13 czerwca 2020
Koronawirus częściowo i czasowo zburzył więzienny model edukacji
Szkoła nieodłącznie kojarzy się wielu osobom z więzieniem, przestrzenią dominacji osób dorosłych nad jeszcze niedorosłymi - dziećmi i młodzieżą. W większości krajów ma miejsce przymus szkolny pojmowany nie tylko jurydycznie, ale i dydaktycznie jako bezwzględny obowiązek uczęszczania do instytucji, mniejszego lub większego budynku, zdarza się, że kontenera, przebywania w takiej szkole przez kilka godzin dziennie (o różnych porach dnia).
W tak urządzonej szkole przez administrację państwową i samorządową są nauczyciele definiowani jako nadawcy i nadzorcy zarazem, mający zmuszać, zobowiązywać, egzekwować podejmowanie przez już formalnie zniewolonych uczniów programowo pożądanych czynności, działań, aktywności, w wyniku których oni nie tylko czegoś się nauczą, ale i zinterioryzują.
Tak rozumiana szkoła nie jest dla ucznia, dla dziecka, dla nastolatka, ale jest dla władzy - dla rządu, który może ulokować w strukturach administracji swojego kuratora, setki, jak nie tysiące urzędników, inspektorów, kontrolować wybór "swojego" dyrektora i panować nad posłusznymi władzy nauczycielami. Uczeń natomiast jest w tak reprodukowanej od XIX w. szkole środkiem do realizacji celów stanowionych bez niego, bez jego rodziców, nawet bez jego nauczycieli.
Co bardziej wrażliwi na los dzieci nauczyciele starają się uprzyjemnić im pobyt w szkole tak, by nie tyle chciało im się do niej przychodzić, bo przecież uczęszczać musi (żadna to łaska), ale by miały wymierne osiągnięcia. Dowodem na to, że dziecko coś wie, umie, potrafi, coś uczyniło, posiadło itp. są stopnie szkolne (cyfrowe, bywa - literowe, obrazkowe, emotikonowe). Oczywiście, tych stopni musi być w ciągu semestru także odpowiednie nasycenie, by nikt nie zarzucił nauczycielowi, że ocena końcowa jest nieobiektywna, nierzetelna, czyli nieadekwatna do faktycznej wiedzy i kompetencji ucznia.
Dyrektorzy szkół i nauczyciele-nadzorcy wprowadzają do lekcyjnych cel (jak w więzieniu) odpowiednie umeblowanie, bardziej ergonomiczne, dostosowane do wzrostu dzieci, by odwrócić ich uwagę od tego, że choć ich klasa/cela jest ładniejsza, bardziej przyjazna, to i tak muszą w niej przebywać a nawet poddawać się dydaktycznym "torturom" (klasówki, sprawdziany, frontalne odpytywanie, zdarza się, że pomniejszanie/ośmieszanie przy klasie itp.).
W szkole jako więzieniu uczeń przede wszystkim MUSI, POWINIEN, NIE MA WYJŚCIA. On jest na szkołę skazany przez prawie dwieście dni w roku. Oczywiście są powody ku temu, by próbować uciec z więzienia na wolność, jeśli tylko nadarza się okazja lub poziom lęku (fobii szkolnej) jest bardzo wysoki, albo w ogóle nie stawić się w szkole, czyli być na wagarach.
Uprzyjemnianie przez nauczycieli pobytu uczniom w półotwartym więzieniu osiąga nawet obłudne formy, jak chociażby oficjalne zezwolenie im pierwszego dnia wiosny na wagary. Co to jednak za frajda, skoro uwolnienie jest także sterowane, na nauczycielskiej "smyczy". Samorządowcy zlecają straży miejskiej wyłapywanie nastolatków w pubach czy hipermarketach, jeśli niegodnie dla swojego stanu korzystają z wolności.
Tak, jak w zakładach karnych są klawisze uwielbiający pracę, tak i są nauczyciele, którym spełnianie się w takiej roli albo sprawia wielką satysfakcję, albo wypala ich po kilku latach niepostrzeżenie przekształcając w strażników podobnych do tych z jednego z eksperymentów psychologicznych w USA. Może nie jest to dosłowna kopia, ale przemoc fizyczną zawsze można zastąpić przemocą psychiczną i strukturalną czerpiąc z tego tytułu osobiste korzyści. Są bowiem nauczyciele wampiryczni, toksyczni, agresywni inaczej.
NAGLE - w wyniku administracyjnego zamknięcia szkół i uwolnienia uczniów/więźniów z przymusu codziennego meldowania się nich - nadzorcy zostali pozbawieni instrumentów przemocy strukturalnej, fizycznej (czaso-przestrzennego zniewalania) i częściowo symbolicznej.
Po raz kolejny, bo częściowo miało to miejsce wiosną 2019 r., uczniowie zostali wyzwoleni z cel, gorsetu, kajdan. Co zrobi z tym kadra "więzienna", kiedy nastąpi odmrożenie niepożądanej wolności? Co nowego szykuje "zarząd edukacyjnego więziennictwa"? Okazał się nie tylko zbyteczny, tak jak jego inspektorzy, wizytatorzy, kuratorzy, ale i bezradny, bo pozbawiony środków przymusu wobec uczniów.