Ks. prof. UMCS dr hab. Alfred Wierzbicki, filozof, etyk i poeta nadesłał swój pierwszy w tym roku wiersz, któremu nadał tytuł "PAPIEŻ BENEDYKT". Zacytuję go w całości, gdyż przypomniał mi, jak kilka lat temu zainteresowałem się metodologią badań historyczno-krytycznych w najważnjiejszym dziele właśnie J. Ratzingera. Zastanawiałem się wówczas nad tym, czy wolno nam w badaniu historycznej myśli (idei, słowa) mówić o jej aktualności? Lubelski etyk pięknie wyraża w swoim wierszu pamięć spotkania z śp. Papieżem.
"PAPIEŻ BENEDYKT"
Po śmierci papieża emeryta
zastanawiałem się kim był dla mnie
z bliska widziałem go raz
nie był jeszcze kim miał być
kończył 70 lat i chciał pożegnać się z
Rzymem
przyjaciele komentowali jego autobiografię
słuchał ze zmrużonymi oczami
czuł się już na ścieżkach lasu w Bawarii
Podziwiałem jego wycofywanie się i
zdolność powrotu
na łódź która tonęła w brudzie i niewierze
nie żałowałem abdykacji
cóż to za gadanie że nie schodzi się z
krzyża
szedł przez prawdziwie ciemną dolinę
nie wiele było w niej wytchnienia
pastwiska wyżarte kielich pełen goryczy
w ornatach i mitrach szakale i wilki
Nie mamy boskości w sobie
błogosławiony w którego udręczonym ciele i
umyśle
pulsuje miłość pochodząca z Boga
07.01.2023
Prowadzący w naukach teologicznych, ale także humanistycznych czy społecznych badania nad historią myśli, mogą sięgnąć do wyjątkowego w dziejach kultury dzieła zm. Papieża Josepha Ratzingera pt. OPERA OMNIA. JEZUS Z NAZARETU, przeł. M. Górecka, W. Szymon OP, (Lublin, 2015). Jest ono w swej przełomowej wyjątkowości porównywane do dzieł św. Tomasza z Akwinu.
Jak pisze we wprowadzeniu do polskiego przekładu ks.
prof. Krzysztof Góźdź, tekst może posłużyć nie tylko chrystianologom do
dalszych badań, ale także do medytacji, gdyż (...) służy nie tylko
zaspokojeniu ciekawości czy dostarczeniu informacji, lecz zaprasza
uczestnika do "żywego wejścia" w tę rzeczywistość Jezusa z
Nazaretu (s.2). Rozprawa powstała pod świeckim nazwiskiem Autora, by
nie wiązano jej z pełnionym przez Ratzingera najwyższym dla Kościoła
katolickiego urzędem.
Szczególnie cenne jest tu uzasadnienie
metodologii własnych badań, które są próbą interpretacji dawnych i
współczesnych analiz Ewangelii Mateusza i Łukasza o dzieciństwie Jezusa. Tak
argumentuje J. Ratzinger w przedmowie do Opera Omnia, którą
wydał w dn. 15 sierpnia 2012 roku:
(...) na poprawną interpretację tekstu składają się dwa kroki. Po pierwsze, należy zapytać, co dany autor chciał powiedzieć w swym tekście; jest to historyczna komponenta egzegezy. Nie wystarczy jednak pozostawienie tekstu w przeszłości i nadanie mu tym sposobem dawnego charakteru.
Drugie pytanie prawdziwej interpretacji winno brzmieć: Czy to, co powiedziano, jest prawdą? Czy ma jakieś znaczenie dla mnie? A jeśli tak, to jakie? W przypadku tekstu biblijnego, którego pierwszym i najgłębszym autorem, zgodnie z naszą wiarą, jest sam Bóg, pytanie o relację przeszłości do teraźniejszości stanowi nieuniknioną część samej interpretacji. Nie umniejsza to znaczenia badań historycznych, lecz je potęguje (s. 37).
W powyższym dziele powinny zainteresować historyków chrześcijańskiej myśli wskazówki metodologiczne J. Ratzingera, którymi kierował się w pracy nad książką. Jak pisze:
Po pierwsze, metoda historyczna, właśnie ze względu na wewnętrzną istotę teologii i wiary, jest i pozostaje nieodzownym wymiarem pracy egzegetycznej. Biblijna wiara ze swej istoty musi się odnosić do autentycznie historycznego wydarzenia. Nie opowiada ona historii jako symboli prawd ponadhistorycznych, lecz zasadza się na historii, która wydarzyła się na naszej ziemi. "Factum historicum" nie jest dla niej wymiennym symbolicznym szyfrem, lecz stanowi jej konstytutywną podstawę: "Et incarnatus est" - w tych słowach wyznajemy, że Bóg rzeczywiście wkroczył w realną historię.
Jeśli pominiemy tę historię, to wówczas wiara chrześcijańska zostanie zlikwidowana i przemieniona w inną formę religii. Jeśli więc historia, w sensie faktyczności, należy do wiary chrześcijańskiej, w konsekwencji musi się ona poddać metodzie historycznej - domaga się tego sama wiara.(...) Metoda historyczno-krytyczna - powtórzmy to raz jeszcze - jest ze względu na strukturę wiary chrześcijańskiej nieodzowna. (...)
Po drugie, ważne jest uznanie granic samej metody historyczno-krytycznej. Ten, kto uznaje, że Biblia kieruje do niego wezwanie dzisiaj, zgodnie z jej istotą musi przyjąć, że słowo to należy do przeszłości - i to jest pierwsza granica. Jako historyczna, metoda ta poszukuje historycznego kontekstu wydarzenia, w którym powstały teksty. Usiłuje możliwie dokładnie poznać i zrozumieć przeszłość - taką, jaką rzeczywiście była- ażeby w ten sposób ustalić także to, co autor w danym momencie, w kontekście swego myślenia i ówczesnych zdarzeń , mógł i chciał powiedzieć.
Metoda historyczna - aby pozostać historyczną - musi nie tylko analizować słowo jako przeszłe, ale także w przeszłości je pozostawić. Może przeczuwać jego związki z teraźniejszością i jego aktualnością, próbować je odnieść do teraźniejszości, ale nie może uczynić go "dzisiejszym", bo wtedy przekroczyłaby swą miarę. Właśnie dokładność w objaśnianiu tego, co się wydarzyło, stanowi tak jej siłę, jak i granicę (tamże, s. 122-123, podkreśl. moje).
Nawet lewoskretny prof. socjologii Ireneusz Krzemiński dołączył na Fb do tegorocznych życzeń z własną opinią o dokonaniach naukowych zm. Papieża: