Przypominam dziś dzieło Johna Deweya tworzenia Muzeum Dzieci, gdyż pojawił się projekt takiego działu w Nowym Muzeum w Koszalinie, którego autorem jest jego dyrektor Zygmunt Kalinowski. Zawiera on w sobie wyjątkową szansę na pojawienie się prekursorskiego rozwiązania, które otwiera nową przestrzeń i rozwiązania edukacyjne dla dzieci i młodzieży.
Powyższa idea i jej praktyczne aplikacje pojawiły się najpierw przed prawie 120 laty w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, a w
latach 60. XX wieku także na naszym kontynencie stając się fenomenalnym
rozwiązaniem, które ewoluuje wraz ze zmianami technologii w ponowoczesnym
świecie. Takich muzeów powstało na świecie ok. 500, w tym 70 w
Europie, tylko nie w Polsce.
Tymczasem Muzeum Dzieci jest miejscem, w którym rozwija się dziecięcą wyobraźnię, kreatywność,
a zarazem stwarza im zupełnie inną atmosferę do
eksperymentowania, działania wyzwalanego ciekawością. Oferta programowa takiego
Muzeum bazuje na duchu swobodnego obcowania dzieci ze sobą i ich
przewodnikiem, na wzajemnej wymianie myśli i oddziaływaniu. Rezultaty takich spotkań wyrastają z doświadczeń nabywanych także w szkole i domu.
Muzeum
Dzieci oferuje zajęcia oparte na zasadzie współdziałania i
współżycia w działaniu twórczym. Uczeń powinien się uczyć tylko tego,
co ma realne znaczenie, co rozszerza horyzont jego myślenia, a nie różnych
jałowych, zbytecznych rzeczy. Musi się zapoznać z prawdami żywemi, a nie tem,
co było uznawane za prawdę kilkadziesiąt lat temu, albo polecone przez połowicznie
wykształconych nauczycieli [Dewey, Szkoła a społeczeństwo, Lwów-Warszawa 1924, s. 49].
Dewey projektował wyższe piętro idealnej szkoły, w której górnych narożach znajdowałyby się laboratoria geograficzne, literackie, historyczne, przyrodniczo-matematyczne, zaś w dolnych pracownie artystyczne w dziedzinie grafiki i muzyki (pracownie wokalno-instrumentalne). Idealnym miejscem do powołania takiego środowiska edukacyjnego jest właśnie Muzeum, w którym dzieci mogą poznać źródło pochodzenia rzeczy nam współczesnych, ich historię oraz zastosowanie do zupełnie nowych rozwiązań technologicznych.
Jak pisał amerykański pedagog:
Skąd powstaje wykształcenie? Poczęści przez obserwację tych rzeczy,
rozważanych w ich naukowych i historycznych warunkach i skojarzeniach, przyczem
dziecko uczy się je oceniać jako zdobycze techniczne, jako myśli wcielone w
czyn; poczęści też przez wprowadzenie idei sztuki do samej Sali [tamże, s. 55].
Muzeum Dzieci tworzy zupełnie nowy związek pomiędzy szkołą a życiem, bowiem
w jego przestrzeni, działach naukowych Muzeum dziecko nabywa zupełnie nowych
doświadczeń, a zarazem może wykorzystać zdobytą w szkole wiedzę. To właśnie w
takim Muzeum można (…) wytworzyć związek pomiędzy szkołą a życiem, aby
doświadczenie, nabyte przez dziecko w zwykły, pospolity sposób, mogło być
przeniesione i zużytkowane w szkole i naodwrót: aby wszystko to, czego się
dziecko nauczy w szkole, było zużytkowane w codziennym życiu (…)
[tamże, s.55].
Dopiero od niespełna trzydziestu lat zmienia się funkcja muzeów, mimo iż
ponad sto lat temu wybitny filozof John Dewey dokonał w swoich
studiach i Szkole Laboratorium „kopernikańskiego przełomu” w spojrzeniu na
edukację, która powinna wychodzić poza mury szkolne.
Wiemy, jak znaczącym osiągnięciem
edukacyjnym stało się Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, którego rozwiązania zaczęły
naśladować inne samorządy nadając swoim projektom nowe oferty
dydaktyczne. Potwierdza się zatem teza Horacjusza Manna: Tam gdzie
wszystko się rozwija, jeden twórca wart więcej, niż tysiąc reformatorów [Dewey,
1924, s.7].
Warto korzystać z modelu nowej edukacji, który jeszcze nie doczekał się
urzeczywistnienia w naszym kraju ze względu na inne priorytety polityki
oświatowej, także przez politykę społeczno-gospodarczą oraz brak
skonsolidowanej demokratyzacji i uspołecznienia szkolnictwa publicznego. Trzeba
wracać do tego, co jest wciąż niespełnionym a możliwym podejściem do pojawiających się innowacji, które powstają z inicjatywy twórczo
podchodzących do troski o młode pokolenia nie tyle wizjonerów czy utopistów,
ale osób o głębokiej wiedzy i doświadczeniu zdobytym najczęściej poza granicami
naszego kraju.
Nie chodzi tu o to,
byśmy byli bezrefleksyjnymi naśladowcami obcych rozwiązań pedagogicznych i
kulturowych we wszystkich sferach codziennego życia dzieci i młodzieży, ale w
przypadku edukacji doskonale wiemy, że ta, podobnie jak naukowa wiedza o
rozwoju psychofizycznym i duchowym dzieci, jest uniwersalna, ponadpaństwowa,
ponadnarodowa. Tym samym warto sięgać po rozwiązania, które od ponad wieku były
inicjowane w różnych miejscach na świecie i są doskonalone po dzień dzisiejszy. Jak się okazuje są one także
dochodowe w sensie kulturowym i rozwojowym dla środowisk ich zaistnienia.
Zdaniem amerykańskiego
pedagoga, twórcy Muzeum Dzieci J. Dewey’a (…) jesteśmy skłonni do zbyt
indywidualistycznego poglądu na szkołę, jako na stosunek zachodzący pomiędzy
nauczycielem a uczniem, albo pomiędzy nauczycielem a rodzicami” (Dewey
1924, s. 7]. Obejmująca niemalże cały świat pandemia nie tylko
przeniosła edukację szkolną do domów rodzinnych uczniów, ale i uświadomiła nam,
jak nieefektywne jest kształcenie zamknięte tylko do szkolnych czy domowych
relacji, wymagających realizacji narodowego programu kształcenia.
Dewey uważał,
że (…) zakres pola naszego widzenia powinien być znacznie
rozszerzony. To czego najlepszy i najrozumniejszy ojciec pragnie dla swego
dziecka, tego powinna pragnąc społeczność dla wszystkich swoich dzieci [tamże].
Nowoczesne wychowanie
pozaszkolne, dla którego muzea stały się przedłużonym procesem linearnego
kształcenia głównie historycznego, patriotycznego, może być znacząco wzbogacone
o model Muzeum Dzieci, które ma zupełnie odrębny charakter i możliwości
wspierania postaw twórczych, zdecydowanie wykraczających poza możliwości takiej
edukacji w obrębie klas szkolnych. Jeśli zależy nam na tym, by nasze dzieci
stawały się osobami kreatywnymi, ciekawymi świata i zaangażowanymi na
rzecz zmian czyniących ich i nasze życie bardziej szczęśliwym, spójrzmy w
sposób otwarty na nowy typ instytucji pozaszkolnej jako niepowtarzalną szansę
wyjścia poza schematyczne, formalne i powierzchowne kształcenie w naszych
szkołach.
Wybitny polski filozof,
autor znakomitego studium „O szczęściu” Władysław Tatarkiewicz
podkreślał: Zadowolenie z całości życia jest zadowoleniem nie tylko z
tego, co jest, ale także z tego, co było i co będzie; nie tylko z
teraźniejszości, ale także z przeszłości i przyszłości. Poczucie szczęścia
obejmuje nie tylko dodatni stan obecny, ale także dodatnią ocenę przeszłości i
dodatnie widoki na przyszłość [1979, s. 240].