ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 26 września 2016 r. w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora wprowadziło możliwość zastosowania nowej formy przeprowadzenia obrony rozprawy doktorskiej oraz utrzymało ją w mocy w przypadku posiedzeń komisji habilitacyjnych.
§ 8. 2.
Obrona doktoratu (...) może być przeprowadzona przy użyciu urządzeń technicznych umożliwiających jej przeprowadzenie na odległość z jednoczesnym bezpośrednim przekazem obrazu i dźwięku.
§ 14. 3.
Obrady komisji habilitacyjnej mogą odbywać się przy użyciu urządzeń technicznych umożliwiających prowadzenie obrad na odległość z jednoczesnym bezpośrednim przekazem obrazu i dźwięku, chyba że habilitant złoży wniosek o przeprowadzenie głosowania nad uchwałą zawierającą opinię w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego w trybie tajnym.
Ciekaw jestem, ile obron pracy doktorskiej odbyło się z wykorzystaniem nowych mediów oraz czy przewodniczący komisji habilitacyjnych mają za sobą doświadczenie wykorzystania urządzeń technicznych w przeprowadzeniu obrad na dystans? Osobiście zachęcam sekretarzy komisji habilitacyjnych, by zapewnili członkom komisji spoza jednostki naukowej, która przeprowadza postępowanie habilitacyjne, możliwość uczestniczenia w analizie osiągnięć habilitanta na odległość.
Jest to możliwe tylko wówczas, kiedy habilitant nie zastrzeże we wniosku o wszczęcie postępowania, że chce, aby głosowanie komisji habilitacyjnej miało tajny charakter. Z informacji przewodniczących komisji i analizy wniosków wynika, że takich zastrzeżeń jest zaledwie kilka proc. w stosunku do wszystkich wniosków z danej dyscypliny naukowej. Tym samym obrady na dystans pozwalają profesorom czy doktorom habilitowanym, którzy mieszkają w dużej odległości (często kilkaset kilometrów od siedziby jednostki prowadzącej postępowanie) na udział w posiedzeniu bez ponoszenia dużych strat w czasie pracy natomiast habilitantom znacznie obniżają koszty postępowania. Są one bowiem pomniejszone o wydatki na noclegi, diety i refundację przejazdu recenzentów czy członków komisji.
Najczęściej w składzie komisji habilitacyjnej jest 3 członków z jednostki prowadzącej postępowanie: sekretarz, recenzent i członek komisji, toteż wskazani przez Centralną Komisję pozostali czterej samodzielni pracownicy naukowi (dwóch recenzentów, przewodniczący komisji i jeden członek komisji) muszą dojechać do siedziby prowadzącej postępowanie. W zależności od odległości koszty postępowania są mniejsze lub większe. Trudniej jest poza tym spowodować przewodniczącemu komisji habilitacyjnej, żeby w określonym dniu co najmniej sześciu profesorów mogło stawić się na posiedzenie, skoro każdy ma swoje rozliczne obowiązki akademickie we własnej uczelni.
Należy pamiętać, że obsługę techniczną komisji musi zapewnić jednostka prowadząca postępowanie. Tam zatem musi być zarejestrowany dostęp i rejestracja dźwięku oraz obrazu z przebiegu obrad wideo. Członkowie komisji mogą się łączyć z dowolnego miejsca.
Obrady na dystans są gwarantem nie tylko redukcji kosztów, ale także skracania czasu przebiegu całego postępowania habilitacyjnego. Czy korzystanie z nowych mediów ma swoje mankamenty? Zapewne tak, jak każda forma obrad. Nie unikniemy bowiem zdarzeń losowych, jak np. awaria sieci Wi-Fi w uczelni, "zawieszanie się" połączenia internetowego czy zakłócenia w komunikacji, kiedy zastosowany do obsługi program nie jest w stanie "obsłużyć" czterech nadawców i odbiorców, z których co najmniej jeden jest poza granicami kraju.
Zdarzyło się, że trzeba było poprosić recenzenta przebywającego w Niemczech o to, by jednak wyłączył się z obrad, gdyż łącze komunikacyjne z nim narusza stabilność i klarowność komunikacji pozostałych sześciu członków komisji. Wówczas w protokole jest to odnotowane np. recenzent pani dr hab. X była obecna on-line w formie wideokonferencji (aplikacja ...) na początku obrad. Niestety z powodu nieustannie zrywającego się połączenia, komisja wspólnie podjęła decyzję o wyłączeniu pani prof. X z obrad za jej akceptacją (drogą telefoniczną), na podstawie przepisów, które dopuszczają nieobecność podczas posiedzenia komisji habilitacyjnej jednego spośród siedmiu członków komisji.
Nadal niektóre jednostki uniwersyteckie nie są technologicznie przygotowane do obrad wideo, toteż korzystamy z aplikacji, które nie zapewniają ciągłości komunikacji i prawidłowego przebiegu obrad. Zdarza się, że następuje nagłe rozłączenie jednego z członków komisji i trzeba ponawiać połączenie z nim oraz powtarzać tę część wypowiedzi, która nie była wszystkim dostępna w tym samym czasie. Mimo wszystko, zachęcam do korzystania z wideokonferencji, by nie czekać tygodniami na znalezienie terminu odpowiadającego wszystkim członkom komisji do stawienia się w siedzibie obrad bezpośrednich.
Metoda tv teoretycznie interesująca, praktycznie kłopotliwa. Ciekawe, czy przed dokonaniem zapisu o jej stosowaniu została sprawdzona w praktyce?
OdpowiedzUsuńJa ją stosuję.
OdpowiedzUsuńNie chodzi mi o Pana. Nie twierdzę także, iż metoda jest nietrafiona. Słyszałem także przypadkach stosowania, również z problemami /najłatwiej powiedzieć - technicznymi/. Pytanie dotyczyło prawodawcy, czy przed wprowadzeniem m. była testowana i ewentualnie przez kogo?
OdpowiedzUsuńKtóry ustawodawca najpierw coś testuje? Oczywiście, że NIE.
UsuńDZIĘKUJĘ.Myślę, że mądry ustawodawca testuje. Poprzedzić zalecane rozwiązanie sprawdzeniem, jak ono działa, zachowuje się w praktyce, to chyba nic złego? -;)
UsuńTeż bym tak chciał. Nie jestem jednak przekonany, że coś takiego miało miejsce. Jeśli tak, a A. jest tego pewien, to wspaniale. Chciałbym wiedzieć, gdzie to testowano i z jakim oprogramowaniem?
UsuńTeż chciałem wiedzieć. Dlatego spytałem.
UsuńŚwietnie. Wreszcie Japończycy mogą nie pomylić W-wy z Japonią lat 70-tych...
OdpowiedzUsuń"Należy pamiętać, że obsługę techniczną komisji musi zapewnić jednostka prowadząca postępowanie. Tam zatem musi być zarejestrowany dostęp i rejestracja dźwięku oraz obrazu z przebiegu obrad wideo."
OdpowiedzUsuńSkąd to stwierdzenie o konieczności rejestracji "dźwięku oraz obrazu z przebiegu obrad wideo"?
Przebieg obrad komisji powinien być zarejestrowany, żeby powstały w wyniku dyskusji protokół miał swoje źródłowe dowody. Rejestrujemy przebieg obrad rad wydziałów czy rad instytutów naukowych właśnie po to, by w sprawach kontrowersyjnych, spornych czy wątpliwych była możliwość odwołania się do takiego zapisu.
UsuńAle formalnego wymogu nie ma?
UsuńFormalnego wymogu nie ma. Protokół jest dokumentem urzędowym, stanowiącym dowód tego co miało miejsce w czasie posiedzenia.
UsuńNie ma formalnego wymogu.
UsuńCK nic nie pomoże, TEN ORGAN NIE DZIAŁA. Ma gdzieś przepisy. Łamanie ustawy - w zakresie terminów - próbuje tłumaczyć zawiłością spraw. Jak przyjdą decyzje - rozwiązujemy - to będzie krzyk, że rząd się uwziął! Pewnie jak na sędziów, którzy już i suwerena mają innego niż konstytucyjny! Kto tu łamię ustawę? Czepiam się? Nie! Proszę tylko o odpowiedź, czy ma sens utrzymywanie organu, który nic nie robi, przesada, który pozoruje, że coś robi. Trzy lata rozpatruje "profesurę" i tyleż odwołania habilitacyjne. Proszę Pan Profesora o zachowanie spokoju, Pan jest najmniej winny, i nie mówić kolejny raz, że przewodniczącego Prezydium CK nie ma. Nie ma go kilka miesięcy, problem - delikatnie - opieszałości CK zaś jest od kilku lat.
OdpowiedzUsuńMoże mi ktoś wyjaśnić, dlaczego recenzentem w przew. hab. nie może być recenzent wydawniczy? Przecież ocenię tak samo. Czyżby brak zaufania? Czy recenzje mogą byc tak bardzo inne, lepsze, bądź gorsze takk diametralnie od mojej już sporządzonej dla wyd.? Chyba wiem co zrobiłem i albo mi się ufa albo nie? Pewnie nie:(
OdpowiedzUsuńŁatwo się ocenia , jak nie jest się w środku i nie pozna się uwarunkowań, na które członkowie CK nie mają absolutnie wpływu. np. na budżet CK. A to od środków finansowych zależy, czy Sekcja może obradować raz w miesięcy czy np. dwa razy lub przez dwa dni. Proszę mi powiedzieć, jak mają być szybciej czy krócej rozpatrywane wnioski, kiedy w czasie jednego posiedzenia można przeprowadzić analizę i ocenę od 20 do 30, bo wszystko zależy także od złożoności ludzkich spraw i ich postępowań. Czasami na jeden wniosek odwoławczy Sekcja potrzebuje 60 min. -żeby wysłuchać każdego recenzenta, dopytać, upewnić się zanim naciśnie się guzik na TAK lub NIE lub WSTRZYMUJĘ SIĘ.
OdpowiedzUsuńWnioskodawca ma wyobrażenie, że Sekcja działa opieszale, opóźnia postępowanie, a nie wie, że np. nie przyjechał superrecenzent w jej/jego sprawie i trzeba ją zdjąć z porządku obrad. Mamy rozpatrywać sprawy powierzchownie, byle było ich jak najwięcej? Mamy łamać prawo? Co to znaczy, że CK jest opieszała? Z czego to wynika? Obowiązują profesorów określone rygory prawne. Trwające kilka lat postępowania są pochodną budżetu, braku kadr w biurze CK, braku etatów prawników. To rządzący ubezwłasnowolnili CK - tak poprzedniej jak i obecnej formacji. Obiecanych etatów do obsługi wniosków nie ma. Nie można przeprowadzić kontroli jednostek, bo nie ma na to pieniędzy. Wystarcza na kilka rocznie. Do k. września 2013 r. wpłynęło rocznie kilkaset wniosków więcej niż do 2013 r. a warunki pracy się nie zmieniły, czasu pracy wydłużyć nie wolno, bo obowiązuje KP, a nas KPA. Nie bronię CK, bo sam jestem od lat krytyczny wobec istniejących rozwiązań, ale proszę o umiar w ocenie, bo krzywdzi się oddanych tej służbie uczonych i oddanych pracowników administracji.
Pytanie o to, dlaczego recenzent wydawniczy nie powinien być ponownie recenzentem w postępowaniu habilitacyjnym jest dość powszechne. Otóż nie powinien z tego powodu, że członek komisji habilitacyjnej musi ocenić w sposób maksymalnie obiektywny wszystkie osiągnięcia naukowe habilitanta, w tym także jego główne osiągnięcie, jakim jest monografia naukowa (dawniej habilitacyjna). Dopuszczenie powyższej możliwości sprawia, że recenzent w postępowaniu habilitacyjnym oceniałbym m.in. siebie samego jako recenzenta wydawniczego. Rekomendowanie książki do druku oznacza, że recenzent wydawniczy uznaje ją za spełniająca wymogi naukowe. To jest etycznie mówiąc - konflikt interesów. Kiedy na posiedzeniu Rady Wydziału oceniany jest z jakiegoś względu (wniosek o awans, przedłużenie zatrudnia, przyznanie nagrody itp.) pracownik naukowy, to powinien opuścić salę obrad, a nie głosować we własnej sprawie i swoją obecnością "zobowiązywać" innych do głosowania ZA (zgodnie z jego oczekiwaniem). Podobnie jest i w przypadku postępowań habilitacyjnych. W grę wchodzi wyższy poziom moralnych powinności.
OdpowiedzUsuńMa Pan szczególną umiejętność prowadzenia dyskusji, co odczytuję jako cechę b. pozytywną ponieważ tylko poprzez tę formę wymiany myśli można dość do czegoś sensownego i to nie tylko czasami. Przedstawione przez Pan podejście jest zrozumiałe, lecz może wskazywać, że inny recenzent oceniając monografię ocenioną przeze mnie ocenia również mnie, jako jej recenzenta. A co będzie jeśli ma inne zdanie niż autor monografii i ja, bo się z nim zgadzam i mam większe (sic!)osiągnięcia w tym zakresie niż recenzent w przewodzie hab.? I może jeszcze jedno; która recenzja jest ważniejsza - wydawnicza, czy ta w przewodzie hab? a może są równoważne? Z szacunkiem n
OdpowiedzUsuńChyba nie jest tak do końca, jak A.to interpretuje. W nauce jesteśmy oceniani niezależnie od tego, czy uczestniczymy w procesie awansowym w toli kandydata czy recenzenta. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że ktoś pisze recenzję wydawniczą nierzetelnie po kolesiowsku i nagle zostaje powołany do jej oceny jako recenzent w komisji hab. albo recenzent wydawniczy przekazuje uwagi krytyczne a autor ich w ogóle nie uwzględnia , tylko wydaje książkę z błędami.
UsuńNo dobrze, a kto zapewni, że rec. hab. jest napisana "nie po kolesiosku"? zakładając, że obie sa obiektywne i autor uwzględnił zalecenia rec. wydawniczego, to czy rec. wydawnicza jest równoważna - pod względem naukowym - rec. z procesu awansowego, czy nie? Na podstawie "W nauce jesteśmy oceniani niezależnie....", można sądzić, że są to równoważne recenzje, z czym należałoby się zgodzić.
OdpowiedzUsuńKto zapewni, że habilitant wprowadzi zmiany do treści maszynopisu wskazane przez rec.wyd.? Otóż mógłbym podać wiele przykładów na nieetyczność autorów w pow.zakresie.
OdpowiedzUsuńJeśli nie wprowadzi moich uwag wskazanych w procesie wydawniczym, to będąc recenzentem w procesie hab. je dostrzegę. Wszak, znam problem. Do rzeczy; załózmy, że wszystko jest OK!, to czy wówczas rec. wydawnicza jest równoważna rec. w procesie postępowania naukowego, czy nie jest równoważna?
OdpowiedzUsuńNie można być sędzią we własnej sprawie.
UsuńRec.wyd.nie jest równoważna recenzji wydawniczej. Proszę pamiętać, że rec.wyd.nie jest też dowodem w postępowaniu hab. a to oznacza, że gdyby członkiem komisji został recenzent wyd. to mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której 6 pozostałych czł.komisji nie znałoby treści tej recenzji. Znać nie powinno. Wydawnictwa kierują się interrsem ekonomicznym -tak PWN, WSIP jak i inne. Te recenzje zatem nie są sobie równoważne. Howgh.
UsuńNo tak, tyle, że tu nie idzie o ekonomię i wydawnictwo, lecz o kwestie naukowe opracowania. Jeżeli recenzent wydawniczy stwierdza, że publikacja jest naukowa i wartościowa pod tym względem, to chyba takową jest pomijając fakt, czy może, czy nie może on być recenzentem w procesie nauk. Czy zachodzi w tym zakresie coś, co nakazuje by uważać inaczej /według mnie nic takiego nie zachodzi/, a jeśli tak, to co jest tym czymś?
OdpowiedzUsuńart. 24 par. 3 Kpa w zw. z art. 29 ust. 1 ustawy o stopniach i tytule naukowym oraz par. 14 ust. 2 rozporządzenia w sprawie szczegółowego trybu przeprowadzania czynności w postępowaniach awansowych normują kwestię wyłączenie z mocy prawa udziału w postępowaniu osoby, co do której zachodzą uzasadnione wątpliwości co do jej bezstronności. Nie chodzi zatem o udowodnienie stronniczości, lecz wystarczy samo prawdopodobieństwo możliwości jej zaistnienia. Zatem słusznym jest stanowisko, iż recenzent wydawniczy nie powinien być recenzentem w postępowaniu awansowym.
OdpowiedzUsuńNie wypada się nie zgodzić z taką opinią. Zgłębiając problem etyki oraz teoretyczne i praktyczne strony aktywności uczestników procesu awansowego nasuwa się m.in. pytanie,co zdaniem Anonimowego można powiedzieć o sytuacji, w której komisja postępowania awansowego składałaby się z osób pozostających może nie aktualnie, ale w przeszłości w bliskich relacjach wynikających np. z pracy nad wspólnymi projektami, z pracy w tym samym instytucie, w tym samym zespole? Czy można powiedzieć, że sytuacja taka wypełnia kryterium stronniczości? Wg mnie można mieć wątpliwości. Jednocześnie zachodzi pytanie, skąd CK, bądź ktokolwiek, oprócz ewentualnych członków komisji, może wiedzieć o takich okolicznościach? Jak skutecznie uniknąć takich sytuacji?
UsuńTo bardzo ważne, o co A. pyta? Bardzo dziękuję za poruszenie tej kwestii. Otóż moja odpowiedź na nią jest następująca: jeżeli ktoś, kto jest w sensie nie tylko obiektywnym, ale także subiektywnym związany z habilitantem, a CK o tym nie wie, bo i wiedzieć nie może oraz nie musi (nie da się ująć wszystkich zależności w tabele, autoreferaty, itp.), to po nominowaniu jej/go do komisji habilitacyjnej powinna/powinien z kulturą akademicką i dobrymi obyczajami odesłać dokumentację do dziekana oraz podziękować z powyższych względów. Jak ktoś jest uczciwy i rzetelny, to po prostu nie podejmie się recenzji wniosku osoby, z którą jest związany w taki czy inny sposób.
UsuńUważam podobnie, jak Pan Profesor, że poruszono tu bardzo ważny i aktualny problem z obszaru etyki i kultury akademickiej. Myślę też, że Anonimowemu z 13.50 chodziło jednak, tak mi się zdaje, o jeszcze o inną kwestię niż ta, na którą zwrócił uwagę Pan Profesor, a mianowicie o związki pomiędzy członkami komisji. Uważam więc, że w przypadku występowania związków pomiędzy członkami komisji, powinni oni zachować się analogicznie, jak przy ich relacjach z habilitantem, a więc powinni z chwilą powzięcia informacji o składzie komisji, fakt występowania zależności miedzy nimi, a nawet, jak to ktoś wyżej zauważył, możliwość podejrzenia o takie związki, zgłosić do CK BEZPOŚREDNIO, LUB POPRZEZ WIODĄCY WYDZIAŁ. W przeciwnym razie, moim zdaniem, mogliby się narazić na zarzut stronniczości zwłaszcza w przypadku wyrażenia pozytywnej, lub negatywnej JEDNOMYŚLNOŚCI przy ocenie. Jestem także ciekaw, co o takiej sytuacji sądzi Pan Profesor - doświadczony nauczyciel, członek licznych komisji awansowych, a także członek CK?
UsuńBezsprzecznie, podejrzenie, że komisja mogłaby się składać się z byłych współpracowników, zgodnie z tym, co napisał wskazany Anonimowy w dniu 23.05. godz. 20,59, wymusza na członkach komisji zgłoszenie takiego faktu.
UsuńCzytam z zainteresowaniem powyższe rozważania i muszę zaznaczyć, że nie znajduję przekonującego wyjaśnienia problemu oczywiście teoretycznego, dlaczego recenzja wydawnicza (nie recenzent) nie jest równoważna - pod względem określenia naukowości opracowania - recenzji w postępowaniu awansowym przy założeniu, że w recenzji wydawniczej znajdują się w niej odniesienia do wartości naukowej(trudno założyć, że nie nie znajdują). Podzielić należy natomiast stanowisko dotyczące praktycznego wyłączenia recenzenta wydawniczego z postępowania awansowego.
OdpowiedzUsuńRzetelnie napisana recenzja wyd. jest równoważna recenzji w postępowaniu hab. jeżeli była w pełni pozytywna. My jej jednak nie znamy. W przypadku uwag krytycznych nie wiemy, czy autor je uwzględnił. To nie jest teoretyczny problem, ale etyczny.
UsuńMuszę zareagować, wskazując na problem, jako teoretyczny miałem na myśli problem, który nie musi mieć miejsca w praktyce /choć trudno wykluczyć taką ewentualność/. To, że ma on charakter etyczny. to oczywiście podzielam Pańskie zdanie. Dodam, przywiązuje Pan dużo uwagi do czystości zachowań, to świetnie, jest Pan bardzo w "porzo" (choć nie hołduję tego typu określeniom, to w tym przypadku, za pozwoleniem i bez urazy, z pełną radością to czynię):).
UsuńTrzeba pamiętać,że niektóre środowiska naukowe, mam tu na myśli przedstawicieli takiej czy innej subdyscypliny naukowej, są czasami może nie tyle hermetyczne, co ilościowo niewielkie, czy też nie aż tak wielkie, aby uniknąć znajomości profesorów, czy dr. habilitowanych z habilitantami. No i jest kwestia wypełniania zasady rzetelności naukowej, nawet jeśli się i znają, choć przecież nie musi to być zaraz bliska współpraca, rzetelność naukowa nie pozwoli na przymykanie oczu na ewentualną fuszerkę naukową. Jednak z takiej znajomości może wypływać i kolejna pozytywna cecha, czy sposobność dla habilitanta, gdyż jest on w stanie "dojrzeć" naukowo w takim środowisku i lepiej rozpoznawać kwestie bardziej istotne od mniej ważnych w postępowaniu habilitacyjnym, a także doskonalić swój warsztat i unikać fuszerki naukowej. Zatem habilitanci powinni mieć odwagę zafunkcjonować w środowisku tworzonym przez dojrzałych/samodzielnych już naukowo przedstawicieli swoich subdyscyplin czy dyscyplin naukowych i cały czas się uczyć. Pewnie i uczniowie oddziałują i uczą swych nauczycieli czy mistrzów.
OdpowiedzUsuń