21 marca 2019

Propagandą nie unowocześnimy kształcenia zawodowego w Polsce


W latach 70. XX w. była propaganda "Gierkowska". Teraz mamy propagandę "Zalewską". Obie cechuje wprowadzanie w dobre samopoczucie osób sprawujących władzę, byle tylko społeczeństwo nie dowiedziało się prawdy o wycinku rzeczywistości edukacyjnej. Mamy żyć mitami, dobrymi intencjami, obietnicami bez pokrycia, rozbudzanymi nadziejami, bo przecież słowa polityka nic nie kosztują, poza tymi, które publikuje w mediach ze środków budżetowych w ramach artykułów reklamowych (propagandowych) czy listów do rodziców i/lub nauczycieli.

Partia władzy nie ma zamiaru płacić za reformę szkolnictwa zawodowego ponad to, co uzyska z funduszy unijnych. Do tych i tak musi trochę dołożyć, a najlepiej jak przyczynią się do tego samorządy i ... pracodawcy. Władze resortu edukacji sprawiają wrażenie robiących łaskę, że w ogóle chcą coś zmienić w szkolnictwie zawodowym. To, co im się powidło, to zmiana nazwy tych szkół, chociaż wszyscy wiemy, że od "mieszania łyżeczką herbata nie jest słodsza".

Szkoły branżowe upadają, bo są w nędzy kadrowej. Żaden specjalista, z wyłączeniem pasjonatów, osób z dochodami pozaoświatowymi czy nauczycieli zawodu w wieku przedemerytalnym, nie zatrudni się w szkolnictwie branżowym za płace, które mogą go co najwyżej rozśmieszyć. Oto, co mówi dyrektor Zespołu Szkół Ponadpodstawowych Nr 3 Janusz Bęben, który już potrzebuje do pracy w kształceniu branżowym ośmiu inżynierów:

- Osobiście chodziłem na politechnikę, żeby zwerbować absolwentów do pracy. Nikt za takie pieniądze nie chciał przyjść. Nie przekonywało ich to, że po 15 latach pensja wzrośnie do prawie 3400 zł.

Równie wyraziście wypowiada się na temat pseudoreformy szkolnictwa branżowego pan Maciej Cierzniewski, kierownik szkolenia praktycznego w ZS nr 12 przy ul. Stawowej w Bydgoszczy:

Średnia wieku zawodowców, czyli nauczycieli przedmiotów zawodowych, w mojej szkole to 50 lat. A znam technika w Bydgoszczy, w których nauka zawodu jest możliwa tylko dzięki zaangażowaniu emerytów. Pozyskanie z otwartego rynku specjalistów gotowych uczyć młodych graniczy z cudem. Proszę pójść i zaproponować inżynierowi elektrykowi czy specjaliście z zakresu chłodnictwa i klimatyzacji pracę za 1835 zł. (...) Z reguły pytają: czy to tygodniówka? (śmiech)

W kraju odbywają się konferencje z udziałem nomenklatury kuratoryjno-resortowej, na które zaprasza się pracodawców, ale tylko po to, by żebrać jak Janusz Korczak o miskę ryżu. Minister edukacji chwali w Wałbrzychu reformę i rozwój szkół branżowych, której de facto wciąż nie ma. Co jest? Zmiana przepisów.

Jak stwierdza Anna Zalewska: "uwolniliśmy pensję nauczyciela zawodu". Jak przedsiębiorcy chcą mieć fachowców, to niech dołożą się do płac nauczycieli zawodu. Ponownie mamy lukrowane zapewnienia minister A. Zalewskiej: "(...) nowelizacja przepisów o szkolnictwie branżowym przyniesie długofalowe korzyści.

Jeśli ktoś nie wierzy, że politycy manipulują danymi statystycznymi, to niech zapozna się z opinią socjologa i doradcy prezydenta Andrzeja Dudy, pana dra hab. Andrzeja Zybertowicza: "Sondaże bywają nadużywane i często robione są z punktu widzenia warsztatowego zbyt pośpiesznie, a ich wyniki nie są rzetelnie komunikowane społeczeństwu. Z badań wyciąga się często jedynie te wskaźniki, które odpowiadają zleceniodawcy, a gdy uczciwe sondaże uchwytują dla kogoś niekorzystny efekt, wtedy się je przemilcza."

Ot, cała prawda w pigułce.