Czy minister edukacji narodowej przestanie manipulować opinią publiczną?


Minister Anna Zalewska zapędziła się w swoich komunikatach na temat rzekomo znaczących podwyżek płac dla nauczycieli tak dalece, że zaczęli w nie wierzyć nawet ministrowie (także prezydenccy) oraz premier rządu. Tyle tylko, że dane empiryczne w tym zakresie są bezwzględne i rozmijają się dalece z propagandą MEN!

Stan i zakres podwyżek płac dla nauczycieli w I kadencji rządów koalicyjnych PO-PSL i obecnej koalicji PiS z Nową Prawicą policzył szef Instytutu Analiz Regionalnych, niezależny ekspert dla władz samorządowych w kraju - dr Bogdan Stępień. Tak pisze o tym na swojej stronie:

"Za czasów PO-PSL - w pierwszej kadencji, średnie wynagrodzenia nauczycieli w stosunku do roku wyborczego wzrosły:
w przypadku stażystów o 62%,
kontraktowych o 44%,
mianowanych o 33%,
a dyplomowanych o 32%.

Natomiast za czasów obecnego rządu, podwyżki te wyniosły po 12% na każdym ze stopni awansu.

Czy potrzebny jest tu jakiś komentarz? Poniższy wykres nauczyciele powinni sobie wydrukować i machać nim ciągle koło nosa Zalewskiej i Prezesa PiS."


No to pomachajmy, ale niech to nie zwalnia ani nauczycieli w całym kraju, bez względu na poziom oportunizmu, lęku, przynależność do związków zawodowych czy partii politycznych do podjęcia koniecznego PROTESTU nie przeciwko tej władzy, tylko przeciwko NIEGODNYM PŁACOM ZA ICH PRACĘ!

Niech koalicja opozycji nie wykorzystuje obliczeń pana dr. B. Stępnia do kolejnego kłamstwa, że za jej rządów nauczycielom żyło się znakomicie i mieli wysokie pensje. To też byłoby niezgodne z prawdą. Niskie płace są utrzymywane w tym środowisku zawodowym przez kolejne formacje partyjne od 1993 r.

To nie powinien być zatem strajk przeciwko komuś, a już na pewno nie przeciwko rządowi, ale protest o kogoś, a tym kimś są uczęszczające do szkół publicznych nasze dzieci. To one powinny być edukowane przez nauczycieli jako przedstawicieli klasy średniej, a więc godnie i adekwatnie do wykształcenia oraz roli w rozwoju państwa, gospodarki, kultury i społeczeństwa!

Czas skończyć z grą kolejnej formacji politycznej niegodnymi płacami dla osób odpowiedzialnych za alfabetyzację młodych pokoleń, bo WYSOKIE PŁACE NAUCZYCIELOM SIĘ NALEŻĄ! Niech to pani wicepremier Beata Szydło wreszcie wykrzyczy także w ich imieniu!

Kto tego nie akceptuje, to znaczy, że zgodnie z porzekadłem - "syty głodnego nie rozumie" - albo ma kompleksy, albo ma negatywną pamięć swoich nauczycieli, albo nie ma dzieci w wieku obowiązku szkolnego, albo jest analfabetą kulturowym, albo ..................... (proszę uzupełnić).

Komentarze

  1. ...wygląda na to, iż poprzednia władza chciała pozyskać nauczycieli, a obecna postawiła na rodziców - co zdecydowanie stanowi o wiele większy elektorat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakty miażdżą panią minister i rząd.
    Oczywiście rysunek mógłby uwzględnić te wzrosty wynagrodzeń na tle tzw. średniej płac w budżetówce wówczas i teraz.

    OdpowiedzUsuń
  3. 12% rocznie to i tak znacznie więcej, niż inflacja (1.6% w 2018) albo wzrost płac we wszystkich zawodach (średnio 7% w stosunku 2018/2017)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim zaczniesz coś pisać, wcześniej powinieneś wziąć korki z czytania wykresów.

      Usuń
  4. Solidarność i ZNP przespali sprawę, bo strajk powinie się odbyć jesienią ubiegłego roku. Nie odbył się wtedy, bo oba związki nie potrafiły realnie ocenić sytuacji oraz zmobilizować swoich członków.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szanowny Panie Profesorze, gorąco polecam artykuł w dzisiejszej Angorze, w którym wypowiada się prof. Nalaskowski. Jednoznacznie sugeruje,że nauczyciele pracują 18 h tygodniowo i mają mnóstwo wolnego w ciągu roku (3 m. wakacji). W ustach profesora pedagogiki brzmi to nieco dziwnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam