Rady pedagogiczne w szkołach nie zmieniły swojego statusu od czasów PRL. Nadal są pseudodemokratycznym organem w publicznych placówkach oświatowych. To dowód na to, jak bardzo środowisko oświatowe zlekceważyło w latach 1989-2017 istotę samorządności podtrzymując pozoranctwo i w jakiejś mierze doświadczając skutków tych rozwiązań. Rada pedagogiczna nie jest żadnym organem samorządności nauczycielskiej w szkołach. To sterowana społeczność pracowników, którą może dowolnie manipulować dyrekcja szkoły.
Właśnie dlatego w szkolnictwie mamy do czynienia z reprodukcją autorytaryzmu w relacjach między dyrekcją części szkół a nauczycielami. Forma prawna usytuowania rady pedagogicznej w szkołach jako podrzędnej nadzorowi pedagogicznemu kompromituje nauczycielskie środowiska w naszym kraju sprzyjając ich obezwładnianiu i przedmiotowemu traktowaniu przez ów nadzór. To tak, jakby marszałkiem Sejmu miał być premier rządu.
Nauczyciele nie mogą być przykładem dla młodzieży szkolnej, skoro sami są zniewoleni i nic z tym od kilkudziesięciu lat nie uczynili. Jak byli ptaszkami w klatce (wprawdzie nie złotej, bo ta to jest z aluminium), tak dalej w niej są i ćwierkają tak, jak każe im pracodawca.
Nauczyciele szkół publicznych mają dość przelewania z próżnego w puste. Od początku roku szkolnego mają kilka razy w miesiącu posiedzenia rad pedagogicznych, które zamieniają się w partyjne operatywki. Niektórzy mają dość tak instrumentalnego ich traktowania przez dyrekcje szkół, szczególnie wówczas, kiedy muszą te nasiadówki protokołować. A jest co stenografować, skoro trwają po kilka godzin.
Posłowie mają lepiej. Mogą na obrady Sejmu nie przyjść. Nie muszą uczestniczyć w obradach Parlamentu. Nie ma to znaczenia, projekt jakiej i czyjej ustawy jest przedmiotem debat. Coraz częściej widać, że nie ma albo 3/4 posłów, albo 1/2 z prawej czy lewej strony, a i po środku rzędy są przerzedzone.
Dlaczego zatem nauczyciele mają siedzieć na radach pedagogicznych? Niech wzorem posłów wchodzą, posłuchają i jak im się nie chce, to niech idą do domu, albo do baru. W dobie elektronicznych dzienników dyrekcja szkół może przekazywać komunikaty, zobowiązania, rady lub samokształceniowe materiały pocztą elektroniczną. Dlaczego nauczyciele mogą porozumiewać się z rodzicami uczniów mejlami, a dyrekcja z nimi już nie?
Nie chce mi się z tym tekstem dyskutować bo piszący nie ma pojęcia, jaki wielki walor ma Rada Pedagogiczna (RP). Piszący NIGDY nie zasiadł na RP więc wydaje mu się, że dyrekcja podczas RP tylko krzyczy, przekazuje zarządzenia (od tego jest tablica w pokoju nauczycielskim) i informacje, które można przekazać mailem.
OdpowiedzUsuńOtóż drogi Panie.... żeby pisać trzeba się znać.
Często omawiane są sprawy poszczególnych uczniów - zdrowotne, wychowawcze, indywidualne. Sprawy, które wymagają madrosci i konieczności tajemnicy RP.
Ale o tym już Pan nie pisze... bo skąd ma wiedzieć.
Popełniony przez Pana tekst świadczy o nieznajomości problemu.
I założę się, że zostanie jak większość krytycznych ocenzurowany.
W odróżnieniu od anonima-zniewolonego, bo przecież nie dał żadnego kontrargumentu rzeczowego, nie tylko pracowałem w 4szkołach , ale słucham nauczycieli i czytam ich rzetelne opinie. Warto wyjść z własnego grajdołka i zacząć analizować fakty. Kompleksy proszę zostawić w domu. Edukacja wymaga wolności. Jak samemu jest się dyrektorem, to tym bardziej wystawia się takim komentarzem fatalny stan samowiedzy.
Usuńosobiście przepracowałem w szkołach 12 lat, a moja żona już ponad 30; na bazie takich doświadczeń mogę tylko jednoznacznie potwierdzić to, co napisał prof. Śliwerski - "Rada pedagogiczna nie jest żadnym organem samorządności nauczycielskiej w szkołach. To sterowana społeczność pracowników, którą może dowolnie manipulować dyrekcja szkoły. "
UsuńSzanowny Panie Profesorze!
OdpowiedzUsuńBardzo szanuję Pana dorobek, wydawnictwa, artykuły itp. Ale tym razem nie mogę się z Panem zgodzić. Coś czuję, że ten tekst ma za zadanie wywołać dyskusję. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Zebrania RP są potrzebne.
Jestem dyrektorem szkoły. Spotkanie wszystkich nauczycieli raz w miesiącu (w mojej placówce tak jest) uważam za bardzo wartościowe. Tak naprawdę jest to jedyny czas kiedy możemy spotkać się wszyscy razem i wiele tematów (ważnych dla nas, szkoły, a przede wszystkim uczniów) możemy przedyskutować. To nie tak, że dyrektor siedzi i mówi, mówi, mówi... może gdzieś tak jest... nie ukrywam. Ale z własnego doświadczenia wiem, że to jest czas głównie dyskusji, wymiany poglądów itp. I to jest najważniejsze, a ogłoszenia, zarządzenia, komunikaty? Krótko i na temat - a szczegóły na tablicy informacyjnej.
Proszę nie przekreślać RP. Innej możliwości spotkania się nie ma...
W pełni popieram obu Anonimowych.
OdpowiedzUsuńRP to wartość potrzebna do funkcjonowania szkoły.
Tekst Pana Profesora uważam za pewną pomyłkę i brak rozeznania w szkolnych realiach. Pan dyrektor potwierdza...RP to czas dyskusji o tak wielu sprawach, że aż trudno wszystkie wypisać. To instytucja ważna, bez której trudno sobie wyobrazić pracę szkoły.
Panie Profesorze... jednak nie zna Pan realiów szkoły. Trochę wstyd...
Jerzy
Niech raczej anonimowy się wstydzi, że nie umie czytać ze zrozumieniem. Nie przypuszczałem, że wśród nauczycieli są abalfabeci funkcjonalni! Wstyd. Proszę skupić się i pokazać, gdzie napisałem, że rada ped.jest zbyteczna?A potem proszę się zarumienić ze wstydu. Może czas zmienić profesję?
UsuńNadepnął bloger dyrektorom na odcisk. Doskonale zrozumieli, o czym pan pisze i to ich poraziło, bo wzbudziło poczucie winy. Nic dziwnego, że mamy w kraju to, co mamy. Powtórka z demokratury z lat 2005-2007. Po tym nawet ci najlepsi dyrektorzy już się nie podniosą.
OdpowiedzUsuńWcześniej podpisałem się jako SP6, żeby był również odnośnik do naszej szkoły ;)
UsuńMoim zdaniem nie chodziło w ogóle o "poczucie winy", ale pokazanie - i po części Pan Profesor ma całkowitą rację - że RP nie jest samorządna. Bo i nie może być. Jest dyrektor (który za wszystko odpowiada) i są pracownicy - nauczyciele. Czy wyobraża sobie Pan, że w takiej relacji będzie czysta demokracja? "Dyrektor realizuje uchwały RP" - z tego wynika, że RP jest wyżej niż dyrektor. I trochę się dziwię, że takie sformułowania zostały w Prawie oświatowym. Inny przykład - "RP opiniuje projekt planu finansowego"... po co? Jak tak naprawdę (w rzeczywistości), to i dyrektor ma w tej sprawie mało co do powiedzenia (chyba, że ma naprawdę duże wsparcie z organu prowadzącego - czego wszystkim życzę - ja mam). Dużo by można takich przykładów podawać - są w prawie określone kompetencje, ale tak naprawdę są one bardzo, ale to bardzo nikłe i nieżyciowe.
Natomiast jeśli politycznie mówimy - PiS w tej sprawie nic nie zmienił (zapisy są powielone z ustawy o systemie oświaty). Czy PO z PSL coś zmieniły? Dołożyły do kompetencji RP jeszcze jedną fikcję - "ustalanie sposobu wykorzystania wyników nadzoru pedagogicznego..."
Nauczycieli to tak naprawdę mało interesuje (i wcale im się nie dziwię). Oni chcą pracować z uczniami, a nie z przepisami. I od RP oczekują dyskusji i rozwiązania konkretnych problemów, a sprawę przepisów zostawiają dyrektorom.
Prawdziwą wartością RP jest współpraca i zaufanie. Życzyłbym wszystkim takiej współpracy w RP, jaką mam ja - siadamy, rozmawiamy, ustalamy, realizujemy - nie "ja" czy "on" - tylko "my".
NIe chodziło o poczucie winy, tylko zawstydzenie. Dyrektorzy szkół, to zwykle narcystyczne osobowości, a te nie są zdolne do odczuwania winy, tylko wstydu. Oni zareagowali tu agresywnie, bo bronią się przed uczuciem wstydu.
UsuńFaktycznie dzienniki elektroniczne umożliwiły poprawę jakości wymiany informacji rodzic – wychowawca. Zwłaszcza w sprawach trudnych jest czas na sformułowanie wypowiedzi i odpowiedź.
OdpowiedzUsuńRady CZASAMI są tego przeciwieństwem. Powinny prezentować elementy ustaleń zespołów przedmiotowych (których nie da się przekazać drogą mailową), korzystać z opcji tajnego głosowania, mieć ograniczony czas i częstotliwość. Przede wszystkim powinny wspierać kapitał społeczny, a są jego grobowcem.
CZASAMI jest przeciwnie, zwłaszcza gdy szkoła jest placówką uczącą się.
No cóż miejmy nadzieję, że w Nowym Roku liczba zespołów RP uczących się wzrośnie, bo tym samym wzrośnie liczba zadowolonych z pracy nauczycieli.
O, widzę, że uruchomiły się mechanizmy obronne narcystycznych dyrektorów narcystycznych placówek oświatowych...
OdpowiedzUsuńUczestniczyłam w różnych radach. Ważne są te, które integrują grono pedagogiczne, są miejscem dyskusji i rozwiązywania problemów uczniów i szkoły. Natomiast są też i takie kiedy dyrekcja niszczy swoich "przeciwników" czyli tych, którzy mają inne zdanie, inne metody pracy i ciekawe pomysły. Niestety tak się dzieje... Nienawidzę drętwych nasiadówek, przelewania z pustego w próżne i nie szanowania cudzego czasu...
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam. RP to jedna wielka farsa. Jak się głosuje, to wiadomo, że trzeba podnieść rękę, bo inaczej się będzie miało kłopoty. Siedzi się cicho, a dyrekcja wali nas po głowie jak uczniaków. Te durnowate rady są raz w tygodniu i trwają kilka godzin. Dyrektor wszystko nam czyta na głos, zapewne nie do końca wierzy w to, że sami potrafimy coś przeczytać. Zwołuje terady z byle powodu. Człowiek po 7 lekcjach wlecze się na radę, a dyrektorka w skowronkach i po fryzjerze przychodzi do szkoły na 11.00- toteż ma siły ciągnąć to do wieczora. Ja przysypiam, albo pod ławką sprawdzam sprawdziany, bo kiedy niby ma to robić, skoro zabiera mi się czas na pierdoły? NIENAWIDZĘ RAD I SZKOLEŃ
OdpowiedzUsuń