Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport z kontroli w tytułowym dla tego postu zakresie. Punktem merytorycznego odniesienia do analiz były dwie przesłanki, które - zdaniem inspektorów NIK - powinny być w szkołach publicznych spełnione, a mianowicie
Zdrowe i bezpieczne środowisko fizyczne szkoły powinno spełniać co najmniej dwa warunki:
1) sprzyjać dyspozycji do uczenia się oraz dobremu samopoczuciu – zatem zapewniać nie tylko odpowiednie otoczenie zewnętrzne (mikroklimat), ale również organizację pracy (rozkład lekcji)
dostosowaną do rytmu biologicznego;
2) chronić uczniów przed różnego rodzaju chorobami, urazami oraz zaburzeniami w funkcjonowaniu organizmu (bezpieczny teren, odpowiednie meble i oświetlenie), a w razie potrzeby zapewnić możliwość uzyskania pierwszej pomocy.
Słusznie zwrócono uwagę na to, co jest najrzadziej brane pod uwagę przez organ prowadzący szkoły publiczne oraz nadzór pedagogiczny, czyli odpowiednie warunki higieniczno-zdrowotne dzieci i młodzieży w tych instytucjach.
Higiena procesu nauczania ma za zadanie ochronę ucznia przed niekorzystnymi warunkami związanymi z nauką, pracą i dotyczy nie tylko zapewnienia bezpieczeństwa oraz odpowiednich warunków sanitarnych, ale również odpowiedniej organizacji pracy ucznia, zgodnej z jego psychofizycznymi możliwościami.
NIK nie przeprowadza kontroli w całym kraju, we wszystkich placówkach, tylko w wybranym regionie i zaledwie sześćdziesięciu szkołach. Punktem odniesienia były złe wyniki pierwszej diagnozy dziesięciu szkół w 2014 r.
Jak stwierdza się w Raporcie, nie było wówczas dobrze w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa i higieny uczenia się, bowiem (...) żadna ze skontrolowanych szkół nie zorganizowała uczniom zajęć z pełnym uwzględnieniem zasad higieny pracy umysłowej, a działania podejmowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa i higieny uczenia się nie były wystarczające.
Co ciekawe, inspektorzy przygotowywali się do kontroli na podstawie lektury z okresu PRL, bo podręcznika prof. Czesława Kupisiewicza (Cz. Kupisiewicz, Podstawy dydaktyki ogólnej, PWN, Warszawa 1976). Oczywiście ten podręcznik jest w paradygmacie kształcenia instrumentalnego a podporządkowanego ideologii państwa socjalistycznego bardzo dobry i nadal aktualny, tyle tylko że od 1976 r. rzeczywistość szkolna radykalnie zmieniła się w naszym kraju, a i literatura z zakresu psychohigieny procesu kształcenia jest także nieco inna. Nie podejrzewam prezesa NIK z nominacji Platformy Obywatelskiej, że już wówczas w NIK przewidywano przywrócenie ustroju szkolnego przez PIS właśnie z tamtego okresu.
Za stan destrukcji w sferze bezpieczeństwa i higieny odpowiadają wszystkie rządy od 1 września 1989 r., a przecież doskonale pamiętamy usunięcie ze szkół: lekarzy, gabinetów dentystycznych, gabinetów lekarskich, zlikwidowanie badan profilaktycznych i diagnostycznych w zakresie różnego rodzaju chorób dziecięcych. W wielu szkołach zlikwidowano stołówki (kuchnię szkolną), zaś papieru toaletowego i ciepłej wody do dnia dzisiejszego nie ma nadal w wielu szkołach wiejskich.
W szkołach ponownie pojawiła się wśród chorób: wszawica, szkarlatyna, próchnica, wady kręgosłupa, zaburzenia wzroku, ruchu itp.
Tym razem objęto kontrolą w okresie od 7 kwietnia do 5 lipca 2016 r. łącznie 60 szkół publicznych, tj. 30 szkół podstawowych i 30 gimnazjów w sześciu województwach: kujawsko-pomorskim, małopolskim, opolskim, podkarpackim, podlaskim i świętokrzyskim.
Wyniki tej diagnozy są rzeczywiście porażające, bo odzwierciedlają totalne lekceważenie przez organy prowadzące i nadzór pedagogiczny spraw, za które ponoszą pełną odpowiedzialność.
"W żadnej ze skontrolowanych szkół nie zorganizowano uczniom zajęć z pełnym uwzględnieniem zasad higieny pracy umysłowej, tym samym nie zostały stworzone optymalne warunki do efektywnego przyswajania wiedzy. Również działania podejmowane w celu zapewnienia bezpiecznego i higienicznego pobytu uczniów w szkole nie były skuteczne." (s. 7)
Strach pomyśleć, co by było, gdyby NIK wkroczył do wszystkich szkół publicznych w kraju mając do wsparcia - tak jak w tym przypadku - SANEPID.
Przepraszam, ale kto wyrzucił z pracy, z pełnoetatowego zatrudnienia panie woźne? Dzisiaj sprzątają w szkołach firmy, których pracownicy wpadną z brudną szmatą, coś przetrą i wypadną. We wszystkich szkołach: papieru toaletowego - nie ma (w PRL też go wprawdzie nie było), mydła w płynie - nie ma, ręczników papierowych - nie ma. Są za to karaluchy.
Ergonomiczne meble w klasach??? A kto je zakupi, skoro w jednym roku zakupiono dla maluchów, sześciolatków, a teraz siedzą na nich bardziej rosłe siedmiolatki. Do klas upycha się dzieci kolanem, a będzie jeszcze gorzej, jak PIS zacznie wdrażać swoją "retrolucję" oświatową. Nędza materialna aż piszczy, z wyjątkiem 10 proc. szkół, o które zatroszczyły się bogate samorządy i mądrzy samorządowcy.
Psychohigiena procesu uczenia się jest równie fatalna:
* Skontrolowane szkoły (60) organizowały pracę uczniów z naruszeniem zasad higieny pracy umysłowej – we wszystkich stwierdzono planowanie przedmiotów wymagających zwiększonej koncentracji na ostatnich godzinach lekcyjnych, w przypadku 91,7% szkół łączenie takich przedmiotów w bloki, a w 80% nierównomierne obciążenie uczniów przedmiotami w poszczególnych dniach tygodnia.
* Tylko 33,3% skontrolowanych szkół zapewniło uczniom co najmniej dziesięciominutowe przerwy międzylekcyjne, zalecane przez Głównego Inspektora Sanitarnego. W pozostałych szkołach długość niektórych przerw wynosiła zaledwie pięć minut, co nie stwarzało warunków do wystarczającej regeneracji sił i uzyskania optymalnej efektywności pracy umysłowej.
Było to szczególnie naganne w odniesieniu do przerw następujących po lekcji wychowania fizycznego
(87,5% szkół, w których występowały przerwy pięciominutowe), gdyż utrudniało uczniom zachowanie higieny osobistej i mogło powodować niechęć do uczestnictwa w tego rodzaju zajęciach. Stwierdzono również przypadek wprowadzenia przerwy niespełna jednominutowej, i to w sytuacji gdy zajęcia odbywały się w trzech budynkach szkolnych, w tym w jednym oddalonym kilka minut drogi od budynku głównego
(s.7) (...)
* W 78,3% szkół objętych kontrolą część zajęć dydaktycznych odbywała się w pomieszczeniach, w których na jednego ucznia przypadała powierzchnia mniejsza niż 2 m2, w tym - w przypadku 40,4% - nie przekraczała ona 1,5 m2 (skrajnie nawet 1,1 m2). (...) nadmierne zagęszczenie klas nie sprzyja efektywnej pracy umysłowej oraz nie gwarantuje w pełni bezpieczeństwa przebywających w takich pomieszczeniach osób, na przykład w razie konieczności natychmiastowej ewakuacji;
(...)
*Prawie wszystkie szkoły (95%) zorganizowały żywienie dla uczniów w formie kuchni, cateringu lub bufetu, z czego w przypadku aż 19,3% z nich wystąpiły nieprawidłowości w stanie higienicznosanitarnym;
* Niemal połowa szkół (29, tj. 48,3%), w których doszło łącznie do 211 wypadków, co stanowiło 54,4% zdarzeń odnotowanych we wszystkich skontrolowanych szkołach, nie była w pełni przygotowana do udzielenia pomocy przedlekarskiej – w wyniku zaniedbań osób odpowiedzialnych – apteczki pierwszej pomocy nie były właściwie wyposażone lub rozmieszczone.
Aż w 28 szkołach w części apteczek ujawniono środki przeterminowane, w tym w 11 szkołach o pięć lat i więcej - skrajnie prawie o 17 lat. Na wyposażeniu części szkolnych apteczek – poza środkami niezbędnymi do udzielania pierwszej pomocy - znajdowały się również produkty lecznicze, pomimo iż nawet sytuacje nagłe nie uprawniają pracowników szkoły do podania uczniom leków. (s.8)
Uwag nagannych jest w tym raporcie mnóstwo, bo dotyczyły one: braku zabezpieczenia szkolnych komputerów przed dostępem uczniów do niepożądanych treści internetowych, zbyt ciężkich plecaków, złej organizacji przerw międzylekcyjnych, niewłaściwej organizacji procesu kształcenia (zajęcia wymagające koncentracji - na ostatnich godzinach), zagrażający bezpieczeństwu stan podłóg sal gimnastycznych , korytarzy, schodów czy boisk szkolnych, prowadzenie zajęć wychowania fizycznego w miejscach do tego nieprzystosowanych itd.
Raport jest krytyczny wobec samorządów i dyrektorów szkół, ale zupełnie bezkrytyczny w stosunku do polityki oświatowej państwa, w tym zasad finansowania szkolnictwa publicznego. Na ten temat w raporcie de facto nie ma ani jednego zdania. Sprawia wrażenie, jakby dla inspektorów NIK stan bezpieczeństwa i higieny naszych uczniów mógłby być lepszy, gdyby ... był zgodny z normami. Tyle tylko, że do norm nie ma zabezpieczeń finansowych.
Jedną z osób odpowiedzialnych politycznie za ten stan rzeczy jest b. minister edukacji. Na plakacie zapraszała na debatę. Można ją było zapytać, jak zabezpieczyła koleżance redaktor - a obecnej minister z gabinetu cieni PO poseł Augustyn - stanowisko pelnomocniczki p. premier ds.bezpieczeństwa w szkołach.
Zdaję się, że cofamy się w zastraszającym tempie do poprzedniej epoki.
OdpowiedzUsuńjeśli już, to wracamy do...
UsuńNo, do czego?
UsuńJeśli już to wracamy do początku minionej epoki, kiedy wprowadzono obowiązek szkolny, tylko że tych szkół nie było i trzeba było wynajmować budynki i sale o tragicznych warunkach higienicznych zazwyczaj, bez ubikacji, wody i innych współczesnych dogodności.Oznacza to, że współcześnie nie wystarczy wyremontować ubikacje, ale też z kulturą z nich umieć korzystać i zapewnić papier toaletowy, który był dostępny w szkołach już w latach 60. Nie tylko doprowadzić wodę, ale też sprawić, by uczniowie myli ręce wtedy gdy trzeba. Ale już powrotu wszawicy to nie rozumiem wcale....
UsuńPamiętajmy o KORCZAKU !!!!! HISTORIA I JESZCZE RAZ HISTORIA POLSKI POWINNA NAS DUŻO NAUCZYĆ !!! PAMIĘTAJMY O KORCZAKU !!!!!
OdpowiedzUsuńW punkt Panie Profesorze!
OdpowiedzUsuńDodajmy, że te szkoły zadeklarowały nie tylko pełną gotowość przyjęcia sześciolatków, ale i dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, którym potrzebne jest codzienne wsparcie pielęgniarki
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy NIK interesowała się edukacją licealistów, a w szczególności uczniów klas mundurowych? Tam, obok przygotowania do zawodu w służbach mundurowych(sic! w LO) także jest wymagane przestrzeganie zasad bhp - kto je zapewnia? A może jest tak, że opanowanie praktycznych umiejętności odbywa się teoretycznie! Inną kwestią jest to, że zajęcia specjalistyczne prowadzą osoby średnio bez przygotowania pedagogicznego. Uwaga! Refleksja nie oznacza sprzeciwu wobec edukacji na rzecz bezpieczeństw, wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńMój Boże, zmarły niedawno profesor Maciej Demel pewnie w grobie się przewraca. I jego poprzednicy od czasów zaborów walczący o higienę szkolną; przeznaczający własne majątki na rzecz poprawy stanu zdrowia uczniów; architekci projektujący małe szkółki. Piękna karta w historii pedagogiki zdrowia. A 25 lat pracy i doświadczeń Szkól promujących zdrowie? Kiedy w 1999 wprowadzono po praz pierwszy edukację zdrowotną do podstaw programowych, higieniści i lekarze oraz nauczyciele znający problem triumfowali. Nareszcie! I co? I pstro. Zjedzą nas wszy i karaluchy.... Wstyd.
OdpowiedzUsuńBezpieczne i higieniczne warunki pracy ucznia to także zapewnienie każdemu uczniowi dostępu do odrębnego stanowiska komputrrowego. Zgodnie z wynikami monitorowania przez MEN realizacji podstawy programowej (obecnie obowiązującej) w raporcie za rok 2014 czytamy, że zaledwie 61 % szkół w kraju zapewnia takie warunki (raport na witrynie ORE). Gdy podejmowałam ten wątek w aspekcie wprowadzania obowiązkoeej nauki programowania od klasy pierwszej w takich warunkach (po 3 lub 4 uczniów klas I -III na jeden komputer) rozległy się hejty i posądzenia o średniowieczne poglądy...... Moi uczniowie mają zapewnione komfortowe warunki od lat. Nauka programowania znalazła swoją rangę w zapisach nowej podstawy programowej. Ciekawe jak będzie brzmiał raport NIK w powyższym zakresie za rok, dwa, pięć.. Pozdrawiam w szczegolności wszystkich bezrefleksyjnych sympatyków włączenia obowiązkowej nauki programowania od klasy pierwszej do edukacji formalnej w warunkach gdy szkoła nie dysponuje adekwatną bazą sprzętową...a nie zanosi się na eksplozję funduszy unijnych dedykowanych powyższemu problemowi.
OdpowiedzUsuńA Broniarz dalej z Kluzik-Drożdżówką, jak widać, jedzą sobie z dzióbków - w zasadzie to nie dziwi - oboje walczą o to samo - ona możliwość dochodowego psucia oświaty w MEN, on - w ZNP i wszystko w symbiozie ;-)
OdpowiedzUsuńSytuacja z przedszkola: Dziecko strzymywalo kopę,pani poradziła mamie by dala jakiś syrop lub do psychologa bo to na tle nerwowym. Mama jak mogła robiła co mogła,dziecko z bólem brzucha wracalo,siedziało długo na sedesie i miało nadal problemy. Po wielu tłumaczeniach by robił kopę w przedszkolu bo potem źle sie czuje. Chłopiec na sedesie w końcu powiedział:mamusiu ja bym robił kopę w przedszkolu tylko tam nigdy papieru toaletowego nie ma. Tak z braku empatii i wyobraźni mógł powstać problem medyczno-psychologiczny. Nie każdy malec ma tyle odwagi by upomnieć się o papir toaletowy w placówce wiec mama do kieszoneczki zaczęła mu składać działeczkę papieru i problem z zaparciami zniknął. Tego na studiach nie uczą a szkoda.
OdpowiedzUsuńDo tego, by był papier toaletowy studia są zbyteczne. Problem jednak jest istotnie realny.
OdpowiedzUsuńTak racja Panie Profesorze zagalopowałam się z tymi studiami ☺ ma Pan racje. W sumie empatii i wyobraźni ja tu oczekuje jak pozbawia się tego dzieci już w klasach początkowych ☹ a zgodnie z zasada : Czego Jas się nie nauczy...tylko ze teraz Jan jest wzmacniany sztabem psychologów.
OdpowiedzUsuńZwykle jak przychodzą do szkoły ludzie z NIK to zachowują się jakby byli z księżyca, na dodatek o szkole pojęcia nie mają. Potrzebują tylko na WSZYSTKO papierków z pieczęciami i podpisami. Dlatego jak słyszę o kolejnym raporcie NIK(bardzo kosztowna instytucja z b.wysoko relatywnie opłacanym personelem!) to mnie śmiech pusty ogarnia, bo wiem jak oni je tworzą … ;-) Ostatnio u mnie w szkole NIK badał profilaktykę chorób psychicznych. A skończyło się na drobiazgowym badaniu olimpijskich kół przedmiotowych - takich (bo to taka szkoła) z dziesiątkami finalistów i laureatów olimpiada co roku, bo to taka szkoła. Przy czym pani z NIK ani o chorobach psychicznych ani o szkole pojęcia zielonego nie miała - czekam na alarmujący raport ;-)
OdpowiedzUsuń