Projekt
ustawy w sprawie powołania Rzecznika Praw Ucznia jest kolejnym
dowodem na populistyczną politykę oświatową Ministerstwa Edukacji Narodowej,
która nie stanowi realnej troski o wyższy poziom kultury osobistej i
pedagogicznej nauczycieli, ich zwierzchników (przy godnym ich wynagradzaniu) oraz
o społeczno-moralny rozwój uczniów. Jest
Rzecznik (-czka) Praw Dziecka, a przecież każdy przedszkolak, uczeń szkoły
podstawowej i ponadpodstawowej jest dzieckiem. Osiemnastoletni nastolatek
uczęszczający do szkoły może w sytuacji naruszenia jego praw obywatelskich,
praw człowieka pozwać do sądu nauczyciela, dyrektora placówki. Młodszego
powinni chronić wszyscy nauczyciele, dorośli pracownicy przedszkola i
szkoły.
Centralistycznie
zarządzany w Polsce system szkolny jest strukturalnie i jurydycznie
patologiczny. Mamy w nim na szczycie rzekomo nadzorowanego przez premiera
ministra edukacji, ten zaś ma obowiązek nadzorowania powołanych przez siebie, a
lojalnych partyjnie kuratorów oświaty, którzy za pośrednictwem wizytatorów też
mają obowiązek nadzorowania i oceniania dyrektorów przedszkoli i szkół, a więc
też przedstawicieli nadzoru pedagogicznego.
Świat
idzie naprzód, ale w kraju mamy nadal rozwiązania sprzed stu lat. Jeśli coś się
w szkolnictwie zmienia, to na gorsze dla dyrektorów, albo nauczycieli czy/i ich
uczniów. Deregulacja jest potrzebna nie tylko w przedsiębiorczości,
instytucjach państwowych, urzędach, ale także w szkolnictwie, które zieje
pozorem kształcenia i wychowania z mechanizmami typowymi dla systemów
penitencjarnych.
Proszę
zobaczyć (Stan prawny aktualny na dzień: 25.04.2025):
ART.
55 UST. 2 USTAWY PRAWO OŚWIATOWE stanowi m.in. w
szczególności: (...)
5) przestrzeganie
praw dziecka i praw ucznia oraz upowszechnianie wiedzy o tych prawach;
6)
zapewnienie uczniom bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i
opieki.
Także dyrektorzy przedszkoli i szkół
podlegają ocenie prowadzonej przez kuratorium oświaty, które jest zobowiązane
do uwzględnienia w niej obowiązkowych kryteriów oceny pracy dyrektora.
Te zaś obejmują (§ 9 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki z dnia
25 sierpnia 2022 r. w sprawie oceny pracy nauczycieli) m.in.: (...)
10) tworzenie
warunków do respektowania praw dziecka i praw ucznia, w tym praw ucznia
niepełnosprawnego, oraz upowszechnianie wiedzy o tych prawach;
11)
podejmowanie działań mających na celu wspieranie rozwoju uczniów, w tym uczniów
niepełnosprawnych, oraz tworzenie warunków do aktywnego i pełnego uczestnictwa
uczniów w życiu szkoły i środowiska pozaszkolnego;
W
zakresie kryterium 10 mowa jest o tym, że "oceniana
jest realizacja przez dyrektora następujących zadań.
1)
Dba o prawidłowe zapisy w statucie szkoły dotyczące praw ucznia.
2)
Upowszechnia wiedzę o prawach dziecka i prawach ucznia.
3)
Nadzoruje przestrzeganie praw dziecka i praw ucznia przez nauczycieli i innych
pracowników szkoły.
4)
Uwzględnia prawa dziecka i prawa ucznia przy rozwiązywaniu konfliktów i
problemów.
5)
Stwarza warunki do respektowania praw dziecka i praw ucznia, w tym
niepełnosprawnego przez samych uczniów.
W
projekcie ustawy wskazuje się na rzekome przyczyny i potrzebę rozwiązań
administracyjno-prawnych, a nie pedagogicznych:
"Prawa
i obowiązki uczniowskie to istotne społecznie zagadnienie, szczególnie że prawa
i obowiązki te wynikają z ludzkiej godności (jak wszystkie prawa, wolności i
obowiązki człowieka; art. 30 Konstytucji RP), a szkoła lub placówka oświatowa
to pierwsze miejsce, gdzie jednostka mierzy się z hierarchiczną podległością,
nierzadko wobec władzy publicznej, będąc szczególnie narażoną na naruszenia z
uwagi na wiek i nieznajomość prawa. To zatem kluczowe, aby już od wieku
dziecięcego propagować wśród uczniów idee ich praw, wolności i obowiązków, a
także pokazywać im, jak prawo działa w praktyce poprzez bezpośrednie
przełożenie na nich samych".
Jestem
od kilkudziesięciu lat zwolennikiem modelu szkoły dla dziecka. Taka placówka
nie potrzebuje żadnych ustaw, statutów w tak oczywistych kwestiach, bo dla każdego z jej pracowników, każde
dziecko w roli ucznia jest darem rodziców powierzonym
profesjonalistom-dydaktykom przedmiotowym a zarazem pedagogom, by pomogli mu w
odkrywaniu własnego człowieczeństwa, rozwijaniu swojego potencjału osobowego.
Do tego samemu trzeba być najpierw człowiekiem, osobą, która ma nie tylko
dyplom świadczący o uzyskaniu odpowiedniego wykształcenia, ale przychodzi
codziennie na spotkanie z dziećmi dla nich samych, ale i po części także dla
siebie, by czerpać satysfakcję z doświadczania wzajemnych relacji.
Dyrektorzy
szkół powinni znać ten zapis z Karty
Nauczyciela, w którym ustawodawca stanął po stronie pedagogów
postępujących zgodnie z dobrem ucznia:
art.
6a.1g: Na ocenę pracy nauczyciela i dyrektora szkoły nie mogą mieć wpływu jego
przekonania religijne i poglądy polityczne, a także odmowa wykonania przez
niego polecenia służbowego, gdy odmowa taka wynikała z uzasadnionego
przekonania, że wydane polecenie było sprzeczne z dobrem ucznia albo
dobrem publicznym.
Prawa
ucznia można i powinno się regulować w radach szkół, których członkami są
uczniowie, nauczyciele i rodzice, a więc najważniejsze podmioty do
rozstrzygania o tym, jakie normy społeczne, kulturowe powinny obowiązywać w
danej szkole oraz jakie wprowadzić w niej praktyczne rozwiązania do ich
upowszechnienia, zaakceptowania przez całą społeczność szkolną i egzekwowania
ich przestrzegania przez wszystkich - uczniów i dorosłych. Prawa ucznia jako
osoby naruszane są bowiem nie tylko przez niektórych nauczycieli, ale w
ostatnich latach znacznie częściej i w szerszym zakresie przez ich rówieśników
lub niewiele od nich starszych uczniów z wykorzystaniem w tym celu m.in.
cyfrowej komunikacji.
Żaden
rzecznik praw ucznia w szkole, którym będzie jeden z nauczycieli, a więc
podwładny wobec dyrektora szkoły, członek rady pedagogicznej, grona mającego
zająć się kształceniem, ale i posiadającego w swoim gronie osoby zaprzeczające
istocie tych procesów, nie będzie w stanie nie tylko stanąć po stronie uczniów,
ale i przeciwstawić się koleżance czy koledze, nie wspominając już o kadrze
kierowniczej szkoły. Problemy, konflikty międzyludzkie należy rozwiązywać
bezpośrednio w szkole z udziałem wszystkich stron z nim związanych.
Zastanawiające
jest to multiplikowanie praw, które są nieegzekwowalne a co gorsza ów fakt
sprawia, że wzmacnia to poziom demoralizacji zarówno wśród niektórych uczniów,
jak i ich nauczycieli. Dyrektor/-ka szkoły, której nie ma rady szkoły, ma jawne
i ukryte sposoby na wyhamowanie pajdocentrycznych roszczeń wśród
nauczycieli-wychowawców klas, jak i wśród uczniów i ich rodziców. Silnej woli i pasji pedagogicznej wymaga poświęcenie czasu na tworzenie wspólnot wzajemnie uczących się i
wspomagających w rozwoju osób, bez względu na ich wiek, płeć, światopogląd itp.
Od dziesiątek lat, a nie od minionej dekady, nie są w różnych szkołach pseudopublicznych przestrzegane podstawowe prawa części uczniów. Warto odpowiedzieć sobie na proste pytanie – Jaki jest tego powód? – i zacząć eliminować przyczyny. Do tego jednak potrzebna jest pedagogika szkolna a nie prawo oświatowe i rzekomi jego egzekutorzy w osobach rzeczników.