Nie przypuszczam, by środowisko akademickie podziwiało samozachwyt ministra nauki z racji opublikowania sprawozdania, któremu nadano podtytuł: „rekordowe nakłady, wsparcie dla studentów i rozwój nauki".
Nie wiem, gdzie są te rekordowe
nakłady? Chyba dla wymienionych kadr w resorcie nauki? W czym wyraża się
wsparcie nauki? Chyba też w wymianie kadr w instytucjach podległych resortowi?
A
co do wsparcia dla studentów? Rzeczywiście, uzyskali je studiujący w szkółkach
dla tumanów, którym ministerstwo pozwoliło na
zmianę szyldu i dalsze drenowanie kieszeni naiwnych studentów. Owszem,
trzeba przyznać, że gdyby nie zmiana władz politycznych w Polsce, to dalej przestępczo hulałby facet, którego już wypuszczono z aresztu. Ciekawe, czy
jeszcze jest w Polsce, czy może już poza zasięgiem systemu
sprawiedliwości?
Nie wiemy, jak postępuje dochodzenie w sprawie przestępczej działalności niektórych urzędników Polskiej Komisji Akredytacyjnej, którzy czerpali korzyści z korupcji w w tej instytucji państwowej?
Jak na rok działalności ministerstwa pod nową
batutą, to dowiadujemy się raczej o wątpliwych decyzjach ministra w odniesieniu
do ewaluacji naukowej czy kwestii nieposzanowania prawa do ochrony danych
sygnalistki z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Wreszcie,
nie wiem, na jakiej podstawie minister przypisuje sobie i jego administracji
zasługę w kwestii: "Działania Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w
pierwszym roku funkcjonowania pokazują, że polska nauka i szkolnictwo wyższe
zmierzają w kierunku nowoczesności oraz większej
dostępności". Czyżby? Jakie to były konkretne działania?
Kto
jest zachwycony wskaźnikiem, w świetle którego podobno zwiększono "nakłady
finansowe na szkolnictwo wyższe w stosunku do roku 2023 o 22%". Nas nie
interesuje kreatywna księgowość i statystyka. Tak można wciskać kit
społeczeństwu, które w swej większości ma prawo nie znać i nie rozumieć
specyfiki pracy akademickiej, ale nie naukowcom.
To
statystyczna informacja, że: "- Ten rok to wsparcie uczelni, czyli 30%
podwyżek dla nauczycieli akademickich, 30% dla doktorantów oraz 20% dla
pracowników administracyjnych". Jednak naukowcy, których
wynagrodzenia wynoszą 20 proc. płac koleżanek i kolegów z uczelni
zachodnioeuropejskich, nie wspominając już o amerykańskich, nadal prowadzą
badania kosztem jakości życia własnych rodzin i na prywatnym sprzęcie domowym, bo w uniwersytecie go nie otrzymają.
Czytam zatem w "Gazecie Wyborczej":
"Łączne wydatki na naukę osiągną historycznie najniższy (1,07 proc.) poziom w relacji do PKB w XXI wieku" - komentują zaplanowane wydatki rektorzy, zrzeszeni w KRASP. Związkowcy alarmują, że zaplanowane 5-procentowe podwyżki dla pracowników uczelni są niższe niż prognozowana inflacja. A naukowcy od kilku tygodni apelują, by zwiększyć środki na badania"
Śmiesznie
brzmi w tym pseudoraporcie MNiSW stwierdzenie, że: "Minister nauki
przywrócił dialog ze środowiskiem akademickim, odwiedzając 16 największych
ośrodków akademickich w Polsce. (...)- Odbudowaliśmy relacje ze środowiskiem
akademickim, ponieważ jest to podstawowa kwestia w budowaniu i rozwijaniu
współpracy, poszukiwaniu wspólnych rozwiązań i możliwości".
Dziękujemy
za podróże pana ministra, z których nic nie wynika dla naukowców w uczelniach
państwowych. Nie interesuje nas robienie sobie publicity i fotografowanie się
przez ministra z powołanymi na nowa kadencję rektorami czy senatami. Nie
uczestniczymy bowiem w walce o władzę, tylko chcemy wykonywać swoje zadania
naukowo-badawcze i dydaktyczne w warunkach, które doprowadzą wreszcie do
likwidacji ustawowej, a więc strukturalnej korupcji ewaluacyjnej dyscyplin naukowych i
nędzy finansowej.
Infrastruktura
uniwersytecka, wyposażenie dziekanatów, katedr, instytutów w nowoczesne
narzędzia ICT wymaga radykalnych inwestycji. Pracujemy na sprzęcie sprzed 10-15 lat! a nie ma za co kupić nowy. Aktualizacja oprogramowania, zakup
dostępu do czasopism zagranicznych i koszty wydań rozpraw naukowych są tak
wysokie, że coraz mniejsze są szanse na utrzymanie współpracy międzynarodowej i
jakości kształcenia studentów.
Nie poprawi się poziom badań naukowych w Polsce od tego, że ministerstwo stało się firmą sprzątającą. Cytuję:
"- Jednocześnie przeprowadziliśmy
proces sprzątania po poprzednich rządach. Likwidujemy Centrum
GovTech i Instytut Badań nad Renesansem i Barokiem. To konkretne oszczędności w
budżecie ministerstwa. Zmniejszyliśmy także finansowanie Akademii
Kopernikańskiej".
Humorystycznie
brzmią zapewnienia ministra dotyczące promowania kobiet w nauce oraz
zapewnienia im "równych szans na rozwój kariery akademickiej. W ramach
tych działań uruchomiono platformę „Kobiety w nauce”, która prezentuje ich
osiągnięcia ale też wspiera je w realizacji badań. Ponadto został opublikowany
raport, prezentujący wyzwania, z jakimi borykają się kobiety w polskim
środowisku naukowym, a także propozycje rozwiązań na rzecz poprawy ich sytuacji
zawodowej".
Od
tego, że ktoś zarobił na uruchomieniu portalu lub przygotował raport z diagnozy
o marnej poznawczo wartości nie poprawiła się równość szans kobiet w nauce. Kobiety
zawierają związki małżeńskie, rodzą dzieci, opiekują się nimi i je wychowują, a
zatem nie wyjadą na dłuższy zagraniczny staż naukowy, nie mają tożsamych z
mężczyznami możliwości prowadzenia badań terenowych, itp. Żaden minister nie
zapewni im równych szans z mężczyznami. Komu ma służyć ta propaganda?