukacyjnej, która leży u podstaw zmieniającej się co kilka lat polityki oświatowej. Od 1993 r., kiedy do władzy doszła postkomunistyczna formacja (SLD i PSL), przywrócono modelową dla państwa PRL etatystyczną strategię zarządzania szkolnictwem, nadając tzw. reformom szkolnym jednoznacznie światopoglądowy charakter. Potem już była tylko ideologicznie (światopoglądowo) naprzemienna kontynuacja tej strategii. 

Od tamtego czasu aż po dziś nauczyciele mają być heteronomiczni, a nie autonomiczni, a jeszcze lepiej, gdyby w ogóle przestali kierować się własnymi normami społeczno-moralnymi, zapomnieli o wykształceniu w zakresie filozofii, socjologii, psychologii dydaktyki, historii szkolnictwa, a nawet kultury fizycznej i zdrowotnej, tylko przekazywali uczniom odgórnie adresowane do nich treści. Nauczyciel ma być nośnikiem ideologicznych przesłanek. Tym bardziej nie wolno mu czegokolwiek podważać, krytykować polityki edukacyjnej władz, gdyż każda z formacji rządzących utrzymuje "penitencjarny" - jak się okazuje nie tylko w nazwie - system nadzoru pedagogicznego.

Nauczyciele, którzy mają już za sobą pełnienie roli dyrektora przedszkola czy szkoły dowolnego typu zapewne pamiętają, że każda władza obejmująca po wyborach parlamentarnych resort edukacji zaczyna od zmian kadrowych (poprawnych politycznie, czyli gotowych bezwzględnie realizować linię partii władzy), w tym reguł sprawowania nadzoru pedagogicznego, od zmian treści kształcenia oraz systemu egzaminacyjnego. 

Nauczyciele zatem albo mają bać się swoich koleżanek czy kolegów z rady pedagogicznej, albo obawiać się restrykcji ze strony nadzoru, który z pedagogiką od lat nie ma już wiele wspólnego. Urzędnicy resortu i kuratoriów oświaty są od tego, by biurokratycznie zarządzać tym procesem, samemu wyzwalając się z obowiązku partyjnie warunkowanego kształcenia. Zawsze lepiej jest kogoś kontrolować niż być kontrolowanym, lepiej zarabiać "na górze" niż „na dole". 

Można jeszcze uciec do związku zawodowego, bo tak konstruowana polityka jest samograjem także dla tej nomenklatury, która dzięki owej zmienności, chaosowi, brakowi ciągłości i odpowiedzialności reformowania szkolnictwa może znakomicie funkcjonować - jak ów nadzór - z poczuciem konieczności własnego istnienia. Jak rządzi lewica, to w opozycji jest NSZZ "Solidarność" ze swoją Komisją Oświaty. Jak rządzi prawica, to w opozycji jest ZNP. Był już nawet taki okres, kiedy to z tylnego fotela kierował rządem przewodniczący NSZZ "Solidarność", zapominając zresztą o zobowiązaniach pierwszej fali Solidarności. 

Polityka oświatowa jest zatem od 28 lat zarządzana nieprofesjonalnie, gdyż sprawujący władzę dobierają sobie takich ekspertów, którzy nie będą kierować się nauką, ale wytycznymi programu partii politycznej uzasadniając stosowne rozwiązania i regulacje prawne. Polityka nie jest już racjonalną troską o dobro wspólne (chociaż ponoć wszystkie dzieci są "nasze"), ale sprawowaniem władzy lub dążeniem do jej zdobycia przez formacje partyjne. 

Polityka nie jest już - jak pięknie pisał o tym ks. prof. Czesław Bartnik - (...) rodzajem sztuki antropologicznej, która polega na optymalnym nachyleniu rzeczywistości państwowej – i międzypaństwowej – ku wspólnemu dobru obywateli, jednostek i całego ogółu, żeby wznieść Idealny Dom Rodziny Ludzkiej. Nie ma w Polsce miejsca na tak humanistyczne i integralne podejście do polityki oświatowej, by edukacja stała się DOBREM WSPÓLNYM, podzielnym, a więc dostępnym dla wszystkich bez względu na naturalne, kulturowe i ontogenetyczne różnice między uczącymi się (dziećmi, młodzieżą) i ich rodzicami. 

Publiczna edukacja szkolna ma być jeszcze jedną dziedziną życia społecznego do tworzenia i podtrzymywania w nim podziałów, wzmagania konfliktów, a tym samym dewastowania szans kolejnych pokoleń na edukację adekwatną do zawartych w Konstytucji m.in. wartości chrześcijańskich.  One bowiem upominają się o edukację jako DOBRO WSPÓLNE, a nie dobro niepodzielne. Nie usprawiedliwia takiego podejścia fakt, iż w swej większości elity władzy i politycy kształcą własne dzieci poza granicami kraju lub w elitarnych szkołach niepublicznych w naszym kraju.    

Jak słusznie pisał o tym przed laty prof. Aleksander Nalaskowski: (...) żaden z ministrów edukacji narodowej nie był fachowcem. W ostatnich latach na tym stanowisku byli historyk mediewista, chemik, astronom, budowniczy okrętów, prawnik-specjalista od prawa rolnego, politolog, matematyk, prawnik-specjalista od ubezpieczeń, elektryk, filozof, etc.  Wiedza naukowa ministrów edukacji narodowej w żaden sposób nie pozostawała w związkach z pełnioną funkcją, a praktyka szkolna ograniczała się do własnych wspomnień sztubackich bądź krótkich i odległych w czasie epizodów nauczycielskich.

Kiedy czytam kolejny raport dotyczący pierwszych zarobków absolwentów szkół wyższych, to muszę zapytać: Dzięki komu dotarli oni na wyższe uczelnie? Jaki był wkład w ich rozwój nauczycieli przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów/liceów czy techników? Jak wynagradzani są ich nauczyciele akademiccy? 

Nie wstyd związkowcom, politykom i rządzącym utrzymywać płace nauczycieli zaczynających pracę w tym zawodzie na trzykrotnie niższym  poziomie, skoro także przez nich wykształceni młodzi dorośli dostali się na najlepsze rynkowo kierunki studiów, po których mają godne ich wykształcenia płace? Cytuję: 

 Bezsprzecznym liderem zestawienia jest informatyka. Absolwenci tego kierunku na Uniwersytecie Jagiellońskim osiągają po wejściu na rynek pracy stawkę 12 tys. zł brutto. Po ukończeniu studiów na innych uniwersytetach zarobki sięgają średnio 9 tys. zł. Drugim najbardziej dochodowym kierunkiem studiów jest górnictwo i geologia. Studenci, którzy ukończyli ten kierunek na Politechnice Wrocławskiej zarabiają nawet 9,5 tys. zł miesięcznie. Podium zamyka teleinformatyka, której absolwenci po Akademii Górniczo-Hutniczej otrzymują pensje sięgające 8,5 tys. zł.