(foto: BŚ)
Ministra
edukacji, a co gorsza jej urzędnicy i "doradcy", popełniają błąd w projektowanym zaostrzeniu obowiązku uczęszczania na zajęcia lekcyjne.
Dotychczasowa górna granica usprawiedliwionych obecności w szkole wynosi 50 proc. z planowych godzin zajęć z poszczególnych przedmiotów szkolnych dla każdego
rocznika. Uczniowie jednak, z różnych powodów, coraz częściej i
chętniej opuszczają lekcje lub nie przychodzą w ogóle do szkoły.
Ministerstwo
nie publikuje danych na temat częstotliwości i łącznej liczby nieobecności
uczniów w szkołach publicznych z podziałem na ich typy, roczniki i przedmioty.
Mimo to ministra Barbara Nowacka ogłosiła, zapewne na wniosek zatroskanych o
miejsce pracy i płacy nauczycieli, by powyższą normę podwyższyć i dopuścić
maksymalnie 25 proc. nieusprawiedliwionej nieobecności uczniów w szkole.
"Jak
ktoś ma gorączkę, to nie tłucze termometru", tylko idzie do lekarza, by ten go
zbadał, być może nawet zlecił badania morfologiczne, a następnie zlecił leczenie. W oświacie jest tak, jak chce władza. Ministra przymierza
się do rzekomo "głębokiej reformy szkolnictwa" nie rozumiejąc, że
nie można aplikować "kuracji" bez zdiagnozowania przyczyn zaistnienia "choroby",
jaką w tym przypadku jest nieusprawiedliwione nieuczęszczanie jakiejś liczby
uczniów do szkoły. Jakiej?
Ilu
uczniów objętych obowiązkiem szkolnym, a więc do 18 roku życia, nie chodzi do
szkoły bez usprawiedliwienia nieobecności? Uczniów w jakim wieku i z jakiego
typu szkoły dotyczy rzekoma "choroba wagarowania"? Czy owa epidemia, z którą
zamierza się walczyć ustawową zmianą, dotyczy uczniów klas IV-VIII szkół
podstawowych, czy może ostatnich klas liceów ogólnokształcących, a może szkół
branżowych (z jakiej branży), czy techników (o jakiej specjalności)?
W
której grupie wiekowej przeważa to zjawisko? Czy dotyczy ono w większym
zakresie chłopców czy dziewcząt, a może uczniów niebinarnych? Jak ma się zjawisko
wagarowania do wagarów usprawiedliwionych przez rodziców lub już osiemnastoletnich uczniów technikum czy liceum?
Byłoby
dobrze, gdyby ministra przestała komunikować zmiany, które kompromitują jej
resort, bo populizm w polityce oświatowej prowadzi do głębokich kryzysów organizacyjnych,
kadrowych, metodycznych i ... wychowawczych. Warto pamiętać o tym, że "tłukąc termometr" uwalnia się "rtęć głupoty".