16 kwietnia 2025

Tak nie walczy się z wagarami szkolnymi

 


(foto: BŚ) 


Ministra edukacji, a co gorsza jej urzędnicy i "doradcy", popełniają błąd w projektowanym zaostrzeniu obowiązku uczęszczania na zajęcia lekcyjne. Dotychczasowa górna granica usprawiedliwionych obecności w szkole wynosi 50 proc. z planowych godzin zajęć z poszczególnych przedmiotów szkolnych dla każdego rocznika. Uczniowie jednak,  z różnych powodów, coraz częściej i chętniej opuszczają lekcje lub nie przychodzą w ogóle do szkoły.        

Ministerstwo nie publikuje danych na temat częstotliwości i łącznej liczby nieobecności uczniów w szkołach publicznych z podziałem na ich typy, roczniki i przedmioty. Mimo to ministra Barbara Nowacka ogłosiła, zapewne na wniosek zatroskanych o miejsce pracy i płacy nauczycieli, by powyższą normę podwyższyć i dopuścić maksymalnie 25 proc. nieusprawiedliwionej nieobecności uczniów w szkole.  

"Jak ktoś ma gorączkę, to nie tłucze termometru", tylko idzie do lekarza, by ten go zbadał, być może nawet zlecił badania morfologiczne, a następnie zlecił leczenie. W oświacie jest tak, jak chce władza. Ministra przymierza się do rzekomo "głębokiej reformy szkolnictwa" nie rozumiejąc, że nie można aplikować "kuracji" bez zdiagnozowania przyczyn zaistnienia "choroby", jaką w tym przypadku jest nieusprawiedliwione nieuczęszczanie jakiejś liczby uczniów do szkoły. Jakiej? 

Ilu uczniów objętych obowiązkiem szkolnym, a więc do 18 roku życia, nie chodzi do szkoły bez usprawiedliwienia nieobecności? Uczniów w jakim wieku i z jakiego typu szkoły dotyczy rzekoma "choroba wagarowania"? Czy owa epidemia, z którą zamierza się walczyć ustawową zmianą, dotyczy uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych, czy może ostatnich klas liceów ogólnokształcących, a może szkół branżowych (z jakiej branży), czy techników (o jakiej specjalności)? 

W której grupie wiekowej przeważa to zjawisko? Czy dotyczy ono w większym zakresie chłopców czy dziewcząt, a może uczniów niebinarnych? Jak ma się zjawisko wagarowania do wagarów usprawiedliwionych przez rodziców lub już osiemnastoletnich uczniów technikum czy liceum? 

Byłoby dobrze, gdyby ministra przestała komunikować zmiany, które kompromitują jej resort, bo populizm w polityce oświatowej prowadzi do głębokich kryzysów organizacyjnych, kadrowych,  metodycznych i ... wychowawczych. Warto pamiętać o tym, że "tłukąc termometr" uwalnia się "rtęć głupoty".