08 sierpnia 2020

O nietolerancji psychologów, czyli wstęp do wstępu



Polecam pedagogom, socjologom i politykom (szczególnie politologom) książkę psychologów z Uniwersytetu Jagiellońskiego p.t. "Tolerancja w czasach niepewności" (Sopot 2019), której tytuł   mógłby równie dobrze brzmieć: "Tolerancja w czasach płynnej rzeczywistości", "Tolerancja  w czasach pandemii" czy "Nietolerancja w czasach rządów prawicy". W istocie bowiem autorkom chodzi głównie o to, by treść publikacji wzmocniła potrzebę zmian politycznych w polskiej rzeczywistości. 

Wystarczy przeczytać wstęp Małgorzaty Kossowskiej, Ewy Szumowskiej i Pauliny Szwed, by wyciągnąć interesujące wnioski na temat sensu publikowania rozpraw naukowych w języku polskim, dla polskich czytelników.  Wiodącą tu postacią jest kierująca Radą Naukową Narodowego Centrum Nauki prof. M. Kossowska, która wydała niniejszą rozprawę z analizą różnych badań empirycznych, a nie tylko prowadzonych przez jej zespół w latach 2012-2017. Całość została sfinansowana z grantu NCN Maestro.  Ponad 2 mln.zł. Wcześniej opublikowano 35 artykułów anglojęzycznych i 4 rozdziały w książkach anglojęzycznych. Nie wiemy, czy ta praca jest przekładem pomniejszych publikacji czy też zupełnie odrębną analizą zagadnienia. 

Od polskich uczonych, młodych i starszych wymaga się, by udowodnili swoją obecność w anglojęzycznych czasopismach i książkach. Tymczasem autorki słusznie wskazują na to, że nauki społeczne powinny służyć także temu społeczeństwu, w którym i dzięki któremu finansowane są z jego podatków badania naukowe. Zgadzam się z nimi w tej kwestii. Jak piszą: Chciałybyśmy także, aby z wynikami prac mógł zapoznać się polski czytelnik. To w końcu z naszej niezgody na polską rzeczywistość powstała ta książka (s.17). 


Nie jestem przeciwnikiem publikowania w zagranicznych periodykach rozpraw naukowych polskich badaczy. Wprost przeciwnie. Publikujmy, ale nie po to, by po pięciu latach wydawać je raz jeszcze lub w jakiejś skróconej postaci w języku polskim, dla polskiego odbiorcy. Mogą  one być w pewnej mierze nieaktualną i nieadekwatną do rzeczywistości analizą zjawisk społeczno-politycznych i kulturowych.

 W tym przypadku tak nie jest, bo autorki starają się komentować wyniki różnych badań na świecie z perspektywy wydarzeń politycznych w naszym kraju.    


Zdumiewające jest to stwierdzenie, bowiem autorki nie ujawniają polskiemu czytelnikowi, jaki jest ich pogląd  na polską rzeczywistość i co przez nią rozumieją! Jak zatem, mamy odbierać wyniki ich badań, skoro prowadzone były w czasach zupełnie innej rzeczywistości społecznej, gospodarczej, politycznej, kulturowej i psychospołecznej w dobie rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego? Czyż uczestnicy tych badań nie mieli w sobie i za sobą zupełnie innych doświadczeń, przeżyć, postrzeżeń, osiągnięć i porażek, niż ci z 2020 roku?

Trzeba jednak będzie przeprowadzić kolejne badania w latach 2017-2023, żeby móc wyciągać wnioski i projektować je na polskie społeczeństwo, które doświadcza jednak innej już rzeczywistości niż opisana przez nie w powyższym tomie.   

Coraz częściej psycholodzy polityki i psycholodzy społeczni uświadamiają nam, że w gruncie rzeczy kierują się w swoich projektach ideologicznym, światopoglądowym  hidden curriculum. Może kiedyś zajmą się sobą i zdiagnozują, jak to jest, kiedy jest się nietolerancyjnym, a prowadzi się badania empiryczne na ten temat w duchu syndromu N-1, czyli wszyscy lub INNI są nietolerancyjni tylko nie MY. 

Otóż nie tylko ta rozprawa dobitnie dowodzi tego, że niektórzy psycholodzy są zamknięci umysłowo, a niektórzy z nich otwarci. Jedni zamykają się wcześniej, inni zaś otwierają później. 

Oto autorki tego spóźnionego politycznie raportu badawczego, mającego zatem już wymiar historyczny, nieadekwatny do stanu samoświadomości m.in. w kwestii tolerancji społeczeństwa polskiego w roku 2020, piszą zdumiewająco niekonsekwentnie:  Te badania w książce szczegółowo zaprezentujemy. Wierzymy, że są podstawą do opracowania sposób przeciwdziałania zamkniętości. (s. 14).              

Otóż nic bardziej banalnego nie mogły napisać. Wybory drugiej tury prezydenta RP wyraźnie zaprzeczają ich wnioskom i postulatom. Te zresztą są nonsensowne, bo Polacy jednoznacznie udowodnili bez ich badań, że wcale nie są ani tylko zamknięci, ani też otwarci oraz że istniejące podziały społeczne  przebiegają w poprzek wszelkich kryteriów i osobowościowych parametrów. 

Kiedy więc autorki zaczynają wstęp do książki osobistym rozczarowaniem do świata z doby, w której nie prowadziły swoich badań, bo wówczas  na czele USA nie było jeszcze D. Trumpa, nie było kryzysu zaufania (też nie wiemy, co przez to rozumieją) wobec Unii Europejskiej, ani też nie zyskiwały na popularności skrajnie prawicowe ugrupowania w Europie, to zastanawiam się nad tym, jaka jest wartość naukowa mieszanki różnych wyników badań? 

Nareszcie przyznały, że badania także polskich psychologów tracą po latach swoją moc wyjaśniającą wiele kwestii, gdyż nie są w stanie uchwycić nawet najważniejszych zmiennych warunkujących określony stan postaw ludzkich. 

Panie psycholog z UJ potwierdziły, że nie ma już sensu przywoływanie wyników badań polskich psychologów A. Rychlickiej i E. Nęckiego z 1990 r., z których wówczas miało wynikać, że (...) zamkniętość jest konsekwencją niskiej inteligencji, słabszego wykształcenia, trudności w rozumowaniu i logicznym myśleniu (s.12).  Nie jest. 

Same zresztą nie kontrolują tego, co i jak piszą, bowiem najpierw stwierdzają, że zamkniętość jest konieczna w sytuacjach kryzysowych (np. wojny, pandemii), by nieco dalej sformułować sąd: Nie ma przecież nic ważniejszego niż promowanie otwartości w czasach zamętu i chaosu (s.14).  

Co ciekawe, prof. Wiesław Łukaszewski odnotowuje w swojej recenzji wydawniczej, której jeden zaledwie akapit został opublikowany na tylnej okładce: W moim przekonaniu mamy do czynienia z pracą wybitną, co wynika z jej oryginalności i solidności materiału dowodowego. (...) Z pracą, która mimochodem, ale z całą jaskrawością ukazuje absurdy życia politycznego w Polsce. Jestem jednak innego zdania, czemu postaram się dać dowód w kolejnych wpisach. 

Przypominam, że owe absurdy dotyczyły czasów sprzed objęcia władzy przez prawicowe partie polityczne. Drugi recenzent wydawniczy prof. Dariusz Doliński miał chyba odmienne zdanie, bowiem stwierdza w swojej recenzji: Autorki słusznie przyznają, że potrzebne są dalsze solidne badania empiryczne nad możliwością bezpośredniego wykorzystania prezentowanych przez nie odkryć w praktyce życia społecznego. 

Otóż to. Z oryginalnością, by nie rzec rewolucyjnością, niniejsza rozprawa jednak nie ma wiele wspólnego. Autorki ewidentnie "naciągają" wyniki swoich badań do jakże zmienionej już rzeczywistości w kraju. No, ale kto przedstawicielce władz NCN zabroni. 
c.d.n.