Gdyby ktoś chciał wiedzieć, jak traktuje się nauczycieli wyjeżdżających w ciągu roku szkolnego (kosztem własnej rodziny) na tzw. "zieloną szkołę", to przytaczam relację jednej z takich sytuacji:
Rodzic robi dokonuje przelewu na konto skarbnika klasy za udział swojego dziecka w "zielonej szkole".
Skarbnik klasowy dokonuje przelewu dla całej klasy na konto Rady Rodziców w szkole.
Szkolna Rada Rodziców, jak tylko zorientuje się, że otrzymała przelew, przekierowuje go na konto szkoły.
Szkolna księgowa, jeśli nie jest akurat na zwolnieniu lekarskim, robi przelew na konto gospodarza (ośrodka) "zielonej szkoły".
Jeśli jednak nie przeleje tych środków i nie poinformuje o tym nauczycieli, którzy właśnie wyjechali z uczniami na "zieloną szkołę", to mogą spotkać się w wynajętym ośrodku z odmową przyjęcia, skoro nie ma pieniędzy na koncie.
Nauczyciele są zatem w takich sytuacjach przysłowiowym "chłopcem do bicia". Muszą bowiem tłumaczyć się za nie swoje przewinienie czy zaniechanie wniesienia opłaty.
Na domiar wszystkiego kierowca autobusu, którym dzieci jechały na zieloną szkołę stwierdził, że nie wolno im mieć przy sobie niczego więcej poza butelką z wodą, gdyż nie chce, aby chrupkami czy chipsami zaśmieciły mu pojazd. Wszystkie plecaki, torebki musiały wylądować w luku bagażowym mimo oprotestowania tego przez nauczycielki. Kierowca jednak im nie uległ twierdząc, że nie ruszy, jak uczniowie nie oddadzą wszystkich swoich bagaży.
Kiedy po kilku dniach uśmiechnięte dzieciaki wróciły do do domu, ich rodzice urządzili nauczycielkom karczemną awanturę, że dopuściły do powyższej sytuacji, w wyniku której ich pociechy nie miały ciasteczek, czekoladek czy kanapek pod ręką w czasie podróży tym autobusem. "Wdzięczność" rodziców była pajdocentryczna. Złożyli do dyrekcji szkoły pisemną skargę na opiekujące się ich dziećmi nauczycielki, w wyniku czego zostały one pozbawione przez dyrekcję szkoły dodatku motywacyjnego na kolejnych pięć miesięcy.
Chora instytucja i patologiczne postawy międzyludzkie.
Myślę, że w przyszłym roku nie będzie już ani zielonych szkół, ani wycieczek, może nawet wyjść z dziećmi do kina...
OdpowiedzUsuńTo już nie tylko wypalenie zawodowe. To jakaś totalna po-strajkowa pożoga...
Bardzo smutno rozmawiać z nauczycielami. Obawiam się, że tego już się nie odbuduje...
W każdej normalnej firmie to pracownik, który inicjuje jakiś zakup, sam musi się upewnić u księgowej, czy przelew został już dokonany, a nie wierzyć, że cała procedura związana z płatnością stanie się automatycznie, szybko i bez zacięć.
OdpowiedzUsuńNie ma oddzielnych przepisów regulujących kwestię wyjazdów "na zielone szkoły". W związku z tym, że odbywają się one w trakcie roku szkolnego, jako kilkudniowe wyjazdy, traktowane są jak wycieczki i podlegają Rozporządzeniu MEN w sprawie warunków i sposobu organizowania przez publiczne przedszkola, szkoły i placówki krajoznawstwa i turystyki. Zgodnie z tym Rozporządzeniem dyrektor szkoły wyznacza kierownika wycieczki, którego obowiązki są jasno opisane:
OdpowiedzUsuń9) dysponuje środkami finansowymi przeznaczonymi na organizację wycieczki;
10) dokonuje podsumowania, oceny i rozliczenia finansowego wycieczki po jej zakończeniu i informuje o tym dyrektora szkoły i rodziców, w formie i terminie przyjętych w danej szkole.
Niestety żaden przepis nie reguluje kwestii współpracy z kierowcą wynajętego autobusu, który służbowo nie podlega nawet dyrektorowi szkoły. Można to zawrzeć w umowie zawartej z przewoźnikiem, ale co w sytuacji gdy przewoźnik to jednoosobowa firma w osobie kierowcy? Jest problem. Z poważaniem wieloletni dyro.
Współpracę z jednoosobową firmą "kierowca autobusu" reguluje zdrowy rozsądek i prawo popytu-podaży. Jeśli kierowca zachowuje się nie jak nam odpowiada, to wychodzimy nie płacąc i korzystamy z usług innego. A jeśli uzna, że miał prawo zakazania wniesienia batonika do autobusu, to na nim będzie ciążyła sprawa udowodnienia przed sądem, że miał rację, a myśmy bezpodstawnie zerwali umowę. I nawet jeśli uda mu się uzyskać odszkodowanie, to żadna szkoła nigdy więcej ni powinna go wynająć. Od tego jest poczta pantoflowa między znajomymi, by rozpowszechnić (negatywną) opinię o jakimś usługodawcy.
UsuńAle w tym przypadku nauczycielka wyraźnie wolała poprzeć kierowcę, niż wystąpić przeciw niemu w interesie dzieci pod jej opieką.
Jeździłam na takie wycieczki. Kierowca miał rację. Problem w tym, że trzeba było wcześniej powiedzieć rodzicom, że będzie dyscyplina i żadnego zżarła w autobusie. Państwo sobie nie zdajecie sprawy, jak to wygląda. Dzieci rzucają się na jedzenie i picie w pierwszym momencie po ruszeniu autobusu, jakby tydzień nie jadły. Kruszą, śmiecą, po jakimś czasie wymiotują i chcą siusiu, wycieczka przeradza się w wędrówkę w poszukiwaniu wpierw WC a następnie kolejnych budek z żarełkem, gdy to co jest się skończy. Kierowca miał widać doświadczenie, skoro postawił takie wymagania a pewnie nauczycielki zapewne ucieszyły się, że ktoś je wsparł. Rodzice powinni trochę się pohamować, ale trudno...
UsuńTylko wstydu musiała najeść się nauczycielka a nie księgowa.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
OdpowiedzUsuńostatnio też się temu aspektowi miałem wątpliwość przyglądać i sytuacja nie jest niestety kolorowa. Jeśli organizatorem wyjazdu jest szkoła, to sytuacja rzeczywiście jest taka, jak opisano - co więcej, jeśli dobrze odczytałem szereg wykładni na ten temat, to wycieczka taka powinna być ujęta w planowanym budżecie szkoły. Konia z rzędem temu, kto podoła.
Alternatywą jest uczynienie ogranizatorem wycieczki kogoś z trójki klasowej lub wręcz nauczyciela - wychowawcę. Skraca to łańcuszek a i wszelkie uzgodnienia mocno się wówczas upraszczają.
Pozdrawiam!
Powolne wycofywanie się nauczycieli z obowiązków poza dydaktycznych było zauważalne już na przełomie maja i czerwca. Smutny był też koniec roku szkolnego. Naciąganie ocen, aby zminimalizować "reklamacje" uczniów i ich rodziców, przymykanie oczu na ocenę zachowania. Wrzesień przyniesie jeszcze więcej sytuacji, które skłonią nauczycieli do braku zaangażowania poza dydaktykę. Możemy spodziewać się również trudniejszej tzw. pracy wychowawczej. Bardzo wielu uczniów nie zrealizowało swoich aspiracji edukacyjnych. Wymuszone wybory kierunku dalszego kształcenia będą miały swoje "odbicie" w postawach wyrażanych przez uczniów. Frustracja zdominuje motywacje. Smutno mi...
OdpowiedzUsuń