Otrzymałem list od jednego z profesorów, który dotyczy przewidywanych przeze mnie przed laty następstw turystyki habilitacyjnej niektórych Polaków na Słowację. Jak pisze:
"Tak,
o to doczekaliśmy się sytuacji, w której osoba z habilitacją z Katolickiego
Uniwersytetu w Rużomberoku promowana jest do władz krajowego stowarzyszenia. Tymczasem to jego władze w 2008 roku jako pierwsze zaalarmowały środowisko akademickie i uruchomiły protest przeciwko turystyce
habilitacyjnej z pracy socjalnej na Słowację.
Jeszcze
do niedawna odmawiano słowackim docentom z formalnie uznaną równoważnością ich
dyplomów nawet członkostwa tego stowarzyszenia. Tak było dotąd..., a
teraz?
Potwierdza
się powiedzenie, że na wszystko potrzebny jest czas. W kilku krajowych
uniwersytetach czy państwowych wyższych szkołach zawodowych osoby takie pełnią ważne funkcje administracyjne, a nawet
zostały "wybrane" do Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, chociaż to także ten Komitet wraz z Komitetem Socjologii PAN wspierał konieczność zerwania przez polski rząd umowy
bilateralnej ze stroną słowacką ze względu na nieuczciwie uzyskiwane na Słowacji
stopnie naukowe przez niektórych Polaków.
Dlaczego
tak się dzieje? Bo ktoś jest miły, lubiany, ponoć nawet pracowity,.., ale tyle
i tylko tyle. Ma dyplom".
Zwracam jednak uwagę, że są wśród takich docentów akademicy, którzy przeprowadzili powtórne
postępowanie habilitacyjne w Polsce m.in. z pedagogiki, by odciąć się od tych, którzy uzyskali docenturę na Słowacji na podstawie... pracy doktorskiej czy z innego, ale pozanaukowego powodu. Takich osób w pedagogice nie ma więcej, niż dających się policzyć na palcach jednej dłoni, co tylko potwierdza trafne rozpoznanie także przez samych Słowaków, że części "turystów" nie o naukę chodziło.
Jak pisze do mnie ów profesor:
"Kandydat do władz stowarzyszenia... ma stanowisko kierownicze w jednym z uniwersytetów. Jest aktywny akademicko, to prawda ale ... . Nic
więcej. Czyżby młodsze pokolenie było mniej wrażliwe, zupełnie nie
rozumiejące problemu? A może już nie mam racji przejmując się tą sytuacją? Może właśnie z uwagi na dowody aktywności akademickiej tych osób, także w
konferencjach m.in. z pedagogiki społecznej, należy sprawę ich pseudonaukowej
habilitacji " puścić" w zapomnienie?"
Nie wiem, jak jest naprawdę, bo nie śledzę już tej sytuacji. Wiem jednak, że poziom zniszczenia kodu etycznego w polskim i słowackim środowisku akademickim sprzyja koleżeńskiemu, interesownemu podtrzymywaniu działalności pozornej. Założyciel Collegium Humanum habilitował się w powyższym słowackim uniwersytecie..., z tego samego kierunku kształcenia.