Jozef Hvorecký wydał rozprawę naukową zatytułowaną "Testament
uczonego. Zapaść szkolnictwa i droga do jego uzdrowienia "
("Testament vedca. Kolaps školstva a cesta k oživeniu", 2015), która
została sfinansowana przez Ministerstwo Szkolnictwa Nauki i Sportu Słowackiej
Republiki. Nie jest to jednak jego testament, tylko gorzka prawda naukowca o
stanie szkolnictwa wyższego i nauki w tym kraju.
Książkę otwiera fikcyjny "List do syna", w którym
czytamy m.in.:
Przede wszystkim nie zapominaj, że rolą nauki nie jest
odkrywanie czegoś, ale tworzenie raportów. (...) Nie jest ważna ich treść, ale
komplet dokumentów. Śledź profesjonalne czasopisma, aby rozpoznać modne
terminy. (To
jedyna korzyść z nich.) Następnie szybko napisz artykuł, który je
uwzględnia. Ponieważ będziesz pierwszy, niewielu zauważy, że nie wiesz, o czym
piszesz czy mówisz.
(...) Cytujcie się nawzajem, dzięki czemu wzmocnicie
swoją pozycję. Ostatnio krytykowałeś mnie za to, że zacytowałem w swoim
artykule geologa, inżyniera aeronautę, lekarza i muzykologa. Ale... każdy z
nich zacytował mnie w swoim artykule, dzięki czemu byłem cytowany
czterokrotnie. Wzrost cytowań przyda się przy ocenie moich prac naukowych: do
habilitacji, uzyskania tytułu profesora i do recenzowania rozpraw naukowych.
Dzięki temu wszyscy wiedzą, czego oczekujesz od nich, a oni oczekują tego
samego od Ciebie.
(...)
Stwórz piekło na ziemi swoim krytykom, to wyjadą z kraju i
przestaną być dla Ciebie konkurencją. Niech tam robią co chcą, może nawet
naukę. Ambitni utrudniają rozwój Twojej kariery, a z czasem mogą Cię pokonać,
zagrozić twojej pozycji. Nie cytuj ich prac, nie zapraszaj ich na konferencje
naukowe. Jeśli nie daj Boże któryś się zarejestruje, to niech Twoi
współpracownicy odrzucą takie zgłoszenie pod pretekstem troski o jakość i
konieczność dokonania selekcji.
(...) Rób tylko to, czego wymagają od Ciebie
władze. Gdy kryteria wymagają dziesięciu artykułów, nie pisz ani jednego
więcej. Raczej zobacz, które kryterium nie jest jeszcze spełnione. Postępuj tak
do momentu, aż uzyskasz wszystkie stopnie i tytuły, jakich pragniesz. Od tego
momentu nie musisz już nawet kiwnąć palcem. Bądź jednak czujny, bo wrogowie
nigdy nie śpią.
(...) Uwierz mi, synu, zrobienie kariery naukowej nie
jest trudne, trzeba tylko wiedzieć. jak to zrobić. Postępuj zgodnie z moją radą
a będę spoczywał w pokoju (s. 5-7).
Książka jest zbiorem esejów naukowych, z których każdy
dotyczy krytycznego stanu szkolnictwa wyższego i nauki na Słowacji. W każdym z
nich autor książki odsłania patologie w nauce i polityce resortu wobec niej.
Zaczyna od kwestii finansowych, od stwierdzenia, że budżet na szkolnictwo
wyższe i naukę lokuje Słowację na jednym z ostatnich miejsc wśród państw Unii
Europejskiej. Są jednak osoby, które dorobiły się w szkolnictwie pokaźnego
majątku. Nas to nie dziwi, gdyż mamy ten sam powód do narzekania.
Każda próba zmian natrafia na opór, co jest naturalnym zjawiskiem.
Jako matematyk i informatyk z wykształcenia zaproponował wzór na zmianę:
D x V x F > R
gdzie
D (Dissatisfaction) określa poziom niezadowolenia z obecnego
stanu;
V (Vision) wizja przyszłości,
F (First) potrzeba podjęcia pierwszych kroków w kierunku
zmiany
R (Resistance) wielkość oporu wobec zmiany.
W związku z tym, że czynniki mające skutkować zmianą są
subiektywne, to jedynym aksjomatem jest teza: że każda zmiana na trafia na opór
(s.13).
Kolejne eseje odsłaniają paradoksy szkolnictwa
wyższego, działalność pozorną, by spełnione były oczekiwania biurokratów.
Krytykuje system akredytacji rzekomej jakości kształcenia pokazując, w jaki
sposób można uzyskać pozytywną ocenę, mimo iż nie spełnia się wymagań czy
kryteria zatrudniania w uniwersytecie. Kiedy zatrudniał się w uniwersytecie w
Liverpoolu wystarczyło przesłanie cv z podaniem. Na Słowacji zaś trzeba
przedłożyć stos dokumentów, potwierdzeń, kopie rozpraw itp.
W każdym z omawianych zagadnień Hvotecký odwołuje się do
rozwiązań w zagranicznych uczelniach, w których sam wykładał (USA, ANGLIA,
AUSTRIA). Nie jest już w stanie zaakceptować utrzymujących się w słowackich
uczelniach i polityce wobec nich rozwiązań, jakie miały miejsce w okresie
socjalizmu. Odsłania absurdy, które nie służą ani nauce, ani kształceniu
studentów, gdyż utrwalają pozór, bylejakość, wzmacniają władzę biurokratów i cwanych
ludzi żerujących na akademickim środowisku.
Krytykę procedur, norm prawnych, uczelnianych praktyk, ale
przede wszystkim patologicznych postaw i działań części przedstawicieli władz
rządowych, polityków, rektorów, dziekanów i kadr akademickich zamyka esejem zatytułowanym
"Anty-testament". Jak pisze:
"Cud zmian nie nadejdzie z góry. Nie łudźmy się, że
ministerstwo skoryguje prawo a komisja akredytacyjna - kryteria oceny jakości
kształcenia, dzięki czemu nastąpi raj na Ziemi. Niestety, tak się nie stanie. W
szkolnictwie nic się nie zmieni, jeśli nie zmieni się atmosfera w pracy"
(s.138).
W szkołach wyższych muszą pracować specjaliści, eksperci,
pasjonaci nauki, a nie osoby, które chcą zarabiać na życie, dla których
zatrudnienie nie wiąże się z pragnieniem poznania i odkrywania, z sensem ich
egzystencji. Prawdziwy uczony nie jest zależny od pracodawcy, ale to
pracodawca uzależniony jest od niego. Nie musi spełniać absurdalnych oczekiwań biurokracji,
polityków, gdyż jego rolą jest prowadzenie badań naukowych i kształcenie
młodych pokoleń zgodnie z najnowszymi odkryciami naukowymi.
Uczony sensu stricte jest otwarty na krytykę, kiedy zostanie
wytknięty mu błąd, zgodnie z sokratejskim przesłaniem "Wiem, że nic nie
wiem", natomiast pseudouczony traktuje krytykę jako atak na jego majestat
(s.140). Z tymi ostatnimi spotykam się w kraju w przestrzeni publicznej i naukowej, zachęcając ich do korzystania z konsultacji naukowych specjalistów z zakresu przedmiotu ich badań. Gorzej, kiedy krytyki szkolnictwa wyższego i nauki podejmują się niekompetentni publicyści albo sfrustrowani, bo wyrotowani z uczelni adiunkci. Ich rolą nie jest dociekanie prawdy, tylko głoszenie insynuacji, projektowanie na innych manipulacji, której sami są autorami.